wtorek, 23 września 2014

Relaksujący Olejek do Kąpieli Pat&Rub │Off topic - deal życia

Witajcie,

Któż nie lubi (jeśli tylko czas pozwala), zanurzyć się w ciepłej, aromatycznej kąpieli z kieliszkiem wina w dłoni? Uwielbiam się tak taplać, co prawda po ten kieliszek, sięgam zdecydowanie rzadziej;). Nie mniej, każdą kąpiel nieco sobie umilam - przyjemnym zapachem, blaskiem świec etc.. Jednym ze specyfików po jakie wtedy sięgam, są różnego rodzaju (czasem i przeznaczenia) olejki. O jednym z nich możecie przeczytać poniżej, czyli tytułowy Relaksujący Olejek do Kąpieli Pat&Rub...



Producent:
Relaksujący Olejek do Kąpieli zapewnia błogie chwile pod prysznicem lub podczas kąpieli w wannie. Zapach duetu trawa cytrynowa i kokos odpręża ciało i zmysły.
Ekologiczny Olejek odświeża, odżywia i nawilża skórę. Tłoczone na zimno oleje z oliwek i słonecznika oraz naturalna witamina E nawilżają i ujędrniają skórę, a także łagodzą podrażnienia. Naturalny olejek z trawy cytrynowej poprawia wygląd skóry: wygładza ją i oczyszcza. Odświeża umysł i sprawia, że skóra przyjemnie pachnie.
Wlej do wanny nakrętkę (około 40 kropli) lub dwie relaksującego olejku do kąpieli. Pod prysznicem - pod koniec kąpieli - rozprowadź niewielką ilość kosmetyku na ciele, lekko spłucz ostatnimi strumieniami. Olejek doskonale nadaje się również do masażu ciała ostrą rękawicą.


Skład:
Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Polyglyceryl-3 Palmitate, Glyceryl Caprylate, Parfum, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Cymbopogon Citratus Herb Oil, Citral, Linalool.



Swoje 200  ml olejku, zużyłam błyskawicznie. Ale przez czas, w którym stał na wannie w gotowości - zdecydowanie był "ozdobą". Porządna, oszroniona butelka, z nienaganną etykietą (mimo ciągłej styczności z wodą, do końca zachowała wygląd i fason) i barwa olejku, nie bez kozery przyciągały uwagę...

Na zdjęciu, kolor jest nieco intensywniejszy, niż w rzeczywistości...

 
Etykieta nie okala całkowicie flaszki, co daje możliwość podejrzenia, ile jeszcze nam tej przyjemności zostało;). Ogromnie chwalę estetykę i trwałość całości. Za to wielkie brawa dla firmy. Uwielbiam taką dbałość o szczegóły.
Przechodząc do części użytkowej - olejek wlewałam bezpośrednio z butelki i "na oko", w zależności od humoru. Przyjemny, subtelny aromat, podobny do pozostałych kosmetyków z serii (a przynajmniej do balsamu do rąk czy stóp), jednak delikatniejszy. Roznosi się po całej łazience, błyskawicznie wprawiając nas w dobry, leniwy, kąpielowy nastrój;)...

Aromat trawy cytrynowej i kokosa - tego drugiego osobiście prawie nie wyczuwam...


Mieszanka bazująca na oleju słonecznikowym i oliwie z oliwek świetnie pielęgnuje naszą skórę, podczas kąpieli i myślę, że także chwilę po;). Jednak olejek nie jest jakoś specjalnie tłusty, zatem, gdy chcemy osiągnąć porządny rezultat nawilżenia - dozujemy odpowiednio większą jego porcję. I właśnie tutaj w zależności od tego, czy miałam zamiar potraktować się potem masłem czy nie, manipulowałam ilością.
Po kąpieli, ciało otula delikatna woń, a samo jest przyjemne w dotyku, chciałoby się rzec "miękkie, jak aksamit":). Producent  poleca olejek także do masażu, jednak nigdy go tak nie używaliśmy...
Z ciekawostek to powiem Wam, że olejek ów jest niezwykle fotogeniczny, lol - też bym tak chciała - w każdym ujęciu mu do twarzy;).

Jeśli macie chrapkę na ten piękny i praktyczny kosmetyk, pamiętajcie o wielu, częstych promocjach w Pat&Rub. Ten oczywiście też nabyłam w takiej ofercie:), dlatego nie pamiętam już ceny...


Cena regularna: 69 zł


Znacie się z olejkami Pat&Rub?
Jeśli macie ochotę, mogę kiedyś spróbować odtworzyć recepturę,
tak, jak uczyniłam to z peelingiem - tutaj...
Dajcie proszę znać:).



Off topic - deal życia

A teraz coś Wam opowiem...
Zacznę od tego, że nie, wcale nie jestem z siebie dumna. Jednak zdaje mi się, że każdemu z nas zdarzają się różne, dziwne, wpadki czy przypadki  - nie wiem tylko czemu odnoszę wrażenie, że ja to się głównie po to urodziłam, by je kolejno zaliczać;).
Ale do rzeczy. W którymś momencie naszego życia, mąż zamawiał pokrowiec do swojego telefonu. Zbierając oleje do mikstury przeciw wypadaniu włosów, podpięłam się pod zamówienie i na szybko wyszukałam olej lniany. Dodatkowym atutem dołączenia czegoś do zamówienia, była darmowa przesyłka:).
Listonosz dziś mi dostarczył olej - super, błyskawica swoją drogą.
Oglądam, cieszę oczy...
Etykieta krzyczy Raw Linseed Oil. A w składzie widnieje 100% Pure Linseed Oil - i tak brzmiał tytuł kosmetyku na stronie. Wszystko cacy, tylko czemu doczytuję (po angielsku, bo zamawiam w UK), że po kontakcie ze skórą natychmiast zmyć wodą z mydłem? - tego jest więcej, ale to najszybciej skumałam.
Lol, olej z wiesiołka, to Ty? Dziwne - rozpoczął się intensywny proces myślowy i szczegółowe oględziny... Co to za olej lniany, którego nie mogę dodać do mikstury do włosów?! Jest jakiś certyfikat - hm. I jest info Cricket Bats (:P) - wkradł się niepokój. Co olej lniany ma wspólnego z krykietem i jak to możliwe, że dopiero to zauważyłam?

Zaczynając od końca: pośpiech, pewność, że olej lniany to albo do ust, albo na twarz (zanim kupiłam wiele naczytałam się o właściwościach, ale w moich rejonach tematycznych o krykiecie nie było mowy, bo zapewne wzmożyłabym czujność), roztrzepanie, brak doskonałej znajomości języka (dla mnie to często jeszcze obce słowa - zanim zrozumiem, muszę niestety często pomyśleć), okazyjne zamówienie, a nie w sklepie kosmetycznym  i wreszcie oszczędność - na przesyłce.
Dodatkowo, dotychczas -  pojęcia "pure" i "raw" - nierozłącznie kojarzyłam z kosmetykami i jedzeniem... a tu proszę, warto te horyzonta jednak poszerzać...
 
Wyobraźcie sobie moją minę, kiedy przy pomocy Google doszłam do tego, że nabyłam olej do kijków krykietowych hahaha

A co ma wspólnego z krykietem? - Otóż ma bardzo wiele, ale, że ja sportowa nie jestem, poza stepowaniem (czy zumbą) i zerkaniem na piłkę, zresztą "kątem oka" (tylko mundiale etc.), to nie wiedziałam. Wzmiankę o tym znalazłam po wpisaniu "kije do krykieta" w Wikipedii...

Nie mogłam uwierzyć, serio? No ludzie, tego jeszcze nie grali... Jak można kupić sobie olej lniany, z przeznaczeniem do pałek od gry:P - co nie można? Kolejny raz widzę, że wiele można;)... A zabawę wzmożyła jeszcze Tanika, zadając mi pytania: "Do jakich kijków?, "Żartujesz?" etc... no ale suma summarum przyznała mi laur dealu życia:P - bezcenne.

:)


Wnioski się same nasuwają prawda?
A jeśli jeszcze nie, proponuję powrót do akapitu: "Zaczynając od końca".


pozdrawiam

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszy mnie każde Twoje "dzień dobry", miłe słowo, opinia... wyrażone w komentarzu. Jeśli jednak, akurat jesteś zły, sfrustrowany i nie podoba Ci się moja czcionka;) - zachęcam na fitness - potem możemy spokojnie porozmawiać, nie obrażając przy tym nikogo:) Dziękuję!

Top Gaduły

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *