poniedziałek, 24 listopada 2014

Krem do stóp SPA & Wellness │Foot Cream Organique

Witajcie,

Okropnie brakuje mi tradycyjnego do Was zaglądania i częstszego pisania, ale jesteśmy już bliżej niż dalej. Naprawdę, do otwarcia naszego sklepu można odliczać dni:).
Mimo ogromu zadań, spieszę do Was z kolejnym mazidłem  - z ulubionej firmy Organique, której mi tu brakuje :chlip :chlip. To oczywiście tytułowy Krem do stóp z linii odżywczo - kojącej SPA & Wellness...



Producent:
Krem do kompleksowej pielęgnacji wrażliwej, wymagającej skóry stóp, o nowej udoskonalonej formule i ekskluzywnym, odświeżającym zapachu. Kompleks polisacharydów i fosfolipidów Hydramax działa nawilżająco i uelastyczniająco, zapobiega utracie wody. Ekstrakt z tymianku odświeża skórę i reguluje potliwość. Olejek kukurydziany odżywia, regeneruje, zmiękcza i zapobiega pękaniu pięt. Alantiona i aloes łagodzą podrażnienia, witamina E hamuje procesy starzenia się skóry, a mentol przynosi ukojenie zmęczonym stopom. Preparat szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej powłoki, dodatek talku zapewnia matowe, aksamitne wykończenie. Krem polecany jest do codziennej, intensywnej pielęgnacji stóp.

Skład:
Water, Glycerin, Cetearyl Alkohol, Caprylic/Capric Triglyceride, Stearic Acid, Talc, Glyceryl Stearate, Alkohol Denat., Thymus Vulgaris Extract, Aloe Barbadesis Extract, Zea Mays (Corn) Oil, Galactosyl-Fructose, Lecithin, Allantoin, Menthol, Tocopheryl, Acetate, Acrylates/C10-30Alkyl Acrylate Crosspolemer, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Ethylateshexylglecerin, Parfum, Linalool, Hydroxyisohexyl, Cyclohexene Carboxaldehyde, Amyl Cinnamai, Benzyl Salicylate, Limonene, Coumarin,CI 42090.


100 ml mazi, o charakterystycznym niebieskawym zabarwieniu, zamknięto w zgrabnym opakowaniu typu air less. Odpowiada mi taki sposób aplikacji - wszystko odbywa się sprawnie i bezboleśnie. Świeży aromat tylko umila użytkowanie kremu...




Balsam ma bardzo lekką, wręcz delikutaśną niczym mus formułę, zatem gładko sunie po skórze i błyskawicznie się wchłania. Nie pozostawia tłustej warstwy, właściwie po chwili od nałożenia, można brykać boso;). Daje wyraźny efekt ukojenia i subtelnego chłodzenia, jednak nie na tyle, bym nie miała odwagi używać go jesienią. Acz zimą postawię na cieplejszy zapach...
Moje stopy nawilża wystarczająco, a jestem z sucharków, zwłaszcza pokąpielowych;). Rytuał pielęgnacyjny stóp z tym kremem, należy do miłych i wręcz odruchowo po  niego sięgam, mając w pamięci przyjemny moment z dnia poprzedniego - taki trochę dla leniwców, bym rzekła:P...




Sama nie wiem, czy powrócę do niebieskiej mazi. Nie do końca przekonuje mnie skład, mimo zastosowanej przez firmę bezpiecznej formuły - Safe Formule. Konkretnie myślę o talku, alkoholu denaturowanym i kilku innych tajemniczych dla mnie komponentach, ale może się mylę...


Cena. ok. 33 zł



Znacie się z kremem Organique do stóp?
Dajcie proszę znać, jacy są Wasi ulubieńcy,
w kategorii futki;)


pozdrawiam


piątek, 21 listopada 2014

Transparentny sypki puder mineralny │Finishing Powder - Translucent Silk Lily Lolo ♥

Witajcie,

Niedawno byłam w ciepłym miejscu, z cudnymi widokami... Oczywiście zabrałam mnóstwo kosmetyków, także by obfocić w gorących sceneriach - i co? I nic, o niektórych kompletnie zapomniałam i musiały nacieszyć się sesją w skromnym zaciszu domowym:P. Takim zapomnianym (tylko do zdjęć, bo w użytku był non stop), okazał się tytułowy Finishing Powder - Translucent Silk Lily Lolo...



Kolor włosia pędzla - nie jest oryginalny... Po prostu pobawiłam się kolorami...


Producent:
Transparentny mineralny puder, o jedwabistej konsystencji, który dzięki zawartości rozpraszającej światło miki, optycznie redukuje widoczność drobnych zmarszczek oraz niedoskonałości. Nie zawiera drażniących substancji chemicznych, nanocząsteczek, parabenów, tlenochlorku bizmutu, talku, sztucznych barwinków i konserwantów. Jest bezzapachowy, lekki i niezwykle drobno zmielony, co gwarantuje wyjątkową trwałość makijażu. Optycznie redukuje drobne zmarszczki i skazy.


Skład:
Mika [+/- CI 77491 (Iron Oxide), CI 77492 (Iron Oxide)]





Delektuję się i zachwycam nowymi opakowaniami produktów Lily Lolo. Ubóstwiam ten gustowny minimalizm. Nie inaczej sprawa wygląda z sypkim, białym pudrem, który w ilości 4.5 grama zamknięto w schludnym, plastikowym słoiczku z sitkiem...




Przyznaję, że to cudo (tak mogę już śmiało powiedzieć), poznałam jeszcze za starej szaty - i okropnie za nim tęskniłam... Nie wiem, jak mogłam tak długo wytrzymać... Pamiętam, że kilkukrotnie lądował w koszyku, a kończyło się jak zwykle, czyli coś okazywało się ważniejsze, na dany moment. Niemniej,  znowu jesteśmy razem i żyjemy w synergii:).
Głównie dlatego, że biały proszek jest bardzo drobno zmielony i  ma niezwykle miałkie, srebrne drobiny...




Jako biały, nie bieli, a także nie zmienia koloru podkładu. Subtelnie matowi mą facjatę, rozświetlając, nadając świeżości i tworząc miękki glow. Twarz sprawia wrażenie muśniętej srebrną mgiełką. Uwielbiam ten efekt. Jestem rozkochana w tym kosmetyku...

Niestety, wszelkie próby odtworzenia w DIY, spełzły na niczym:P. Mój home made puder, bieli, jak mąka prosto od młynarza, nadaje takiego blasku, że jeśli ktoś ma ochotę być bombką, w nadchodzące Święta - służę:D. A mam czym, ponieważ początkowo nadawał takiego błysku, że rozrabiałam z matową miką, zatem rozmnażałam w sporych ilościach;)... Jeśli komuś uda się odtworzyć tę cudną recepturę - teraz mam dokładne kolory, bo poprzednio na opakowaniu chyba widziałam tylko mikę i jeden kolor - to proszę się podzielić:). Tymczasem zapraszam do nabywania oryginału jednak...


Cena: ok. 73 zł


http://www.costasy.pl/esklep,produkt,35,translucent_silk_mineralny_puder_sypki_lily_lolo#tab=itemOpinions




A jak wygląda sprawa pudru u Was?
Macie? Znacie? Chcecie?


pozdrawiam

poniedziałek, 17 listopada 2014

Antyoksydacyjny krem na noc │Lavender & Rose Repairing Anti-Oxidant Night Creme A'kin

Witajcie,

Chwilowo, jak widzicie notki i moja obecność u Was są nieco rzadsze, ale już wiecie co się dzieje. Podejrzewam, że po otwarciu sklepu przyjdzie lekka odwilż i powoli wszystko wróci do prawie normy:).
A dziś o interesującym produkcie, zdaje mi się, słabo popularyzowanej w polskiej blogosferze urodowej, marki A'kin, którym jest Krem na noc...



Producent:
Krem Lawenda & Róża A'kin - to krem, o nawilżającej formule, która jest wzbogacona w witaminy A, E, B5 i C oraz w kwasy omega 9, 3 i 6 kwasy tłuszczowe. Te silne, naturalne składniki działają w synergii, aby nawilżyć skórę, zredukować zmarszczki i odmłodzić naszą cerę.
Krem, podczas snu,  dostarcza składników aktywnych. Ten bogaty antyoksydant, szybko się wchłania i głęboko nawilża, jednocześnie wygładzając skórę twarzy. Krem przeznaczony jest do każdego typu cery.


Skład:
Aqua, Panthenol, Simmondsia Chinensis Jojoba Seed Oil, Persea Gratissima Avocado Oil, Hydrogenated Lecithin, Glycerin, C12-16 Alcohols, Palmitic Acid, Sucrose Stearate, Sorbitol, Echium Plantagineum Seed Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Tocopheryl Acetate, Squalane, Mannitol, Phytosterols, Phenoxyethanol, Bisabolol, Xanthan Gum, Glyceryl Laurate, Sodium Gluconate, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Sodium Hydroxymethylglycinate, Ammonium Glycyrrhizate, Thioctic Acid, Citric Acid, Lavandula Angustifolia (lavender) Extract, Ethylhexylglycerin, Rosa Centifolia Flower Extract, Fusanus Spicatus Wood (Sandalwood) Oil, Lecithin, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Caprylic/Capric Triglyceride (botanical Source), Caffeine, Aesculus Hippocastanum (Horse Chestnut) Extract, Zinc Gluconate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Beta-Carotene, Citronellol, Limonene, Farnesol, Geraniol, Linalool.


Standardowa pojemność, jak na krem, czyli 50 ml mazi, zamknięte jest w plastikowym opakowaniu, niekoniecznie higienicznym, acz wygodnym. Tworzywo, z którego jest wykonany słoiczek, ma przyzwoitą jakość i zdecydowanie od razu to odczuwamy. Całość zamknięto w kartonik na miarę. Wszystko  w stonowanej, granatowej grafice - estetycznie, wypada korzystnie:).
Przyznaję, że obawiałam się zapachu. Lawenda, której walory aromatyczne, tak po prawdzie, dopiero zaczynam doceniać, wespół z różą - nie może być dobrze. Jednak zdecydowanie jest:). Mimo, że woń jest wyrazista, to jednak niezwykle przyjemna i nie rażąca.
Kolejnym zaskoczeniem, okazała się dla mnie struktura kremu.  Bogactwo naturalnych składników, którego zadaniem jest profilaktyka przeciwzmarszczkowa, nawilżenie i odżywienie - a wszystko ma odbywać się pod osłoną nocy, musi być konkretna i treściwa. A tu otrzymujemy niesamowicie lekki, wręcz mus, gładko sunący po twarzy, którą szykujemy do snu... mus w kolorze, jak to nazywam "natury"...



Czystą przyjemnością, stało się nanoszenie kremu wieczorami na lico, by po chwili cieszyć się ogromnie gładką i jedwabistą w dotyku skórą. Efekt znany mi z kremów "domowej roboty" - podobnie też się zachowują mazie do twarzy z Femi.
Otulając się delikatnym aromatem każdego wieczoru, sprawiamy, że w dłuższej perspektywie nasza cera staje się odświeżona, radosna, gładka, odżywiona. Wszelkie pozostałości po wypryskach, jakby szybciej się goją. Odczuwam wyraźny komfort...



Nie zarejestrowałam jednakże redukcji zmarszczek,  ale - po pierwsze, ani jakoś drastycznie jeszcze się u mnie nie uwidaczniają (jasne, że już są), ani nie oczekiwałabym takich cudów, po stosowaniu kremu - w ogóle i przez suma summarum nie taki długi czas. Choć wydajność kremu jest niesamowita, czego zasługą jest pewnie też bardzo lekka formuła:).
Sama nabyłam specyfik w korzystnej promocji i jak zawsze Wam polecam poszukiwanie takowych.
Od pewnego czasu, jeśli już znajdę kosmetyk, którego pożądam, w konkretnym sklepie. Wyszukuję kod rabatowy do owego sklepu. Zazwyczaj znajduję jakieś 5% do 20% rabatu:). Podejrzewam, że możecie podobnie próbować na polskich stronach:)...


Cena: ok. £21, w Pl nie widziałam kremu - jeśli znajdziecie, piszcie śmiało...



Znacie jakieś produkty A'kina?
Jeśli nadarzy Wam się okazja, polecam, jeszcze mnie nic nie zawiodło,
co prawda z trzech produktów, jakie używałam czy używam, ale jednak.
Zatem może coś w tym jest:).

pozdrawiam


czwartek, 13 listopada 2014

Zabawa dla aktywnych │Wyniki konkursu

Witajcie,

Czas najwyższy, by wreszcie podać wyniki Zabawy październikowej i konkursu. Serdecznie dziękuję Wam za anielską cierpliwość - jesteście super:).
Naprawdę nie próżnuję, praca nam aż się pali w rękach, jednak mam przebłyski, kiedy mi tęskno do Was i Waszych blogów, ale przyjdzie czas... Dobrze, że chociaż część z Was jest na Insta i Fb:P...

Fragment małego owocu naszej dzisiejszej pracy...




Przechodząc do laureatów, zacznę od konkursu, jaki Wam zostawiłam wyjeżdżając, o lekko przekornym tytule "Konkurs na jesienny wieczór".
Dziękuję za udział w zabawie, w której należało odpowiedzieć na pytanie: "Skąd się wzięła nazwa "Kosmetyczna Wyspa?". Wasze odpowiedzi sprawiły mi wiele przyjemności, macie wyobraźnię:P. Wybrałam tę prawie prawdziwą, najpierwszą:

"Bladego pojęcia nie mam ;) co też Ci chodziło i utkwiło w główce, że właśnie tak nazwałaś swój blog.
Mogę się jedynie domyślać, że skoro mieszkasz (jak się zdążyłam zorientować) w UK, to przekabaciłaś jakiegoś urzędnika tam, aby jedną z Wysp nazwał Kosmetyczną :) No i miałaś rację, bardzo miło i przyjemnie się po niej podróżuje :) Zgadłam?"

Prawie:P - tak Kosmetyczna Wyspa dokładnie narodziła się po prostu, z racji mojego zamieszkania na wyspie i tematyki bloga;)...
Swoją drogą byłoby cudownie kiedyś mieć "żywą" Kosmetyczną Wyspę - urządziłabym chyba międzynarodowe spotkanie blogerek, tak na dobry początek - śniadanie prosto z drzewa, w postaci bananów, maseczki ze świeżego miąższu kokosów... ach rozmarzyłam się... 


 I tę:

"Pewnego marcowego wieczoru roku 2013, kobieta o wdzięcznym imieniu Patrycja zapragnęła podzielić się ze światem spostrzeżeniami i przemyśleniami na temat niezwykle ważny i stanowiący priorytet każdej kobiety -KoSmEtYkI-co, z czym, jak i dlaczego.
Jako, że imię Patrycja oznacza kobietę nieulegającą wpływom, potrafiącą poświęcić się sprawom społecznym swoimi doświadczeniami postanowiła dzielić się na blogu o nazwie iście cudnej Kosmetyczna Wyspa.
Jak wiadomo wyspa jet miejscem nie zbadanym, odległym i kryje w sobie nie tylko uroki, ale i pułapki.
Kosmetyka to słowo o wielu znaczeniach i jest równie nie zbadane jak jej poprzednik-wyspa.
Tak oto wszystkie zapiski skrupulatnie gromadzone są na Kosmetycznej Wyspie i przekazywane z pokolenia na pokolenie."

Naprawdę geneza:D Myślę o tym przekazywaniu z pokolenia na pokolenie:P


Tym sposobem zwyciężczyniami konkursu zostają:



Nagrodę pocieszania chciałabym natomiast przekazać na ręce...


...która, w którymś momencie, jak wnioskuję, bardzo dokładnie przyjrzała się  chronologii mojego blogowania - to miłe kiedy ktoś naprawdę chce nas poznać, czyta z uwagą i poświęca nam swój czas - dziękuję Violka, nie tylko za to!


"Kosmetyczna Wyspa powstała z pasji dzielenia się z innymi wiedzą na temat kosmetyków, ich działania i radości z ich używania. Na początku był Zakątek Pieguski, który przechodził metamorfozy. Potem narodził się nowy pomysł. Pisanie o kosmetykach. Poznanie siły blogerek i nowych przyjaźni w sieci. Kosmetyczna Wyspa to świadomość pisania, sens i radość życia."


Gratuluję dziewczyny!

Nagrody - niespodzianki, wkrótce do Was powędrują, prosto z Wyspy;)



Czas już także, na ogłoszenie laureata Zabawy dla aktywnych.  Jest Was tyle miłych osóbek, z którymi z przyjemnością się gaduli, nie tylko tutaj, ale także w innych mediach społecznościowych, że naprawdę trudno się zdecydować. Niemniej w tym miesiącu nagroda...





...leci do przesympatycznej osoby, która odkryła Wyspę, długo przed dinozaurami [czyt. disqusem;)] i tak jakoś nam zleciał bodajże już rok;). Dziękuję Dorota!



Dziewczyny, proszę o Wasze adresy na maila:


Jeszcze raz wszystkim dziękuję!



Kolejna zabawa dla aktywnych jest już w odsłonie świątecznej i obejmuje resztę listopada i grudzień - z racji sporej ilości zadań, jakie mi ostatnio towarzyszą. Mam nadzieję, że Wam się spodoba - Maseczka na okolice oczu GlamGlow...




pozdrawiam


niedziela, 9 listopada 2014

☼ Nie wiem, co powiedzieć ☼

Witajcie,

Tytułem wstępu, winnam Wam słowo, odnośnie mej marnej obecności na Waszych blogach. Częściej mnie spotkacie na Fb, czy Insta, bo do tego mi wystarcza telefon, który używam w każdym miejscu, w wolnej chwili. Z pozycji komórki, mogę jedynie czytać, niestety mam kłopot z komentowaniem. I teraz Wam już zdradzę, że pełną parą przygotowujemy się do otwarcia sklepu z kosmetykami naturalnymi - a jakże:P. Stąd całe zamieszanie, praca również w terenie, a przede wszystkim jej wiele.
Marzę, że przyjdzie moment, kiedy jakaś mądra głowa, znajdzie sposób na zaginanie czasoprzestrzeni i będę mogła być w kilku miejscach jednocześnie, albo się błyskawicznie przemieszczać, tudzież  stanie się możliwym rozciąganie ów deficytowego wymiaru naszej egzystencji, którą określamy, jakże krótkim słowem CZAS;).

Odnosząc się do tytułu dzisiejszego posta, tytułu trochę przekornego - bo odzyskałam mowę, otrząsnęłam się z pierwszego, pozytywnego  szoku i wreszcie zdaje się wiem, co powiedzieć chcę:).
Ostatnio czuję się, jak w oku cyklonu, gdyż z każdej strony dochodzą do mnie złe wieści od bliskich mi ludzi. Sprawy są poważne, jednak w większej mierze odnoszą się do ciemnej strony człowieka samego w sobie, a nie przyczyn niezależnych, czy losowych. Sprawiają, że wiara w ludzi, siłą rzeczy leci na łeb i szyję - ku samemu dnu...
Ale, ale ku pokrzepieniu - jak to ładnie Łucja zauważyłaś - przychodzą serca pełne ciepła, radości, przyjaźni, szczerości - które przez wiele kilometrów ślą światło i najniezwyklej w świecie pomagają utrzymać nas w pionie. Przypominają nam, że są także istoty czyste, pozbawione cech pewnych potworów,  sensowne, których spotkanie to radość w życiu.
Kiedy powróciłam z gorących wakacji, przymierzałam się do obowiązków i normalnego życia - w najśmielszych myślach nie sądziłam, że po tylu wrażeniach, w jednej chwili, coś mnie bardziej porwie, wzruszy, zachwyci. Nie spodziewałam się, że biegnąc po przesyłkę, odbiorę wielką pakę, z której wysypie się milion życzliwych serc, słońce większe od majorkańskiego,  rzeka serdeczności i góra kosmetyków... totalne ZASKOCZENIE i niesamowita NIESPODZIANKA!



Epicentrum na powyższym zdjęciu, to stąd płynęła cała pozytywna energia, wiele uśmiechu, ciepła i przyjaźni... motyle też widziałam:P.

 
Weronika - Livelle


Kompletnie nie wiem, jak mam podziękować, za tyle pozytywnych emocji, za kolejny życiowy "talizman", który staje na straży wiary w ludzi i w momencie zwątpienia stawia mnie do pionu, za wypełnienie brakującej już i tak powierzchni w komodzie:D. I wszystko w najgłębszej tajemnicy  (do samego końca!), bezinteresownie i na pewno skutecznie. Po prostu dziękuję i powtórzę się, ale życzę wszystkim, choćby przejścia koło Was...



Niestety kubełek, w ślicznym kolorze nadziei nie przetrwał - pocztowców nie lubimy, o nie! Chciałam skleić, jednak podjęta próba mnie nie przekonuje, bo skubany rozbił się miejscami w mak i mi te drobiny musiały uciec przy rozpakowywaniu:(... Aż łzy się cisnęły...

 

Wreszcie pełno cudów zamkniętych w buteleczkach i słoiczkach - oczy mi się świecą, jak złotówy... Ulubione marki, nieznane i planowane w przyszłości, która dzięki Wam, stała się moją teraźniejszością ☺.


♥ DZIĘKUJĘ ♥


Dajcie proszę znać w komentarzach, jakie są Wasze "talizmany"?

pozdrawiam

środa, 5 listopada 2014

Pustaki z minionego miesiąca │Denko październikowe

Witajcie,

Jakoś od weekendu ciężko mi się ogarnąć - zajęć mam mnóstwo i ciągłe poczucie niewyrobienia normy w ciągu dnia, choć i tak spać chodzę późno:P 
Dodatkowo ich przybywa;) Od dziś fitness, no bo foczka...☺ Mam twarde postanowienie, by codziennie choć godzinę poćwiczyć - może publiczna deklaracja prędzej mnie wyciągnie z kanapy;).
Ale wracając do tematu dzisiejszego posta... W wyniku ostatnich rozmów powstałych wokół denka, zaczęłam się zastanawiać dlaczego u siebie mam "projekt denko", od kiedy go zaczęłam i jak mocno obniża (czy w ogóle) standard mego bloga?
Zerknęłam zatem do Archiwum i czarno na białym - w 3 miesiącu od powstania Kosmetycznej Wyspy pojawiło się pierwsze denko. To, co od początku kierowało moim projektem, do teraz jest aktualne, czyli:
  • lubię kończyć kosmetyk, bo w jego miejsce mogę wyciągnąć nowy - zapewne gorąco wyczekiwany,
  • takie zbieranie "śmieci" mobilizuje mnie do systematyczności:). W między czasie zrezygnowałam z zachowywania opakowań po płatkach kosmetycznych:P Fakt ubywają, ale one jakoś mi znikają szybko tak czy siak... na inne typu - denko po wkładkach - sama bym nie wpadła jednak:P
  • w projekcie, mam (mamy), mini opinie w pigułce. Dla mnie to błyskawiczny podgląd, co mi służyło, do czego chcę/chciałam wrócić, a co omijać szerszym łukiem...
Wiem, że są zwolennicy i przeciwnicy denek - należę do pierwszej grupy, z pewnymi oczywiście zastrzeżeniami. Mianowicie lubię, kiedy denko jest czytelne - w jakiś jasny sposób skategoryzowane - u mnie jest to kolorystyka. Spotkałam się z podziałem na perełki, średniaki i słabeusze... Kiedy mam jasno przedstawiony taki zbiór kosmetyków - szybko orientuję się w temacie i gdy chcę zgłębiam, co mnie zainteresowało...
Oczywista, nie muszę już pisać, że co jest słabeuszem u Kasi - u Basi, czy u mnie może być hitem, etc...
Co do jakości bloga, w znaczeniu czy denko ją podnosi, czy obniża. Uczciwie rzecz ujmując, nie odczuwam z tego tytułu ani wzrostu ani obniżki;). Traktuję projekt jako część Kosmetycznej Wyspy, przerywnik między standardowymi recenzjami i "pamiętnik" z mini opiniami...
Tyle tytułem dzisiejszego denkowego wstępu, zatem do dzieła...

Legenda:
  • kolor zielony - produkt godny uwagi, chętnie do niego wrócę...,
  • kolor pomarańczowy - mam mieszane uczucia... lub możliwe, że jeszcze nabędę...,
  • kolor czerwony - temu produktowi mówię "nie", z różnych powodów, zatem zachęcam do czytania, bo może się okazać, że dla Was będzie "tak":)...








  1. Maska do twarzy Planeta Organica - w kosmetykach rosyjskich zachwycają mnie zapachy, takie jakich szukałam wśród natury. Ta maska była bardzo przyjemna w użyciu, fajnie chłodziła i łagodziła, skutecznie nawilżając lico. Jednak mam tyle nowych i kolejnych na nie pomysłów, że nie sądzę, bym kiedyś do niej wróciła.
  2. Scrub do ciała Bio2You - o ile mnie pamięć nie myli - łotewska marka - niedawne odkrycie. Ale ten scrub nie podbił mego serca. Głównie dyskwalifikuje go zapach, w którym pokładałam niezapomniane doznania, a tu mieszanka brzoskwini z migdałem okazała się dla mego nosa fiaskiem. Samo działanie poprawne, jednak stawiam na większe cząstki złuszczające;).
  3. Emulsja oczyszczająca z granatem Alterra - niestety Alterrę darzę coraz mniejszym zaufaniem. Tylko kilka produktów się u mnie sprawdziło i jest jeden bestseller, aczkolwiek to nie ta emulsja. Dla oddania sprawiedliwości, myje, ale nie zmywa makijażu. Jako poranne odświeżenie byłaby idealna, gdyby nie przebijał intensywny zapach alkoholu. Z rana wolę coś lżejszego i milszego...
  4. Balsam do ciała Pat&Rub - jestem na tak, jednak nie zawsze może być wystarczający. Seria hipoalergiczna to druga ulubiona, po otulającej i nawet bardziej na lato niż ta druga z wymienionych. Sprawdził się od stóp po szyję, poprzez dobre wchłanianie, skuteczne nawilżanie, łatwą aplikację i delikatny aromat - radość użytkowania:).
  5. Otulający scrub do ciała Pat&Rub - jeśli opanuje się niebanalną technikę obsługi, może stać się ulubieńcem - zapraszam na recenzję - klik.
  6. Babydream płyn do kąpieli dla dzieci - miniatura - lubię chyba wszystkie produkty marki, do tego przyjazne ceny, zachęcają do częstych i regularnych powrotów. Płyn zużył mój syn i oboje byliśmy zadowoleni:).
  7. Kula Organique - bezapelacyjna miłość ♥ - recenzja, na którą serdecznie zapraszam - klik.
  8. Pomadka ochronna z filtrem Lavera - nie zdążyliśmy nawet zdenkować, bo lato  jest po prostu za krótkie, a daty ważności obligują. Poza tym okrutnie bieliła, nie moja bajka... dawno temu o niej wspominałam w poście - klik.
  9. Krem aloesowy Santa Verde (medium) - tutaj miniatura, ale wyczuwam w powietrzu wiele dobroci, z tego może być pełnowymiarowa miłość. Jak tylko nadejdzie ten moment, na pewno zakupię:).
  10. Maseczka do twarzy Terra Naturi - niestety, okazała się zbyt mocna na moje lico, o czym poczytacie tutaj - klik.
  11. Szampon migdałowo - arganowy Alverde - tak, jak zazwyczaj bardzo mi pasują szampony marki, tutaj nie zaiskrzyło. Cieszyłam się, że się skończył.
  12. Dezodorant aloesowy So Bio Etic - tradycyjnie mi tu małż obniża średnią i twierdzi, że deo był właśnie średni i niewydajny. I woli bym mu kupowała Tea Tree dr.Organic:P.
  13. Żel i szampon Lavera - głównie korzystał mój syn:). Nie narzekałam też, kiedy umyłam nim włosy - poradził sobie z olejem i były po nim całkiem przyzwoite - nie trzeszczały bynajmniej.
  14. Maseczka do twarzy Natura Siberica - w obliczu składnikowych wątpliwości i wycofania ze sprzedaży przez Komisję Europejską, skróciłam jej żywot. Ale też nie uwiodła mnie, nawet zapachem... żalu nie było zatem.
  15. Aloesowe mydło do rąk Jason - przyzwoity myjak, który nie wysuszył na wiór naszych dłoni - co raz bardziej też, zaczynam cenić moc aloesu:).
  16. Woda winogronowa Caudalie - nie pieję nie wiadomo jak z zachwytu, ale to chyba jest wynikiem tego, że ja w ogóle nie potrafiłam dotychczas używać tego typu specyfików. Nie lubię zimą się chłodzić, natomiast w gorące dni, kiedy skóra dramatycznie się przesusza świetnie zdaje egzamin. Nawet małż się polubił z wodą, dlatego na upalne chwile naszego życia - prawdopodobnie wyłącznie czas urlopu - chętnie będę nas zaopatrywać w ten kosmetyk.
  17. Woda toaletowa Scent Essence Avon - świeży, przyjemny i subtelny zapach,  ładnie sprawdził się w gorącym słońcu:).
  18. Olej z baobabu - porównywany bywa do arganowego... Nie jest jednak moim must have.
  19. Carrot Oil - wyhaczony w TKMaxx - nie używałam solo, tylko do kręcenia kosmetyków, najwięcej dodałam do wakacyjnego olejku do opalania;).
  20. Olej do ciała limonka Alterra - bardzo fajny w kąpieli, bo do ciała, to oleje u mnie na co dzień nie za bardzo;). Świeży aromat sprawdza się szczególnie latem.
  21. Olejek Tea Tree - a to już nasze domowe must have, szczególnie lubi małż. Jednak niestety olejek olejkowi nie równy i ten konkretny okazał się słabszym bratem olejku dr.Organic - i na pewno będę do niego wracać.
  22. Olej z czerwonych malin - nie używałam solo, bo nawet nie zdążyłam, a już przyparła mnie do muru data ważności. Skończył w wakacyjnym olejku do opalania - wpasował się, jak ulał, zważywszy na posiadany filtr. Bardzo chętnie znowu nabędę.
  23. Hydrolat kadzidłowca Balm Balm - fantastyczny produkt, o którym więcej możecie przeczytać tutaj - klik. Niedawno do kompletu dołączył olejek z kadzidłowca:).


 Znacie coś z powyższych zużyć?


Oczywiście pamiętam o zabawie dla Czytelników i wkrótce pojawią się wyniki.
Podobnie, jak z powoli kończącym się konkursem, który zostawiłam Wam przed wyjazdem.
Jeśli ktoś ma chęć na udział w zabawie, jeszcze zostało kilka chwil - zapraszam tutaj - klik.

pozdrawiam

wtorek, 4 listopada 2014

Naturalny krem BB │ Lily Lolo

Witajcie,

Jeszcze dobrze nie ochłonęłam po urlopie, a tu już czekały niespodzianki pełne ciepła, ba płomieni Waszych serc - śmiem twierdzić, że gorętsze od majorkańskiego słońca:D Rozgościły się u mnie, zdaje się na zawsze, za co szczególnie dziękuję - wkrótce przygotuję na nie zoom:P.
Tymczasem mam dla Was relację "prosto" z plaży - jeszcze ciepła, jeszcze praży;) Przed Wami Krem BB z Lily Lolo, który towarzyszył mi przez cały urlopowy czas...



Producent:
Krem BB o lekkiej formule, w skład którego wchodzą odżywcze składniki o właściwościach przeciwstarzeniowych i nawilżających oraz mineralne pigmenty zapewniające wyrównanie kolorytu cery. Użyty jako podkład daje lekkie krycie i efekt zdrowej, promiennej cery. Świetnie sprawdza się także jako baza pod podkład mineralny.

Skład:
Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Coco-Caprylate, Cetearyl Olivate,  Sorbitan Olivate, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Argania Spinosa (Argan) Kernel Oil, Stearic Acid, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Boron Nitride, Benzyl Alcohol, Parfum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Tocopherol, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Leptospermum Scoparium (Manuka)  Oil, Punica Granatum (Pomegranate) Seed Oil, Dehydroacetic Acid, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Sodium Hyaluronate, Limonene, Linalool, Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Ci 77891 (Titanium Dioxide), Ci 77491 (Iron Oxide), Ci 77492 (Iron Oxide), Ci 77499 (Iron Oxide).


W miękkiej, białej tubce - o prostej i eleganckiej szacie, znajdujemy 40 ml beżowej mazi. Na moich fotkach nie widać, ale po zdjęciu zamknięcia, jawi nam się pompka dozująca niewielką ilość kremu. Takie rozwiązanie, to jak dla mnie "strzał w 10", gdyż jest wygodnie, czysto i bez marnotrawstwa:)...




Po konsultacjach z Panią Aleksandrą, skusiłam się na kolor light - jaśniejszy z gamy dwóch propozycji marki - klik.
Jak widać na zdjęciu wyżej, wcale nie jest aż taki  jasny, co początkowo mnie z lekka speszyło - jak się okazało,  niepotrzebnie.
Krem ów posiada miękką, jedwabistą formułę, bardzo dobrze się aplikuje i równomiernie rozprowadza na licu. Tworzy subtelną mgiełkę, delikatnie wyrównując koloryt i pozostawiając nieznaczne rozświetlenie. Okazał się idealny na lekko opalonej twarzy, w bardzo ciepłe dni. Jednak nie pokryje większych przebarwień, czy zmian - dlatego niezastąpionym pomocnikiem, w tej sytuacji, okazał się korektor...


od miejsca, gdzie kończy się nałożony krem, jest rozsmarowany do dołu dłoni - mocniej opalonej od twarzy...


Bardziej jednak odczułam działanie pielęgnacyjne - jest dobrym nawilżaczem - dbał o moją cerę podczas, gdy słońce i słona woda próbowały wysuszyć ją na wiór. Acz z racji braku filtra, posiłkowałam się dodatkowo kremem z SPF - przed jego nałożeniem.
Sprawdzi się u osób, które cenią bardzo naturalny makijaż, albo właśnie w ciepłe, słoneczne dni. U mnie zdał egzamin, choć wypróbuję go jeszcze, jako bazę pod podkład mineralny - jestem ciekawa tego duetu...:).


Cena: 65.90 zł


http://www.costasy.pl/menu,135,krem_bb


Mieliście okazję poznać się z kremem BB Lily Lolo?
Jakie kremy się u Was sprawdzają?


pozdrawiam


poniedziałek, 3 listopada 2014

Tydzień w obiektywie 11 │Krótkie powitanie

Witajcie,

Jak to się mówi, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej - choć przyznam szczerze, że już mi z lekka za chłodno i za ciemno...;)
Miniony czas był mówiąc bardzo zwięzłowato - ciepły, a czasem gorący, niezwykle bogaty w barwy - szczególnie wszelkie odcienie błękitu, syty, mokry i słony... To był dobrze spędzony czas, akumulatory naładowane i gotowe do podejmowania wszelakich wyzwań...
A było tak...









Jeśli macie ochotę na relacje z mych wakacji, prawdopodobnie więcej pojawi się cyklicznie na Zakątku Pieguski - już teraz serdecznie zapraszam:)


Pewnie już śpicie, ale udanego tygodnia!
Jutro zaczynam zerkać, co też u Was ciekawego
- zatem do spotkania:)


Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *