wtorek, 21 października 2014

Czarne mydło z olejem arganowym Alepia ♥ │Konkurs na jesienny wieczór

Witajcie,

Pakuję nas już pełną gębą - jutro skoro świt startujemy. Dlatego wybaczcie proszę, słabą obecność na Waszych blogach, bo oczywiście pakowanie to tylko malutki wycinek mych zajęć ostatnio. Niemniej, jeśli jeszcze zdążę, chętnie do Was zajrzę. W innym wypadku, "zobaczymy się" po 2 listopada :).
Jak wspominałam, nie chciałabym byście się zanudzili, czy zapomnieli o mnie, dlatego zostawiam Wam konkurs, który znajdziecie, zaraz po spotkaniu z Czarnym mydłem Savon Noir Alepia...



Producent:
Marka Alepia stworzyła unikalne czarne mydło z dwóch szlachetnych olejów: arganowego oraz oliwy z oliwek tłoczonej na zimno.
Savon Noir doskonale oczyszcza skórę i usuwa martwy naskórek, sebum, toksyny oraz inne zanieczyszczenia. Skóra po jego użyciu staje się jedwabiście gładka, miękka, delikatna i dotleniona, można stosować go także na twarz. Savon Noir z Olejem Arganowym zostało opracowane i wykonane w Aleppo, przez najlepszych mistrzów mydlarstwa z Aleppo.
Czarne mydło jest odpowiednie dla wszystkich typów skóry, ponieważ bardzo dobrze usuwa nadmiar sebum i oczyszcza tłustą i mieszaną cerę, a suchą skórę delikatnie oczyszcza, bez wysuszenia i podrażnień, ponieważ przywraca film hydrolipidowy na jej powierzchni.
To mydło niesamowite, różni się od innych, jest bardziej wyraziste, a jego subtelny zapach, świeżych kwiatów, jest bardzo przyjemny. Testowane dermatologicznie!


Skład:
Potassium Olivate*, Aqua, Glycerin, Argania Spinosa Kernel Oil*, Potassium Hydroxide.

*składniki pochodzące z certyfikowanych upraw organicznych.


W prawie wiaderku (plastikowym), otrzymujemy 200 ml w 100% roślinnego mydła. Moje mydło jest mieszanką oliwy z oliwek z olejem arganowym.
Subtelny zapach oliwek przeplata się z naprawdę delikatną orzechową nutą. Wcale mi nie przeszkadza, choć aromat nader roślinny, ale także ulotny...



Najczęściej tę ciemno-brązową maź stosuję na twarzy. Mydło tworzy lekką emulsję, nie pieni się jakoś specjalnie.
Jest to fantastyczne oczyszczanie z motywem peelingu enzymatycznego. Otrzymujemy efekt trzeszczącej cery. Błyskawicznie i bardzo delikatnie pozbywa skórę toksyn, martwego naskórka i zbędnych zanieczyszczeń. Po, cera jest wygładzona, jędrna i aksamitna w dotyku. Przy długofalowym stosowaniu, zauważyłam ograniczenie występowania wyprysków, a jeśli nawet, który się odważy, znika błyskawicznie;).
Uwaga na oczy, jeśli się dostanie choć odrobinka bardzo szczypie.
Czarne mydło stosowane jest także do oczyszczania ciała. Z racji jego struktury i trudności w rozsmarowywaniu, użyłam go tak tylko raz. Ale jednak efekt, warty wysiłku, zatem będę powtarzać.
Mazidło rozprowadziłam po ciele, tak by otrzymać tę delikatną piankę, odczekałam ok 15 minut (w nagrzanej parą od gorącej wody łazience) i sięgnęłam po rękawicę Kessa. Delikatnie masowałam ciało przez dłuższą chwilę, po czym spłukałam całość. Rezultaty genialne - dokładnie, jak przy twarzy - ciało przyjemne w dotyku, delikatniejsze i gładsze.
Jednak po zabiegach na twarzy i ciele, moja skóra potrzebuje nawilżenia. Także raczę odpowiednio - twarz tonikiem, serum i kremem, a ciało (w zależności od nastroju) - masłem czy balsamem.
Reasumując, czarne mydło  jest niezbędnym specyfikiem i śmiem twierdzić, że nie tylko w kosmetyczce naturalnie zakręconych:).


Cena: ok. 70 zł - ale ceny są bardzo zróżnicowane - swoje oczywiście capnęłam w promocji z polskiego sklepu internetowego.



Macie, znacie?
A może mieliście i już nie chcecie znać?


***


A teraz zapraszam, na zapowiedziany we wstępie Konkurs na jesienny wieczór... w którym nagrody, to niespodzianki:). Ale, jeśli ktoś mnie ciut zna, ten wie, że to będą przyjemne niespodzianki;). Przewiduję dwie nagrody główne i upominek pocieszenia. Postaram się dorzucić cośkolwiek z ciepłych (mam nadzieję:P) wakacji:D...


główna grafika ze Stocka


Przed Wami, krótki formularz zgłoszeniowy. W konkursie mogą brać udział wszyscy Czytelnicy bloga, także Ci którzy swoich blogów nie mają. Kilka warunków jest obowiązkowych (w tym odpowiedź na pytanie konkursowe) - pozostałe wedle uznania:).
Zastrzegam sobie prawo, do nie przyjęcia zgłoszenia bez podawania przyczyny - dotyczy osób, które odeszły po ostatnich konkursach:P - a także zgłoszeń niekompletnych. Zabawa trwa od  21.10. - 05. 11. 2014' - zaczynamy, póki jestem i jeszcze mogę rozwiać wszelkie wątpliwości czy poprawić  błędy. Bo także mam kłopot z komentarzami z pozycji telefonu - czemu po powrocie obiecuję się przyjrzeć.


Życzę Wam weny i powodzenia!
pozdrawiam


niedziela, 19 października 2014

Krem Laura na dzień │Laura Day Cream Femi

Witajcie,

Powiem Wam (tak szeptem), że mimo wszelkich przeciwieństw losu, powoli zaczęłam nas pakować:D. Tak - za dwa dni startujemy na wakacje... Zbieg wszelkich życiowych perypetii i chorób, nie pozwala  mi porządnie skupić uwagi na wyjeździe, ale dziś, choć szykuję nas między, tzw. wierszami - zaczynam coś czuć. Pierwszą, mikrą radość w temacie...
Zapewne zostawię Wam co nieco na Wyspie, byście się nie nudzili:P Ale póki jestem, mam dla Was kilka słów na temat Kremu na dzień Femi z linii Laura...



Producent:
Krem przeznaczony jest do dziennej pielęgnacji cery bardzo suchej. Zadaniem kremu jest wzmocnienie i regenerowanie warstwy lipidowej skóry. Dzięki kompleksowi lipidowemu i synergii działania wyszukanych ekstraktów roślinnych z pączków kaparów, jęczmienia, rozmarynu i liści drzewa oliwnego, krem Laura w wzmacnia elastyczność skóry i utrwala pożądany efekt naturalnego nawilżenia. Krem także poprawia komfort skóry mocno przesuszonej i nazbyt napiętej, dając efekt satynowego naskórka i obniżając tendencję do przedwczesnego tworzenia się zmarszczek. Regularne stosowanie kremu czyni cerę miękką, gładką, elastyczną i odprężoną, a nastrój ulega znacznej poprawie, dzięki obecności szlachetnych olejków eterycznych: różanego, sandałowego i geraniowego.


Skład:
Tilia Plathyphyllos Flower Water, Rosa Centifolia Water, Biosacharide Gum-1, Buxus Chinenis Oil, Glyceryn, Butyrospermum Parkii Butter, Argania Spinosa Oil, Cetyl Alkohol, Glyceryl Stearate, Octyldodecyl Miristate, Capparis Spinosa Fruit Extract, Kaempferia Galanga Root Extract, Tocopherol, Glyceryl Stearate Citrate, Ceramide 3, Soybean Glycerides, Butyrospermum Parkii Usaponifiables, Parfum, Rosmarinus Officinalis Leaf Extrakt, Turmerone, Santalum Album Oil, Pelargonium Graveolens Oil, Rosa Damascena Oil, Lecithin, Acorbyl, Palmitate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Xantham Gum, Citral, Citronellol, Geraniol, Farnesol, Eugenol, Linalool.



W porządnym, estetycznym, szklanym  słoiku, otrzymujemy 50 ml kremu. Design opakowania iście wiosenny, aż przyjemnie zawiesić oko. Całość zamknięta w kartoniku na miarę, z identyczną, radosną grafiką. Dodatkowo kartonik jest przepasany uroczą tasiemką pod kolor - czuję się dopieszczona:).
Chcąc zajrzeć do środka, po odkręceniu nakrętki, unosimy plastikowe wieczko zabezpieczające. Po czym ukazuje nam się zwarta, gęsta, jasno - beżowa maź...




W zetknięciu ze skórą, staje się wygodnie plastyczna i gładko sunie po twarzy. W tym momencie, następuje u mnie niesamowite uczucie komfortu. Jestem bardzo zadowolona, że zrobiłam dla siebie coś dobrego:).
Wyrazisty aromat, daje +100 do nieskrywanej przyjemności - ku jednak moim oczekiwaniom, z czasem subtelnieje - aż przestaje być wyczuwalny...



Mówiąc o kosmetyku Femi, nie sposób nie wspomnieć o fantastycznym i oczywiście zielonym składzie. Szczególną uwagę, pragnę skierować na fakt, że zamiast wody (na pierwszym miejscu INCI), już raczymy się walorami hydrolatu, w tym wypadku lipowego - i to jest piękne i warte swej ceny.
Przy regularnym stosowaniu kremu, zgodnie z przeznaczeniem - rano - moja twarz odżyła. Nabrała promiennego blasku, a przesuszenia uciekły w siną dal. Systematyczność i długofalowość - to słowa, które moim zdaniem są elementarnymi, jeśli mowa o pielęgnacji naturalnej. Tylko to (w połączeniu, w tym wypadku z kremem Laura), zapewnia mi gładkie, wręcz aksamitne lico, nawilżenie, a po czasie dostrzegam także odpowiednie napięcie skóry.
Nie wiem, kiedy skubaniec się skończy, chyba mu naprawdę ze mną dobrze;). Odwzajemniam uczucia i z niekłamaną radością sięgam po krem prawie każdego dnia, by nakarmić cerę i poczuć tę ulgę na licu, to ukojenie mojej wrażliwej cery.


Cena: 213 zł



http://sklep.femi.pl/pielegnacja-twarzy/kremy/laura/krem-laura-na-dzien



 Znacie się już z kosmetykami marki Femi?
Jeśli nie, serdecznie Was zapraszam. Tutaj znajdziecie
więcej na temat firmy i skutecznych, naturalnych produktów:).


pozdrawiam


piątek, 17 października 2014

Żel pod prysznic truskawka Born To Bio │Maseczka do twarzy Terra Naturi │Płyn do higieny intymnej Organyc

Witajcie,

Prawda, że bywają momenty, że już tęsknimy za latem? Przynajmniej ja tak mam, bo jestem ciepłolubna;). Produkt, który idzie pierwszy "do analizy" właśnie jest takim zachowaniem lata, choć jeszcze chwilkę, choć jeszcze zapach, choć wspomnienie... Z przyjemnością przedstawiam Żel pod prysznic truskawka Born To Bio - czyli, jak zatrzymać lato:)...



Producent:
Delikatny kremowy żel pod prysznic o łagodnym działaniu  i naturalnym truskawkowym zapachu. Zawiera świeży sok z aloesu o kojącym i nawilżającym działaniu oraz mieszankę olejków eterycznych przywracających równowagę skórze. Zawiera też prowitaminę A (retinol) odpowiedzialną za utrzymanie prawidłowego stanu skóry.


Skład:
Aqua, Pseudotsuga Menziesii Water*, Ammonium Lauryl Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Caprylyl/Capryl Glucoside, Lauryl Glucoside, Sodium Chloride, Parfum, Sodium Benzoate, Lactic Acid, Potassium Sorbate, Benzoic Acid.


W sporej pojemności (300ml) flaszce, otrzymujemy żel - niby pod prysznic, jednak nigdy tego specjalnie nie rozdzielam i używam, także siedząc w wannie. Co do designu, można by się czepiać, że za mało minimalistyczny, że brak szyku i tym podobne. Dla mnie jest radosny, żywy i po prostu cieszy me oko - lubię :).
Jednak kluczowym elementem produktu jest uwodzicielski zapach lata - o ile truskawki komuś się z nim kojarzą;). Mnie zdecydowanie przywodzi na myśl słońce, ciepło i słodkie, czerwone prawie kulki, za którymi ogromnie przepadam :D...
W połączeniu z wystarczającym oczyszczaniem skóry, bez zbędnych fajerwerków w postaci jakiegoś suszu, czy uczuleń jawi mi się idealnym, na cieplejsze jesienne dni - kiedy jeszcze wspomnienie lata jest całkiem świeże:).
Dostępność w UK niestety mierna, ale jeśli znacie jakieś tajemne miejsce, gdzie bez problemu można nabyć Born To Bio, dajcie proszę znać. Swój nabyłam w polskim sklepie internetowym...


Cena: ok. 20 zł - pamiętamy o promocjach :D


***


Przeciwzmarszczkowa maseczka nawilżająca Terra Naturi │ Pre-Age Feuchtigkeitsmaske Wildrose & Ginkgo...



Producent:
Przeciwzmarszczkowa maska ​​nawilżająca ze szczególnym przeznaczeniem do cery suchej. Oferuje skórze dodatkową porcję pielęgnacji. Olej sojowy, jojoba, sezamowy, oliwa i olej z owoców dzikiej róży są bogate w niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe. Po zastosowaniu skóra pozostaje miękka i elastyczna. Kwas hialuronowy wiąże wilgoć, pozostawiając skórę bardziej nawilżoną i jędrniejszą. Olej z wiesiołka ma wysoką zawartość kwasu gamma-linolenowego i ułatwia budowanie płaszcza lipidowego skóry. Wyciąg Ginkgo przeciwdziała starzeniu skóry wywołanego światłem.

Tłumaczenie własne [z Googlem znaczy;)], zatem w razie co śmiało mnie poprawiajcie.


Skład:
Aqua, Glycine Soja Oil*, Glyceryl Stearate Citrate, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Sunflower Seed Oil Glyceride, Butyrospermum Parkii Butter, Olea Europaea Fruit Oil*, Sesamum Indicum Seed Oil*, Simmondsia Chinensis Seed Oil*, Oenothera Biennis Oil, Rosa Canina Fruit Oil*, Sodium Levulinate, Parfum**, Sodium Anisate, Xanthan Gum, Sodium Hyaluronate, Citric Acid, Tocopherol, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Linalool**, Citronellol**, Geraniol**, Limonene**, Citral**.

* Składniki z upraw ekologicznych.
** Składniki z naturalnych olejów.


W podwójnej saszetce jest 2 x 3.5 ml białej, gęstej emulsji. Tym razem, całą pojemność zużyłam na twarz szyję i dekolt.
Zapach jakoś mnie ani nie zauroczył, ani nie powalił - zważywszy, że lękałam się róży. Niestety, po zmyciu mazidła twarz ma była cała zaogniona, po prostu podrażniona. I cóż tu mogę  dodać więcej. To nigdy nie jest przyjemne. Nie wiem, co sprawiło ogień, zastanawiam się nad alkoholem, bo zauważyłam, że preparaty do twarzy, mające wysoko w składzie alkohol, traktują ostro me lico - ale głównie marki własne Alterra (Rossmann), Alverde (DM) i teraz do zespołu dołąyła Terra Naturi pochodząca z niemieckiego Mullera...
A okazję do przetestowania miałam dzięki Toni - jeszcze raz muua :).


Cena: ok. 1 Euro

***


Płyn do higieny intymnej Organyc...



Producent:
Dzięki zastosowaniu odpowiednich składników, intensywnie oczyszcza, chroni i nawilża skórę. Innowacyjna formuła ekstraktu z ekologicznego nagietka i czarnej borówki w połączeniu z ekologicznymi olejami z lawendy i nasion bawełny, posiada intensywne właściwości nawilżające, działa przeciwzapalnie, bakteriostatycznie, neutralizuje wolne rodniki.
Olejek bawełniany regeneruje podrażnioną, suchą skórę, a także rewitalizuje naskórek i skórę właściwą.
Płyn zawiera jeszcze jeden, niezbędny składnik - kwas mlekowy, który pomaga stabilizować pH, jeszcze bardziej łagodząc podrażnienia.
Płyn nie zawiera parabenów (konserwantów) tj. SLS (Sodium Lauryl Sulfate) oraz SLES(Sodium Lauryl Ether Sulfate) - środków drażniących, wywołujących uczulenia, potencjalnie szkodliwych dla zdrowia. Wykluczone zostały syntetyczne środki powierzchniowo czynne, fosforany, barwniki i substancje zapachowe.
Płyn chroni delikatną oraz wrażliwą skórę, podatną na podrażnienia i reakcje alergiczne.


Skład:
Sorbitol, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Caprylyl/Capryl Glucoside, Lactic Acid, Disodium Capryloyl Glutamte, Xanthan Gum, Glycerin, Lavandula Hybrida Oil*, Vaccinum Myrtillus Extract* Calendula Officinalis*, Gosspypium Herbaceum Seed Oil*, Linalool.

* z upraw organicznych.


Niestety, przedstawiam starszą wersję płynu Organyc (już ubolewam), która jednak jeszcze jest dostępna w Pl. Ubolewam - gdyż nowy, niby lepszy egzemplarz - został pozbawiony kwasu mlekowego, a "wzbogacony" o nowe komponenty. Jeszcze nie mam porównania, jak  mocno zmiana składu wpłynęła na działanie specyfiku. Jeśli posiadacie tę wiedzę, proszę napiszcie o tym.
Przechodząc do "starego" płynu, zamkniętego w okrągłej butelce - w ilości 250 ml - mówiąc zwięzłowato - to było to. I nie wiem, jakim cudem o nim zapomniałam i więcej nie kupiłam... Teraz "gorzkie żale":P
Sprawdził się, w moim wypadku, koncertowo. Pięknie mył, pozostawiając odczucie świeżości i komfortu. Łagodził podrażnienia. Nie pamiętam zapachu, zatem raczej był subtelny, albo przyjemny;).
Do tego wszystkiego wygodna aplikacja z butelki, która na środku nakrętki miała otwierany klik, w postaci wąskiego prostokąta (a w nim dziurkę) - wiem trudno sobie wyobrazić, ale nie zrobiłam fotki... nie mniej było wygodnie.


Cena: ok. £7/ w Pl ok. 30 zł, nowa wersja zdaje mi się nieco tańsza



Znacie cokolwiek z powyższych produktów lub marek?


pozdrawiam


środa, 15 października 2014

Olej z pestek opuncji figowej ♥│Wyniki konkursu z Femi

Witajcie,

Zacznę dziś od wyników konkursu z Femi:). Na wstępie jeszcze raz dziękujemy za udział w zabawie i tak, jak obiecałam, wszyscy uczestniczy otrzymają voucher na - 20% do sklepu. Spodziewajcie się jeszcze dziś w poczcie mailowej:).
Spośród wielu, różnorodnych  odpowiedzi na pytanie konkursowe, Pani Hania wybrała najulubieńsze - słowa autorek, którymi są:


Mariola W.
- marzenia się czasem spełniają, promieniej nam:)

Monika D.
- o tak, Femi, a właściwie twórcy marki
i kosmetyki w akcji, odwzajemniają miłość;)

Łucja
- masz szansę  zapomnieć o "szarych dniach":)


Dziewczyny, serdecznie gratuluję!
Proszę o przesłanie swoich adresów na maila:


Do Was także lecą vouchery oczywiście... A Pani Hani z Femi serdecznie dziękuję za współudział w zabawie i zapewnienie tak wspaniałych nagród:)


edit:
Uwaga!
Ewelina W. i Korneliowe zapiski - proszę o kontakt mailowy (adres powyżej), gdyż dostaję informację,  że do Was nie dotarła poczta.

***


Ostatnimi czasy, chętnie sięgam po oleje, nawet bardzo chętnie. Co więcej, dostrzegam ich tajemne moce:D. Niezliczone zastosowania, szerokie spektrum działania. Co szczególnie mi się podoba - dla każdego znajdzie się coś olejowego;). Po prostu, jeśli ten olej Ci nie pasuje, szukaj dalej... Prędzej czy później znajdziesz taki, który zamieszka z Tobą na stałe:). Nie wiem, jak mogłam wcześniej żyć? Na tę chwilę nie wyobrażam sobie nie mieć pod ręką olei, choćby kilku... oczywiście "mowa" o czystych, naturalnych olejach, bez zbędnych dodatków. I teraz nieco słów o Oleju z opuncji figowej - który akurat pochodzi ze stajni Saharacactus. Jeśli macie na nie ochotę, zapraszam...



Skład:
Opuntia Ficus indica seed oil


Producentów oleju z opuncji znajdujemy oczywiście całą radosną gromadę. Swój, zakupiłam we francuskim sklepie, jednak widzę, że Saharacactus dostępny jest bez problemu w Pl.

W zgrabnej, beczułkowatej, szklanej butli z "psikiem" otrzymałam 30 ml złotawej oleistej cieczy. Nie wyczuwam specjalnie zapachu i to zdaje się ogólna cecha tego oleju. Podobnie, jak fakty, o których poniżej...

Czy wyobrażacie sobie, że do produkcji 1 litra oleju z opuncji figowej (kaktusowata roślina pochodząca z gorących rejonów Ameryki Łacińskiej, Europy i Afryki), potrzeba około miliona pestek z ok. 500 kg świeżych owoców opuncji? - zapewne to uzasadnia cenę, bo to ponoć najdroższy kosmetyczny olej na świecie - choć nie weryfikowałam.

Olej charakteryzuje wysoka (90%) zawartość niezbędnych, nienasyconych kwasów tłuszczowych, w tym ponad 60% kwasu linolowego  (omega-6), który odpowiada za naturalną barierę ochronną skóry, a także wpływa na jej odpowiednią elastyczność i jędrność. Jak i obecność unikalnej, najbardziej aktywnej formy witaminy E (gamma-tokoferolu), która jest najskuteczniejszym antyoksydantem chroniącym przed działaniem wolnych rodników. Ilość witaminy E w oleju z opuncji jest wyższa niż w oleju arganowym! - klik.
Poza cennymi kwasami i witaminami (A, E, F, K), zawiera również minerały - wapń, potas, fosfor, magnez, żelazo oraz cynk.

Tak fantastyczny skład oleju z opuncji figowej ma silne działanie:

  • wygładzające – obecność żelaza oraz cynku wpływa korzystnie na metabolizm kolagenu. Olej spłyca już powstałe głębokie zmarszczki,
  • antyoksydacyjne – wysoka zawartość karotenoidów oraz chlorofilu znacznie spowalnia procesy starzenia się skóry,
  • regenerujące – wzmacnia i odbudowuje zniszczoną barierę lipidową, uzupełnia niedobory składników tłuszczowych, w tym cennych ceramidów,
  • nawilżające – chroni przed przesuszaniem, zwiększa nawodnienie, reguluje czynność gruczołów łojowych,
  • ochronne – systematycznie stosowany wzmacnia układ odpornościowy naszej skóry, zdecydowanie zmniejsza podatność na procesy starzenia wywołane przez wolne rodniki, promieniowanie UV, czynniki klimatyczne, mikrouszkodzenia, otarcia, a nawet dym papierosowy czy stres. Działa naprawczo, przyśpiesza gojenie się ran.
  • łagodzące – poprzez silne nawilżenie łagodzi stany zapalne skóry, podrażnienia, obrzęki.

Zatem olej ów posiada m.in., mocne właściwości przeciwzmarszczkowe, dlatego zwany jest naturalnym botoksem.
Oczywiście, na zadziałanie należy poczekać - trudno zauważyć przeciwzmarszczkowe efekty kuracji po miesiącu stosowania - aczkolwiek dotyczy to wielu specyfików.

Można stosować do każdego rodzaju cery, także cienkiej i wrażliwej (poprawia krążenie krwi, łagodzi stany zapalne, przesuszenia, atopowe zapalenie skóry, dermatozy), dojrzałej, odwodnionej, suchej, ze zmarszczkami, o obniżonej elastyczności, wymagającej regeneracji, zniszczonej np. działaniem słońca.
Skuteczny również przy pielęgnacji delikatnych okolic oczu, ust, szyi oraz dłoni (miejsc gdzie objawy starzenia pojawiają się najwcześniej), a także zniszczonych końcówek włosów i przesuszonych partii ciała, jako olejek do opalania chroniący przed promieniowaniem UV. Wow! Prawda, że trochę tego jest?

źrodło: Internet



U mnie, olej z opuncji figowej, znalazł priorytetowe miejsce przy pielęgnacji twarzy - jednak po dłuższym stosowaniu, zdało  mi się, że przesuszał me lico. Dlatego dodałam go do Nawilżającego serum malinowego własnej produkcji - i teraz czerpię "pełną michą" z tego źródła piękności, młodości i chciałoby się prawie rzec wieczności:D.
Na włosach jeszcze nie próbowałam , ale uczynię to celowo, by wrócić tu i napisać, jak się sprawdził, acz nie sądzę, bym dłużej praktykowała kurację na czuprynie, bo mi go szkoda:P. Jest dla mnie prawdziwą perełką wśród olei i bardzo dobrze się czuję, kiedy mam go w zasięgu wzroku, bynajmniej nie na zdjęciach w sieci;).
Zostanie również składnikiem olejku do opalania, wraz z kompanami (olej malinowy, olej karotenowy i inne), który będę szykować sobie na wakacje... kropka:P


Cena: ok. £23 / w Pl 30 ml tego producenta widziałam za ok. 150 zł



Mieliście okazję zapoznać się, z tym szlechetnym olejem?
A może znacie jeszcze inne perły i cudeńka?
Dajcie proszę znać. A ja lecę wysłać vouchery...


pozdrawiam

wtorek, 14 października 2014

Naturalny błyszczyk do ust ♥ │Natural Lip Glos Lily Lolo

Witajcie,

Kosmetyki Lily Lolo, znajdują się w kręgu mojego zainteresowania od dłuższego już czasu. I właściwie nie wiem dlaczego, miałam tylko jeden produkt marki...
Ostatecznie, w moje ręce wpadło niedawno sporo tych przedmiotów pożądania ♥, dzięki uprzejmości Costasy Natural Beauty - za co serdecznie dziękuję:).
Jak tylko otrzymałam, przepięknie opakowaną przesyłkę, dodatkowo wypełnioną lekturą i próbkami, oglądałam i dotykałam wszystko x razy. Zdecydowanie, zmiana designu marki LL, wpłynęła na korzyść i ogromnie mi się podoba:). Dlatego niezwłocznie sięgnęłam po produkt pożądania, w postaci błyszczyku do ust, w kolorze Bitten Pink Lily Lolo...



Producent:
Soczysty, różowo-czerwony błyszczyk do ust z mieniącymi się drobinkami, idealny nie tylko na wyjątkowe okazje. Bitten Pink to jeden z naszych bardziej nasyconych kolorystycznie błyszczyków. Intensywność jego koloru i błyszczenia można stopniować nakładając kolejne warstwy.
Nasze przepysznie czekoladowe błyszczyki nie tylko mają przepiękne kolory, ale dzięki zawartości witaminy A i naturalnego olejku Jojoba, odpowiednio ochronią i odżywią Twoje usta.
Specjalna formuła z dodatkiem witaminy A oraz naturalnego olejku Jojoba zapewnia odpowiednią ochronę i nawilżenie. Nieklejąca się konsystencja. Efekt przepięknie połyskujących ust. Smakowity posmak czekolady. Prosta aplikacja za pomocną wygodnego aplikatora.


Skład:
Ricinus Communis Seed Oil, Oleic/Linoleic/Linolenic Polyglycerides, Sorbitan Olivate, Cera Alba, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Aroma, Copernicia Cerifera Cera, Candelilla Cera, Mica, Tocopherol, May Contain: CI 77891, CI 77491, CI 77492, CI 77499, CI 75470, CI 77742.


W przyjemnym dla oka i funkcyjnym, aczkolwiek powiedziałabym względnie standardowym opakowaniu, otrzymałam 4 ml delikatnie połyskującej, czerwono - różowej mazi - podług własnego wyboru. Kompletnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, jednak gdzieś instynktownie wiedziałam czego chcę;)
Pierwsza aplikacja była miłym zaskoczeniem. Moje nozdrza zarejestrowały miękki, słodki acz subtelny aromat, a usta natychmiastowe nawilżenie. Malowanie ułatwia wygody aplikator - nie za długi,  nie za gruby - rzekłabym na miarę mych dłoni.
Trafiona formuła błyszczyku, a przede wszystkim brak lepkości, często towarzyszący takim malowidłom (np. błyszczyk terre d'Oc), nadają lekkości w noszeniu koloru. Po chwili od aplikacji zapominam, że cokolwiek mam na ustach.
Bitten Pink podbija naturalną barwę mych ust, pięknie je podkreślając...




Nadaje delikatny, niekrzykliwy połysk. Jedna warstwa jest dla mnie wystarczająca. Błyszczyk radzi sobie bez akompaniamentu konturówki, równomiernie pokrywając usta i nie migrując poza kontur. Dzięki zielonemu składowi pielęgnuje i co ważne nawilża. Zapach nie utrzymuje się długo, co mnie dodatkowo zadowala.
W połączeniu z innymi pomadkami (matowymi), podkreśla ich kolor i dodaje subtelnego blasku. Jak to błyszczyk, nie utrzymuje się nie wiadomo jak długo - powiedziałabym, że "nie wychodzi przed szereg" w temacie;).


 Zdjęcie ust jest nieco przekłamane, bo wykonane po zmyciu koloru...

Na ten moment, jestem szczególnie zadowolona z produktu i trafia na listę ulubieńców - na pewno jedzie ze mną na wakacje:D. Jeśli wydarzy się coś, co zmieni me postrzeganie produktu, edytuję posta...



http://www.costasy.pl/menu,20,naturalny_blyszczyk_do_ust_lily_lolo



Cena: ok. £8/ ok. 40 zł


Czy miałyście okazję poznać błyszczyki Lily Lolo?


pozdrawiam



edit:
Z wrażenia zapomniałam;). Padło kilka odpowiedzi odnośnie deseru z poprzedniego posta. Wydaje mi się jednak, że najbliższa prawdy jest

Klaudyna Związek


Bo sęk w tym,  że to oczywiście lody, jak większa część Was zauważyła, ale one były we francuskim cieście, albo podobnym! Wow.
Klaudyna, teraz masz dwa zadania:

  • a drugie zadanie nieco trudniejsze, bo proszę byś wywiedziała się u chłopaka koleżanki o przepis:P - nie ma jak to sprawdzona recepta... Już przy deserze głowiłam się, jak mam usmażyć lody w cieście (czy upiec), by się nie rozpuściły - nie ogarniam;).

 ☺☺☺

niedziela, 12 października 2014

Tydzień w obiektywie │10

Witajcie,

Kilka z Was, wyraziło na Fb Wyspy, chęć zobaczenia dziś posta z cyklu Tydzień w obiektywie. Zapytałam, bo momentami już sama nie wiem, czy skupiać się wyłączanie na merytorycznej treści bloga, czy wrzucać inności, których oczywista nie wszyscy muszą lubić;).
Suma summarum, doszłam do wniosku, że takowe notki może nas bardziej zbliżają, rozluźniają atmosferę i czynią ze mnie człowieka, łagodząc nieco postać "kosmetycznego potwora" :P.
To lecimy... na początek żarło :D




Skomentuję dwa dolne zdjęcia:
 
  • po prawej kadr z przygotowania pysznych  ślimaczków - hit zmierzającego ku końcowi roku - polecam, nie sposób nie lubić - robota żadna, ok. 3 minuty + 15' pieczenia, za to walory wzrokowe i smakowe bezcenne. Wiem, że to robię po raz enty, ale linkuję z pełną świadomością, bo szkoda przejść przez życie nie posmakowawszy tych ślimaków - znajdziecie u Taniki na QulinarnePasje,
  • zgadniecie co jest na zdjęciu (dolnym) po lewej? Nie oczekuję oryginalnej nazwy, bo nawet nie umiałabym zweryfikować, hah - nie pamiętam jej po prostu;)... Niemniej zwycięzca, otrzyma nagrodę niespodziankę:).


 ***




  • ostatnio jakoś szczególnie mi pędzi czas i zdaję sobie sprawę z jego upływu - a ja chcę codziennie tyle zrobić;). Koniecznie powinnam dopracować organizację zajęć i pracy... no ale to już po wakacjach, które prawie za chwilę:),
  • z pozdrowieniami - ślę Wam mini całusa;),
  •  ponownie bym Cię chciała uściskać Ines - jesteś niesamowita i cudownie o nas dbasz - bo wiem, że nie jestem jedyna - dziękuję ♥,
  • odnośnie przemijającego czasu - jutro urodziłam swe dziecię 8 lat temu! (nie zwracajcie uwagi na budowę zdania:P). Czemu mam wrażenie, że to było niedawno?,
  • fragment naszej flory... czekam aż na nowo podrosną pędy, by wypuściły piękne kwiaty... a Wy lubicie storczyki?


Udanej niedzieli!
Za chwilę, zaczniemy zrzędzić
 (głównie na Fb), że jutro poniedziałek hah


pozdrawiam


piątek, 10 października 2014

Hydrolat kadzidłowca - Frankincense Floral Water │Balm Balm

Witajcie,

Jak to miło, że znowu mamy piąteczek:D - też je lubicie? Ze swojej strony, "celebruję" go chyba w wyniku panującej mody, choć cieszę się, że w sobotę nie zrywam się, by dostarczyć dziecię do szkoły hah. Miło też widzieć na Fb, wszelkie zdrobniałe odmiany piątku, czy zabawne obrazki - drobiazg, a potrafi poprawić nastrój...
Dziś kilka słów, o ciekawym hydrolacie i składniku, z którego powstaje - Hydrolat kadzidłowca - Frankincense Floral Water marki Balm Balm...




Producent:
Delikatne nawilżenie skóry. Hydrolat posiada działanie odmładzające, odświeżające i przeciwzapalne. Ujędrnia, rewitalizuje i przywraca równowagę hydrolipidową skórze. Uszczelnia ściany naczyń krwionośnych, stąd też polecany jest do skór naczynkowych.


Skład:
Boswellia carterii water


W wypadku tego hydrolatu nie da się pominąć głównego komponentu i wypada skrobnąć o nim cokolwiek - bo działanie hydrolatu, jest tutaj przede wszystkim jego zasługą...

Kadzidłowiec - to krzew lub niskie drzewo. Występuje w 10 gatunkach. "Nasz" kadzidłowiec, zwany indyjskim – Boswellia Serrata/Carterii, występuje głównie w Afryce Wschodniej i na Półwyspie Arabskim. Żywica drzewa, dostarcza wielu aromatycznych substancji, zwłaszcza olibanum (kadzidło) - stąd olejek olibanowy.
Kadzidło ma silnie, odkażające działanie, łagodzi podrażnienia, zapobiega powstawaniu blizn, uelastycznia i odżywia skórę, uszczelnia naczynia krwionośne, zapobiega także depresji. Odpowiedni do każdego rodzaju cery, ale szczególnie do suchej, wrażliwej, zmęczonej i dojrzałej.

źródło: "Ziołowy Zakątek" Klaudyna Hebda




Natomiast swój hydrolat - Balm Balm [firma mnie co raz bardziej do siebie przekonuje - notabene siedzibę ma blisko mnie:)] -  posiadam w ilości 100ml i jest zamknięty w brązowej szklanej butli, z wygodnym aplikatorem.
Zapach - delikatny, być może lekko kadzidłowy (bardziej żywiczny), jednak nie pudrowy czy duszący, wręcz świeży i lekko słodkawy - lubię:).
Podczas stosowania zaobserwowałam zdecydowaną poprawę w wyglądzie cery, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie tylko ten specyfik za to odpowiada. Ale, pojawia się zdecydowanie mniej zmian trądzikowych (zapewne przez odkażające działanie), koloryt jakby ujednolicony. Odczuwam niesamowite odświeżenie. Także  przyjemność użytkowania na poziomie.
Chętnie jeszcze sięgnę po olejek z kadzidłowca, który jak zauważyłam ma niezwykle szerokie spektrum zastosowania - cieszę się na samą myśl...


Cena: £15.50 / w Pl hydrolat kadzidłowca dostaniecie taniej, ale nie Balm Balm - np. w Ecospa 100 ml kosztuje ok. 16 zł



Znacie to cudo?
Bo ja jestem zachwycona działaniem i efektami...
pozdrawiam


środa, 8 października 2014

Dezodorant Alverde │Płyn do higiemy intymnej Organique │Balsam do stóp Saaf

Witajcie,

Przyznam się Wam, że polubiłam mini recenzje, czyli te swoją pigułkę prawdy;). Czasem zdecydowanie nie widzę potrzeby dłuższego rozwodzenia się nad produktem. Poza tym mam/mamy, 3 w 1 i w potrzebie, jak znalazł...
To do rzeczy - zacznę od kosmetyków, które - no cóż, zapraszam do lektury:P...

Dezodorant w kulce Mango i Papaja Alverde...



Producent:
Antyperspirant w kulce, o świeżym zapachu owoców papai i mango. Zapewnia 24-godzinną ochronę przed potem i nieprzyjemnym zapachem. Specjalny kompleks składników ochronnych nie uczula wrażliwej skóry, wyciąg z owoców łagodzi podrażnienia, pozostawiając ją zawsze czystą i świeżą.


Skład:
Aqua, Aloe Barbadensis Extract*, Zinc Oxide, Cellulose, Glycery Caprylate, Xanthan Gum, Triethyl Citrate, Zinc Ricinoleate, Glycerin, Glycine Soja Oil*, Hydrogenated Palm Glycerides, Caprylic/Capric Triglyceride, Hydrated Silica, Hydrogenated Lecithin, Mangifera Indica Seed Oil, Mangifera Indica Fruit Extract*, Carica Papaya Fruit Extract*, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Parfum**, Limonene**, Linalool**, Citral**, Citronellol**, Farnesol**, Geraniol**

* ingredients from certified organic agriculture
** from natural essential oilsl


50 ml dezodorantu otrzymujemy w solidnej szklanej butelce typu roll-on. Niezwykle przyjemny słodkawy aromat owoców, towarzyszy aplikacji. I to byłoby prawie na tyle, jeśli o zaletach wspomnieć;).
Niestety, nie ma mowy o skutecznej ochronie przed potem, zwłaszcza przez 24 godziny - to taki żarcik ze strony producenta.
Poza tym, nieprzyjemny w stosowaniu, ze względu na maziowatą - sprawiającą wrażenie klejącej i ciągnącej - konsystencję.
Broni się jeszcze składem i ceną, bo nawet z dostępnością wiemy jak jest - głównie drogerie DM. Nie wiedzę już go w ofercie i nie płaczę...


Cena: ok. 2 -3 Euro / na Allegro widzę ok. 26 zł




Płyn do higieny intymnej Organique...



Producent:
Łagodna emulsja do higieny intymnej Bloom Essence ORGANIQUE o zapachu japońskiej wiśni, stworzona z myślą o troskliwej pielęgnacji skóry kobiet. Emulsja zawiera wyciąg z japońskiej wiśni bogaty w witaminy A i C, botaniczny kompleks zawierający wyciąg z lili wodnej oraz wyciąg z babki lancetowatej. Składniki te mają właściwości przeciwzapalne i łagodzące, zapewniając świeżość i długotrwały komfort wrażliwych okolic intymnych.


Skład:
Aqua, Cocamiopropyl Betaine, Glycerin, Sodium Palmitoyl Proline, Nymphaea Alba Flower Extract, Plantago Lanceolata Leaf Extract, Prunus Serrulata Flower Extract, Xanthan Gum, Lactic Acid, Mica, Titanium Dioxide, Carmine, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Parfum.


W plastikowym opakowaniu, z wygodną pompką, znajduje się 250 ml różowej, połyskującej emulsji. Cała seria Bloom Essence, przyciąga mnie nietuzinkowym wyglądem i ślicznym, świeżym aromatem.
Wygodny w użyciu, ale niestety w moim wypadku nie sprawdził się i kompletnie mnie nie porwał. Przy całej, ogromnej sympatii, jaką darzę markę, z żalem "kreślę" te słowa...
W momencie, kiedy miał łagodzić, odnosiłam wrażenie, że potęguje dyskomfort. Niechętnie "spotykałam się" z nim w miejscach intymnych. Zdecydowanie przyjemniejsze odczucia miałam myjąc ciało, czy choćby ręce - i tak, w tej roli rewelacyjny. Ale w końcu przeznaczenie oczywiste, bo do kąpieli zakupiłam nektar z tej linii - notabene cudne opakowanie :).

Cena: 30 zł



I na koniec miły akcent - Balsam do stóp, stosunkowo niszowej naturalnej marki Saaf...



Producent:
Balsam intensywnie nawilżający, zapewnia optymalne nawilżenie. Pomaga uspokaja, łagodzi i ożywia szorstkie, suche stopy na noc. Balsam zmiękczający do stóp działa jak karma dla stóp, odżywia skórę i tworząc barierę ochronną, aby zapobiega suchości.


Skład:
Carthamus Tinctorius (Safflower) Seed Oil*, Olea Europaea (Olive) Fruit oil*, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter*, Cera Alba (Beeswax)*, Nigella Sativa (Black) Seed Oil*, Melia Azadirata (Neem) Seed Oil*, Tocopherol (Natural Vitamin E), Backhousia Citriodora (Lemon Myrtle) Leaf Oil*, Rosmarinus Officiinalis (Rosemary) Leaf Oil*, Limonene1, Linalool1, Citral1.



W solidny, szklany słoik, zapakowano nam 40 g balsamu. Całość, podana w tekturowym kartoniku na miarę. Wchodząc właśnie na stronę sklepu zauważyłam, że firma zmieniła nieco design opakowań, rozjaśniając się trochę;).
Sam balsam, to treściwe mazidło, bez specjalnie wzruszających doznań zapachowych, ale też nie odrzuca. Jednak działanie rekompensuje nam brak fajerwerków. To jeden z najlepszych, naturalnych, nawilżających specyfików do stóp, jakie miałam okazję próbować. Fantastycznie pielęgnuje  stopy, odżywia, widocznie zmiękcza, ale co dla mnie najistotniejsze, świetnie i długotrwale nawilża - brawa:D.
Po kąpieli, kiedy me stopy są szczególnie spragnione, sprawdzał się rewelacyjnie. Dokładnie to czego szukałam i czego oczekuję.
Swój zdobyłam w TK Maxx - tam znajdziecie wiele eco pereł, niedostępnych na co dzień - takie przyjemne miejsce "odkryć":D

Cena: £15 / w Pl nie znalazłam, ale warto szukać



Ciekawi mnie, czy znacie, któryś z tych trzech produktów?
Jeśli tak, to jak się u Was sprawdził?

pozdrawiam


poniedziałek, 6 października 2014

Denko │Wrzesień

Witajcie,

To startujemy - poniedziałek. Na wielu Waszych blogach już z przyjemnością, pooglądałam Wasze zużycia. Zatem teraz zapraszam do podobnej lektury na Wyspie...


Legenda:

  • kolor zielony - produkt godny uwagi, chętnie do niego wrócę...,
  • kolor pomarańczowy - mam mieszane uczucia... lub możliwe, że jeszcze nabędę...,
  • kolor czerwony - temu produktowi mówię "nie", z różnych powodów, zatem zachęcam do czytania, bo może się okazać, że dla Was będzie "tak":)...





  1. Olej z wiesiołka z ZSK - ogólnie lubię półprodukty z tego sklepu, jednak oleju jakoś wybitnie nie testowałam, tylko przed końcem daty ważności poczyniłam mieszankę olei do włosów. Zapewne jeszcze nabędę, choć nie wiem czy akurat ten konkretny.
  2. Olej ZSK - dorzucony do mieszanki do włosów.
  3. Płyn do higieny intymnej Organique - zapach w porządku, ale do samego płynu już nie powrócę. Wystarczy, że mnie podrażniał.
  4. Olej jojoba - do większości olei wracam chętnie, a są takie, które zawsze lubię mieć przy sobie. Ten do nich należy:).
  5. Olej arganowy - jak wyżej, jednak na temat samego oleju więcej poczytacie tutaj - klik.
  6. Tonik do twarzy własnej roboty - tym razem zrobię lepszy, choć nie był tragiczny;).
  7. Odżywka proteinowa Sukin - bardzo dobry kosmetyk do mych włosów. Sporo się o nim tutaj rozpisałam - klik - zapraszam.
  8. Bronzer Alverde - bardzo dobry bronzer, także dla bladolicych, jednak ciepła tonacja mi nie do końca odpowiada. Ponieważ zadowolenie z niego było ogromne, dokupiłam zapas, a teraz chętnie wymienię lub sprzedam - zerknijcie tutaj - klik.
  9. Żelowy liner Alverde - masakryczna masakra! Nie ma sensu po niego sięgać. Maluje tak, że zmywa poprzednią warstwę, taki z gumką hah. A serio - tym się nie da zmalować porządnej kreski, że o trwałości nie wspomnę.
  10. Eliksir Caudalie - spore rozczarowanie. Zapach mięty, ale jakoś do mnie nie przemawiał. Odświeżałam nim po prostu ciało, bo na twarzy obiecywanych przez producenta cudów nie zanotowałam.
  11. Tusz do rzęs Aubergine Alverde - wspaniały i fantastyczny:) Najlepszy naturalny tusz, jaki miałam (a mam jeszcze Logony, Physicians Formula). Kolor oberżyny, ładnie podkreśla i wydłuża rzęsy. Nie rozmazywał się (!) i nie osypywał. Ogromnie żałuję, ale nie widzę go już w ofercie firmy:(.
  12. Masło otulające z Pat&Rub - mój ulubieniec pośród maseł. Roztacza cudowny zapach, kremowego, pluszowego misia:). Więcej poczytacie w recenzji - klik - zapraszam.
  13. Maska do włosów anti-age Organique - pachnie winogronem, acz bardziej celuję w zapach maski sensitive. Jednak efekt i przyjemność używania nieocenione. Wielbię i z przyjemnością będę powracać:).
  14. Olejek Baydream - to także kosmetyk, który zawsze lubię mieć blisko. Chętnie po niego sięgam, zwłaszcza podczas depilacji.
  15. Mydło w piance Method - przyjemna dbałość o dłonie, ale skład nie do końca zielony, dlatego niekoniecznie jeszcze po coś takiego sięgnę. Acz polecić mogę - dostępny w iHerb.
  16. Relaksujący olejek do kąpieli z Pat&Rub - kolejne sympatyczne spotkanie, o którym więcej poczytacie  tutaj - klik.
  17. Olej sezamowy Ikarov - to niestety nie był czysty olej. I też ostatecznie wylądował w mieszaninie olei do włosów z racji kończącej się lada moment daty przydatności do użycia. Olej sezamowy sam w sobie już mam oczywista (czysty) i jakoś specjalnie Ikarov mnie nie porwał swoimi produktami.
  18. Płatki kosmetyczne, które już nie wiem nawet gdzie zakupiłam;).
  19. Kula Organique - w tym wypadku była to kokosowa kula, acz większość wielbię. O kulach pisałam tutaj - klik - zapraszam.
  20. Maseczka różana z Femi - ta część z Was, która kojarzy już moje preferencje kosmetyczne, może tu być zaskoczona. Jednak ta maseczka do twarzy ma zupełnie inny aromat, niż wszelkie dotychczas spotykane różane zapachy. Próbka starczyła mi na dwa użycia i zdecydowanie jestem na tak:).


Mieliście coś z powyższych?
Ktoś, coś?
Dajcie proszę znać...

pozdrawiam


niedziela, 5 października 2014

Podsumowanie września │Nagroda października

Witajcie,

Ponieważ powoli szykujemy się na wyczekiwane wakacje - uświadomiłam sobie, że należy powrócić do projektu, który od dawna został przedsięwzięty. Dlatego mój czas (który i tak pędzi, jak wariat) dodatkowo się skurczył. Projekt bardzo mnie ekscytuje i zdecydowanie, ma związek z tematyką tego bloga - co dociekliwsi na pewno się zorientują, jeśli już tego nie poczynili, a pozostałym zostaje czekać, na oficjalne wieści:).
Niemniej nie zamierzam zaniedbywać ani Was, ani Wyspy, aczkolwiek wszystko może trwać wolniej i dłużej...
Ale do rzeczy... W podziękowaniu za obecność na Kosmetycznej Wyspie, za przemiłe rozmowy, za wspomnienie jednych z najlepszych lodów i za to, że potrafisz dostrzec znacznie więcej, niż widać "na pierwszy rzut oka" - upominek...
wędruje do:

Ewy z bloga
proszę o adres na maila, a prześlę nieco natury;):
***
Natomiast w październiku, oczekuje na Was krem do rąk (75 ml) z ekologicznej linii Nuxe, o zapachu migdałów, czyli Bio Beauty by Nuxe...




***

Przypominam także o trwającym konkursie z Femi - wspaniałe nagrody i każdy Uczestnik pozostaje wygranym. Więcej szczegółów tutaj - klik...






Ufam, że niedziela mija Wam przyjemnie, a promienie słońca Was ogrzewają
- dokładnie, tak jak nas - w UK, wyjątkowo piękna jesień tego roku:)

pozdrawiam


czwartek, 2 października 2014

Nawilżająca maseczka z awokado ♥ │HomeMade │DIY

Witajcie,

Dawno, a nawet bardzo dawno, nie przedstawiałam kosmetyku "domowej roboty". A jednak, w zaciszu kręcę co nieco od czasu do czasu. I tak niedawno, przygotowałam arcy prostą maseczkę do twarzy.
Inspiracją okazała się niewielka książeczka "Kosmetyki naturalne" Helen Rech, ofiarowana mi przez dziewczyny (klik) - dziękuję ♥. Znajdziecie tam o wiele więcej interesujących przepisów. Tymczasem zapraszam na moją wersję Nawilżającej maseczki z awokado...



Aby wykonać maseczkę do jednorazowego zastosowania, potrzebujemy:

  • 1 dojrzałe awokado,
  • 5 ml kwasu hialuronowego 1% lub gliceryny,
  • 1 łyżka miodu,
  • 1 - 2 łyżki wybranego oleju, w tym wypadku użyłam perilla,
  • 1 ml witaminy E - opcjonalnie.


Po wyjęciu pestki z avokado, miąższ wydłubałam łyżeczką i rozgniotłam widelcem. Po kolei dodawałam pozostałe komponenty, po czym wszystko, jeszcze raz dokładnie wymieszałam.
Moja wyszła rzadka, dlatego polecam dodać nieco ulubionej glinki (lub zmiksowanych płatków owsianych), aby otrzymać bardziej zwartą konsystencję. Nie ma się co oszukiwać, ale wyglądu to ta maź nie ma za grosz - zobaczcie...




Skład - "to co tygryski lubią najbardziej" robić przy DIY ;)

Persea Gratissima (Avocado), Perilla Ocymoides Seed Oil, Hyaluronic Acid, Mel (Honey), Tocopherol.


Przy mojej maseczce pomógł mi mąż - inaczej się nie dało;). Położył mi pędzelkiem na twarzy, kiedy już leżałam z ręcznikiem pod głową - jak się okazało słusznie, bo dziadostwo migrowało po twarzy, spływało na włosy i wszędzie dookoła...
Niemniej po ok. 25 minutach, kiedy zmyłam z siebie zielone ustrojstwo [syn  nie omieszkał przywołać na tę okoliczność Shreka:P - dobrze, że tylko jego;)] moja twarz wyglądała cudownie, wow!

 


Naprawdę to było coś. Wyrównany koloryt, aksamitność w dotyku, wyraźne i długotrwałe nawilżenie - to wszystko spowodowało, że z przyjemnością wrócę do maski. Niezwykle odświeżający i subtelny zapach, podnosi komfort stosowania:).
Pozostaje mi Was jedynie zachęcić. Jeśli nie macie powyższych składników, sam owoc jest na tyle bogaty, że wystarczy wymieszać z dwiema łyżkami jogurtu i też będzie dobrze:).


To jak? Ręka do góry, kto podejmuje wyzwanie
i wkrótce pokaże swoje naturalne dzieło i efekty?

 

O samym owocu:

Awokado - pochodzi z Ameryki środkowej i południowej. Owoc bogaty jest w witaminę A, C i E, białko, miedź i tłuszcze jednonienasycone. Obniża cholesterol, poprawia wzrok i metabolizm. Dzięki swoim wartościom odżywczym służy nie tylko zdrowiu, ale także urodzie.
Polecany jest zwłaszcza dla cery dojrzałej. Redukuje zmarszczki, poprawia napięcie  i uelastycznia. Chroni przed działaniem szkodliwych czynników zewnętrznych oraz wolnych rodników . Pobudza także syntezę kolagenu. Świetnie sprawdza się przy cerze suchej i wrażliwej, ponieważ nawilża, wzmacnia naturalną barierę ochronną skóry i zapobiega utracie wody z naskórka. Na powierzchni skóry powstaje film ochronny dzięki czemu jej stan znacznie się poprawia.
Osobiście nie przepadam za awokado w diecie, ale w pielęgnacji jestem bardzo chętna. Można stosować na wiele miejsc: twarz, np. w maseczce, na włosy, na stopy i dłonie - w postaci np. peelingów...


źródło:
http://www.spa24.pl/awokado-w-kosmetyce.html, http://kobieta.wp.pl/gid,15858755,img,15858823,kat,52556,title,7-pozakuchennych-zastosowan-awokado,galeriazdjecie.html



pozdrawiam


Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *