sobota, 31 maja 2014

Przeciwzmarszczkowy krem na dzień Dr. Scheller │Anti-Wrinkle Care Day Dr. Scheller

Witajcie,

Od kiedy rozpoczęłam naturalną pielęgnację marzyło mi się spróbować produkty Dr. Schellera. Ucieszyłam się, kiedy jedna z Was podała mi link do świetnego sklepu - Ecco Verde - pełnego naturalnych kosmetyków, w tym marki Dr. Scheller. I takim sposobem w moje ręce trafił Przeciwzmarszczkowy krem na dzień z olejkiem arganowym i amarantem Dr. Scheller. Dziś mam przyjemność  co nieco o nim skrobnąć. Jeśli macie ochotę na taką lekturę - zapraszam:).





Producent:
Wzmacniający, przeciwzmarszczkowy krem na dzień z marokańskim olejkiem arganowym oraz ekstraktem amarantu, skarbem Inków. Krem wygładza skórę oraz zapewnia jej elastyczność.
Krem łączy łagodną, naturalną pielęgnację skóry z wyjątkowym dogłębnym działaniem. Dzięki NanoSolves® możliwe jest użycie aktywnych, czysto roślinnych czynników, bardziej efektywnie niż kiedykolwiek to było możliwe w branży kosmetyków naturalnych - dla pięknej i zdrowej skóry. Jest to produkt do cery dojrzałej, wymagającej, w celu wygładzenia.


Skład:
Aqua (Water), Glycerin, Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil*, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*, Glycine Soja (Soybean) Oil*, Hydrogenated Coconut Oil, Decyl Oleate, Glyceryl Stearate Citrate, Cetearyl Alcohol, Capriylic/Capric Triglyceride, Squalane, Cetearyl Glucoside, Argania Spinosa Kernel Oil, Amaranthus Caudatus Seed Extract, Mauritia Flexuosa Fruit Oil*, Spilanthes Acmella Flower Extract, Sodium Hyaluronate, Tocopherol, Palmitic Acid, Stearic Acid, Parfum (Fragrance), Lecithin, Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Potassium Sorbate, Alcohol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid,Citric Acid, Parfum (Fragrance), Limonene**, Citral**, Linalool**, Geraniol**, Citronellol**, Coumarin**, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract.



W przyjemnym, szklanym słoiczku nabyłam 50 ml żółtawej mazi, której zadaniem było wygładzenie i ujędrnienie mojej facjaty. Prawie każdego ranka, nanosiłam krem na wcześniej oczyszczoną skórę i serum. Konsystencja lekka - gładko sunęła po licu. Pod koniec delikatnie wklepywałam krem, gdyż wsmarowywanie zabierało nieco więcej czasu.




Momentami drażnił mnie cytrusowy aromat specyfiku - nie wszystkie cytrusowe zapachy mi leżą. Krem się stosunkowo szybko wchłaniał do matu, ładnie nawilżał twarz i delikatnie napinał. Po czasie skóra była przyjemna i delikatna w dotyku, lekko wygładzona. Nie zauważyłam spektakularnego ujędrnienia czy zniwelowania moich nielicznych (jeszcze) zmarszczek... Ze spokojem można ów stosować pod makijaż, nie roluje się i właściwie jest świetną bazą dla make upu.
Kiedy miałam podrażnioną twarz (zdarzyło mi się przy użyciu popkornowego czyścika Lush), krem ów podrażniał dodatkowo - zapewne wpływ olejków eterycznych zawartych w składzie. Wystarczył mi na ok. 3 miesiące względnie regularnego stosowania - obecnie zdenkowany...
Podsumowując, to przyzwoity produkt, godny polecenia - także młode cery, jak najbardziej powinny używać takie specyfiki, działając prewencyjnie i inwestując w przyszłość:).


Cena: ok. £10 / ok. 70 zł


Znacie produkty Dr. Schellera? Jestem ciekawa, co o nich sądzicie...
Jakie kremy najchętniej stosujecie?
Dajcie proszę znać w komentarzach...


pozdrawiam

poniedziałek, 26 maja 2014

Cukrowy krem do rąk z formułą anti-aging ♥ │Phenome

Witajcie,

Czas temu, miałam przyjemność wygrać w konkursie produkty Phenome. W tym Cukrowy krem do rąk z formułą anti-aging, o którym dzisiaj napiszę słów kilka. Jeśli macie na nie ochotę, zapraszam dalej...

 

Producent:
Niezwykle aksamitny krem do codziennej pielęgnacji delikatnej skóry dłoni powstał na bazie ekologicznych wód roślinnych oraz organicznych olejów i naturalnych wyciągów roślinnych. Zapewnia doskonałe odżywienie i wygładzenie naskórka, pozostawia lekki film chroniący przed nadmiernym przesuszeniem oraz negatywnym działaniem czynników zewnętrznych. Wzbogacony o roślinny kompleks anti-aging zapobiega procesowi starzenia się skóry, pobudza ją do odnowy i regeneracji.


Skład:
Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Fruit Water**, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Water**, Aloe Barbadensis Leaf Water**, Glycerin**, Dicaprylyl Carbonate**, Dicaprylyl Ether**, Cetearyl Alcohol**, Cetearyl Glucoside**, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Argania Spinosa Kernel Oil*, Butryospermum Parkii (Shea) Butter*, Cyperus Esculentus Root Oil*, Tocopherols**, Betaine*, Sucrose**, Sodium Stearoyl Glutamate**, Panthenol, Morinda Citrifolia (Noni) Extract**, Lycium Barbarum Fruit Extract*, Aqua**, Parfum**, Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract**, Althea Officinalis Root Extract*, Vaccinium Myrtillus Fruit Extract**, Litchi Chinensis Fruit Extract**, Xanthan Gum**, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Limonene***, Geraniol***, Cinnamal***, Linalool***



Krem o pojemności 50 ml otrzymałam w metalowej tubce, w przyjaznym beżu, z czarno białą etykietą. Tubka znajduje się w tekturowym kartoniku, na którym widnieją wszelkie informacje. Jak dla mnie szkoda, że też nie po polsku - jakby nie było, Phenome jest naszą rodzimą marką.
W przeciwieństwie do produktów Weleda - które znajdziecie tutaj - zapach nie przechodzi metalicznie, od tuby. Wręcz przeciwnie, jest niczym nie zmącony, ciepły, słodkawy acz delikatny, z nutą migdałową. Przyznam szczerze, że zdecydowanie uwodzi.



Podobnie, uwiodło mnie działanie owego smarowidła. Skład jest niezwykle bogaty (wręcz wymarzony - cudownie zielony), mimo tego krem nie jest ciężki. Kilka razy dziennie, nanoszę niewielką ilość, stosunkowo rzadkiej mazi i rozprowadzam na łapkach. Naprawdę wystarczy kropla, by krem odpowiednio nawilżył dłonie, przy czym ładnie się wchłania nie pozostawiając żadnych oślizgów;). Przekłada się to oczywiście na dobrą wydajność.
Po około 3-tygodniowym, regularnym stosowaniu, moje dłonie nabrały delikatności w wyglądzie i dotyku, faktycznie stały się wręcz aksamitne i miękkie. Stosowanie kremu sprawia mi wiele radości, zwłaszcza relaksują się nozdrza:D Zachęcam do polowania na promocje w Phenome, bo ten krem do rąk, jest wart grzechu.


Cena:   50 zł za  50 ml
          149 zł za 250 ml


Znacie się z tym kremem? Jestem ciekawa Waszych wrażeń...
Jakie mazidła do rąk preferujecie?
Dajcie proszę znać:)


pozdrawiam

niedziela, 25 maja 2014

Physicians Formula │Totalnie pierwsze wrażenia

Witajcie,

Jako, że słodki weekend nam się kończy, posłodzę jeszcze trochę. Dziś w takiej luźnej formie przedstawię Wam totalnie pierwsze wrażenia z pewnych nowości - nie mogłam wytrzymać, by Wam nie pokazać:P. Nabyłam te cudaki w iHerb. Jeśli macie ochotę na więcej zapraszam...
Wszystkie kosmetyki to Physicians Formula - dla mnie zupełna nowość. Wyjątkowo skupiam się na samym wyglądzie, ponieważ żadnego z nich jeszcze nie przetestowałam - gapię się "jak wół na malowane" i cieszę oczy;). Zacznę od chyba najsłodszego produktu, jakim jest Róż do policzków...


klikając na zdjęcie środkowym przyciskiem myszki otworzy się w nowym oknie, większe - w 100%
 

Wszystkie te produkty opakowane są w tekturowe, acz niezwykle kolorowe kartoniki na miarę, z pełnym opisem.








Forma różu mnie zauroczyła, kolor zdaje mi się być idealnym (jawi się delikatnie, nienachalnie - nie wiem czy zdjęcia to oddają), te serduszka och... nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności... gdybym nie wzięła, chybabym zgrzeszyła;). Pojemniczek jest plastikowy, stosunkowo głęboki, by pomieścił pędzel i lusterko. Oczywiście pędzelek nic wielkiego - jak znam życie się nie nada - jednak jest. Sam plastik nie jest wysokich lotów... stosunkowo delikutaśny [(by nie rzec tandetny;)], ale całość prezentuje się niesamowicie przyciągająco:D



Kolejnym jest Puder w kamieniu... Może już nie tak spektakularny w wyglądzie, jak róż, aczkolwiek też urokliwy.








Tutaj opakowanie jest wykonane z grubszej tektury (pewnie eco), od spodu jest lusterko z pędzelkiem. Mam nadzieję, że to, jakby nie było, papierowe opakowanie zbyt szybko nie zniszczeje...



I ostatnie cacuszko to Tusz do rzęs, podobnie, jak puder opatrzone certyfikatem Eco Cert. Pierwsze skrzypce tuszu gra szczoteczka, której rączka ma kształt liścia:) - swoją drogą, czego to ludziska nie wykumają hehe








Kompletnie nie mam pojęcia, jak się sprawdzą powyższe produkty. Mogą oczywiście okazać się całkowitymi bublami - no cóż poleciałam na urodę, choć nie szata zdobi... zatem zobaczymy...


Podobają Wam się te dziwolągi?
A może ktoś z Was miał już z nimi przyjemność, bądź nieprzyjemność?
Dajcie proszę znać w komentarzach...

Za moment Dzień Matki,
zatem wszystkim kochanym mamom wielkiej radości z pociech
i cierpliwości - przynajmniej mi by się jej więcej przydało;)


pozdrawiam

czwartek, 22 maja 2014

Maseczka do cery suchej Oatifix ♥ │Fresh Face Mask Lush

Witajcie,

Na początek małe/wielkie ogłoszenie... Otóż, jak zauważyliście/zauważycie od dziś na Kosmetycznej Wyspie w komentarzach działa Disqus. Postawiłam, na taki sposób dialogu, ze względu na świetną dynamikę. Chciałabym, aby to miejsce było przytulne, aby panowała przyjazna atmosfera, jak na spotkaniu psiapsiółek w caffe, abyśmy mogli wymieniać poglądy w łatwy sposób - moim skromnym zdaniem (po doświadczeniach, na niektórych Waszych blogach), właśnie to nam daje Disqus. Zatem witam i zapraszam do rozmowy...
Tematem dzisiejszej pogawędki jest Maseczka do cery suchej Oatifix Lush / Fresh Face Mask Lush...



Producent:
Ta delikatna, odżywcza maska, ​​wykonana jest ze świeżych bananów i masła Illipe, które dobrze nawilżają suchą skórę. Płatki owsiane, migdały i glinka kaolin razem - w delikatny sposób złuszczają martwy naskórek, pozostawiając skórę miękką, elastyczną i nawilżoną.

Skład:
Glycerine, Fine Oatmeal Water (Aqua), Ground Almonds, Illipe Butter, Kaolin, Talc, Fair Trade Vanilla Absolute, Sandalwood Oil, Benzoin Resinoid, Coumarin*, Benzyl Cinnamate*, Linalool*, Perfume, Gardenia Extract.


W tradycyjnym, czarnym, plastikowym lushowym słoiczku nabywamy 75 g maski. Jest to ilość, którą powinniśmy zużyć w ciągu miesiąca, bo też taką ważność mają świeże maseczki Lush. U mnie nie ma z tym najmniejszego problemu, bo tych specyfików nigdy nie żałuję. Ta gęstawa, żółtawa maż pachnie tak smacznie, że zmuszona byłam skosztować;) Jest równie pyszna, co aromatyczna. Wygląda apetycznie, niczym drugie śniadanie...






Nakładam sowitą ilość na twarz, szyję i część dekoltu, po czym przez 15 minut oddaję się błogości, i oblizuję usta dookoła;). Jest tak aromatyczna, że aż nieprzyzwoita - nawet narzekałam, że maska nie ma prawa tak pachnieć. Dla mnie - łasucha - trzymanie jej  na twarzy, balansuje na granicy masochizmu :P. Ale daję radę, bo warto. Po bezproblemowym zmyciu maseczki, moje lica ukazują się wygładzone, aksamitne w dotyku, koloryt wyrównany, ego dopieszczone, drobne suche skórki odchodzą w niepamięć, a ja już mam ochotę powtórzyć zabieg... Sucharkom polecam maseczkę, sprawdźcie jednak skład, czy na jakiś komponent nie macie uczelnia - natura także może nam zrobić krzywdę. Lush nie jest dostępny jeszcze w Pl, ale za jakiś czas przygotuję ją samodzielnie, także wypatrujcie receptury :)


Cena: £6.25 za 75 g


Jestem ciekawa, czy mielicie maseczki z Lush?
Co mylicie o Disqus?
I wreszcie, czy macie ochotę na jakieś rozdanie na Wyspie?
Dajcie proszę znać - porozmawiajmy:)

pozdrawiam

środa, 21 maja 2014

Masło SOS a'la Green Love ♥ │DIY

Witajcie,

Zainspirowana wspaniałym i co istotne skutecznym masłem z Green Love (o którym pisałam tutaj), postanowiłam sama przygotować owo cudeńko. Z przyjemnością dzielę się dziś z Wami tą niezwykle prostą recepturą. Nazwałam je Masło SOS - jeśli macie ochotę dowiedzieć się dlaczego i jak zrobić takie masło samemu, zapraszam do dalszej lektury...



Komponentów potrzebujemy naprawdę niewiele, zarówno ilościowo, jak i wagowo. Receptura jest na nie duży słoiczek - dokładnie tyle co oryginał - 60 g:

  • olej arganowy - 30 g,
  • masło shea - 30 g,
  • olejek zapachowy - wybrałam waniliowy, ale każdy z Was może dobrać dokładnie taki, jaki lubi najbardziej - i pod względem aromatu i właściwości:) - kilka kropli.

Produkty mieszamy razem, łącząc w całość na zimno bądź na ciepło. Tym razem zrobiłam drugim sposobem. Rozpuściłam masło shea w mikrofali. Jak ostygło (sprawdzałam na dłoni, czy nie parzy), dodałam olej arganowy i waniliowy. Wstawiłam do lodówki do stężenia.  Jednak kolejny raz wymieszam na zimno, może konsystencja będzie bardziej zwarta...

Uwaga!
Bardzo ważne, by olej arganowy dodać do przestygniętego masła, bo w wysokiej temperaturze, traci swoje dobroczynne właściwości. Więcej o oleju arganowym znajdziecie tutaj.

Skład:
Organic Argan Oil (Argania Spinosa), Shea Butter (Butyrospermum Parkii), Organic Vanilia Oil (Vanilla Planifolia).


 masło na zdjęciu jeszcze nie do końca zastygło...


O tym masełku mogę mówić w samych superlatywach. Zrobiłam je przede wszystkim dlatego, że wspaniale się nadaje do pielęgnacji miejsc intymnych po goleniu - przetestowane wielokrotnie. To główny motor sprawczy w tym wypadku... Powoduje, że nie robią się swędzące krostki i zaczerwienienia. W ten sposób, przede wszystkim będę stosować moje masło. Ale ono także genialnie działa na spierzchnięte łokcie, usta i suche stopy.
Na całym ciele u mnie się nie sprawdziło - działanie świetne, jednak tłusta formuła (jakby nie było olej na pierwszym miejscu składu, a zaraz potem masło), sprawiała dyskomfort - jak wiecie nie lubię na siebie aplikować olei i oleistych mazi. Jednakże, jeśli nie macie z tym problemu, wystarczy podwoić proporcje i masła staczy Wam na dłużej, przy stosowaniu po całości:)
Od czasu zakupu oryginału, to jest mój must have. Warto, by każdy miał takie cudeńko w swojej kosmetyczce - w dodatku, w tym wypadku, za przysłowiowe "groszki" i o aromacie, jaki sobie wymarzycie i dostaniecie;).


Koszt Mała SOS: ok. £4 / ok. 20 zł - podejrzewam, że wyjdzie taniej kupując składniki w Pl
Cena oryginału Green Love: ok. £18


Dajcie znać, czy podoba Wam się przepis?
Kto podejmie wyzwanie i zrobi to masło? - śmiało ręka do góry:)

pozdrawiam


wtorek, 20 maja 2014

Kawowy peeling do ust │Pat&Rub

Witajcie,

Jestem ostatnio bardzo zadowolona i nadrabiam wiele zaległości (także w domu), bo głowa już tak nie boli:). Przy tej sposobności, dziękuję Wam za słowa otuchy, współczucia i rady...
Pokażę Wam dziś produkt, który zdecydowanie powinien być w kosmetyczce każdego z nas - obojętnie czy samokręcony, czy gotowy ze sklepu, ale powinien. Mój kosmetyk jest wyhaczony z promocji w Pat&Rub - Kawowy peeling do ust...



Producent:
Piling do Ust Kawowy to kosmetyk naturalny, który delikatnie złuszcza skórę ust, a następnie nawilża ją i wygładza. 100% natury tak ważne na ustach! Piling jest kompozycją zdrowego cukru z brzozy oraz olejów i maseł roślinnych. Zawiera ksylitol – cukier z brzozy o działaniu przeciwpróchniczym.
Kolor nadaje masło kawowe i naturalny pigment. Aromat pilingu pochodzi od masła kawowego. Kosmetyk błyskawicznie wygładza i odżywia usta. A ile przy tym przyjemności! Naturalne aromaty uwodzą, ksylitol osładza dzień.

Skład:
Xylitol, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Coffea Arabica (Coffe) Seed Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Mica, Iron Oxide.


W zwyczajnym, plastikowym słoiczku otrzymujemy 25 ml pilingu. Całość opatrzona papierowym kartonikiem na miarę, zawierającym niezbędne informacje.
Kolor raczej kakaowy, zapach - hmm mam pewien problem, bo jestem kawoszem i znam doskonale zapach kawy, jednak ten produkt wedle mnie bardzo minimalnie ową kawą pachnie... Konsystencja zbita, rzekłabym nawet, że zbyt sypka, przez co, przy aplikacji, nieco produktu lubi umknąć...



Jednako stosowanie pilingu jest dla mnie wielką przyjemnością. Jak zapewne wiecie, produkt ów jest jadalny, acz wolę skubnąć ze słoika [prawie cały zjadłam - słodka i bezkarna rozkosz, bo ksylitol to dietetyczny cukier brzozowy:)] niż zlizywać z ust ze startym naskórkiem;).
Po tym smacznym rytuale moje usta są wygładzone, ukrwione i natłuszczone. Bardzo lubię ten efekt i dodatkowo po zastosowaniu pilingu nakładam serum ujędrniające usta - także z P&R:). Taki zabieg stosuję co drugi dzień i przyznam, że dawno nie miałam tak zadbanych ust. Może, kiedy się nadarzy świetna promocja zakupię owy piling, a pewna jestem, że zrobię... o zapachu prawdziwej kawy latte...:D


Cena: regularna 49 zł - oczywiście warto korzystać z licznych promocji


Lubicie peelingi do ust? Chętnie go przygotuję...
Macie chęć na domowy peeling kawowy a'la Pat&Rub?
Dajcie proszę znać...

pozdrawiam

sobota, 17 maja 2014

Denko z kwietnia

Witajcie,

Dość późno, ale nie chciałam dawać tak postów po sobie w temacie, przedstawiam Wam denko z minionego miesiąca - kwietnia. Nie ma tego dużo, bo byłam w Pl i miałam miniatury, po których opakowania wywalałam na bieżąco, acz zawsze coś... i tradycyjnie:

  • kolor zielony - produkt godny uwagi, chętnie do niego wrócę...,
  • kolor pomarańczowy - mam mieszane uczucia... lub możliwe, że jeszcze nabędę...,
  • kolor czerwony - temu produktowi mówię "nie", z różnych powodów, zatem zachęcam do czytania, bo może się okazać, że dla Was będzie "tak":)



  1. Tonik do twarzy Melvita - przyjemny, odświeżający i relaksujący preparat do tonizowania twarzy. Być może kiedyś nabędę, chwilowo mam zapas toników - bo byłam pewna, że kupuję micele;).
  2. Balsam po goleniu Lavera - małż mówi, że nie najgorszy, ale to ciągle nie to. Szukamy dalej...
  3. Made Home Serum do włosów z kreatyną - nie by było złe, jednak wysuszało mi włosy. Dlatego, jeśli coś podobnego będę jeszcze robić, to z komponentem nawilżającym. Więcej w temacie znajdziecie tutaj.
  4. Krem BBB Pat&Rub - jestem na nie i na pewno więcej nie skuszę się na owy produkt. Wiem jednak, że wiele z Was jest zadowolonych z tego bebika, dlatego niekoniecznie sugerujcie się moją opinią, którą znajdziecie tu.
  5. Scrub do ciała Burt's Bees - bardzo przyzwoity produkt, o którym więcej poczytacie tutaj. I nie powiem, jeśli nadarzy mi się ciekawa promocja, może znowu nabędę.
  6. Serum do twarzy Pukka - zdecydowanie za lekkie dla pani w wieku tak dojrzałym, jak mój;) Tutaj - zapraszam na krótką recenzję.
  7. Płyn do higieny intymnej Organyc - przyzwoity produkt, do którego z pewnością powrócę.
  8. Krem do rąk Alverde - przyjazny kosmetyk, jeśli tylko nadarzy mi się znowu okazja, chętnie nabędę.
  9. Próbka - jakaś :P.
  10. Pomadka ochronna do ust Alterra - bardzo dobra w śmiesznej cenie z pięknym zielonym składem. Warto!
  11. Pasta do zębów Dabur - genialna! Pasta doczeka się wreszcie osobnej recenzji, bo naprawdę na nią zasługuje. Będę wracać do niej nagminnie i radośnie.
  12. Dezodorant w sztyfcie Old Spice - oj wiem, wiem doskonale, że małż chętnie znów przyjmie całą serię Old Spice - cóż tu wiele mówić - po prostu klasyka:).
  13. Kula do kąpieli Organique - cóż mogę powiedzieć - jestem od nich uzależniona. Naług mą włada, uwielbiam za zapachy, ich trwałość na ciele i w ogóle za cudowność, którą sobą reprezentują :D.

Tak o to wygląda moja kwietniowa 13;) A jak Wasze denka?
Powiem Wam, że projekt denko to dla mnie genialne rozwiązanie - motywacja
do regularnego zużywania i opisywania kosmetyków...
Gorąco polecam, jeśli jeszcze nie spróbowaliście :)


Jeszcze małe zaproszenie do Zakątka Pieguski, gdzie znajdziecie przepis
na fantastyczne, zdrowe praliny - także dla tych, co na diecie:)


http://pieguska.blogspot.co.uk/2014/05/weganskie-praliny.html

pozdrawiam

piątek, 16 maja 2014

Masło do ciała anti-age z serii Naturals │Organique

Witajcie,

Właśnie sobie zdałam sprawę, że od ponad roku używam kosmetyki polskiej marki Organique, a właśnie dziś opiszę pierwszy;) Co do produktów firmy, zaczynam darzyć miłością absolutną. Wspaniała obsługa, miła atmosfera, piękne kolory i zapachy, sprawiają, że jak odwiedzam Pl, to butik Organique jest koniecznym punktem programu... Oczywiście wybieram produkty tylko naturalne, wyjątek robiąc dla co niektórych kul, za którymi szaleję i jeszcze nie znalazłam nic lepszego - nawet kule Lush mogą się schować:P Zatem inauguracyjne Masło do ciała anti-age Naturals z Organique...





Producent:
Regenerujące masło do ciała o pięknym zapachu soczystych winogron stworzone z myślą o intensywnej pielęgnacji skóry suchej, dojrzałej i potrzebującej wzmocnienia. Zawiera odżywcze masło Shea, masło kakaowe, odmładzający olej arganowy oraz ryżowy kompleks COLHIBIN, który intensywnie nawilża, wygładza i wzmacnia strukturę kolagenową skóry.  Masło zapewnia skórze jędrność, elastyczność oraz ochronę przed wolnymi rodnikami i czynnikami atmosferycznymi.


Skład:
Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Glycerin, Caprylic/Caprylic Triglyceride, Polysorbate - 80, Cetearyl Alkohol, Ceteareth - 20, Argania Spinosa Kernel Oil, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Panthenol, Hydrolyzed Rice Protein, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Acrylates/C10 - 30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Ethylhexyglycerin, Parfum, Citral, Citronellool, Limonene, Linalool.


150 ml produktu, otrzymujemy w bardzo poręcznym, brązowym słoiku z miękkiego tworzywa sztucznego. I to jest świetne - nic się nam nie zbije, nawet gdyby wyślizgnęło się z ręki. Całość opatrzona estetyczną i trwałą etykietą z niezbędnymi informacjami.
Miziam się nim od dwóch tygodni i jestem zachwycona aromatem prawdziwych winogron, pozbawionym sztucznych nut. Konsystencja jawi się w bieli, lekka niczym chmurka. Fantastycznie rozprowadza się na ciele i błyskawicznie wchłania. Daje nawilżenie wytaczające do kolejnego dnia - ale ja jestem typowym przedstawicielem mega sucharków;) - i delikatnie napina skórę.



Po aplikacji, czuję się autentycznie rozpieszczona, a kiedy kolejnego dnia rano budzę się i czuję świeży, owocowy zapach na ramionach - jest mi od razu lepiej. Zdecydowanie kosmetyk warty uwagi. Świetny na poprawę nastroju i dopieszczenie ciała i zmysłów:). Jak wykończę zapasy oblegające moje komody, z prawdziwą przyjemnością wrócę do masła.


Cena: ok. 40 zł


Ręka do góry, kto miał powyższe masło, albo inne naturalne, również godne uwagi?
Piszcie śmiało, bo wiecie, że ze mnie ciekawska istota:)

pozdrawiam

czwartek, 15 maja 2014

Krem do rąk z olejkiem rokitnikowym │Weleda

Witajcie,

W kolejnym dzisiejszym poście pokażę Wam tylko jeden produkt :P Zrobię to tradycyjnie z ogromną przyjemnością, tym bardziej, że kosmetyk należy do tych dobrzejszych. Krem do rąk z olejkiem rokitnikowym niemieckiej marki Weleda...



Producent:
Ten intensywnie pielęgnujący krem, idealnie nadaje się do szybkiej regeneracji zniszczonej skóry dłoni i paznokci. Roztacza świeży, owocowy zapach, niemal natychmiast się wchłania, nie tworząc tłustej warstwy, nie wywołuje reakcji alergicznych.
Cenny olejek rokitnikowy z wysoką zawartością witaminy C i nienasyconych kwasów tłuszczowych chroni skórę i paznokcie przed utratą tłuszczu i wilgoci. Wraz z delikatnym olejkiem sezamowym utrzymuje skórę w stanie równowagi i zapewnia jej doskonałą pielęgnację. Nawet szorstka i zniszczona skóra dłoni staje się gładka i miękka. Sugestywny, owocowy zapach z naturalnych olejków eterycznych z mandarynki, grapefruita i pomarańczy pobudza do życia i poprawia nastrój, daje uczucie świeżości i zmysłowego komfortu.

Skład:
Water (Aqua), Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Alcohol, Hydrolyzed Beeswax, Tapioca Starch, Lysolecithin, Beeswax (Cera Flava), Glyceryl Stearate SE, Hippophae Rhamnoides Oil, Xanthan Gum, Fragrance (Parfum)*, Limonene*, Linalool*, Benzyl Benzoate*, Benzyl Salicylate*, Geraniol*, Citral*.[parasep] *from natural essential oils


Wszelkie kremy Weleda, najczęściej otrzymujemy w metalowych tubkach, tak jest także w tym wypadku. Wspominam o tym, dlatego, że mam nieodparte wrażenie (to mój drugi krem w takim opakowaniu), że niestety, choć zapach samego mazidła owocowy - z grupy świeżych, przechodzi nutą metaliczną. Z lekka mnie to drażni, acz można przywyknąć. Pojemność 50 ml o przyzwoitej wydajności. Krem z lekko pomarańczowym zabarwieniem i średnio gęstą konsystencją, bardzo dobrze rozprowadza się na dłoniach i świetnie wchłania. 



Nie pozostawia lepkiej, czy tłustej warstwy. Po aplikacji kosmetyku i chwilowym wsmarowaniu w skórę, możemy bez przeszkód przystąpić do dalszej pracy, np. przy komputerze. Podczas stosowania produktu, moje dłonie są nawilżone i miękkie, a skórki zadbane. Kosmetyk owy zaliczam do grupy przyjemnych i całkiem możliwe, że jeszcze kiedyś się spotkamy:)


Cena: ok. £5 / ok. 30 zł



Do tej pory, najczęściej i najmilej wspominam krem do rąk z Bio Beauty by Nuxe,
a jaki jest Wasz ulubiony nawilżacz dłoni?
A może macie jakieś sprawdzone maski do rąk?
Dajcie proszę znać...

pozdrawiam

Nabytki kwietniowe - post dla cierpliwych

Witajcie,

Tak, jak zapowiadałam, dziś mam radochę podzielić się z Wami zakupami i upominkami, które wpadły w me ręce minionego miesiąca. W kwietniu odwiedziłam Pl [i nie tylko;)] i tam miałam przyjemność nabyć wiele ukochanych i nowych kosmetyków... Zostałam także szczodrze obdarowana, przy okazji wspaniałych spotkań - dziewczyny ogromnie dziękuję za wspólnie, cudownie spędzony czas, choć bywało, nieco za krótki: AgaAgata i Cholerne Cholery :D. Dla mnie wizyty w kraju, to naprawdę nie lada gratka i zawsze z utęsknieniem czekam na odwiedziny, nie tylko przyjaciół, ale także ulubionych sklepów:) Jeśli macie ochotę weźcie kubek kawy czy herbaty, rozsiądźcie się teraz wygodnie przed monitorami i startujemy...


Nie  byłabym sobą, gdybym nie zajrzała do Rossmanna :) Oto co zakupiłam w Polskim...



Wyjątkowo spodobał mi się zapach limitowanego żelu Alterry, jak i peelingu + oczywiście ulubiona odżywka. Wzięłam też olejek z limonki, którego na zdjęciu pominęłam. Miłym zaskoczeniem jest również błoto z Morza Martwego kompletnie nie znanej mi firmy White Flower's, ale o pięknym, naturalnym składzie:).


Niemiecki Rossmann i kilka drobiazgów, których nie widziałam w rodzimej drogerii, poza mydłem w płynie.
 


I tutaj kompletna nowość dla mnie, micel Alterry - bardzo go jestem ciekawa, emulsja do twarzy z granatem, chusteczki - które są inne niż w naszym Rossmannie i na pierwszy węch pachną zdecydowanie lepiej, a także pomadka pielęgnująca usta.



Oczywiście musiałam zaliczyć Organique - pokochałam ten sklep i produkty miłością gorącą. Fantastyczna obsługa i genialne mazidła. Wybieram te z Safe Formule, aczkolwiek robię chyba jedyny wyjątek w pielęgnacji i dopuszczam kilka brzydactw, jeśli chodzi o kule - bo te moi mili są najcudowniejsze na świecie!



Mamy tutaj zestaw SPA: masło  i peeling do ciała, maskę do włosów, peeling [ten pomogła mi nabyć Ines w promocji:)] i żele do higieny intymnej z serii Bloom Essence. Następnie krem do stóp, woski i oczywiście najukochańsze kule...



W osiedlowej aptece nabyłam olej migdałowy i arganowy, a także odkrycie roku - naturalne mydła z nanosrebrem:)





Jak pisałam we wstępie, miałam nie lada przyjemność spotkać kilka z Was:D Obdarowałyście mnie wspaniale, np. Agata podarowałaś mi wór słodkości - dosłownie i w przenośni:)



Między innymi znalazłam maskę, glinkę i kulę Organique :*, woski YC, masło kawowe :*, oleje ZSK, cudowne odlewki [acz chyba jedną mi wcięło u mamy:(], czarne mydło, lakier, zapach, najpyszniejszy miód lawendowy i prosto z Kanarów :P syrop, także do naleśników - dziękuję po stokroć za te cudowności!



Z Agatą właśnie wybrałyśmy się do "pobliskiej" drogerii DM - do Frankfurtu nad Odrą i popatrzcie ile cudów stamtąd przywlokłam...



Na zdjęciu m.in. micel Lavery (nie powiem uzbierałam ich - fajnie wybiorę faworyta), sole do kąpieli Kneipp, pomadka ochronna Weleda, balsam do rąk Dr. Scheller, maseczki Luvos, szamopn dla dzieci, który nabyłam do mycia pędzli:)



Nie mogłam wyjść z DM bez Alverde:D Na zdjęciu: mydła, olej, kolejny micel, masło, emulsja ochronna dla dzieci, pianka do włosów...



Szampony, odżywki, żele, masło:)



Żel, pianka do twarzy, produkty do pielęgnecji włosów, a z kolorówki pomadka, podkład, bronzer i odżywka do rzęs...



Kolejny przemiły podarunek wpadł mi w ręce od Czarnej Ines....



A tutaj, proszę: ulubiony olej arganowy, próbki z P&R, balsam Alverde - będzie do kompletu:), micel Caudalie - cieszę się, bo nawet nie wiedziałam, że firma ta ma micela, i miniatury kremów... Aguś całym małym sercem dziękuję za te dobroci!



Kolejny, cudowniasty upominek od Choler. Pierwsza moja "naturalna" książka opatrzona dedykacją na życzenie:) Dziękuję szalone kobiety!







A po powrocie, przypadkowo znalazłam się w Lushu, bo w mojej wsi niestety nie mam stacjonarnie owej drogerii... I przywlokłam kolejne dobroci:)



Dla każdego coś miłego: syn wybrał kulę do kąpieli, małż - balsam nawilżający po goleniu, dla mnie maseczka i balsam do pielęgnacji biustu...



Mam cichą nadzieję, że daliście radę dobrnąć do końca... uff...
Dajcie proszę znać, co mieliście i co się sprawdziło, tudzież przeciwnie?
I jak Wasze kwietniowe zakupy?

pozdrawiam

wtorek, 13 maja 2014

Serum rozświetlające │Pukka... Scrub do ciała │Sukin... Olejek do ciała │The Body Shop

Witajcie,

Jeśli zaglądacie na Facebuka Wyspy, to wiecie, że wstrzymał mnie długotrwały ból głowy. Dziadzielec, nie pozwolił mi na na normalne funkcjonowanie, że o myśleniu nie wspomnę. Jednak, dzięki koleżance, odnalazłam skuteczny środek przeciwbólowy i powoli wracam do żywych... Skoro wracam, to z niejakim rozmachem i z przyjemnością pokażę Wam dziś aż 3 produkty. Zresztą jestem zdania, że nie potrzebują - każde - osobnej notki.
Na pierwszy rzut leci Serum rozświetlające angielskiej marki Pukka. Zapewne już wiecie, Pukka wycofuje się z produkcji kosmetyków, skupiając się na herbatach i suplementach. Mnie nieco szkoda, bo chętnie bym jeszcze potestowała te kosmetyki. Tymczasem miałam okazję poznać poniższe serum...





Producent:
Serum rozświetlające z serii Pukka Ayurveda nadaje się do wszystkich typów cery, nawet tej najwrażliwszej. Rozświetla skórę, nadając uczucie świeżości i wygładzenia. Zawiera kompleks ziół ajuwerdyjskich Revitalising Formule mających za zadanie rewitalizację skóry. Aloes i miód manuka koją i odświeżają cerę.

Skład:
Aloe barbadensis (Aloe Vera) Leaf Juice*, Leptospermum scoparium mel mellis (Manuka Honey)*, Xanthan Gum‡, Lonicera caprifolium (Honeysuckle) Flower Extract, Anthemis nobilis (Roman Chamomile) Flower Water*, Santalum spicata (Australian Sandalwood) Wood Oil*, Olea europaea (Olive) Leaf 1:1 Extract*, Emblica officinalis (Amla) Fruit 100:1 Extract*, Hydrocotyle asiatica (Gotu Kola) Leaf 120:1 Extract*, Curcuma longa (Turmeric) Root 20:1 Extract*, Ocimum sanctum (Tulsi) Leaf 70:1 Extract*, Melissa officinalis (Lemon Balm) Leaf 1:1 Extract*, Passiflora incarnata (Passion Flower) 1:1 Extract*, Citric Acid‡, Potassium Sorbate


Plastikowa tubka mieści w sobie aż 50 ml wodno-żelowej substancji o delikatnym herbacianym zabarwieniu. Szczerze powiedziawszy forma opakowania jest na tyle nieporęczna, że często wyciskało mi się za dużo produktu, który sam w sobie jest rzadki i się najzwyczajniej marnował. Acz już aplikacja na twarz, była bezproblemowa. Serum bardzo ładnie rozprowadza się na twarzy i błyskawicznie wchłania do matu, delikatnie napinając skórę. Poza tym cudów nie zauważyłam;) Produkt jest niezwykle delikatny i myślę, że znacznie więcej skorzystają na nim cery młode i takim też dedykowałabym aloesowe mazidło. Nawet, gdyby Pukka nadal pozostała przy kosmetykach, po ten konkretny, nie wyciągnęłabym już ręki. Szukam dalej:).


Cena: £9.90 - TK Maxx/ 180 zł


* * *


Podobnie nie sięgnę po Srub do ciała marki Sukin. Niezwykle ciekawią mnie produkty tej firmy - mam kilka i jestem z nich bardzo zadowolona, ale takie drobniusie peelingi nie robią na moim ciele wrażenia;) Zdecydowanie jestem maniaczką cukrowych zdzieraków :D. Tak czy siak, kilka słów w temacie...





Producent:
Oczyszczający peeling do ciała delikatnie poleruje i poprawia strukturę skóry, pozostawiając  ją czystą i promienną. Wzbogacony w aloes i rumianek, uspokoi skórę, a owoc dzikiej róży, jojoba i sezam ożywią.

Skład:
Aqua, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Cetearyl Alcohol (and) Ceteareth-20, Juglans Regia (Walnut) Shell Powder, Bambusa Arundinacea Powder (Bamboo) , Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Rosa Canina Fruit Oil (Rose Hip) , Chamomilla Recutita Extract (Chamomile) , Arctium Lappa Extract (Burdock) , Tocopherol (Vitamin E) , Phenoxyethanol, Benzyl Alcohol, Citric Acid, Citrus Tangerina (Tangerine) Peel Oil, Citrus Nobilis (Mandarin Orange) Peel Oil, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Vanilla Planifolia Extract, Linalool,* Limonene.


I kolejna plastikowa tubka, tym razem mamy w niej 200 ml stosunkowo płynnego peelingu do ciała. Zapach delikatny i przyjemny, w kierunku naturalności. Zdzierają nas, ciemne drobiny, zanurzone w białym kremie. Masaż jest niezwykle subtelny, jak dla mnie średnio skuteczny. Polecam do bardzo ogromnie delikatnych młodych skórek:). Obiektywnie, produkt jest sympatyczny, ale zależy kto co lubi...


Cena: £3.99 - TK Maxx/ ok 50 zł


* * *


Pora na ostatniego uczestnika posta, a jest nim Olejek Sweet Lemon z The Body Shop. Akuratnie go nie widzę na stronie TBS, acz może jeszcze wróci...



Producent:
Upiększający olejek do ciała. Mieszanina lekkich olejów orzechowych, w tym oleju marula. Daje natychmiastowe nawilżenie i połyskujące wykończenie. Zapach świeżej cytryny.

Skład:
Caprylic/Capric Triglyceride (Emollient), Dicaprylyl Carbonate (Skin-Conditioning Agent), Sclerocarya Birrea Seed Oil (Skin Conditioning Agent), Limonene (Fragrance Ingredient), Parfum/Fragrance (Fragrance), Citrus Medica Limonum Seed Oil/Citrus Medica Limonum (Lemon) Seed Oil (Skin Conditioning Agent - Emollient), Prunus Amygdalus Dulcis Oil/Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil (Skin-Conditioning Agent), Aleurites Moluccana Seed Oil (Emollient), Tocopherol (Antioxidant), Citral (Fragrance Ingredient), Pentaerythrityl Tetra-Di-t-Butyl Hydroxyhydrocinnamate (Antioxidant), Helianthus Annuus Seed Oil/Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil (Emollient), Linalool (Fragrance Ingredient), Ascorbyl Palmitate (Antioxidant).


Kto do mnie zagląda, zapewne już wie, że jeśli mowa o olejkach do ciała, to tylko w kąpieli - nie znoszę się nimi smarować. Podobny los spotkało 100  ml tłuszczu w estetycznej, plastikowej buteleczce. Odświeżający aromat cytryny, przez jakiś czas, uprzyjemniał mi gorące kąpiele. Skutecznie natłuszczał i nawilżał moją spragnioną skórę i tylko tak potrafię się do niego odnieść. W tej kwestii mnie zadowalał i chętnie bym po niego sięgnęła ponownie, gdyby był dostępny... Acz TBS ma tyle innych olejków w ofercie, że zawsze coś można ciekawego wybrać:).


Cena: £4.50 - zakupiłam w promocji/ ok. 50 zł


Piszcie śmiało, czy znacie któryś z powyższych produktów?
Jestem też ciekawa co ostatnio podbiło Wasze serca, dajcie proszę znać:)

pozdrawiam


niedziela, 4 maja 2014

Scrub cukrowy miód i masło shea │Honey & Shea Sugar Scrub Burt's Bees

Witajcie,

Serdecznie Was zapraszam dziś na wspólne spędzenie czasu, przy lekturze tytułowego scrubu do ciała, amerykańskiej firmy Burt's Bees.
Powiem, przy okazji, że jak ostatnio leciałam do Pl, to ten bardzo niemiły pan (mówiąc delikatnie), wyrzucił mi kilka pszczółkowych produktów, w tym, z tego co pamiętam - balsam do ciała :(. Zatem wszyscy nie lubimy pana :P.
A wracając już do tematu, o to nasz bohater...






Producent:
Kiedy Twoja skóra (lub życie) zaczyna czuć się trochę wynudzona, wypielęgnuj swoje ciało tym łagodnym scrubem cukrowym. Brzęczenie z ciepłym zapachem miodu i masła shea, zmielonych migdałów i aloesu tworzą łagodnie złuszczający peeling. Pozostawiając skórę gładką i nieodparcie miękką. Jest to prosty sposób, aby rozjaśnić zarówno skórę, jak i dzień.

Skład:
Sucrose, prunus amygdalus dulcis (sweet almond) oil, mel (honey, miel), aloe barbadensis leaf juice, prunus amygdalus dulcis (sweet almond) seed meal, parfum (fragrance)*, butyrospermum parkii (shea) butter, aqua (water, eau), ascorbic acid, caramel, citric acid, cocos nucifera (coconut) oil, glycerin, glycine soja (soybean) oil, lactic acid, sodium benzoate, tocopherol, zea mays (corn) starch, amyl cinnamal, linalool *natural fragrance/parfum naturel.


W plastikowym, całkiem zgrabnym słoiczku (z trwałą, przyjemną oku etykietą), znajdujemy 225 g produktu do peelingowania ciała. Mazidło o nie za gęstej konsystencji, zawiera fragmenty skórek migdałowych (przynajmniej tak mi się wydaje, że to one), a samo w sobie jest stosunkowo drobne. Przed użyciem należy całość wymieszać - na dnie wydziela się olejek. Stosowanie jest niezwykle przyjemne, towarzyszy nam ciepły aromat. Zazwyczaj scruby używam na zwilżoną skórę, jednak drobnoziarnistość owego, lepszy efekt pozwala osiągnąć na skórze suchej. Zdecydowanie porządniej peelinguje, przy okazji delikatnie natłuszcza ciało, nie pozostawiając jednak lepkiej warstwy. Po zabiegu skóra jest miła w dotyku i delikatnie pachnie. Produkt zaliczam do przyzwoitych, ale nie uwiódł mnie jakoś specjalnie;) Jeśli jednak, nadarzy mi się podobna okazja zakupu w połowie ceny, chętnie się skuszę :D

Cena: £12.99 - zakupiłam za  £6.99/ w Pl nie widziałam, ale zapewne da się znaleźć...


Mieliście produkty z Burt's Bees? Lubicie pszczółki...?
Dajcie proszę znać, a także o Waszych ulubionych scrubach do ciała...

pozdrawiam


Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *