piątek, 31 stycznia 2014

Korektor │AnneMarie Borlind

Witajcie,

W ostatnim denku pożegnałam, m.in. jeden z kolorowych kosmetyków. Zatem dziś, jeśli tylko macie ochotę, możecie się o nim dowiedzieć czegoś więcej. A jest to Korektor AnneMarie Borlind w kolorze Natural. Niemiecka firma i sama w sobie niczego sobie. Produkt wyglądem, całkiem przyzwoicie;)... a co dalej? Zapraszam...





Producent:
Korektor ma jasnobeżową, lekką konsystencję. Doskonale kryje niedoskonałości skóry twarzy. Jednym pociągnięciem pędzelka wygląd będzie odświeżony. Podkrążenia oczu, plamy starcze i cienie pod oczami  zostają rozświetlone i ukryte. Skład korektora spełnia również funkcję pielęgnacyjną. Produkt wielokrotnie zachwalany przez klientki, które zdecydowały się na jego używanie.

Skład:
Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Limnanthes Alba (Meadowfoam) Seed Oil, Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Mica, Dextrin Palmitate, Silica, Alumina, Castor Isostearate Succinate, Phytantriol, Phenoxyethanol, Bisabolol, Hydrogenated Castor Oil, Ascorbyl Palmitate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Tocopherol, Lecithin May Contain CI77891 (Titanium Dioxide), CI77947 (Zinc Oxide), CI77489 (Iron Oxides), CI77492 (Iron Oxides), CI77491 (Iron Oxides)


1.5 ml jasnobeżowej mazi, otrzymujemy w pisaku, zakończonym pędzelkiem. Przekręcamy końcówkę, jednocześnie wydobywając produkt. Dla mnie bardzo wygodny sposób aplikacji.
Mówi się, że to taki naturalny Touche Eclat YSL... Hm, nie miałam, zatem nie mam porównania, ale takie zestawienie, bardzo mnie nań skusiło:)
Neutralność koloru, sprawia, że na mojej twarzy, wygląda bardzo naturalnie. Ładnie pokrywa delikatne cienie pod oczami i niedoskonałości, przebijające z pod podkładu. Przede wszystkim, używałam go pod oczy i zdaje mi się, że tam sprawdza się najlepiej. Nanosiłam niewielką ilość pędzelkiem, a następnie delikatnie rozsmarowywałam i wklepywałam. Raczej matowy, nie zauważyłam najmniejszego nawet rozświetlenia. Ładnie scalał się z cerą i wyglądał naprawdę dobrze. Niestety tylko do czasu... Zdaje mi się, że jego formuła jest zbyt sucha. Po kilku godzinach, w miejscach, gdzie znajdował się korektor, widziałam wyraźnie wysuszone placki:( Nie pomagało wcześniejsze nawilżenie. Być może skóry tłuste i mieszane będą bardziej zadowolone z produktu. Otrzymacie go w dwóch kolorach Natural 01 - który miałam i Beige 02 - ten zdaje mi się być zdecydowanie ciemny... Obecnie zakupiłam korektor z RMS Beauty - wstępnie bardzo mi pasuje i drugi Bourjois Bio Detox Organic - jeszcze nie próbowałam:)


Cena: ok. £10 / ok. 50 zł


Jakie są Wasze ulubione korektory?
Zwracacie uwagę na skład przy ich doborze?




Przypominam, że zostały jeszcze tylko 3 godziny do zakończenia ankiety, umieszczonej w prawej kolumnie bloga. Ankieta dotyczy pytania:
Czy bylibyście zainteresowani przybliżeniem konkretnych marek na Kosmetycznej Wyspie? Mam na myśli tworzenie postów,  opisujących naturalne firmy (jeden post - jedna firma), wraz z moją subiektywną opinią o nich... Wiem, że wiele informacji jest dostępnych w sieci, ale szukanie, a czasem i tłumaczenie zabiera sporo czasu, tutaj zebrałabym to w tzw. pigułkę... Dziękuję za Wasze głosy!

pozdrawiam

czwartek, 30 stycznia 2014

Wzmacniający olejek, przeciw wypadaniu włosów │Baikal Herbals ♥

Witajcie,

Całkiem niedawno rozpoczęłam swoją przygodę z rosyjskimi kosmetykami. Byłam do nich stosunkowo sceptycznie nastawiona. Jednak z każdym kolejnym, używanym produktem, jestem pełna optymizmu i nadziei:) Wśród tych produktów, znalazł się także Wzmacniający olejek, przeciw wypadaniu włosów Baikal Herbals...





Producent:
Kompozycja cennych olejków i aktywnych ekstraktów ziół bajkalskich na wzmocnienie włosów. Przywraca osłabionym włosom siłę, witalność i blask. Naturalne składniki czynne głęboko odżywiają cebulki włosowe, nasycają je witaminami, stymulują wzrost włosów i hamują wypadanie. Olejek cedrowy - łagodzi podrażnienia skóry głowy, zmniejsza łupież i wydzielanie łoju oraz hamuje wypadanie włosów. Odbudowuje strukturę włosa, chroni przed rozdwajaniem się, nadaje włosom połysk. Olejek pichtowy - działa wzmacniająco, przeciwzapalnie i przeciwgrzybiczo, łagodzi zmiany łuszczycowe,  zapobiega łamaniu i rozdwajaniu się włosów i sprawia że są puszyste i lśniące. Ekstrakt cytryńca chińskiego - zapobiega łamliwości i wypadaniu włosów. Olejek z nasion czarnej porzeczki - wysyca włosy i skórę głowy niezbędnymi witaminami. Olejek łopianowy - odnawia osłabioną i uszkodzoną strukturę włosów, silnie odżywia i wzmacnia cebulki włosowe, stymuluje porost, hamuje wypadanie.
Zalecany: do pielęgnacji włosów osłabionych, skłonnych do wypadania, zniszczonych zabiegami fryzjerskimi.

Skład:
Pinus Sibirica Ledeb Oil (Oil of Siberian pine), Abies Sibirica Oil (oil fir), Shizandra Chinensis Officinalis Extract (extract of magnolia), Organic Ribes Nigrum Seed Oil (organic black currant seed oil), Glycine Soja Oil (soybean oil), Organic Triticum Vulgare Germ Oil (organic wheat germ oil), Articum Lappa Seed Oil (oil of burdock), Retinol, Tocopherol.


170 ml bezbarwnego olejku, otrzymujemy w plastikowej zieleni butelkowej z psikiem. Dla mnie to genialne rozwiązanie, o czym jeszcze wspomnę dalej. Etykieta jest miła dla oka i czytelna. Aplikacji, towarzyszy przyjemny zapach sosnowego lasu - zatem taka mała wycieczka na łono natury;) Nie jest to w żadnym razie sztuczny aromat, a bardzo naturalne, delikatne i świeże nuty.
Swe włosy, od kilku miesięcy, regularnie poddaję olejowaniu, przynajmniej raz w tygodniu. Ostatnimi czasy, pojawił się u mnie spory kłopot, w kwestii ogromnych ilości wypadających włosów. Zatem zaopatrzyłam się w odpowiednie specyfiki do wewnętrznego i zewnętrznego użytku;) Kompleksowe podejście do tematu, już przyniosło oczekiwane efekty. Jestem przekonana, że w nie małej mierze, swój udział, ma także rzeczony olejek.
Przed myciem włosów, nanoszę go, na skórę głowy i mniej więcej 1/3 ich długości oraz na końcówki. Aplikacja jest niezwykle łatwa i przyjemna. Bezpośrednio ze sprayu spryskuję olejem skalp, z bardzo bliskiej odległości, aby kosmetyk, nie rozpryskiwał się na wszystkie strony. Następnie, palcami rozcieram i wcieram specyfik w skórę głowy. I tak miejsce przy miejscu, a na koniec w końcówki włosów. Zawijam je w kok, nakładam worek, a na to ręcznik - najlepiej ciepły, zdjęty np. z kaloryfera. Rozgrzany olejek jeszcze lepiej pracuje nad naszymi włosami. Trzymam dobre kilka godzin, minimum 3. Po czym dwukrotnie myję głowę szamponem i kontynuuję pielęgnację. Postępuję tak, ze wszystkimi olejami, także z arganowym, który również me włosy pokochały.
Po użyciu tej konkretnej mieszanki olei, czuję, że włosy nie tylko przestały nieco wypadać, ale także wzmocniły się i nabrały objętości. Niezwykle miłe zaskoczenie. Byłam przekonana, że tylko olejek arganowy je zadowoli. Olejku Baikal Herbals, używam  ok. dwa miesiące, a jeszcze zostało ponad pół butelki. Tu kolejny miły akcent, bo arganowy schodzi, jak woda. W obliczu takiego działania, wydajności, prawdziwej radości i wygody użytkowania, jestem pewna, że z chęcią do niego powrócę. A Wam, z czystym sumieniem, mogę zaproponować sprawdzenie produktu na Waszych włosach - o ile się lubią z olejami;)


Cena: ok. 20 zł


Jestem ciekawa, czy także nakładacie oleje na włosy?
Z jakimi się najbardziej polubiliście? A jeśli nie olej, to co?
Dajcie, proszę znać:)



Przypominam, że zostały jeszcze 23 godziny do zakończenia ankiety, umieszczonej w prawej kolumnie bloga. Ankieta dotyczy pytania:
Czy bylibyście zainteresowani przybliżeniem konkretnych marek na Kosmetycznej Wyspie? Mam na myśli tworzenie postów,  opisujących naturalne firmy (jeden post - jedna firma), wraz z moją subiektywną opinią o nich... Wiem, że wiele informacji jest dostępnych w sieci, ale szukanie, a czasem i tłumaczenie zabiera sporo czasu, tutaj zebrałabym to w tzw. pigułkę... Dziękuję za Wasze głosy!


pozdrawiam

środa, 29 stycznia 2014

Odwyk │Czy na pewno?

Witajcie,

Wstyd się przyznać, acz plan miał być taki: KONIEC z zakupami. Ale co zrobić, kiedy styczeń obfituje w wypasione oferty, kiedy człek musi oczyścić włosy i inne takie... Kiedy zaglądam do TK Maxx, a tam szczerzy się cudownie czerwona, na miarę mej postury, idealna torebka skórzana...! - zwłaszcza, że już mogę latać z torebką na ramieniu, a nie upchaną w bagażu podręcznym.., eh, och i ach... i są:D



Od lewej:
  • wosk do włosów - John Masters Organics,
  • korektor - RMS,
  • kule kąpielowe Lush,
  • peeling do twarzy - Melvita,
  • maseczka obłędnie pachnąca Oatifix - Lush,
  • czyścik popkornowy Let the good times roll - Lush,
  • puder do ciała Vanilla puff - Lush,
  • peeling cukrowy - Burt's Bees,
  • błyszczyk do ust, w pięknym hm burgundzie (?) - terre d'Oc


 

Trochę olei:
  • olej z pestek opuncji figowej,
  • olej arganowy - w fantastycznej cenie ok. £10 za 250 ml!!!,
  • olej z orzechów włoskich,
  • olej kokosowy.



Od lewej:
  • pędzle Sigma, z którymi mam jeszcze 3 światy:( - co prawda przyszły dzień przed Świętami,  trochę mi umknęły...,

Burt's Bees - wszystkie razem w przyjemnej kosmetyczce:
  • krem do rąk,
  • balsam do ciała,
  • masło cytrusowe,
  • balsam do ust,

I wspaniała nagroda, za publikację artykułu u Ines Beauty  - naprawdę warto! - dziękuję Aga :D
  • krem do rąk - Pat&Rub.

I nieco półproduktów, bo w planach mam oczyszczanie włosów - tak, tak, to Twoja zasługa Naturalia:D i kręcenie kremu...



Od lewej:
  • Olivem 1000 - nowy emulgator,
  • olejek miętowy,
  • olejek grefrutowy,
  • witamina A,
  • guma ksantanowa,
 I brak na zdjęciu:
  •  glinka kaolinowa,
  • cetyl alkohol.

To by było na tyle. Teraz naprawdę chcę się wziąć za odwyk, chociaż do kwietnia, bo na wiosnę mam plany :D


A jak Wasze styczniowe zdobycze? A może Wam się udało,
ominąć szerokim łukiem kuszące oferty?

pozdrawiam


wtorek, 28 stycznia 2014

Szampon nabłyszczający z cytryną i morelą ♥ │Glanz - Shampoo Zitrone Aprikose Alverde

Witajcie,

Zapewne wiele z Was już wie, że nie przepadam za prezentacją szamponów. Wśród natury jest mnóstwo "potworków", które plączą nasze włosy, powodują ich trzeszczenie i matowość. Jednak ten delikwent, bez wątpienia wart jest, nie tylko mojej uwagi. Mianowicie, dzisiaj, nieco słów o Szamponie z Alverde - Glanz-Shampoo Zitrone Aprikose...



Producent:
Nowoczesna receptura szamponu z ekstraktem z cytryny i moreli zapewnia włosom jedwabisty połysk. Łagodnie oczyszcza włosy i skórę, zapewniając im dodatkowo nawilżenie, gładkość i miękkość, ułatwia rozczesywanie.
Szampon przeznaczony dla każdego rodzaju włosów, a w szczególności dla włosów matowych i kruchych.

Skład:
Aqua, Lauryl Glucoside, Sodium Coco-Sulfate, Caprylyl/Capryl Glucoside, Glycerin, Alcohol*, Xanthan Gum, Betaine, Sodium PCA, Citrus Aurantifolia Fruit Extract*, Prunus Armeniaca Fruit Extract*, Avena Sativa Straw Extract*, Hydrolyzed Wheat Protein, Arginine, Parfum**, Limonene**, Citral**, Linalool**, Geraniol**

* Składniki z upraw ekologicznych
** Z naturalnych olejków eterycznych


 


W tradycyjnej, "alverdowskiej", plastikowej butelce na klik, dostajemy 200 ml płynu. To postać średnio gęstego żelu, który nałożony w dużych ilościach na dłoń, potrafi z niej spłynąć. Umiejętna aplikacja, każdego przed tym jednak uchroni;). Opakowanie jest estetyczne i trwałe, produkt zużyjemy bez problemów do dna, bo możemy go postawić "na głowie".
Nakładam obficie, dwukrotnie na włosy (zawsze je myję 2x), delikatnie masuję skalp i rozcieram między włosami. Całemu procesowi, towarzyszy, przyjemny, świeży zapach. Zaskakująca jest obfitość piany, jaką generuje bezbarwny, naturalny żel, o uroczym, krótkim składzie:). Już podczas mycia, zadowala poślizg, jaki czuję na włosach. Nie ma miejsca na tępość czy trzeszczenie niczym traper na śniegu. Jak na eco szampon, jest po prostu genialny i bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Dotychczas mi się zdawało, że jestem skazana na tępość, mat i w ogóle "czarną włosową dziurę";). Kiedy myślę o nabłyszczaniu... hm jakoś specjalnie tego nie zauważyłam, jednak też, mimo obietnic producenta, nie oczekiwałam. Zdaje się dlatego, iż moje wcześniejsze doświadczenia z naturalnymi myjakami do włosów, stosunkowo mnie zniechęcały. Traciłam wiarę, że natura poradzi sobie w temacie. Zatem priorytetem było, dokładnie to, co otrzymałam: dobra pienistość, delikatne nawilżenie i gładkość, o których wspomina - w opisie - producent. Dodam jeszcze wydajność i jestem szczęśliwa:D. No prawie... Oczywiście jedynym, ale podstawowym minusem jest dostępność produktów Alverde...
Jeśli jednak, Wasze włosy nie przepadają za SLS, a nadarzy się sposobność, sprawdźcie powyższy szampon. Naprawdę jest warty chwili refleksji:)


Cena: ok. 2.50 €/ok. 10-15 zł


Mieliście w swoich użytkach szampony Alverde?
Czy jednak Wasze włosy kochają SLS-y?



Przypominam także, że zostały jeszcze 3 dni do zakończenia ankiety, umieszczonej w prawej kolumnie bloga. Ankieta dotyczy pytania:
Czy bylibyście zainteresowani przybliżeniem konkretnych marek na Kosmetycznej Wyspie? Mam na myśli tworzenie postów,  opisujących naturalne firmy (jeden post - jedna firma), wraz z moją subiektywną opinią o nich... Wiem, że wiele informacji jest dostępnych w sieci, ale szukanie, a czasem i tłumaczenie zabiera sporo czasu, tutaj zebrałabym to w tzw. pigułkę... Dziękuję za Wasze głos!


pozdrawiam


dostępne także na: Przepis na Kobietę

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Krem intensywnie odżywiający do skóry przesuszonej │Skin Food Weleda

Witajcie,

Nie będę się wiele we wstępie rozpisywać;) Po prostu, dziś przedstawię Wam nieco bliżej produkt marki Weleda, a jest to Skin Food krem do skóry ciała - krem intensywnie odżywiający do skóry przesuszonej...



Producent:
Intensywnie odżywiający i głęboko nawilżający krem, przynoszący ulgę suchej, zniszczonej skórze w każdym wieku. Bogata w składniki odżywcze i niezwykle skuteczna formuła kremu, głęboko nawilża, regeneruje i chroni skórę. Krem stworzony do pielęgnacji wszystkich partii ciała: spękanej skóry łokci i stóp, wysuszonych dłoni, itp. Pozyskiwane z oleju słonecznikowego niezbędne kwasy tłuszczowe oraz witamina E nawilżają i odżywiają skórę. Wyciągi z pochodzącego z upraw ekologicznych fiołka trójbarwnego, znanego z właściwości antyseptycznych, łagodzą podrażnienia wywołane suchością skóry. Działające odkażająco i przeciwzapalnie wyciągi z rozmarynu lekarskiego oraz bio - kwiatu nagietka koją skórę i zapewniają jej delikatną ochronę.
Krem jest na tyle delikatny, iż może być stosowany do codziennej pielęgnacji wrażliwej skóry twarzy. Równocześnie przynosi doskonałe efekty przy stosowaniu na przesuszoną skórę łokci, kolan czy stóp. Doskonały w roli kremu ochronnego przed ostrym, zimowym powietrzem oraz wiatrem. Dzięki głębokiemu nawilżeniu i właściwej ochronie, twoja skóra staje się delikatna i nabiera zdrowego blasku. Bardzo wydajny.

Skład:
Water (Aqua), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Lanolin, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Alcohol, Beeswax (Cera Flava), Glyceryl Linoleate, Hydrolyzed Beeswax, Fragrance (Parfum)*, Viola Tricolor Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Calendula Officinalis Flower Extract, Cholesterol, Limonene*, Linalool*, Geraniol*, Citral*, Coumarin*

*pochodzące z naturalnych olejków eterycznych


W metalowej (tubki przy produktach Weleda, są właśnie metalowe), zielonej tubce otrzymujemy 75 ml niesamowicie treściwej, białej mazi. Krem jest, tak gęsty i bogaty, że nie miałam odwagi zaserwować go sobie na twarz;) Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, jednak nie... U mnie się dobrze sprawdził przy pielęgnacji stóp i jeśli macie ochotę poznać krem od tej strony, zapraszam do dalszej eksploracji tekstu:)






Sami widzicie, wyciśnięty z tubki, nadal stoi na baczność. Choć skład bardzo bogaty, jest piękny i nie trzeba się go bać. Krem aplikowałam zawsze po kąpieli, w uczciwych ilościach, właśnie na stópki. Zakładałam skarpety i kilka godzin tak trwaliśmy razem. Moje stopy wręcz spijały ten tłustawy produkt, który ładnie się wsmarowywał w skórę, nawet przy dużych ilościach. Moje stopy na pewno pozostawały bardzo odżywione i wygładzone, a nawet nawilżone, jednak na zbyt krótko... Krem najlepiej według mnie sprawdza się zimą, przez swoje bogactwo i gęstość. Zapach mi się kojarzy nieco metalicznie i z lekka ziołowo... Szczerze mówiąc, nie zaiskrzyło między nami. Raczej to taka zdroworozsądkowa znajomość, przy większym kompromisie z mej strony - niedowilżaniu;) Dlatego raczej się już nie spotkamy, a moje poszukiwania ponownie poszerzą pole zainteresowania. Dość długo trwaliśmy razem, bo skubaniec, nie chciał się skończyć...
Jeśli Wasze skóry/cery potrzebują bogatej treściwej pielęgnacji, to zapewne warto wyciągnąć dłoń po ten specyfik, przede wszystkim zimą i po prostu zobaczyć, jak się sprawdzi:)


Cna: ok. £6/ ok. 36 zł


Czy ktoś z Was miał ten krem? A może inne produkty Weledy?
Co możecie polecić porządnie nawilżającego do stóp - z natury oczywista?:D

pozdrawiam

niedziela, 26 stycznia 2014

Vanilla latte scrub do ciała ♥ │HomeMade │DIY

Witajcie,

Z racji wczorajszej, niezwykle udanej podróży do Londynu, na spotkanie Wizażanek, nie dałam rady wczoraj dodać notki. Wróciłam padnięta, ale szczęśliwa :D Zdradzę Wam tylko, że na Waterloo jest Lush... Myślicie, że  nic nie kupiłam?
A teraz mam dla Was Vanilla Latte Scrub do ciała Made in Home. Wiecie, że od czasu do czasu, lubię sobie coś ukręcić. Tym razem, padło na peeling i to nie byle jaki...






Wykonanie peelingu w domu, jest naprawdę banalne. Dobieramy składniki, podług własnych preferencji i tego, co dany produkt ma zrobić z naszym ciałem, bądź tego, co mamy akurat pod ręką;). Przy tym konkretnym, użyłam:

  • 300 g cukru ciemnego,
  • 30 g oleju migdałowego,
  • 25 g oleju kokosowego,
  • 25 g oleju makadamia,
  • 25 kropli caffe latte - olejek eteryczny,
  • 25 kropli olejku waniliowego.

Olej kokosowy należy rozpuścić - zrobiłam to w kąpieli wodnej. Dodałam kolejne oleje, cukier, a na koniec olejki eteryczne...



Ogólne działanie scrubu ma być antycellulitowe, nawilżające i ujędrniające. Do tego posłużyły mi  trzy kolejne oleje. Olej makadamia - m.in.  - silnie ujędrnia i napina zwiotczałą skórę, skutecznie pomaga zwalczać cellulit. Olej kokosowy - m.in. nawilża, odżywia i zmiękcza skórę, a także delikatnie pielęgnuje. Olej migdałowy - m.in. pielęgnuje, natłuszcza, zmiękcza i wygładza skórę. Oczywiście, to tylko mały wycinek mocy powyższych olei;)
Aby połączyć przyjemne z pożytecznym, dodałam ulubione olejki eteryczne. I powiem szczerze, zapach jest niesamowity - niczym moja latte w Starbucksie :D. Nie mogłam się powstrzymać i posmakowałam... najchętniej usiadłabym i wciągnęła cały słoik hehehe. Olejki pełnią jednak podwójną rolę. Poza cudownym aromatem, olejek waniliowy działa uspokajająco, silnie relaksująco na ciało i umysł. Daje doskonałe rezultaty w walce ze stresem. Wspiera poczucie dobrego humoru, wesołości, zwiększa zdolność kreatywności, podnosi poziom intuicji i wyobraźni, dodaje pewności siebie. A olejek kawowy - przynosi orzeźwienie i pobudzenie organizmu - czyli idealne dla mnie i pewnie nie tylko dla mnie;)



Scrub ów, należy do mocnych zdzieraków, dodatek olei pozwala na płynne sunięcie produktu po skórze. Po masażu, czuję, że skóra jest naprawdę nawilżona, delikatnie natłuszczona, odżywiona i zadbana. Subtelny zapach, towarzyszy nam jeszcze przez jakiś czas. Użycie specyfiku, to czysta przyjemność i wspaniałe efekty. Po peelingu, nie ma potrzeby dodatkowego nawilżania skóry, pozostaje bardzo delikatna powłoka z olei. W przeciwieństwie do kawowego, nie brudzi... Przynosi mi relaks, ukojenie i zadowolenie, także wszystko, czego oczekuję od kosmetyku:)
Wszystkich, także okrutnych leniwców (takich, jak ja:P), gorąco zachęcam, do wypróbowania własnoręcznie wykonanego scrubu - on tylko zachwyca. Oczywiście zapach, także dobieracie według własnych, nosowych potrzeb :D.


Ręce do góry, kto już robił peeling? Albo inny kosmetyk...
Komu lenistwo nie pozwala na własnoręczne cuda?;)
Proszę się śmiało przyznawać, tu chyba nie gryzą;)

pozdrawiam


dostępne także na: Przepis na Kobietę

piątek, 24 stycznia 2014

Krem BB │ SO' BiO Etic ♥

Witajcie,

Wymyśliłam sobie, że przy kosmetykach, które mnie zachwyciły, czy w inny sposób porwały, będę w tytule dodawać serce:) Dla Was to będzie zdecydowana wskazówka, a ja wyrażę swoje gorące uczucie, do danego produktu...
To dziś już wiecie prawie wszystko, zatem kilka słów o kremie BB z So' Bio Etic, który trafił do mnie prosto z Ecco Verde.






Producent:
Pomiędzy pielęgnacją i makijażem. Krem BB SO BiO Etic to nawilżający podkład z naturalnym kryciem i wygładzającą teksturą. Jego formuła 5 w 1 daje wszystkie korzyści zmierzające do uzyskania perfekcyjnej cery:

  • z łatwością aplikowany, wyrównuje koloryt cery,
  • nawilża skórę, dzięki zawartości olei z jojoba, mimoza i słonecznika,
  • oczyszcza skórę - pożegnaj się z wypryskami i zaczerwieniami,
  • olejek z granatu działa przeciwzmarszczkowo,
  • mineralny filtr na poziomie SPF 10, chroni przed szkodliwym działaniem promieni UV.

Używając organicznego kremu BB SO BiO uzyskujesz cerę gładką, rozświetloną, chronioną i bez skazy za pomocą tylko jednego muśnięcia! Testowany dermatologicznie!
 

Stosowanie
Rozgrzać niewielką ilość kremu BB w dłoniach, następnie nałożyć na czoło, nos, brodę, kości policzkowe i rozprowadzić na zewnątrz. Jeśli w niektórych obszarach potrzebne jest dodatkowe krycie, polecamy użycie korektora SO BiO.


Skład:
Anthemis Nobilis Flower Water*, Aqua (Water), Dicaprylyl Ether, Dicaprylyl Carbonate, Coco-Caprylate/Caprate, Cocoglycerides, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Hydrogenated Castor Oil, Acacia Decurrens/Jojoba/Sunflower Seed Wax/Polyglyceryl-3 Esters, Lauroyl Lysine, Zinc Oxide, Magnesium Sulfate, Sodium Chloride, Trihydroxystearin, Sodium Levulinate, Iris Germanica Root*, Oryza Sativa (Rice) Hull Powder*, Parfum (Fragrance), Punica Granatum Seed Oil*, Aluminum Hydroxide, Sodium Benzoate, Bisabolol, Glyceryl Caprylate, Glyceryl Undecylenate, Glycerin, Silica, Sodium Lauroyl Glutamate, Phytosphingosine, Lactic Acid, Lysine, Magnesium Chloride, Geraniol, Tocopherol, Citronellol, Rosmarinus Officinalis(Rosemary) Extract*. MAY CONTAIN: CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE), CI 77492 (IRON OXIDES), MICA, CI 77491 (IRON OXIDES), CI 77499 (IRON OXIDES).

* z rolnictwa ekologicznego
99% składników jest pochodzenia naturalnego
37% składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego


W zwykłej tubce [chybabym nawet nań, nie zwróciła uwagi w sklepie;)], dostajemy 30 ml gęstej mazi. Wybrałam kolor 02 - czyli średni beż i przyznam szczerze, że jak go zobaczyłam, to zwątpiłam. Wydał mi się bardzo ciemny.




Nanoszę go, według zaleceń producenta, palcami i to jedyna słuszna droga, dająca pożądany efekt - okrutnie brudzi;). Na mej facjacie, również wypada ciemno, jednak po czasie pięknie stapia się z cerą, nadając bardzo delikatne rozświetlenie. Genialnie, jak na produkt naturalny, kryje wszelkie zaczerwienienia, przebarwienia i niedoskonałości, wyrównując koloryt skóry. Rzekłabym, że krycie niemal równe podkładowi. Większe zmiany należy zatuszować korektorem, ale to oczywiste:). Fantastycznie nawilża, nie podkreśla suchych skórek. Najpiękniej prezentuje się nie bezpośrednio po nałożeniu, ale nieco później. Nie matuje, zatem zawsze nakładam nań puder. Na mojej, sucharkowej twarzy, utrzymuje się cały dzień! Nie wiem, jak będzie się zachowywał przy cerze tłustej, może prędzej znikać.




BB bardzo dobrze współpracuje z kremami (wcześniej nałożonymi), jak i z wszelkimi pudrami i różami mineralnymi. Nie roluje się, nie kruszy. W ciągu dnia, nie zanotowałam dziwnych zachowań, np. suchych, miejscowych plam etc.. Co do ochrony, to filtr nie powala i też za bardzo nas przed słonkiem nie obroni...
Zimą sprawuje się świetnie, jestem ciekawa, czy latem będzie podobnie;) Z czystym sumieniem zalecam, przy okazji, spróbowanie bebika, zwłaszcza cerom suchym. Jeśli poszukujecie podkładu wśród natury, nie powinno być zawodu:). Do wyboru jest jeszcze 01 - jasny beż.


Cena: ok. £10/ ok. 60 zł


http://www.ecco-verde.co.uk/



A jakie są Wasze ulubione kremy BB? Myśleliście o naturalnych, czy wolicie tradycyjne?
Może, ktoś z Was miał tego bebika? Dajcie, proszę znać:)

pozdrawiam


dostępne też na: Przepis na Kobietę

środa, 22 stycznia 2014

♥ Rozdanie na Kosmetycznej Wyspie ♥

Witajcie,

Myślę, że styczeń jest dobrym momentem, na obdarowanie Was małym drobiazgiem - zresztą, jak każdy inny moment;) Przy okazji dziękuję, że ze mną jesteście i mam nadzieję, że z Waszym udziałem, uda mi się dalej rozwijać Wyspę;)
Do zdobycia jest produkt naturalny - Natural Angel Lash Extender. Innymi słowy, rzęsy w butelce:). Jeszcze ich nie używałam, ale czytałam kilka anglojęzycznych recenzji zadowolonych osób.  Produkt, zawiera maleńkie, celulozowe włókna, pantenol i witaminę E. Rzekłabym upiększa i pielęgnuje, a czego nam trzeba więcej w czasie karnawału...:) Zatem, jeśli masz chęć na odrobinę przyjemności, zapraszam do zabawy.




Zgłaszać się możecie od dziś, do 21 lutego 2014 roku. Po tym terminie, postaram się wyłonić zwycięzcę w ciągu 3 dni. Nie ukrywam, że pewną wytyczną, będą dla mnie Wasze odpowiedzi, na pytanie zawarte w formularzu. Sponsorem nagrody jest autorka Kosmetycznej Wyspy, tj. Patrycja Pieguska, we własnej osobie:) Udział mogą wziąć właściciele blogów (nie stworzonych, na potrzeby rozdań i konkursów), będący jednocześnie Obserwatorami mojego bloga. Pozostałe warunki, choć premiowane, zależą tylko od Waszej woli. Jeśli macie ochotę - skorzystajcie proszę, jeśli nie, nadal macie szanse. Być może będzie jeszcze niespodzianka;). Aby wziąć udział w rozdaniu, należy wypełnić poniższy formularz.





pozdrawiam


Organiczne serum energetyzujące z pomidorem i ogórkiem │Eco Garden Ava

Witajcie,

Ostatnio, mam okazję poznawać zalety i wady serum do twarzy, z ekologicznej linii Laboratorium Ava - Eco Garden. A to, za sprawą Maliny, która wraz, z nieszczęsnymi maseczkami - klik - podesłała mi Certyfikowane, organiczne serum odmładzające pomidor z ogórkiem. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się, czy przeważają pozytywy, czy negatywy, zapraszam do lektury:)





Producent:
Naturalna kuracja odmładzająco - nawilżająca 35+. Usuwa drobne zmarszczki mimiczne, redukuje głębsze, wzmacnia i uelastycznia skórę.
Zawiera w swoim składzie emolienty z oliwy z oliwki europejskiej, olej ze słodkich migdałów, naturalną witaminę E, które wzmacniają lipidową barierę skóry, dbają o nawilżenie, przyspieszają jej regenerację i hamują procesy starzenia. Zawiera także, ekstrakt z pomidora z upraw organicznych, bogaty w likopen, minerały, witaminy, które neutralizują wolne rodniki, flawonoidy wzmacniające naturalną barierę ochronną naskórka i ekologiczny ekstrakt ze świeżego ogórka bogaty w węglowodany, kwasy organiczne, witaminy C i B, minerały i makroelementy korzystnie wpływające na nawilżenie, wygładzenie i odżywienie skóry.

Skład:
Aqua, Lavandula Angustifolia Flower Water*, Solanum Lycopersicum (Tomato) Fruit Extract*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Phytosqualan, Olea Europaea (Olive) Oil*, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Glucoside, Olea Europaea (Olive) Oil Fruit Oil, Olea Europaea (Olive) Oil Unsaponifiables, Hydrogenated Vegetable Oil, Glyceryl Stearate, Glycine Soja (Soybean) Sterols, Beta-sitosterol, Tocopherol, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Extract, Glycerin, Zea Mays Starch*, Citric Acid, Sodium Carbonate, Sodium PCA, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Dehydroacetate, Xanthan Gum, Ferula Galbaniflua Oil, Citrus Aurantium Oil, Ricinus Communis Oil, Sodium Phytate.

* Składniki z plantacji monitorowanych


W kartonowym, kolorowym opakowaniu, otrzymujemy 30 ml produktu. Na kartoniku, nie próżno szukać przydatnych informacji. Niewielka tubka, mieści w sobie żółtawe serum, o naturalnym zapachu [If you know what I mean;)], czyli szczególnie eco amatorom, powinien pasować. Nie kojarzę aromatu z niczym konkretnym, ani nie wyczuwam pomidora, ani ogórka, którego notabene się obawiałam - swego czasu porządnie mnie uczulił ogórkowy zestaw z Ziaji. Czy słusznie?...




...Otóż nie, nie było takiej potrzeby, bo produkt, najzwyczajniej w świecie, mnie nie podrażnił. Codziennie (prawie), rano i wieczorem, nakładałam na twarz, szyję i dekolt, warstwę mazi. W momencie wydobywania produktu z tubki, napotkaliśmy drobny zgrzyt  - wedle mnie otwór jest nieco za duży i jednorazowo sporo się wyciska. Fakt, że producent sugeruje, by nie żałować specyfiku, więc w ostatecznym rozrachunku, nie jest to aż tak istotne...
Kremowe serum, stosunkowo sprawnie się rozsmarowuje, jednak z wchłonięciem, należy odczekać dobre 5 minut. Po mniej więcej takim czasie, pojawia się uczucie ściągania, skóra staje się gładka i miękka w dotyku:) Czuję odżywienie i nawilżenie, jednak po nocy, moja twarz, ponownie woła pić;)  Po ok. 3 tygodniach stosowania, zauważyłam bardzo subtelne wygładzenie cery i prawie denko. Mimo serum, zazwyczaj aplikuję również krem, acz zdarzyło  mi się malować, bezpośrednio na serum. Nie ma z tym najmniejszych kłopotów...
Reasumując, produkt jest warty spróbowania, jednak moim zdaniem, serum, to dość mocne słowo w tym wypadku. Jest to raczej coś pomiędzy kremem a serum. Nie uwiodło mnie;) Zatem wkrótce przechodzimy do dalszych poszukiwać, a kolejnym kandydatem na hit roku, będzie kosmetyk Pukka...


Cena: ok. 27 zł



Dziękuję!


Zdradźcie proszę, czy używacie kremowe sera?
Macie z nimi pozytywne doświadczenia?

pozdrawiam

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Dezodorant żurawina i acerola │Alverde

Witajcie,

Mam nadzieję, że weekend miło Wam upłynął:) Wczorajszą niedzielę (prawie całą), spędziłam nad designem bloga - nie, no nie samotnie - zaprzęgłam małża do pomocy :D I wykonaliśmy kilka kosmetycznych zabiegów na Wyspie - dziękuję małżu!
Tymczasem, dziś mam dla Was kolejny produkt Alverde - dezodorant z wyciągiem z żurawiny i aceroli.





Producent:
Skuteczna formuła z wiśni Acerola, ekstraktu z żurawiny, olejków eterycznych i naturalnych składników aktywnych dezodorantu, chroni i zabezpiecza 24-godziny przed niepożądanym zapachem. Owocowo-słodki aromat dojrzałych wiśni - uzupełniony drobnymi akcentami, przypominającymi migdały - cały dzień dając świeże uczucie zadbanej skóry.

Skład:
Alcohol* (Bio-Akolohol), Aqua, Parfum**, Triethyl Citrate, Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract, Malpighia Glabra Fruit Extract*, Polyglyceryl-10 Laurate, Alcohol, Citric Acid, Geraniol**, Eugenol**, Linalool**, Farnesol**, Limonene**

* składniki z rolnictwa ekologicznego
** z naturalnych olejków


W estetycznym, szklanym opakowaniu, znajdujemy 75 ml płynu. W większej części, to alkohol i woda. Mój nos, nie rejestruje procentów, natomiast przyjemny, acz słodki, zapach wiśni, delikatnie złamany kwaskową nutą żurawiny. Na dłuższą metę, aromat mnie troszkę zmęczył - nadaje się tylko na chłodne dni. Chyba, że ktoś preferuje słodkie nuty:)
Etykieta przykuwa, sprawia, że oko ucieka w kierunku kosmetyku, zresztą podobnie, jak przy innych produktach pielęgnacyjnych Alverde - jest przejrzyście i kolorowo.
I tradycyjnie, kluczowe znaczenie ma działanie, które niestety, nie jest zgodne z opisem producenta "zabezpiecza 24-godziny przed niepożądanym zapachem". Nie ma mocnych, całą dobę nas nie uchroni. Mimo iż zimą, nie pocę się nadmiernie, nie wystarczy dezodorantu użyć rano i zapomnieć. Minimum 2 aplikacje w ciągu dnia, pozwalają względnie odpędzić, niepożądane efekty pocenia. Z racji składu, oczywistym jest, że stosowanie po depilacji, najzwyczajniej może podrażnić skórę. Wedle mnie, produkt ten jest słabszym ogniwem Alverde i raczej więcej się nie zobaczymy. Jednak z przyjemnością poznam brata powyższego (wapno - limonka - szałwia), który już denkiem do startu przytupuje:)


Cena: ok. 2-3 €/ ok. 19 zł - Allegro


Ciekawi mnie, czy znacie ofertę Alverde, w tej kwestii...?
A może macie, wśród dezodorantów, innych, niekwestionowanych faworytów?
Dajcie proszę znać:)



dostępne także na: Przepis na Kobietę


edit:
Zapraszam także na świetną sałatkę Cobba - do Zakątka - klik.


http://pieguska.blogspot.co.uk/2014/01/saatka-cobba.html

pozdrawiam

sobota, 18 stycznia 2014

Olej kokosowy

Witajcie,

Zapewne, nie umknęło Waszej uwadze, że w tagach, znalazłam miejsce na kategorię: Masła, Oleje i Suplementy. I faktycznie, w tym miejscu odnajdziecie, opis takowych. Dzisiejszym niekwestionowanym bohaterem, zostaje kolejny olej - olej kokosowy. Jestem przekonana, że warto nań zwrócić uwagę i to nie tylko na walory, jakie wnosi do naszej urody:).




Producentów oleju kokosowego jest mnogość. Jednak, bez względu na wytwórcę, najcenniejszy jest nie rafinowany, z zimnego tłoczenia - extra virgin. Moje autorskie określenie, to "białe złoto" - ze względu na barwę - które w tej formie, ma wyraźnie wyczuwalny zapach kokosa:) Charakteryzuje się stałą konsystencją (też czasami, nazywany jest masłem kokosowym), jednak już w temperaturze ok. 25° C topnieje.






W postaci stałej, swoim wyglądem, troszkę przypomina mi smalec i też podobnie się zachowuje, bo nawet po roztopieniu, tworzą się, np. w potrawie, zastygłe oka...
Olej kokosowy, otrzymuje się z kopry (wysuszony miąższ orzecha kokosowego, zawierający 70% tłuszczu) poprzez tłoczenie i rozgrzanie. Obecnie, nie należy do najdroższych, rafinowany jest oczywiście w niższej cenie, ale jednocześnie pozbawiony zapachu i uboższy w składniki.
Olej kokosowy to niesamowita mieszanka kwasów tłuszczowych (80 - 90%), witamin i naturalnych antyoksydantów. W składzie znajdziemy:

nasycone kwasy:
  • kwas laurynowy          50 - 60%
  • kwas mirystynowy      15 - 20%
  • kwas palmitynowy        7 - 12%
  • kwas kaprylowy            5 - 11%
  • kwas kaprynowy           4 - 9%
  • kwas stearynowy           1,5 - 5%
  • kwas kapronowy            1 - 1,5% 

oraz nienasycone kwasy tłuszczowe:
  • kwas oleinowy              4 - 10% 
  • kwas linolowy         ok. 2%
  • kwas linolenowy      do 0,2% 

witaminy: B1, B2, B3, B6, C, E, a także: kwas foliowy, potas, wapń, magnez, żelazo, fosfor i cynk...

źródło: http://www.planetazdrowie.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=151&Itemid=178 


Moje pierwsze spotkanie z olejem kokosowym, miało miejsce na polu kuchennym:) Stało się to, za sprawą niesamowitych właściwości, sprzyjających chudnięciu. Jako jedyny, wchłania się od razu do komórek i zamienia w energię, a nie, jak inne tłuszcze nasycone, odkłada, w postaci tkanki tłuszczowej. Pobudza przemianę materii i wspomaga spadek wagi:) Przy zastąpieniu dziennej racji spożywanych tłuszczów olejem kokosowym, można zgubić  do 0,5 kg tygodniowo! Interesujący artykuł o właściwościach odchudzających oleju kokosowego, przeczytacie tutaj. Olej kokosowy, jako, że poniżej 25° C, ma dość gęstą konsystencję, można używać do smarowania pieczywa, ale też do smażenia i pieczenia. Bardzo ważnym jest, że ów, nie jełczeje i nie pali się, podczas podgrzewania. Tutaj znajdziecie właściwości dla organizmu - klik.
Od około 2 lat, z powodzeniem w ten sposób wykorzystuję olej kokosowy w kuchni.  Teraz nie wyobrażam sobie, innego tłuszczu do smażenia - jedyny wyjątek, kiedy obsmażam rybę do - po grecku lub - po żydowsku, ponieważ, po ponownym stężeniu, olej ten, nie wygląda atrakcyjnie i też takie zbite kawałki, za specjalnie nie smakują.
Olej kokosowy nieocenione znaczenie ma także w kosmetyce, o czym już na 100% większość z Was doskonale wie i z powodzeniem wykorzystuje:) Przede wszystkim ów olej:
 
  • posiada właściwości nawilżające,
  • wspomaga gojenie ran,
  • działa łagodząco przy chorobach skóry, np. egzemy,
  • opóźnia proces starzenia,
  • wygładza skórę,
  • jako jedyny olej, chroni włosy przed utratą protein - świetnie sprawdza się na końcówkach,
  • wzmacnia cebulki, zapobiegając wypadaniu włosów,
  • zwiększa ukrwienie skóry i pomaga w walce z łupieżem.

Czyli świetnie sprawdza się, przy suchej skórze na ciele, do ust i przy pielęgnacji włosów, a nawet twarzy. Jako, że moja przygoda z olejem kokosowym, zaczęła się od kuchni, nieśmiało podchodziłam do użytkowania kosmetycznego;) Zaczynałam delikatnie, od ust. Następnie stał się składnikiem moich maseł, peelingów do ust i ciała. Na włosy, nie stosowałam go nigdy, w czystej postaci. Jedynie jako składnik mieszanki olejów. Do twarzy nie używam wcale - wydaje mi się za treściwy i zbyt tłusty, tutaj zdecydowanie wybieram olej arganowy. Czytałam też, że może zapychać niektóre cery, także byłabym ostrożna, przy pielęgnacji twarzy tym olejem. Bez względu na to, nie wyobrażam sobie, by mi zabrakło w domu oleju kokosowego. Powiem wprost, kiedy widzę, że w słoiku mam go mniej, niż więcej, wpadam w panikę i szybko zamawiam :D


Cena: extra virgin - za ok 500 g ok. £10/ za 500 g/ ok. 50 zł


Jak u Was wygląda sprawa ze stosowaniem oleju kokosowego? Lubicie?
Czy ktoś z Was używa go także w kuchni?

pozdrawiam:)
 

piątek, 17 stycznia 2014

Maseczka z glinki "Migdał i szafran" │Orientana

Witajcie,

Po zeszłorocznej akcji Maliny "Październik miesiącem maseczek", niesamowicie polubiłam relaks z powyższą na twarzy. Na dzień dzisiejszy, mój arsenał, obfituje w te odprężające mazidła :D Ponad miesiąc temu, sięgnęłam do komody, po maseczkę z glinki "Migdał i szafran" marki Orientana i to ona dzisiaj zostaje królową posta...
O samej firmie więcej informacji znajdziecie tutaj: http://www.orientana.pl/webpage/dlaczego-orientana.html



Producent:
Gotowa maseczka z naturalnych glinek wzbogacona olejkami roślinnymi. Glinki zawierają mikro i makro elementy niezbędne do zdrowego funkcjonowania skóry. Usuwają toksyny, oczyszczają i odżywiają skórę. Cera normalna i sucha. Glinka- oczyszcza i odżywia skórę. Olejek migdałowy- zmiękcza i wygładza skórę. Szafran- odmładza i odżywia skórę.
Nałożyć na oczyszczoną skórę omijając okolice oczu i ust. Po około 20 minutach gdy glinka wyschnie zmyć ciepłą wodą. Stosować raz w tygodniu. Jeśli glinka w opakowaniu stwardnieje wystarczy rozmieszać ją z małą ilością wody mineralnej.

Skład:
Aqua, Kaolin (glinka kaolinowa), Bentonite (glinka bentonitowa), Solum Fullonum (ziemia fulerska), Cetyl Alcohol, Acacia Senegal Gum (guma z akacji), Helianthus Annuus Seed Oil (olejek z ziaren słonecznika), Isopropyl Myristate, Caprae Lac (mleko kozie), Magnesium Carbonate  Hydroxid, Gycerin, Glyceryl Caprylate, Aloe Barbadensis Leaf Juice (sok z aloesu), Glyceryl Stearate Se, Stearic Acid, Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olejek migdałowy), Prunus Armeniaca Seed Powder (sproszkowane ziarno moreli), Rosa Damascena Flower Water (woda różana), Acacia Senegal Gum Extract (ekslatrkt z gumy akacjowej), Caprylic/Capric Triglyceride, Citrus Grandis Seed Oil (olejek grejfrutowy), Ocimum Basilicum Herb Extract (ekstrakt z bazylii), Citric Acid, Tocopherol (wit E), Santalum Album Oil (olejek sandałowy), Aquaxyl, Sodium Benzoate (z jagód), Potassium Sorbate (z jagód), Crocus Sativus Flower Extract (szafran).


W przeźroczystym, plastikowym słoiczku (na moje oko, nieco kiepskiej jakości), otrzymujemy 50 g szarawego mazidła.  Podoba mi się, że produkt jest zabezpieczony srebrną folią. Całość, dodatkowo, opakowana w kartonik na miarę. Design przyjemny dla oka, w wersji, do cery suchej dominują fiolety. Na opakowaniu znajdziemy wszelkie niezbędne informacje producenta...




Nie miałam jeszcze typowej glinki, jednak ta maseczka, nie sprawia najmniejszych kłopotów w aplikacji. Równomiernie sunie po licu, pokrywając twarz jasno - szarą warstwą. Tak uzbrojona w mazidło, które pracuje nad mą facjatą, odczekuję ok. 20 minut. Przez ten czas, towarzyszy mi delikatny, acz orientalny zapach. Niestety, to nie moja bajka - męczą mnie ciężkie, duszące, kadzidłowe aromaty... tutaj jest to naprawdę delikatne muśnięcie orientu;) Następnie, podobnie, bez większych problemów, zmywam ją gąbeczką - wielu cudaków używałam już do usuwania masek, jednak cienka gąbka, najlepiej spełnia to zadanie:)
Komfortem jest, że maska, nie zastyga błyskawicznie niczym skorupa, ze spokojem do 20 minut można posiedzieć, bez spryskiwania twarzy. Po czym spokojnie, pozbyć się mazidła. Fakt, że przed zmyciem, całość zwilżam gąbką, dopiero potem kawałek po kawałku usuwam...  I wreszcie najistotniejsza kwestia... Po "zabiegu", twarz pozostaje wygładzona, oczyszczona i zrelaksowana. Nie jest to może efekt lol, jak po Lushu;) - klik, ale też nie mogę powiedzieć, że maseczka nie robi nic...
Reasumując specjalnie mnie nie uwiodła, być może to moje aromatyczne upodobania... zatem nie sądzę bym jeszcze po nią sięgnęła... Natomiast, w asortymencie firmy znajdzie także maseczki do cery tłustej i mieszanej:)


http://www.orientana.pl/category/pielegnacja-twarzy-maseczki-do-twarzy-maseczki-z-glinki


Cena: 31 zł


Próbowaliście  już masek z Orientany? A może zwykłej glinki? Dajcie proszę znać...

pozdrawiam

wtorek, 14 stycznia 2014

Odżywka nawilżająca │Alterra

Witajcie,

Nie wiem czy tytuł jeszcze kogokolwiek zachęci do czytania, bo na temat tej odżywki Alterry, chyba napisano już wszerz i wzdłuż kompletnie wszystko;) Nie sądzę, bym wniosła coś nowego do tematu. Jednak, w kontekście ogólnego odbioru samej marki, postanowiłam napisać o swoich odczuciach. Zatem, jeśli interesuje Was, moja przygoda z tym produktem, zapraszam do lektury:)

Odżywka nawilżająca Granat i Aloes, włosy suche i zniszczone Alterra.




Producent:
Każde włosy zasługują na indywidualną pielęgnację. Do produkcji odżywki nawilżającej Alterra, zastosowaliśmy specjalnie dobrane składniki najwyższej jakości: wartościowa kompozycja pielęgnacyjna z wyciągami z aloesu, granatu i kwiatów akacji, pielęgnuje włosy, nawilża je i dostarcza włosom zniszczonym nowej energii.

Skład:
Aqua, Alcohol*, Stearamidopropyl Dimethylamine, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Myristyl Alcohol, Glycine Soja Oil*, Punica Granatum Seed Oil*, Ricinus Communis Oil*, Punica Granatum Extract*, Aloe Barbardensis Extract*, Acacia Farnesiana Extract*, Lauroyl Sarcosine, Sodium Lactate, Hydroxyethylcellulose, Carthamus Tinctoris Oil*, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil
Ascorbyl Palmitate, Parfum**, Linalool**, Limonene**, Geraniol**, Citronellol**, Citral**,
* Składniki z certyfikatem rolnictwa ekologicznego
** Naturalne olejki eteryczne


Moje ogólne zastrzeżenia do Alterry, skupiają się na zawartości sporych dawek alkoholu w składzie i walorach zapachowych - tudzież ich braku, jak dla mnie;) Pierwsze zetknięcie z marką, to: żele, chusteczki i kremem do twarzy... tak jak działanie względne, przyjemność użytkowania marna... Czytając tu i ówdzie, wiele superlatyw pod adresem odżywki, oczywiście też się na nią skusiłam:) Acz, po spotkaniu z wcześniejszymi produktami,  spodziewałam się podobnej miernoty i z przymrużeniem oka odbierałam kolejne, dobre recenzje.
Wreszcie, przyszedł czas na próbę i odżywka, w prostym opakowaniu na klik, zajęła swe miejsce na wannie, do góry dnem. Prezentuje się czysto i schludnie, stojąc pośród "kolegów" i to przez cały czas użytkowania... Etykieta w języku polskim, pozwala bez problemu zrozumieć intencje i sugestie producenta.
Przygoda z naturalnymi szamponami (w większości pozostawiają włosy "trzeszczące", tępe, trudne do rozczesania), wskazuje na niezbędność sięgania po odżywki. Ja je stosuję, od kiedy pamietam. Także, po każdym myciu włosów,  niejako odruchowo łapię za odżywkę. Podobnie było i w tym wypadku. Jakże się miło zdziwiłam, kiedy po eco szamponie nałożyłam białe, odpowiednio gęste, mazidło...




Nie mogłam uwierzyć, w uzyskany efekt miękkich, błyszczących, nawilżonych włosów, po spłukaniu specyfiku. Łatwo się rozczesują i pozostają przyjemne w dotyku:) Ogromne i miłe zaskoczenie, zwłaszcza przy użyciu "tępego" szamponu... Dodatkowo, nie odstrasza mnie zapach. Wprawdzie nie jest to uwodzidziel, jak przy odżywce Korres - klik, jednak sprawia, że jej stosowanie należy do przyjemności:) Zdaje się nie ma potrzeby  polecania produktu;) Aktualnie, w Rossmannie jest po 6 zł - przynajmniej na stronie internetowej...


Cena regularna: 9.9zł


Przyznać się, kto już miał tę odżywkę? A może u kogoś z Was się nie sprawdziła?
Dajcie proszę znać:)

pozdrawiam


dostępne też na: Przepis na Kobietę

niedziela, 12 stycznia 2014

Beauty Expert - off topic

Witajcie,




Być może, niektórzy z Was kojarzą powyższe zdjęcie. Być może nie. Aczkolwiek, uznałam, że warto wspomnieć o [i tu mam kłopot z nazwą;)], ale powiedzmy sobie: o akcji, jaką na swoim nowym blogu, zainicjowała Ines. Na  Ines Beauty, znajdziecie zakładkę Beauty Expert. Klikając bezpośrednio w nią , traficie na Regulamin. Natomiast rozwijając zakładkę - na Recenzje Beauty Expertek. Oczywiście moim celem, nie jest przekazanie Wam zasad udziału, choć siłą rzeczy, coś z nich wpadnie do notki;). Teraz być może myślicie: "a co"? No właśnie, dlaczego postanowiłam napisać osobnego posta w temacie?
Otóż, pierwsza rzecz, która mnie pociąga, to NOWOŚĆ - zdecydowanie pomysł jest innowacyjny, przynajmniej dotychczas, z taką formą, nie spotkałam się na żadnym prywatnym blogu urodowym. Możliwe, że po prostu jeszcze na takowe nie trafiłam, zatem, jeśli znacie, napiszcie proszę. Wracając do tematu, Recenzentka może umieścić tekst, na dowolny temat, co odczytuję, iż nie musimy się poruszać wyłącznie w tematyce urodowej:) - jest szansa na pojawienie się instrukcji obsługi różowej wkrętarki, albo dobrego ciasta;) Być może, "gryzie się to nieco" z tytułem Beauty Expert, ale czy tak bardzo?  Wszak, piękna i zadbana kobieta, może umieć wkręcić śrubkę, czy rozmawiając przy kawie o najlepszym na świecie tuszu do rzęs, poczęstować własnym deserem...:D
Co nam to daje? Wedle mnie, jest to świetna forma wzajemnej promocji: Ty umieszczasz baner na swoim blogu, z linkiem do recenzji Beauty Expertek, Ines - linkuje Twojego bloga w autorskim tekście. Zdaje się, że każdemu z nas zależy, by jak największa liczba osób do nas dotarła, zobaczyła, co mamy do powiedzenia...[...]... szanse się zwiększają, bo Ines ma sporą rzeszę czytelników:) Jednocześnie, dzięki nam, może ją zwiększyć... rozszerzając znów nasze ku temu okazje... itd..
Zdaję sobie sprawę, że sporo z nas, nie raz, odnotowuje "deficyt czasowy", jednak Ines nie zastrzega wyłączności tekstu, co nie oznacza (dla mnie), że mamy wrzucać, każdą swoją notkę;) - ale możemy się nią czasem posłużyć.
Dodatkowo, można zdobyć "nagrodę rzeczową", za najczęściej komentowany artykuł... możliwości są... kto nie lubi nagród?
Nie przedłużając, kupuję ten pomysł (właściwie, już ukułam  na Beauty Expert, swoją serię, pt. "W zgodzie z naturą") jeśli macie ochotę i Wam polecam wysyłanie swoich tekstów do Ines. Układ jest świetny - każdy wygrywa:)

Aż się ciśnie, by przytoczyć zdanie: "Recenzja nie jest sponsorowana";) A poważnie, Ines w najmniejszym stopniu, nie namawiała mnie do tej notki, czy czegokolwiek. No może trochę przyczyniły się do tego Jej długie rzęsy...;) Wychodzę po prostu z założenia, że o dobrym, także warto dużo i głośno mówić, czy pisać...

pozdrawiam

sobota, 11 stycznia 2014

Zużycia z grudnia - denko

Witajcie,

Tak, wiem, u Was już dawno denka zanotowane;) Ale mi nijak, ciągle nie szło, choć reklamówka wypełniona... Cieszę się, że zdążyłam przed 15 stycznia;) Do dna przyczynili się, w niejakiej mierze, moi chłopcy:) No to lecimy...

  • kolor zielony - produkt godny uwagi...
  • kolor pomarańczowy - mam mieszane uczucia... lub możliwe, że jeszcze nabędę...
  • kolor czerwony - temu produktowi mówię "nie", z różnych powodów, zatem zachęcam do czytania, bo może się okazać, że dla Was będzie "tak":)




  1. Rosyjski oklejek łopianowy - otrzymany od Toni, w ramach naszych Mikołajek - klik. Został zakupiony na Ukrainie, w aptece - także prosto ze źródła do mnie trafił;). Butelka jest z tych niepraktycznych, dlatego przelałam do oleju z atomizerem, który nadal używam. Kiedy pierwszy raz zapodałam bezpośrednio z opakowania, zeszła mi 1/3 pojemnika, a szkoda, bo produkt mi się spodobał. Stosuję na włosy i jestem zadowolona. Możliwe, że gdy zajedzie potrzeba, zaopatrzę się ponownie w owy olejek, acz zapewne, już nie ten konkretny...
  2. dr.organic olejek z drzewa herbacianego - oboje z mężem, bardzo sobie cenimy. Świetnie sprawdza się miejscowo na wypryski. Mamy już kolejny, acz nie dr.organic, bo jak wiecie producentów owego olejku, można na rynku znaleźć wielu. Jednak to produkt, który zamieszkał u nas na stałe.
  3. Olejek do włosów John Frieda - używałam na końcówki włosów. Sprawdzał się w swej roli, jak wiele innych produktów firmy i mogę Wam polecić. Sama do niego nie wrócę, bo pokochałam arganowy.
  4. Odżywka do włosów Korres - nie będę się rozpisywać, jestem jak najbardziej na tak i poszukuję, a tutaj poczytacie więcej - klik.
  5. Mydło do rąk Alverde - samo w sobie mydełko sympatyczne. Przyjemny zapach i robił to, co do niego należało. Jednak podobnie, jak w przypadku Lavery, opakowanie za miękkie i trzeba było regularnie odciskać powietrze - jeśli nie znajdę wśród natury ideału, możliwe, że do niego wrócę.
  6. Próbka balsamu Pat&Rub - przyjemniaczek, lubię tę serię zapachową, być może kiedyś sobie sprawię.
  7. Szampon do włosów Savonnerie - raczej się więcej nie spotkamy. Nie przepadam za szamponami, które stępiają mi włosy i powodują ich trzeszczenie;)
  8. Maseczka do twarzy The Sacred Truth Lush - fantastyczny produkt. W miarę możliwości, zachęcam do wypróbowania. Więcej informacji znajdziecie w recenzji - klik.
  9. Tonik do twarzy Róża Japońska i Pandan - nie moja linia zapachowa, ale ogólnie bardzo polecam. Do tego konkretnego nie wrócę, choć może kiedyś skuszę się na inny, gdyż to jeden z niewielu toników naturalnych nie zawierający alkoholu. Zapraszam do przeczytania recenzji - klik.
  10. Pasta do zębów Himalaya - nie zrobiła na mnie większego wrażenia, to nadal nie to;)
  11. Krem do twarzy dla dzieci z masłem shea Lavera - bardzo dobry i godny uwagi. Chociaż używaliśmy go na całe ciało - skoro coś jest do twarzy, może być i do ciała. Zwłaszcza, że syn ma tendencje to chropowatej skóry, na ramionach i udkach...
  12. Balsam do ciała z migdałem Dr. Hauschka - z produktu byłam bardzo zadowolona. Nie przemawia do mnie opakowanie i stosunek ceny do wydajności, dlatego nie wiem. Być może, jak się nadarzy dobra okazja - zakupię. Tutaj znajdziecie więcej - klik.
  13. Old Spice - dezodorant w sztyfcie - ulubieniec mojego męża. Ceni go za zapach wydajność i komfort użytkowania - zatem za wszystko.
  14. Ikarov Anti age Olejek do cery suchej - daje przyzwoity efekt. Buteleczka według mnie, kompletnie nie nadaje się do bezpośredniej aplikacji - przelałam do butelki z pipetką po serum Akina i to wiele zmieniło:) Jednak zmęczył mnie zapach, w której dominowała nuta róży, zatem dolałam do oleju do włosów:)
  15. Scrub z soli z Morza Martwego i oliwy z oliwek Organix Cosmetix - bardzo dobry zdzierak, o nienachalnym zapachu. Nie pozostawia tłustego filmu na ciele. Ale ja się rozkochałam w cukrowych:)
  16. Dezodorant w sprayu Alverde - małż zadowolony. Świeży zapach, jedyny zarzut to wydajność. Zużył w mig.
  17. Korektor Anne Marie Borlind - ogólnie nie zły, ale myślę, że drugie opakowanie, pozwoli mi ostatecznie wyrobić sobie opinię - recenzja - klik.
  18. Dwa opakowania po solach Alverde, których szczęśliwą posiadaczką zostałam dzięki Toni. Jedna o zapachu wanilii z pomarańczą, druga: makadamia-masło shea. Pachną przecudnie, acz zapach szybciutko się ulatnia...

To byłoby na tyle dennej notki;) Napiszcie, proszę cóż też znacie, jak używacie - np. w przypadku olejku łopianowego... A może na coś ostrzycie pazurki z powyższych?

pozdrawiam

piątek, 10 stycznia 2014

Balsam oczyszczający - Botanics Hot Cloth Cleansing Balm

Witajcie,

Jako, że w komentarzach pod postem "Od przybytku głowa nie boli...", sporo z Was wyraziło chęć, poznania bliżej tytułowego balsamu, szybciutko (choć, to pojęcie względne;)) przygotowałam dla Was słów kilka...
Botanics jest własną marką brytyjskich drogerii Boots. Jednak, nie wszystkie spośród kosmetyków Botanics są naturalne. Znalazło się wśród nich kilka "zielonych", godnych uwagi, ciekawostek. Jedną z nich jest właśnie Hot Cloth Cleansing Balm...





Producent:
Balsam, wzbogacony o odżywczy olej z dzikiej róży, przy użyciu gorącej  ściereczki do mycia, głęboko oczyszcza i wygładza. Kiedy wmasowujesz w twarz i szyję, to pozbywa się zanieczyszczeń i zamyka pory. Ten organiczny, głęboko oczyszczający balsam, zawiera luksusową mieszankę masła shea, oleju jojoba i dzikiej róży, które przyczyniają się do uzyskania pięknej, gładkiej i czystej skóry. Bardzo bogata formuła zmiękczająca, szybko usuwa makijaż, natomiast delikatne pocieranie szmatką, pomaga usunąć resztki z zatkanych porów, wpływając na piękno i promienność cery. Dzika róża, to odżywczy skarb natury. Jej nasiona, są bogate w źródło olejków Omega, które pomagają poprawić jędrność i uzyskać pięknie, gładko i zdrowo wyglądające wszystkie rodzaje skóry.

tłumaczenie, może być momentami zabawne, ale lepiej jeszcze nie umiem;)


Skład:
Olive fruit oil*, Jojoba seed oil*, Beeswax*, Shea butter*, Sweet almond oil*, Cetearyl alcohol, Rosa canina seed oil*, Limonene, Citronellol, Pelargonium graveolens flower oil, Citrus aurantium dulcis peel extract*, Linalool, Bergamot fruit oil, Lemon peel oil, Geraniol, Fragrance, Citral

* Składniki certyfikowane jako ekologiczne przez Soil Association.
Produkt jest w 97% organiczny.


Przechodząc do istoty sprawy. 65 ml żółto-zielonkawej - kolor może się nie znacznie różnić, ze względu na komponenty naturalne - mazi (dosłownie mazi), zapakowane jest w plastikowy pojemnik. Wraz z załączoną niewielką, bawełnianą ściereczką całość, otrzymujemy w kartoniku. Jak się za chwilę przekonacie, ten kawałek materiału, ma niezwykle kluczowe znaczenie. Oba opakowania, to tak naprawdę nic wielkiego, są proste i schludne. Na białym tle znajdziemy zielono-czarne napisy i opisy, co ogólnie charakteryzuje i wyróżnia naturalną serię, spośród wszystkich produktów Botanics.




Jeszcze się nie spotkałam, z takim sposobem oczyszczania twarzy:P
Mianowicie, podług zaleceń producenta, w zwilżonych dłoniach rozcieram balsam i przez chwilę, delikatnie wmasowuję w szyję i twarz - ku górze. Balsam jest bardzo tłusty - co jest wynikiem dominującej liczby olei w składzie, gładko sunie po licu. Omijamy oczy. Następnie, zamoczoną w gorącej wodzie ściereczką, okładam twarz i szyję, niczym kompresem. W tym czasie, usuwane są zanieczyszczenia z porów. Zmywam resztki, i jeszcze raz nakładam kompres, tym razem ściereczką nasiąkniętą zimną wodą - w tym momencie, zamykamy pory.  Ale ja i tak jeszcze po, przemywam tonikiem - ot mam bzika na ich punkcie;)
Podczas całego oczyszczania, towarzyszy nam spokojny, delikatny ziołowy zapach - miłośnicy różanego aromatu, nie znajdą w nim przyjaciela;)
Kiedy po raz pierwszy przeczytałam opis - zamarłam. Pomyślałam "Ile to zachodu?!" - ble. Ciężko mi było z nim zastartować. Wreszcie się skusiłam i jak już pewnie wiecie, stał się moim ulubieńcem, a cały rytuał, czystą przyjemnością - uzależnia:D
A to dlatego, że wrażliwa i sucha cera, po umyciu tym "cudakiem", staje się niemożliwie gładka, czysta, odżywiona i NAWILŻONA. To widać i czuć pod dotykiem dłoni - bo aż się chce dotykać:)

W sklepie otrzymałam informację, iż to nie jest produkt do demakijażu. A w opisie producenta, widnieje wzmianka: "szybko usuwa makijaż". Nie wiem, kto mówi prawdę;) Zatem,  zanim przejdę do umycia, traktuję twarz micelem.  I tak sobie myślę, że być może, nawet lepiej oczyścimy skórę z zanieczyszczeń, kiedy w większej mierze pozbędziemy się kolorówki z lica. Dlatego też, nie potrafię ocenić, na ile ów kosmetyk usuwa "tapetę".
Kolejna rzecz: "Jej nasiona, są bogate w źródło olejków Omega, które pomagają poprawić jędrność i uzyskać pięknie, gładko i zdrowo wyglądające wszystkie rodzaje skóry." - zatem zdaje się, że produkt dedykowany jest wszystkim cerom, a w szczególności suchym, acz może się mylę... - Jeśli posiadacie wiedzę w powyższych kwestiach, dajcie proszę znać...

Cena regularna: ok. £9 - często widuję promocje:)


Jestem też ciekawa Waszych opinii, o takim sposobie oczyszczania twarzy...
Używaliście podobnego "cudaka"?


Pamiętajcie proszę o ankiecie, dotyczącej pytania z tego posta - klik... dzięki:)


pozdrawiam

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *