środa, 30 lipca 2014

Maseczka z glinki żółtej │Yellow Clay Mask Cattier

Witajcie,

Glinki kosmetyczne są niezwykle pożądanym elementem pielęgnacji. Nie tylko twarzy - stosowane, jako maseczki bądź ich komponenty, ale także świetnie sprawdzają się na włosach, np. jako składnik maski oczyszczającej - klik. Wybór glinek jest niesamowity: białe czerwone, zielone, błękitne, różowe, grassoul etc., ale najważniejsze, by dobrać odpowiednią do swojej cery. Tak się złożyło, że mi wybrała Tonia, ofiarowując maseczkę Cattier z żółtą glinką - z przeznaczeniem do cery suchej, a nawet naczynkowej.
Jeśli macie ochotę dowiedzieć się, czy owa maseczka się u mnie sprawdziła, zapraszam do dalszego czytania...



Producent:
Maska z glinki żółtej jest delikatną i orzeźwiającą pielęgnacją przeznaczoną dla skóry suchej. Pielęgnuje, uspokaja, wygładza i odżywia skórę usuwając z niej toksyny. Usuwa ze skóry szkodliwe toksyny i dostarcza skórze odpowiednią gospodarkę mineralną.
Struktura glinki żółtej, skład i działanie przypomina glinkę czerwoną. Charakteryzuje się jednak większą niż inne glinki zawartością żelaza. Łagodnie oczyszcza twarz, remineralizując skórę. Obkurcza i uszczelnia naczynka krwionośne, lekko napina.
Z dużym powodzeniem stosowana jest do cery suchej, a jednocześnie wrażliwej z popękanymi naczynkami.


Skład:
Aqua, Kaolin, Illite, Mentha Piperita Extract*, Buxus Chinesis*, Cetearyl Alcohol, Pelargonium Graveolens*, Mentha Piperita*, Lactic Acid,Hamamelis.

*produkt pochodzi z kontrolowanej, ekologicznej uprawy



W stosunkowo miękkiej tubce, znajdujemy 100 ml zielonkawej mazi. Konsystencja bardziej gęsta, jednak, przed każdym użyciem, należy porządnie wstrząsnąć opakowaniem i wymieszać z wydzielającymi się sokami...




Zapach ani specjalnie nie przyciąga, ani nie odrzuca. Taki właśnie glinkowy:).
Po każdorazowym oczyszczeniu twarzy, aplikuję maseczkę, mniej więcej 2x w tygodniu. Trzymam ok. 10 minut, po czym zmywam gąbeczką (nadal uważam, że są najpraktyczniejsze do ścierania maseczek) namoczoną w ciepłej wodzie. Woda przybiera zielony kolor. Po całkowitym zmyciu, tradycyjnie już tonizuję skórę.
Twarz pozostaje delikatnie wygładzona i odżywiona, a koloryt wyrównany - to mi się najbardziej podoba. Nawet spory czas pozostawała ze mną owa żółta glinka.
Jestem przekonana, że niedługo, ponownie, z przyjemnością, sięgnę po tę maseczkę, zwłaszcza, że jest dostępna w moim ulubionym sklepie:). Sucharkom i wrażliwcom serdecznie polecam produkt.


Cena: ok. £6 / ok. 25 zł


Lubicie w swojej pielęgnacji glinki? Jakie najbardziej?


pozdrawiam


poniedziałek, 28 lipca 2014

Ujędraniący krem pod oczy │Eye Firming Treatment Yes to Bluberries ♥

Witajcie,

Rano zaskoczyły nas deszcz i ciemno - szare chmury, nisko spowijające horyzont. Chyba jednak wolę upały, bo poziom mojego samopoczucia drastycznie spadł poniżej zera;). Jednak teraz słonko radośnie się do nas uśmiecha i sprawia, że przyjemnie jest mi przedstawić Wam dziś Krem pod oczy - Eye Firming Treatment Yes to Bluberries.
Przyznam szczerze, że od dawna przyglądałam się kosmetykom YesTo. Jednak pochodziłam do nich bez większego przekonania i entuzjazmu. Oglądałam, przeglądałam, czytałam, ale ciągle nie potrafiłam podjąć decyzji o kupnie. Wreszcie kiedy pojawiły się u nas  stacjonarnie (w Bootsie) i trafiłam na promocję, wyciągnęłam po nie rękę. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się, jakie są teraz moje odczucia w temacie, zapraszam do dalszej lektury...






Producent:
Skuteczna droga, aby znów kusić cudownie odmłodzonym spojrzeniem! Krem intensywnie ujędrniający kontur oka łączy Acmella oleracea (ujędrnianie) z czarnymi jagodami (antyoksydanty), woskiem pszczelim (wygładzanie). Ponadto zawiera wysokie stężenie kwasu oleinowego i skwalenu, dzięki którym regeneruje komórki skóry, wzmacnia barierę ochronną skóry i nawilża dojrzałą skórę.


Skład:
Vaccinium Cyanococcus (Blueberry) Juice, Water, Glycerin, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Glyceryl Stearate, Caprylic/Capric Triglyceride, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Cetyl Alcohol, Methyl Glucose Sesquistearate, Sucrose Stearate, Spilanthes Acmella (Paracress) Flower Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Betula Alba (White Birch) Bark Extract, Tocopherol (Vitamin E), Candelilla/Jojoba/Rice Bran Polyglyceryl-3 Esters, Beeswax, Xanthan Gum, Cetearyl Alcohol, Sodium Stearoyl Lactylate, Phenethyl Alcohol, Behenyl Alcohol, Glyceryl Caprylate, Cyamopsis Tetragonoloba (Guar) Gum.



15 ml białego kremu, otrzymujemy w zgrabnej, plastikowej buteleczce z dozownikiem typu airless. Takie rozwiązanie jak najbardziej do mnie przemawia. Jest czysto, higienicznie i wygodnie:). Całość zapakowana w tekturowy kartonik na miarę. Szata graficzna niezwykle przyjemna oku...




Zapach to, jak zawsze rzecz względna. Ten niespecjalnie wpisuje się w mój gust. Nie przekonuje mnie wcale, jednocześnie nie jest na tyle męczący czy drażniący, bym nie mogła stosować preparatu. Aromat ów, to raczej delikatna woń i nie utrzymuje się długo - to chyba ratuje sytuację.




Mazidło ma bogaty, zielony skład i rzeczywiście jest treściwe. Ale mimo to, bardzo dobrze rozprowadza się na skórze i ładnie wchłania. Efekty, bo te jakby nie było są najistotniejsze, zauważyłam już po pierwszym zastosowaniu kremu! Okolice oka, zostały pięknie wygładzone, nawilżone i odżywione, takie aksamitne w dotyku. Fantastycznie sprawdza się pod makijaż, a do tego jest wydajny.
Jestem mocno zaskoczona, tak spektakularnym działaniem kremu:D. Dotychczas nie spotkałam nic lepszego. I ta, stosunkowo gęsta formuła, także niesamowicie mi odpowiada. Na pewno wrócę do niego z przyjemnością. Został moim ulubieńcem w pielęgnacji oczu. Jeśli poszukujecie podobnych wrażeń, Yes to Bluberries pod oczy zdecydowanie wpisze się w Wasze potrzeby:).


Cena: ok.  £15 - za swój zapłaciam ok. £10 / ok. 60 -70 zł - widziałam na Allegro, ale wiem, że YesTo macie w Sephorze


Znacie, lubicie YesTo?
Ostatnio zachęcona tymi produktami, nabyłam
też żel do kąpieli z serii carrots - zobaczymy, jak ów się sprawdzi...



Bym zapomniała, na Facebooku Wyspy trwa szybkie rozdanie z pędzlami:).
Serdecznie zapraszam - tutaj.


https://www.facebook.com/kosmetcznawyspa/photos/a.350910645029383.1073741826.350909711696143/599317316855380/?type=1&ref=notif&notif_t=like


pozdrawiam


niedziela, 27 lipca 2014

Tydzień w obiektywie │05

Witajcie,

I proszę, mamy już piąty Tydzień w obiektywie - prawda, że zleciało? Zatem dwa tygodnie, jakie nam zostały do wylotu do Pl, przemkną nie wiedzieć kiedy. Już nie mogę się doczekać:D. Zapewne jakaś przerwa zagości na blogu, może macie ochotę, bym Wam zostawiła rozdanie na ten czas? A teraz już przechodzimy do minionych dni...



  • z synalkiem w Sturbucksie - teraz to my praktycznie wszędzie razem, jako, że rozpoczęły się wakacje w UK,
  • znowu z młodym, tym razem przed domem, z kawką,
  • kwiatek ogrodowo - parkingowy,
  • w wyniku rozmowy z jedną z Was, przypomniał mi się smakowity przepis na sałatkę z buraczków z papryką - zimą, jak znalazł. Jeśli macie ochotę, polecam:),
  • z racji słabej dostępności polskich czytadeł, postawiłam na Kindle -  zobaczymy, czy u nas zda egzamin - powiedzcie proszę, skąd ściągacie książki?




  • pyszne chorizo w cieście francuskim - przepis z Qulinarne Pasje :D,
  • koktajl,
  • dorwałam, a łatwo nie było - balsam z Clinique - zjeździłam właściwie wszelkie dostępne i znane mi, miejsca z prasą;),
  • podczas kawowania w ogrodzie - parkingu, syn znalazł sobie kumpla do zabawy... "Ślimak, ślimak, pokaż rogi... [...]...,
  • i fantastyczna papryka nadziewana mielonym, z sałatką z pomidorów:).


Tak nam  minął błyskawicznie tydzień.
A jak było u Was? Pewnie większa część z Was
na cudownych wakacjach - my jeszcze chwilka... i zawitamy w kraju:).


pozdrawiam


sobota, 26 lipca 2014

Krem nawilżająco - odżywczy │Termissa

Witajcie,

Ależ cudnie grzeje:D. My już zaliczyliśmy kawę w plenerze, a Wy? W taką cudną pogodę nie warto spędzać całego dnia przed kompem, no ale trochę można:P. Zatem opowiem Wam dziś o produkcie Termissa - Krem nawilżająco - odżywczy...



Producent:
Krem nawilżająco – odżywczy Termissa produkowany jest na wodzie termalnej z Podhala. Zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia, docierając do głębokich warstw naskórka i poprawia elastyczność skóry. Woda termalna zawiera minerały, które łagodzą podrażnienia, zapobiegają procesom starzenia się komórek i działaniu czynników zewnętrznych. Zaleca się stosować, jako bazę pod makijaż. Krem bogaty jest w ekstrakt z lnu...

Skład:
Aqua, Caprylic/Capric Triglyceryde, Sodium Poliacrylate, Ethylexyl Cocoate, PPG-3 Benzyl Ether Myristate, Polysorbate 20, Glycerin, Linum Usitatissium, Phenoxyethanol, Ethylexyglycerin, Parfum.



50 ml białego kremu, otrzymałam w prostym, plastikowym słoiczku. Całość zapakowana w kartonik na miarę, na którym widnieją wszystkie niezbędne informacje, dotyczące kosmetyku, także skład i data przydatności. Szata graficzna skromna, opatrzona logiem marki, jakoś specjalnie  nie sprawia, bym chciała częściej na nim wieszać oko;). Krem jest dodatkowo zabezpieczony plastikowym wieczkiem.
Konsystencja mazi jest inna, niż kremy, które dotychczas spotkałam. Średnio gęsta, przywodzi mi na myśl formułę rzadkiego kleju. Jednak ani w dotyku, ani w aromacie nie ma z nim nic wspólnego...




Zapach należy do delikatnych, świeżych i przyjemnych, ale nie potrafię go jednoznacznie określić.
Rozprowadza się bardzo gładko na licu, odświeża i chłodzi. Delikatnie odżywia cerę. Jednak pozostawia śliską warstewkę. Sporo czasu trzeba odczekać, zanim całość wniknie w skórę. I w tym momencie nie zgodzę się z producentem, bo niestety po nałożeniu podkładu, czy kremu BB - okrutnie się roluje. Jako baza bezpieczny jest dopiero po dobrych 40 minutach od aplikacji (po całkowitym wchłonięciu), dla mnie to niestety za długo. Czasem rolował mi się nawet solo...
Atutem mazidła, jest przyjemne uczucie ukojenia i łagodzenia. Kilka razy mi pomógł, kiedy moja cera była podrażniona - przyniósł upragnioną ulgę.
Jedyny słuszny i nie sprawiający trudności moment nakładania mazidła to wieczór. Ewentualnie dzień, kiedy mamy pewność, że nie ruszymy się z domu i nie będziemy nakładać makijażu. Nie wrócę już do owego, nie do końca naturalnego [;)] produktu...


Cena: 40 zł / przy zakupie od 4 sztuk - cena spada do 30 zł






Mieliście przyjemność z powyższym mazidłem?
Jakie naturalne, dobre kremy możecie mi polecić?


pozdrawiam


piątek, 25 lipca 2014

Odżywczy krem do stóp │Nourishing Foot Cream Caudalie

Witajcie,

Prawda, że cudownie, kiedy jest piąteczek i ładuje nam się weekend? Uwielbiam to uczucie:D. Tym radośniej opowiem Wam dziś, o mym nowym koledze - przedstawiam Krem do stóp Caudalie. Jeśli macie ochotę na więcej, zapraszam...



Producent:
Balsam odżywia i intensywnie pielęgnuje stopy, nie pozostawiając tłustego filmu. Działanie silnie regenerujące. Relaksujący. O aksamitnej konsystencji, zawiera Vinolevure®, wyjątkowo silny nawilżacz. Olejek z pestek winogron i ekologiczne masło karite intensywnie odżywiają skórę. Dodatkowo świeża i lekka konsystencja sprawia że stopy pozostają zrelaksowane, a skóra miękka i gładka.


Skład:
Aqua (Water), Glycerin*, Dicaprylyl Carbonate *, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Extract*, Cetearyl Alcohol*, Sodium Stearoyl Glutamate*, Butylene Glycol, Sodium Polyacrylate, Hexyldecanol*, Hexyldecyl Laurate*, Dimethicone, Polymethyl Methacrylate, Stearalkonium Hectorite, Parfum (Fragrance), Potassium Sorbate, Caprylyl Glycol, Propylene Carbonate, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil*, Tocopheryl Acetate*, Citric Acid*, Vitis Vinifera (Grape) Leaf Extract*, Ginkgo Biloba Leaf Extract*, Sodium Phytate*, Tocopherol*, Sodium Carboxymethyl Betaglucan , Limonene, Linalool, Geraniol.

*Origine Végétale - Plant Origin.


W miękkiej tubce, otrzymujemy 75ml białego kremu. Szata bardzo prezentatywna i przyjazna mojemu oku. Miękkość opakowania, ułatwia aplikację, zwłaszcza, kiedy dobijamy do końca specyfiku. Zamknięcie na klik - i to taka moja mała zmora;). Zawsze, po użyciu produktu, z takim zatrzaskiem, mam z nim kłopot (z zamknięciem) - nie potrafię dobrze kliknąć, co mnie nieco drażni.
Konsystencja balsamu jest zwarta i faktycznie aksamitna, przyjemna w kontakcie ze skórą. Zapach raczej delikatny, wyczuwam nuty donaldowej gumy do żucia, ale nie jakoś drastycznie. Dla nosa, przyjemne doświadczenie...




Bardzo dobrze rozprowadza się na stopach, świetnie i szybko wchłania. Pozostawia skórę gładka, odświeżoną i rzeczywiście zrelaksowaną. Radzi sobie po kąpieli, kiedy moje stopy wymagają specjalnego nawilżenia. Jest jednym z lepszych kremów do stóp, z którymi ostatnio miałam styczność. To bardzo udane doświadczenie. Jest całkiem prawdopodobne, że jeszcze kiedyś po owy krem sięgnę i zapewne zrobię to z przyjemnością:).


Cena: ok. £10 / ok. 50 zł


Znacie Caudalie? A ten krem do stóp?
Ciekawa jestem, czy macie jakieś niecne plany na weekend:D.
Dajcie, proszę znać.

pozdrawiam


środa, 23 lipca 2014

Czyścik popkornowy - Let The Good Times Roll │Lush

Witajcie,

Nie uwierzycie, jednak zdjęcia dzisiejszego produktu, nabierały mocy prawnej na dysku kilka miesięcy hah. Ciągle nie mogłam się zebrać do opisania cudaka. Jednak zdecydowanie jestem do tego gotowa i przedstawiam Wam Czyścik popkornowy, czyli Let The Good Times Roll z Lush...



Producent:
Czyścik do mycia twarzy i ciała. Jest łagodną ucztą dla skóry, zostawia  ją miękką w dotyku z popcornowym, maślanym zapachem. Skrobia kukurydziana delikatnie złuszcza, natomiast cynamon pobudza i pozostawia uczucie świeżości i ożywienia, pozostawia piękną i miękką skórę. Łagodnie oczyszcza, koi i zmiękcza skórę, nadając jej naturalny blask.


Skład:
Maize Flour (Zea mays), Glycerine, Talc, Water (Aqua), Corn Oil (Zea mays), Polenta, Fair Trade Organic Cinnamon Powder, Perfume, Gardenia Extract, Popcorn.



Tradycyjny lushowy, czarny słoik zawiera 100 g żółtej pasty. Kluczowym elementem (poza zielonym, krótkim składem), jest tu zapach, który sprawia, że krew zaczyna szybciej krążyć i robię się głodna, a wręcz łakoma;). Zniewalający aromat karmelowego popcornu - zmiękcza nie tylko skórę, ale też moje zmysły.
W mazi zanurzone są kawałki najprawdziwszego popcornu, czego na zdjęciach u mnie nie zobaczycie, ale wystarczy poszperać w sieci;).




Wielką przyjemnością byłoby użytkowanie pasty, która skutecznie, ale jednak nie tak subtelnie - złuszcza i oczyszcza twarz. Niestety, z żalem musiałam przyjąć do wiadomości, że czyścik podrażnia moją delikatną i wrażliwą cerę:(. Zrobiłam trzy podejścia, z kilkudniowymi przerwami - za każdym razem historia się powtarzała.
Na szczęście to cudo, jest też do ciała i w ten sposób wykorzystałam pastę z powodzeniem. Aromat towarzyszący łazienkowym rytuałom obezwładniał - nawet mojego męża:). Ciało pozostawało fantastycznie oczyszczone, skóra mięciutka w dotyku i skandalicznie pachnąca przez jakiś czas. Jednak raczej się nie pokuszę o kolejny zakup, bo nabyłam z myślą o facjacie. A na tej zdecydowanie lepiej sprawdził się aniołek - Angels on Bare Skin, o którym już pisałam - klik. Oczywiście, jeśli macie dostęp, warto przetestować, każda cera może przecież zareagować inaczej.


Cena: £ 6.40



Ręce do góry, kto miał ten czycik i u niego się sprawdził?
Czy może też wolicie aniołka?


pozdrawiam

niedziela, 20 lipca 2014

Tydzień w obiektywie │04

Witajcie,

Polubiłam się z tymi Tygodniami w obiektywie. Zatem z przyjemnością przygotowałam dla Was kolejny...


 

  • wytłumacz dziecku, że nie zbiłaś celowo jego własnoręcznie wykonanej świnki - skarbonki:(,
  • kolacja, deser - nie pamiętam już,
  • niespodziewane naturalne marki spotkałam w Waitrose,
  • obiad,
  • odkrycie lata - kawa w plenerze, na parkingu przed domem;).



  • powróciłam do codziennego stepowania,
  • sałatka,
  • trzeci tydzień leczenia zapalenia ucha, kolejny antybiotyk - może wreszcie zacznę normalnie słyszeć;),
  • koktajl, który może nie wygląda atrakcyjnie, ale jest pyszny,
  • kwiatki:).

Czy Wam dni i tygodnie mijają równie szybko?


Uzupełniłam nieco zakładkę Sprzedaż/Wymiana. Jeśli macie ochotę zapraszam - klik. Może akurat znajdzie się coś dla Was.


I jeszcze jedno. W jednym z komentarzy, któraś z Was napisała, że Kosmetyczna Wyspa to pierwszy blog, czy jedyny blog, na jaki trafiła z kosmetykami naturalnymi. Zatem podam Wam linki do innych blogów z eko produktami, które znam, kojarzę i na ten moment pamiętam:

Agulkowe Pole - klik
Arsenic - klik
Cherry Belle - klik
Cosmetology Louge - klik
Ekocentryczka - klik
Eko świat i nie tylko - klik
Hedonizm i eskapizm - klik
Italiana blog - klik
Kalista bloguje - klik
Kociamber w podróży - klik
Kosmeologia - klik
Kosmetyka Smykusmyka - klik
Kosmetyki naturalne - klik
Kosodrzewina - klik
Lily naturalna - klik
Madie - klik
Naturalnie, że naturalnie - klik
Natura i ja - klik
Naturalna ja - klik
Naturalne piękno - klik
Naturalia - klik
Naturalna Bianka - klik
Naturalnie piękna - klik
Natura i uroda - klik
Natura z limonką - klik
Naturalna zakupoholiczka - klik
Nietestowane piękno - klik
Panna Pednatka - klik
Puszysława - klik
Siempre la belleza - klik
Zielony koszyczek - klik


Niektóre blogi są młode, niektóre - nieaktualizowane, ale zawarte treści mogą się przydać. Zapewne jest więcej - na tą chwilę wypisałam wszystko, co mi się skojarzyło. Jeśli jeszcze jakieś znacie, wpiszcie proszę w komentarzu.
Uciekam już na film, bo mnie tu małżyk od godziny gonni - cierpliwyyy :P


pozdrawiam


sobota, 19 lipca 2014

Co mi ostatnio wpadło do koszyka kosmetycznego...

Witajcie,

Ostatnio najwyraźniej instynktownie (?) przyhamowuję z zakupami, no ale też ile można hah. Kupuję przede wszystkim, przy "skandalicznych" wręcz okazjach i to co faktycznie potrzebuję, albo szybko po to sięgnę - no dobra ciągle nie zawsze;), ale naprawdę się staram. Jednak Wy i tak o mnie dbacie, przy okazji wymieniłam też niepotrzebne/nielubiane na takie, z których chętnie korzystam...



Odkrycie czerwca - Bio2You dostępne w UK. Oferta - 50%... Między innymi wrzuciłam: krem pod oczy, scrub do ciała, maseczkę pod oczy.
Kupując Wam masełko z TBS na rozdanie (przy okazji, na FB ogłosiłam zwycięzcę - bardzo proszę o kontakt, bo będę zmuszona wylosować kolejną osobę), wpadły mi do koszyka mydło i mgiełka o cudownym aromacie - 50%.
I wreszcie bez promocji, ale niezbędny Aqua Brow - niestety wszystkie naturalne produkty (cienie też), jakie dotychczas stosowałam na brwi nie zdały egzaminu, umęczyłam się tylko, dlatego postawiłam na zachwalany produkt Make Up For Ever.



Prezent od Agnieszki z Ines Beauty, za aktywność w komentarzach. Bardzo Ci dziękuję, to niezwykle miłe:).


Błyszczyki już bez opakowania, bo w użyciu:D.



Pierwszy raz wymieniłam się z dziewczynami. W jedynym wypadku z Taniką (Dobre Dla Urody) - olejek,  w drugim - z Agnieszką (Malpacita) - pędzle BT.



Wszystko już w użyciu i jestem bardzo zadowolona:) Uważam, że wymiany produktów, których nie chcemy, nie lubimy, czy co tam jeszcze to genialne rozwiązanie. Ktoś się z tego będzie cieszył, a u nas nie zalega, w dodatku otrzymamy coś nowego i zapewne przydatniejszego:). Polecam...



Straszliwie długo oczekiwany produkt, który okazał się być podróbą - pisałam na FB Wyspy... Niezwłocznie nabyłam oryginał i poniżej już najprawdziwsza w świecie, cudna paletka Naked Urban Decay.



Oczywiście, nabytą fałszywkę postanowiłam reklamować. Teraz mam dylemat moralny i wątpliwości innego rodzaju. Mianowicie gościu sprzedający swój szajs na eBayu, zgodził się na moje warunki. Czyli oddaje kasę + ma mi przelać na przesyłkę - bo chce zwrotu paletki (nie zamierzam ponosić jakichkolwiek kosztów, w tej sytuacji) - OK.
Zastanawiam się czy zgłosić sprawę do eBaya, skoro mam co chcę. Po drugie , czy eBay w ogóle będzie mógł coś z tym zrobić. A to dlatego, że mimo iż aukcja dokładnie sugeruje, że jest to UD Naked, to gość jednak napisał, że produkt nie jest markowy. W swojej reklamacji, posłużyłam się małym wybiegiem, że skoro produkt jest no name, to dlaczego mam logo Urban Dekay bla bla bla - czyli mój towar nie jest zgodny z opisem. Oczywista nie omieszkałam napisać, że oboje wiemy, że to oszustwo i nabrał ponad 100 osób. Wścieka mnie myśl, że będzie wciskał kit dalej, może jednak zawalczyć?


Wkrótce też pojawi się filmik, w którym pokażę obie paletki i powiem po czym poznać replikę. 



Znacie cokolwiek z moich zdobyczy?
Pewnie paletkę UD hehe
Życzę Wam, jak najbardziej przyjemnej soboty:).

pozdrawiam


czwartek, 17 lipca 2014

Odżywka do rzęs Lash Booster │Alverde

Witam,

Ależ dziś u nas upał, to jednak nietypowe na UK - gotuję się we własnym sosie;). Wiem, że w Pl też praży. Taki czas to ja najchętniej nad wodą znoszę... też tak macie?
Dawno nie było słowa o Alverde, poza opisem samej marki - klik. Przy okazji, o jakiej kolejnej naturalnej firmie macie chęć poczytać?
A gościem specjalnym dzisiejszej notki jest Odżywka do rzęs Lash Booster Alverde...






Producent:
Rzęsy staną się dłuższe i grubsze. Kruche i łamliwe rzęsy zyskają siłę, i zostaną intensywnie wzmocnione. Zrozumiałam, że można stosować przy soczewkach - poprawcie mnie proszę, jeśli się mylę.


Skład:
Aqua (Water), Betaine, Glycerin, Sorbitol, Inulin, Betula Alba Juice, Aloe Barbadensis Leaf Juice*, Xanthan Gum, Betula Alba Leaf Extract, Cimicifuga Racemosa Root Extract, Euphrasia Officinalis Leaf Extract*, Lycium Barbarum Fruit Extract*, Arginine, Sodium Levulinate, Sodium Anisate, Sodium Lactate, Lactic Acid, Alcohol, PCA Ethyl Cocoyl Arginate, Parfum (Essential Oils)**.



W plastikowym opakowaniu, nieco cieńszym od tuszu do rzęs, mamy 3 ml przeźroczystego żelu. Osobiście nie wyczuwam specjalnie jakiegoś zapachu.
Aplikuję rano i wieczorem jednak nie tylko na rzęsy, ale także na brwi. Wbrew opiniom, jakie znalazłam w sieci i obietnicy producenta, moje rzęsy się nie wydłużyły, chyba, że o długość niezauważalną gołym okiem;).  Dlatego nie wykopywałam z dysku zdjęć, które zrobiłam rozpoczynając przygodę z odżywką, bo i po co.
Aktualnie stosuję drugie opakowanie, jednak już po jednym zaobserwowałam pierwsze efekty - bo oczywiście takowe są:). Przede wszystkim rzęsy przestały mi całkowicie wypadać:). Zatem na pewno się wzmocniły i wyglądają zdecydowanie zdrowiej, jakby jędrniej (?), czy może nowe dorosły po prostu. Natomiast na prawej brwi mam naturalny (może kiedyś to sobie zrobiłam - nie pamiętam) ubytek włosków i to  miejsce, może nie całkowicie, ale zauważalnie się uzupełniło - to mnie też ogromnie cieszy.
Z aplikacją polecam ostrożność, mimo, że nie jest specjalnie skomplikowana, można łatwo pędzelek (podobny do linera) wpakować do oka. A odżywka trochę podrażnia.
Zdecydowanie będę wracać do produktu [trzecie opakowanie mieszka w komodzie;)] dla zachowania dobrej kondycji rzęs. Jeśli będziecie mieli okazję zahaczyć o DM, ten produkt mogę szczególnie polecić:).


Cena: ok 5 euro


Znacie tę odżywkę? A może inne naturalne specyfiki?
Dajcie proszę znać:).


Jeśli macie ochotę dowiedzieć się o mnie nieco więcej,
niż tylko, czym i jak maziam twarz, zapraszam do Zakątka Pieguski
- kolejny dzień wyzwania z Ulą przyniósł mi wiele emocji:).


pozdrawiam


wtorek, 15 lipca 2014

Co mnie przyciąga do blogów - kosmetycznych │Warto rozmawiać

Witajcie,

Jako, że zdrowieję, myśli zaczynają logiczniej płynąć...:) Dodatkowo, biorę udział w wyzwaniu Uli - tutaj - co prawda w Zakątku Pieguski, ale skłania mnie to ku różnym rozważaniom... Zatem, postanowiłam dziś się z Wami podzielić moimi preferencjami, powodami, wymaganiami, które przyciągają mnie do blogów, jak w tytule, szczególnie kosmetycznych, bo w tym temacie ostatnio poruszam się najwięcej.
Aby wszystko było jasne, to nie jest poradnik, bezradnik, czy co tam jeszcze. Tekst, nie ma także nikogo wynieść pod niebiosa, a tym bardziej zlinczować. Jest wynikiem obserwacji i czysto subiektywnym opisem czynników i odczuć, sprawiających, że na pewne blogi radośnie wracam, a niektóre po prostu omijam... Jeśli jednak weźmiesz z tego coś dla siebie Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli się ze mną nie zgodzisz - czemu nie? Możemy sobie po prostu porozmawiać:)...


grafika ze Stocka, zmodyfikowana przeze mnie

A teraz do rzeczy. Kiedy pierwszy raz ląduję na jakimś blogu - obojętnie, czy z komentarza u mnie, czy szukam odżywki do włosów Alterry w googlach, czy z rekomendacji, czy z Facebooka, czy z Waszego Blogrolla, bądź jakiegoś portalu etc. - przede wszystkim zwracam uwagę na wygląd bloga... Wróć, nie do końca, bo jeśli szukam informacji i jestem tu tylko po to i nie zamierzam wracać (choć bywa różnie) to zazwyczaj przeczytam, chyba, że czcionka mnie próbuje dobić, np taka:




albo to?


Niestety jestem ślepowron, krótkowidz, który i tak marnuje oczy przed monitorem, zatem nie chcę ich już dobijać, więc uciekam i zapominam o istnieniu blogów z udziwnionymi, nieczytelnymi czcionkami lub maczkami. Miło kiedy tekst jest doprowadzony do porządku: wyjustowany, poprawny gramatycznie, ortograficznie i interpunkcyjnie - choć z przecinkami sama często miewam problemy:P.
Następnie, rozglądam się dookoła po "pomieszczeniu", chłonąc ogólną atmosferę, tj. porządek, przejrzystość, kolorystykę (tło nie musi być białe, ale wolę stonowane, kojące), rozmieszczenie elementów, czyli ogólnie rzecz ujmując szablon, wystrój. Lubię, gdy blog posiada jakiś Spis Treści w formie Etykiet - ostatnio nawet przywykłam do chmurek-;). Wtedy łatwiej mi znaleźć konkret, którego akuratnie szukam.
Moją uwagę przyciągają również zdjęcia - o tak, znam kilka blogów, gdzie autorki są wirtuozami, jeśli chodzi o fotki, łaknę tego widoku, cieszę oczy, zazdroszczę zdolności, pomysłów, sprzętu - hah i karmię zmysły:-).
Oto przykłady blogów, na które chętnie zaglądam - gdzie zdjęcia, nadają całości dodatkowego uroku...


Nie znaczy to, że cała reszta urodowej blogosfery [nie posiadających imienia Marta;-)], łącznie ze mną:P ma zdjęcia do bani, czy nie ma równie pięknych - to tylko przykłady, które mi za każdym razem zapierają dech w piersiach:D.
Jednak odpychają mnie posty ze zdjęciami niewyraźnymi, nieostrymi, prześwietlonymi, gdzie nie widzę czy kosmetyk jest w butelce czy w słoiku i nie mogę odczytać marki lub za dużo się na nich dzieje, moje oczy masakrują też zdjęcia na całą szerokość bloga (czyli prawie mój cały ekran:P) - to już oczywiście skrajności, ale bywają.

Pozostając w pozycji przyczajenia, kolejnym istotnym elementem jest oczywiście treść postów. Tym razem zacznę od tego co mnie męczy, czyli: przydługawe teksty naszpikowane opisem ze strony producenta, zbyt techniczne, a przy tym monotonne podejście do tematu - jestem zwykłym konsumentem, więc potrzebuję, "jak pastuch krowie na rowie" - tak po ludzku...
Lubię, kiedy mam podaną kwintesencję, to co mnie interesuje najbardziej. Cenię, gdy mogę zobaczyć skład, poczytać o przygodach autorki z delikwentem, dowiedzieć się skąd ma produkt, zwłaszcza jeśli historia jest niebanalna - i takie się czasem zdarzają. Super, gdy całość podana jest z uśmiechem, ba nawet z humorem - acz tego nie wymagam - toż nie wszyscy jesteśmy mistrzami dowcipu. A żałuję, bo chciałabym tak, jak 


Mam poczucie humoru (chyba:P) i umiem się śmiać - uwierzcie, ale nie potrafię, tak pięknie, jak dziewczyny, przelewać tego na papier/monitor.
Jeśli chodzi o całość bloga fajnie, gdy są wstawki między recenzjami produktów, np. w postaci tagów (sama za nimi średnio przepadam - ale czytać lubię:-P), zakupy, przegląd filmowy czy inne ciekawostki dropsa. Po prostu przerywniki, w umiarkowanej ilości mile widziane:-).


I wreszcie, to co sprytnie (akurat:-P) i celowo, w miarę możliwości omijałam przez cały czas. Najważniejsza i najistotniejsza persona w całej tej zabawie - Autor, który potrafi sprawić, że powyżej wymienione elementy, tracą na znaczeniu, odchodzą na drugi plan i stają się tylko tłem. Chyba nie muszę tego dalej wyjaśniać. Szczery, sympatyczny, inteligentny, dowcipny, naturalnie budujący relacje z Czytelnikami, z dystansem do siebie, wychodzący na przeciw, odwiedzający "domostwa" swoich Czytelników (wszystko w miarę możliwości), chętny do rozmowy, pomocny (taki ideał:-P, ale z całą swoją ludzką niedoskonałością), potrafi ze mną zrobić prawie wszystko - haha - żarcik. Ale w takie relacje po prostu chętnie wchodzę i wtedy nie dość, że z przyjemnością czytam, komentuję, poznaję nowości, to jeszcze się zrelaksuję, pogadulę o starych karabinach, ba nawet się spotkam. Tak już z kilkoma z Was pijałam kawki, a jakże... a będzie więcej, już wiem i nie mogę się doczekać:-).


I już tytułem posumowania...
Z racji preferencji, najbardziej interesują mnie naturalne marki - i te mają zazwyczaj pierwszeństwo. Jednak rządna wiedzy, podążam za wieloma tematami, co daje mi poczucie minimalnej orientacji w ogólnym terenie urodowym. Sprawia, że nie jestem wyalienowana na eco pozycję - w swoim oczywiście jakimś tam mniemaniu, bo znów takim koszernym eco konsumentem nie jestem;-). Chodzi mi o to, że ciekawi mnie nie tylko natura, stąd może Was już nie dziwi, moja obecność na wielorakich blogach...

Nie ma też dla mnie znaczenia fakt, czy blog jest 6 lat w sieci, czy powstał przedwczoraj - a wręcz odczuwam dystans widząc ponad 1000 Obserwatorów. A to dlatego, że często, przez przypadek mogę zostać planktonem... A ja potrzebuję bliskości - jeśli wiecie, co mam na myśli.
Chodzi mi o to, że autorzy poczytniejszych blogów (choć nie tylko), mają poczucie takiego zamknięcia we własnym środowisku, na własnym terenie. Często nawet nie odpowiedzą na pytanie, bo mnie nie zauważą, albo olewają moje pytania, tudzież zaczynają temat - bez zakończenia. Nie pochylą się nawet nad młodym, czy jakimkolwiek blogiem, swojego nowego skądinąd Komentatora. Rozumiem, że ilość komentarzy często Ich przerasta, brakuje czasu (?) by odwiedzić i poznać każdą osobę, która interesuje się tym co piszą, ale to trochę strzał we własne kolano, w moim przekonaniu... Jednak to na szczęście nie jest regułą, daleko nie muszę szukać - Marta zawsze znajduje czas dla swoich Czytelników, czym mnie uwiodła, jako autorkę raczkującej Kosmetycznej Wyspy, podobnie Monika...


edit - musiałam, bo to wręcz faux pas - Ines bardzo pięknie dba o swoich Czytelników...

edit:

Oczywiście powyższe sygnały odbieram instynktownie, przecież nie analizuję każdego bloga pod tymi kątami i decyduję, o tak tu zostaję:P



To chyba wszystkie moje preferencje, wyznaczniki i oczekiwania...
Ciekawa jestem, czy coś pokrywa się z Waszymi? Myślicie podobnie, czy macie
zgoła odmienne zdanie? Sądzicie, że spełniam własne wymogi?

Dajcie, proszę znać w komentarzach...

pozdrawiam

poniedziałek, 14 lipca 2014

Krem do rąk z olejkiem arganowym │Dr. Scheller

Witam,

Jeszcze raz serdecznie Wam dziękuję za ciepłe słowa powrotu do zdrowia - mam wrażenie, że to zdecydowanie przyśpiesza mój proces zdrowienia:D.
A dziś pokażę Wam Krem do rąk Dr. Schellera - taki z olejkiem arganowym. Jeśli macie ochotę się czegoś o nim dowiedzieć, zapraszam dalej...



Producent:
Bardzo bogata i szybko wchłanialna pielęgnacja do rąk, ze szlachetnym olejem arganowym, działa wygładzająco na skórę , wspiera regenerację komórek i chroni przed przedwczesnym starzeniem się skóry. Dla wymagającej skóry.


Skład:
Aqua (Water), Glycine Soja (Soybean) Oil, Glycerin, Octyldodecanol, Cetearyl Alcohol, Hydrogenated Palm Glycerides, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Glyceryl Stearate Se; Sodium Cetearyl Sulfate, Palmitic Acid, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Cera (Wax), Stearic Acid, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Benzyl Alcohol, Potassium Sorbate, Limonene*, Xanthan Gum, Citric Acid, Parfum (Frangrance), Ascorbyl Palmitate, Linalool*, Ubiquinone, Geraniol*, Coumarin*, Citral*.

*from natural essential oils



W miękkiej tubce, znajdziemy 75 ml białej mazi - o idealnej wręcz konsystencji. Zamknięcie jest na klik i ono mnie czasem irytuje, kiedy pokremowanymi rękoma nie mogę go domknąć, wrrr. Poza tym jest ok. Lubię grafikę marki, jakoś tak pozytywnie i przyjaźnie mi się kojarzy, choć krem do twarzy (z tej samej, arganowej serii), o którym pisałam tutaj, jakoś specjalnie mnie nie porwał;).



Sam krem, aplikuje się bardzo wygodnie, szybko rozsmarowuje i dobrze, nie za długo wchłania. Pozostawia delikatną przyjemną powłokę, nawilżenie (jednak nie na wieki - nawet na dużo mniej, bym rzekła) i aromat cynamonu. Tak, sporo myślałam z czym mi się kojarzy zapach, aż wymyśliłam:). Acz jest to raczej delikatna mgiełka owej przyprawy, także nie przyprawia o mdłości. Poznanie z mazidłem uznaję za udane i możliwe, że kiedyś znów się spotkamy. Wam polecam, choć nie mam pewności, czy na bardzo spragnione i potrzebujące dłonie się nada.

A na koniec mam dla Was gratkę - nie mogłam się już doczekać, kiedy Wam o tym napiszę:D. Mój ulubiony sklep Ecco Verde jest teraz w zasięgu Waszych łapek - tak, sprzedają na Polskę:). Znajdziecie tam mnóstwo cudownych, naturalnych marek. Jeszcze się nie przyjrzałam cenom, ale mam nadzieję, że dacie mi znać, jak to wygląda z perspektywy złotego, bo w funtach często korzystnie - zwłaszcza Lavera... Oto link i tutaj też znajdziecie ów krem - a zaznaczam, że tego konkretnego nigdzie w Pl nie widziałam, może źle coś wpisywałam? - bo aż dziwne... nie ważne, proszę adres:




Cena: ok. £4 / ok. 20 zł



Jestem strasznie ciekawa, czy Wam się ten sklep spodoba:)
Znacie Dr. Schellera?


Jeszcze sobie przypomniałam. Na Zakątku Pieguski biorę udział w ciekawym wyzwaniu, jeśli macie chęć, możecie cały czas dołączyć:)... Zapraszam na mój Pierwszy Dzień  - tutaj.



pozdrawiam


niedziela, 13 lipca 2014

Tydzień w obiektywie │03

Witajcie,

Z łoża do Was dziś nadaję;). Ale Tydzień w obiektywie musi być, a to już trzeci, lol - jak ten czas nieubłaganie ucieka...



  • tak, tydzień pod znakiem choróbska: zapalenie ucha + doszło przeziębienie zwykłe,
  • jakiś obiadek: makaron z truskawami:D,
  • kawa, tym razem inaczej, zanim zaparzyłam,
  • zainspirowana "Lostem", którego aktualnie oglądamy [tak, wiem, pewnie jestem ostatnia, która go widzi;)], podałam na film lody w miseczkach z melona:P,
  • kolanko w kąpieli;)




  • jedno ze śniadanek, lubicie czereśnie?
  • przesłałam Wam piątkowego całusa + w końcu wszyscy kochamy piątek:D,
  • przekąska na serial inspirowana przepisem Taniki z Qulinarne Pasje, gdzie ostatnio ciągle przesiaduję i  Was też serdecznie zapraszam... ale spsułam, bo czerwony powinien być w środku:(
  • paletka UD Naked, na którą czekałam ponad 1.5 miesiąca, przy czym okazało się, że zakupiłam podróbkę... wrr - będę walczyć;),
  • dziwny owoc, który nabyłam z ciekawości, okazał się pysznym melonem - chyba lepszy niż żółty...


Podsumowując, tydzień taki sobie, a Wam jak minął?

pozdrawiam

sobota, 12 lipca 2014

Rumiankowy żel do twarzy │Sylveco

Witajcie,

Primo, serdecznie Wam dziękuję, za życzenia zdrowia.... co prawda nie jest najgorzej, ale jestem sflaczała i przyjemnie czytać, między drzemkami, takie słowa otuchy:) Mam nadzieję, że weekend spędzacie zdecydowanie przyjemniej i ciekawiej;).
Secondo, mimo samopoczucia, czuję nieodpartą potrzebę podzielenia się przemyśleniami na temat Żelu rumiankowego od Sylveco... Obiekt westchnień wielu, czy mnie zachwycił? Jeśli chcecie wiedzieć, zapraszam do czytania dalej...



Producent:
Hypoalergiczny, głęboko oczyszczający żel do mycia twarzy z kwasem salicylowym (2%) o aktywnym działaniu antybakteryjnym. Zawiera bardzo łagodny, ale jednocześnie skuteczny środek myjący, który nie podrażnia nawet najbardziej wrażliwej skóry. Usuwa zanieczyszczenia i nadmiar sebum, odblokowuje pory i reguluje procesy odnowy komórek naskórka. Żel został wzbogacony olejkiem z rumianku lekarskiego, który posiada właściwości przeciwzapalne, gojące i łagodzące. Systematyczne stosowanie pozwala zachować gładką, miękką, zdrową skórę.


Skład:
Aqua, Lauryl Glucoside, Glycerin, Salicylic Acid, Panthenol, Sodium Bicarbonate, Sodium Benzoate, Chamomilla Recutita Oil.


150 ml żelu, otrzymujemy w poręcznej, plastikowej butli z dozownikiem. Mój (dozownik), od początku do końca sprawował się bez zarzutu. Bardzo wygodny w użyciu.
Zapach: niestety, nie pachnie delikatnie rumiankiem - tak, jak napar, który parzę - a raczej jest to smrodzik jakiś rumiankowy:P. Nie na tyle, by nie szło wytrzymać, ale też nie otulał aromatem pozytywnie kojarzącego mi się rumianku.
Żółtawo - przeźroczysty żel, bardzo dobrze rozprowadza się na skórze i delikatnie tworzy mleczko bardziej niż piankę - to nawet przyjemne, ma taki jakby poślizg. I oczywiście genialny, krótki, zielony skład:D. Jednak działaniem mnie nie ujął na tyle, bym chciała do niego wrócić. Tak, jak bardzo pragnęłam go poznać, tak teraz czekam, aż wykończę. Owszem oczyszcza twarz, delikatnie,  bez szaleństw, bez zachwytów, ot tak średnio;). I według mnie taki z niego właśnie średniaczek. Nawet pozostawiałam go na licu, na  czas kąpieli - też bez szału. Dodatkowo, choć pewności nie mam (bo to się zbiegło z moim PMS), wychodziły mi przy nim syfki. Powiecie, taki żel nie może zapychać, otóż może, bo tak na niektórych działa gliceryna. Wcześniej tego nie zauważyłam u siebie - może jednak diabeł tkwi w stężeniu, bo tu, już na trzecim miejscu, a może po prostu źle obserwowałam, wreszcie, jak wcześniej wspomniałam - przypadek. Zatem nie traktujcie tego, jako pewnik.
Wiem, że wiele z Was jest nim zachwyconych, ale ja nie potrafię. Może dlatego, że jednocześnie konkuruje z mydłem Apeppo i czarnym mydłem arganowym - bo ten ostatni to prawdziwy wirtuoz:D. Wkrótce pokuszę się o jego opis, bo zdecydowanie jest tego wart:D. A tymczasem cóż, po prostu sami przetestujcie i wyróbcie sobie zdanie o tym prawie już kultowym żelu z Sylveco...


Cena: ok. 16 zł / swój otrzymałam w podarunku


Przez ten żel nabrałam mieszanych uczuć do całej marki Sylveco...
A co Wy o niej sądzicie? Mieliście ów żel? Dajcie znać proszę, a j idę zrobić sobie
herbatę z cytryną - zostało mi zaledwie kilka sztuk ukochanego rooibosa ze Stonki...


pozdrawiam


piątek, 11 lipca 2014

Rosewholesale │Green Box

Witajcie,

Nieco opieszale podeszłam do dzisiejszej notki. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że czuję się słabo, mimo zażywania antybiotyku, z nosa kapie i boli gardło wrrr. Mam nadzieję, że szybko uporam się z diabelstwem...
Tymczasem, przedstawię Wam rzeczy, jakie nabyłam, w ramach współpracy, z Rosewholesale. Przyznam szczerze, że nie przepadam za takimi sklepami (sama prawdopodobnie bym się na nic nie skusiła), w ogóle nie lubię takiej "mocnej chińszczyzny". Tym niemniej, chyba właśnie dlatego postanowiłam, po dłuuuuugim zastanowieniu, podjąć współpracę i wybrałam co nieco, z mega taniego asortymentu.
Aby było jasne, jestem świadoma jakości towarów, a przede wszystkim warunków pracy Chińczyków, o których możemy poczytać i posłuchać. Jednak z drugiej strony, gdyby nikt tego nie kupował, Oni wcale, by nie mieli pracy... zresztą temat rzeka. Swoją drogą, wiele wysokopółkowych marek (nie tylko), daleko nie muszę szukać - choćby Sigma Beauty - swoje cudne pędzle produkuje w Chinach, albo prezenty dołączane w Yves Rocher, takie jak akcesoria czy kosmetyczki, torby:P. Więc, nie bądźmy hipokrytami...
Tak czy siak postanowiłam wybrać niewiele, ale z nadzieją, że ta jakość nie będzie najgorsza. By sobie i Wam pokazać, że nie wszystko co chińskie jest złe... Oto co wybrałam...



Od lewej:
  • damski zegarek, ze skórzaną bransoletką, stylizowany na  dawną epokę,
  • dziecięcy zegarek z motywem z bajki "The Cars",
  • zestaw 11 pędzli bambusowych,
  • skórzane etui na pędzle - tutaj jednak mam nieco wątpliwości co do rzeczonej skóry, bo przy zegarku, rzemyki są na pewno skórzane, jednak tutaj, bardziej bym pomyślała, że to materiał ekologiczny - nie mniej całość solidnie wykonana.

Spośród tych rzeczy, po jedną sięgnęłam z myślą o Was. Jestem ciekawa, czy zgadniecie, co przeznaczyłam na rozdanie?:P - dajcie znać w komentarzach...
A ja zaczynam testowanie:). O zegarku już mogę powiedzieć, że przyjemnie się nosi, a synek zachwycony swoim, uczy się rozszyfrowywać czas, zobaczymy, jak wszystko sprawdzi się w czasie:).



Green Box



Zakończył się termin przyjmowania zgłoszeń do zabawy. Nie ma nas wiele, zaledwie malutka garstka, ale mam nadzieję, że i tak będzie miło i wszystkie będziemy zadowolone. Serdecznie Wam dziękuję za udział, tym bardziej, że jest to moja pierwsza taka akcja i właściwie nie liczyłam na tłumy, ba, nawet myślałam, że nikt się nie zgłosi, albo jedna osoba. Tymczasem mamy 3 pary:). Dziewczyny i teraz pytanie do Was. Pierwotnie chciałam opublikować, tutaj właśnie, osoby wymieniające paczuszki między sobą, jednak dajcie proszę znać, czy nie będzie Wam to przeszkadzać? - od  razu edytuję. I tak, podając Wam adresy w mailach będzie wiadomo kto - komu, jednak wolę zapytać...


Czy jest ktoś kto nie lubi piątku?
Dla mnie to najpiękniejszy dzień, ale nie dzisiaj, bom słaba:P


pozdrawiam

środa, 9 lipca 2014

Maseczka Lavera │Woda micelarna Phenome │Balsam do ust Alterra ♥

Witajcie,

Dziś przychodzę do Was z kilkoma recenzjami. Produkty, które przedstawię zdecydowanie zasługują na uwagę, jednak nie koniecznie na specjalne miejsce w osobnej notce;). Tym bardziej, że o jednym z nich krążą już legendy. I właśnie od niego zacznę, czyli Balsam do ust z ekstraktem z rumianku Alterra...






Producent:
Sztyft Alterra pielęgnuje usta dzięki cudownym składnikom zawartym w formule, znajdziemy tu olej rycynowy, kokosowy, jojoba, słonecznikowy, wosk pszczeli, wosk candelilla, oliwę z oliwek, olejek z marchwi oraz witaminy A i E. Pomadka nie zawiera syntetycznych barwników, aromatów i substancji konserwujących. Nie zawiera również silikonu, parafiny i innych produktów na bazie olejów mineralnych. Surowce roślinne pochodzą z kontrolowanych upraw ekologicznych i dzikich zbiorów. Tolerancja skóry potwierdzona dermatologicznie.


Skład:
Ricinus Communis Seed Oil, Cocos Nucifera Oil, Cera Alba, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Candelilla Cera, Palmitic Acid, Stearic Acid, Butyrospermum Parkii, Olea Europaea Fruit Oil*, Tocopheryl Acetate, Aroma, Helianthus Annuus Seed Oil, Chamomilla Recutita Oil*, Daucus Carota Sativa Root Extract, Beta-Carotene, Tocopherol.

* z certyfikowanych upraw ekologicznych


Balsam otrzymujemy w wygodnym sztyfcie, w ilości 5 g. Nie będę rozwodzić się się zbyt wiele, bo jak już wspomniałam, o produkcie krążą pozytywne legendy. Moim zdaniem całkowicie zasłużone. Konsystencja pomadki pozwala na gładkie sunięcie po ustach, świetnie je nawilża i bardzo dobrze pielęgnuje. Skład jest fantastyczny po prostu! Na uwagę zasługuje fakt, że jednym z komponentów jest olejek rycynowy, o którym wiadomo, że potrafi zadbać o włosy. Dlatego pomadka Alterry często stosowana jest do pielęgnacji rzęs i brwi - z bardzo dobrymi efektami:D. Jeszcze tego nie próbowałam, ale zamierzam i Was gorąco namawiam. W tym przedziale cenowym, nie znajdziemy lepszej oferty do tak skutecznej pielęgnacji zarówno ust i rzęs:D.


Cena: ok. 5 zł




Kolejny kosmetyk, mimo wielu świetnych opinii, nie pomieszkał ze mną zbyt długo. Może Was zaskoczę, jeśli chcecie wiedzieć czemu, zapraszam do czytania dalej o Płynie micelarnym z Phenome...




Producent:
Łagodna woda micelarna polecana do oczyszczania wszystkich typów skóry, w tym wrażliwej, ze skłonnością do podrażnień i zaczerwienień. Może być stosowana również jako preparat do demakijażu delikatnej skóry wokół oczu i ust. Formuła bez zawartości mydła, oparta na naturalnej wodzie różanej i aloesowej, nie zawiera substancji zapachowych ani barwników, mogących podrażnić delikatne partie skóry. Jej skuteczność polega na wykorzystaniu miceli, czyli cząsteczek składających się z warstwy wodnej oraz tłuszczowej. W wyniku kontaktu ze skórą cząsteczki tłuszczowe łączą się z sebum i resztkami makijażu, a wodne z kurzem i pozostałymi zanieczyszczeniami. Właściwości oczyszczające preparatu zostały wsparte przez naturalne ekstrakty roślinne o działaniu nawilżającym i kojącym, które dodatkowo pielęgnują skórę, eliminując uczucie ściągnięcia naskórka.


Skład:
Rosa Centifolia Flower Water**, Aloe Barbadensis Leaf Water**, Betaine*, Decyl Glucoside**, Glycerin**, Polyglyceryl-4-Caprate**, Aqua**, Carica Papaya Fruit Extract*, Calendula Officinalis Flower Extract*, Camellia Sinensis Extract*, Hamamelis Virginiana Leaf Extract**, Cedrus Atlantica Bark Extract**, Aloe Barbadensis Leaf Juice**, Mentha Piperita (Peppermint) Extract**, Citrus Paradisi (Grapefruit) Fruit Extract**, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract*, Ananas Sativus (Pineapple Plant) Fruit Extract**, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract**, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Citric Acid**.

*Certified Organic, **Natural Raw Materials, ***Components of Natural Essential Oils



200 ml wody micelarnej, dostajemy w bardzo wygodnej, brązowej, plastikowej butelce z atomizerem - komfortowe rozwiązanie. I na tym - prawie - kończą się, jak dla mnie plusy;). Płyn ma okrutny zapach róży, po prostu mnie odrzuca. I to kluczowy powód naszego rozstania. Nie dałam rady, mimo kilku prób. Po aplikacji, miałam wrażenie lepkości na twarzy, co do przyjemności nie należało.
Mimo tego, woda jest skuteczna, radzi sobie z demakijażem oczu i lica. Jednak wymienione wyżej cechy, wpłynęły na awersję wobec produktu, do którego na pewno więcej nie powrócę. Jeśli jednak różany aromat Wam nie straszny, polecam zapoznać się z kosmetykiem, przy okazji promocji w Phenome - oczywiście też z niej skorzystałam;).


Cena: 80 zł




Ostatni kosmetyk, goszczący w notce - to Intensywnie pielęgnująca maseczka do twarzy z BIO wiesiołkiem Lavera...




Producent:
Przeznaczona do intensywnej pielęgnacji skóry suchej i alergicznej (z atopowym zapaleniem skóry). Pielęgnuje, łagodzi podrażnienia, głęboko nawilża i pozostawia przyjemne uczucie elastycznej i wygładzonej skóry. Wspomaga naturalne procesy naprawcze. W celu wyeliminowania reakcji alergicznych oraz interakcji nie zastosowano barwników, zapachów ani konserwantów.


Skład:
Water (Aqua), Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Glycerin, Alcohol*, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*, Glyceryl Stearate Citrate, Rhus Verniciflua Peel Wax, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Sodium Lactate, Xanthan Gum, Persea Gratissima (Avocado) Oil*, Lauroyl Lysine, Tocopheryl Acetate, Tocopherol, Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil*, Glucose Glutamate, Dipotassium Glycyrrhizate, Hydrogenated Lecithin, Hydrogenated Palm Glycerides, Levulinic Acid, Lecithin, Lysolecithin, Brassica Campestris (Rapeseed) Sterols, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Ascorbyl Palmitate, Cellulose.

* Składniki z certyfikowanych upraw ekologicznych


W saszetce, znajduje się 10ml białej, przyjemnie pachnącej mazi, do jednorazowego użytku. Po nałożeniu pędzelkiem na twarz, szyję i dekolt, oddałam się swoim czynnościom na 15 minut. Bardzo komfortowe uczucie, towarzyszące podczas obecności maski na licu, przyniosło oczekiwany relaks. Po bezproblemowym zmyciu, twarz pozostała miękka i przyjemna w dotyku, a także odżywiona:). Z radością kiedyś powrócę do tej propozycji Lavery i Was również do niej zachęcam:).



Cena: ok. £1.60 / ok. 10 zł



To byłoby na tyle w temacie. Znacie zapewne pomadkę Alterry...
Lubicie się z nią? A co sądzicie o pozostałych produktach? Posiadacie?
Dajcie proszę znać:).

pozdrawiam

poniedziałek, 7 lipca 2014

Otulający scrub cukrowy ♥ │Pat&Rub

Witajcie,

Ciągle tyle spraw do wyjaśnienia i projektów do zrealizowania, że dawno nie było konkretnej recenzji;). Czas najwyższy nadrobić, co zaległe. Zatem z nieukrywaną przyjemnością pokażę Wam dziś Cukrowy Scrub Pat&Rub z serii otulającej - jak zapewne wiecie, specjalnie stworzonej na 5 urodziny marki...



Producent:
Karmel, Cytryna, Wanilia 500 ml
Cukrowy scrub do ciała o ciepłym naturalnym zapachu karmelu, wanilii i cytryny. Delikatnie złuszcza, ekspresowo nawilża i poprawia wygląd skóry. Nazywamy go "Twoja Nowa Skóra”. Kryształki cukru złuszczają martwy naskórek, a oleje i masła roślinne sprawiają, że skóra staje się nawilżona i odżywiona. Pięknie wygląda i pachnie. Po użyciu scrubu skóra nie potrzebuje już użycia balsamu, ani masła do ciała.


Skład:
Sucrose, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Orbignya Oleifera Seed Oil, Decyl Cocoate, Butyrospermum Parkii , Cera Alba, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Glyceryl Stearate, Olive (Olea Europaea) Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Parfum, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Citral, D-Limonene, Linalool.


Plastikowy, solidny słoik, niczym małe wiaderko, mieści w sobie pół litra produktu. Beżowa etykieta, w minimalistycznym stylu, jednak zawierająca niezbędne info dla nas, okala białawy pojemnik. Z obawą odchylałam po raz pierwszy wieczko. Lękałam się buchających oparów cytryny, a tu jakże miła niespodzianka! Z niedowierzaniem porządnie się zaciągnęłam raz, drugi, trzeci... i przepadłam całkowicie:). Połączenie słodkiego karmelu, wanilii i cytryny, która fantastycznie nadaje świeżości całości, zdecydowanie przemawia do mnie i koi zmysły. Seria rewitalizująca, to kompletnie nie moja bajka, ale otulająca swoim aromatem trafia prosto w mój uradowany nos;). Konsystencja kremowa, ale zbita, z sączącymi się naturalnymi olejami, co wyraźnie widać na zdjęciach...





Taka formuła, utrudnia nieco aplikację specyfiku na suche ciało (to dla wielbicieli hardcore'owego zdzierania), jednak po delikatnie zwilżonym, rozprowadza się wygodnie. I właśnie drugi sposób, jest moim ulubionym. 
Ale nie dajcie się zwieść, nie od razu było nam ze sobą tak dobrze;). Po raz pierwszy użyłam delikwenta w kąpieli, w wannie pełnej wody, standardowo przed depilacją - i to był podstawowy błąd. Ciało zbyt mokre, by peeling gładko sunął po skórze, raczej się kruszył i uciekał do wody. A maszynka do golenia dusiła się, pozostałą warstwą tłuszczu... Woda z zawiesiną, wanna w stanie krytycznym, zwłaszcza po wypuszczeniu wody... aaa lekka masakra...:P.
Trzeba było sposobem wypracować wspólny kompromis - dla chcącego nic trudnego - i wtedy scrub pokazał całą swoją moc. Po złotawe cudo, sięgam wyłącznie pod prysznicem, kiedy ciało lekko podeschnie, wtedy produkt się nie kruszy, a bezproblemowo masuje, dając maximum przyjemności i pełen relaks - to lubię:). Nienachalny aromat rozluźnia.
Po zabiegu, skóra pozostaje otulona warstwą tłuszczyku, jednak to sama dobroć, której nie ścieram wycierając się ręcznikiem. Raczej delikatnie przykładam, pozwalając ekologicznym olejkom zadbać o skórę.  Ta pozostałość jest przyjemna, nie wmasowuję już balsamu, czy masła - pozwalam, by natura wniknęła w głąb skóry i pozostawiła ją nawilżoną, odżywioną i delikatnie napiętą - co też czyni:). Teraz żyjemy zgodnie... i widzę, że jeszcze trochę ze sobą pobędziemy, bo skubaniec jest wydajany. Z czystym sumieniem proponuję Wam, przy okazji promocji (których firma nie szczędzi), zaopatrzyć się w jakowyś scrub Pat&Rub, by zobaczyć, czy i Wam się spodoba:).


Cena: 89 zł; swój nabyłam w ofercie - 50%



Znacie serię otulającą z P&R? Jestem też ciekawa, co sądzicie
o zapach stosowanych w Pat&Rub? Dajcie proszę znać w komentarzach:)


pozdrawiam


Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *