środa, 18 listopada 2015

Denko z ostatnich miesięcy...

Witajcie,

Tytuł brzmi szumnie, jednak wybrałam kilkanaście zużytych produktów, jakie znalazły się w koszyku - a było tego całkiem sporo. Niestety wpadły do niego także kosmetyki przeterminowane, co nie dało mi możliwości zastosowania. W większości są to produkty godne polecenia i niekoniecznie stricte eco;)
Standardowo posortuję je według legendy na Wyspie... będzie zielono:)

  • kolor zielony - produkt godny uwagi, chętnie do niego wrócę...,
  • kolor pomarańczowy - możliwe, że jeszcze nabędę...,
  • kolor czerwony - temu produktowi mówię "nie", z różnych powodów, zatem zachęcam do czytania, bo może się okazać, że dla Was będzie "tak":)...






  1.  Krem do rąk Lavera Basis Sensitive - miniatura, która świetnie sprawdza się na wyjazdach, czy do torebki na codzień. Krem, który dobrze się wchłania, ma delikatny zapach i zapewne, nie jedna z Was miała z nim do czynienia - więcej znajdziecie w ręcenzji - klik. Osobiście nie wiem czy do niego wrócę, ale kto wie.
  2. Bezacetonowy zmywacz do paznokci Cree, o którym pisałam tutaj. Bardzo przyjemny zapach czekolady roztaczał dookoła, podczas zmywania lakierów. Z żalem piszę, ale nie jest już dostepny w Super-Pharm. Jeśli gdzieś akurat dostaniecie, dajcie proszę znać:)
  3. Balsam do pielęgnacji biustu Naturtiv - bardzo dobry kosmetyk, o przyjemnym zapachu. Niesamowicie wydajny. Przy regularnym stosowaniu, w połączeniu z ćwiczeniami daje świetny efekt. Dostępny dla osób mieszkających w UK w EcoEuphoria - aktualnie w promocji - polecam:)
  4. Antyperspirant Vichy - nie jest to produkt z naturalnym składem, jednak jak dotąd nie znalazłam skutecznego dezedorantu w produktach ekologicznych. Polubiłam ten kosmetyk i chętnie do niego wrócę.
  5. Szampon Babylove - o ile pamiętam nabyłam go w DM. Używałam do mycia pędzli, zatem nie wiem, jak się sprawdza u maluchów. Natomiast dobrze zmywał zanieczyszczenia z włosia. Delikatny i bardzo przyjemny w użyciu - polecam:)
  6. Pasta do zębów dla dzieci o smaku truskawkowym Lavera - już w jakimś denku się pojawiła. Moje dziecię bardzo ją lubi.
  7. Superowocowe Serum do Twarzy Odylique - bardzo dobre serum z krótkim składem, które naprawdę mogę polecić - klik - recenzja. Jednak, jak kilka z Was zauważyło cena pełnowymiarowego opakowania jest dosyć wysoka;) INCI, jak dla mnie nie do końca znane, ale może komuś z Was uda się odtworzyć olejek do twarzy o podobnym składzie;)
  8. Peeling do ciała kozie mleko i liczi Organique - kosmetyk o świeżym aromacie. Stosunkowo drobny, jednak bardzo dobrze ścierający martwy naskórek. Pozostawia bardzo delikatny film. Skóra pozostaje po nim odżywiona i dobrze nawilżona. Polecam:)
  9. Woda toaletowa Adidas - bardzo mi odpowiadała na codzień. Tutaj oczywiście w grę wchodzi kwestia gustu naszych nosów, zatem polecam przy okazji sprawdzić, o ile jeszcze nie znacie;)
  10. Mydło do rąk Silk Dove - kosmetyki Dove szczególnie przyciągają aromatami i delikatnością, dlatego chętnie od czasu do czasu sięgnę po te mydła:)
  11. Żel do kąpieli Alterra - teraz nie pamiętam dokładnie, jaki to był rodzaj żelu, ale jeden z niewielu Alterry, który rzeczywiście przypadł mi do gustu;)
  12. Krem do rąk Sephora - o ile dobrze pamiętam Sephora ma sporą gamę aromatycznych kremów do rąk. Czekolada świetnie się sprawdza w chłodne jesienne czy zimowe wieczory - polecam, jeśli lubicie takie słodkości.
  13. Olejek do twarzy z granatem Alterra - ku mojemu zaskoczeniu bardzo dobry produkt. Dotychczas kosmetyki Alterry nie służyły mojej twarzy - zwłaszcza kremy. A tu proszę, olejek bardzo dobrze nawilżał, dobrze się wchłaniał, jednocześnie rozpieszczając nozdrza delikatnym zapachem. Nie kolidował z makijażem.
  14. Szampon do włosów Phenome - szampon całkiem przyzwoity, skutecznie oczyszczał włosy, nie obciążając ich. Jednak zapach mięty niekoniecznie przypadł mi do gustu.
  15. Olej arganowy, który otrzymałam od Agi - serdecznie dziękuję. Tak nieśmiało wygląda zza pasty Lavery;) Nie pamiętam już marki, ale olej był lekki. Miniatura bardzo fajna na podróż...

Natomiast podróż po denku na dziś kończę. Mam nadzieję wrócic do regularnego "denkowania". Zapewne już nie nadrobię wszystkich Waszych wpisów, ale postaram się powoli powrócić do blogosfery...


pozdrawiam

środa, 21 października 2015

LashVolution │ Serum Pobudzające Wzrost Rzęs

Witajcie,

Czy ostatnio chwaliłam pogodę - no cóż, dziś leje i jest ciemnica - no commets even!!! Wiem jedno, potrzebuję kaloszy (czyt. fajnych kaloszy) na spacery z synem :).
Wracając jednak do tytułu, kilka dni temu otrzymałam z Pl przesyłkę - fantastyczną przesyłkę! Dedykowaną Kosmetycznej Wyspie - to szczegónie przyjemne i miło mi gościć LashVolution na mojej małej, deszczowej wysepce:)
Jak już wspominałam na Instagramie, tak pięknie podanego kosmetyku do testów, dawno nie miałam przyjemności oglądać.
Po otwarciu zabezpieczających opakowań i kartonu, wreszcie dotarłam do zgrabnego pudełeczka. Tam lol, dedykacja dla Wyspy i ofoliowane "danie główne". Nareszcie moim oczom ukazała się zgrabna buteleczka Serum Pobudzającego Wzrost Rzęs - LashVolution. Cały ten rytuał odpakowywania, czytania i oglądania - w sumie głównie oglądania i czucia - był niesamowicie ekscytujący! No więc mam i ja. Sami zobaczcie...




Na mełej ulotce, nie napakowanej nie wiadomo jaką ilością informacji i obietnic, przeczytamy krótko: jakie jest działanie Serum - czyli głównie pobudza i stymuluje wzrost rzęs, najlepiej steranych życiem.
I sposób użycia, w którym jest zawarta istotna informacja, mianowicie: "Najlepsze wyniki można osiągnąć, stosując LashVolution raz dziennie przez 8 do 12 misięcy" i tego będę się trzymać:). O sprawdzonym produkcie możecie już poczytać na wielu blogach, jak i w bazie opinii o lekach i kosmetykach ZnamLek.pl.
I oczywiście kilka innych ważnych info, jak np. co robić, gdy Serum przypadkowo dostanie się do naszego delikatnego oka etc., o których będzie w kolejnych postach.

Do zestawu załączona została także miarka, co uważam za świetne posunięcie, bo można dokładnie sprawdzić, jak Serum zadziałało u nas co do mimilimetra. Oczywiście, jak to ja, wpierwej użyłam bez wycięcia zatoczki i prawie sobie nią oko wybiłam;) Więc uwaga - przed użyciem miarki wycinamy zatoczkę. A tak oto prezezntują się moje "soute" rzęsy na dzień 20 paździenika 2015 roku. Oto przed Wami naga prawda... oczywiście już przy prawidłowym użyciu miernika...






Zatem, sezon na testownie  Serum Pobudzającego Wzrost Rzęs - LashVolution na Kosmetycznej Wyspie uwazam za otwarty:)
A tym z Was, którzy już tyle się naczytali o Serum i już dziś wiedzą, że chcą własnie to jedno, jedyne cichutko informuję, że w październiku dostawa jest darmowa, a cena serum 3 ml to 75zł. I tym miłym akcentem kończę pierwsze spotkanie z LashVolution - na blogu tylko oczywista;)


pozdrawiam

czwartek, 15 października 2015

Serum, Superowocowy Koncentrat Witaminowy │Odylique

Witajcie,

Przyznaję bez bicia, iż mimo października pogoda nas nawet rozpieszcza. Moze nie jest za ciepło, ale jasno i słonecznie - to cieszy :).
Z przyjemnością (jak zawsze zresztą) pokaże Wam kosmetyk, chyba mało rozpowszechnionej w Pl marki Odylique - Superowocowe Serum do Twarzy. Oryginalne opakowanie dostępne w polskich sklepach internetowych ma pojemność 30 ml. Pokażę Wam próbkę tego cacka...



Producent:
Wyjątkowo odżywcza kombinacja organicznego awokado, granatu, głogu oraz owoców rokitnika zwyczajnego, tworząca bogate serum do twarzy. „Superowocowy koncentrat” z wysoką zawartością antyoksydantów oraz niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych jest idealnym rozwiązaniem, które chroni przed promieniami UV i wolnymi rodnikami. Jednocześnie wspomaga regenerację komórek skóry i syntezę kolagenu dla uzyskania gładkiej i promiennej skóry.
Koncentrat bogaty jest w polifenole - silne przeciwutleniacze, które pomagają chronić skórę przed szkodliwym działaniem wolnych rodników.
Skład:
Persea gratissima fruit oil*, Simmondsia chinensis seed oil*, Rosa canina fruit extract*, Punica granatum seed extract*, Hippophae rhamnoides fruit extract*

* uprawiane i produkowane organicznie


Swoje parę mg, jak mniemam - bo miary nie podano na opakowaniu - otrzymałam przy okazji prenumeraty jakiegoś naturalnego boxa. I dopiero niedawno za potrzebą sięgnęłam :).
Serum jest bardzo przyjazne, co wedle mnie oznacza skuteczne. Zapach charakterystyczny dla naturalnych specyfików. Aromat jest oczywiście pojęciem względnym. Mnie się podoba bardzo, ale jak określił mój osobisty syn "smierdzi"...
Zauważyliście specyficzny kolor mikstury, bogatej w oleje i antyoksydanty. Twarz po aplikacji zdaje się delikatnie muśnięta słońcem i aksamitna. Jednak ostrożnie z jasnymi ubraniami, czy ręcznikami - wszystko dokładnie brudzi...
Nie będe się za wiele rozwodzić nad produktem, ale po przerobieniu próbki z rozkoszą - ba nawet dziką - przytulę pełnowymiarowe opakowanie:D I Wam serdecznie polecam - przeznaczony do każdego typu cery i chwali się oczywista krótki skład.

Cena: 30 ml - ok. £33, w Pl ok. 200 zł



pozdrawiam


sobota, 10 października 2015

Nacomi - Musująca Kula do Kąpieli │Ogłoszenia drobne

Witajcie,

Jako, że w Zakątku Pieguski pozostawiłam dla Was mały pomysł na np. weekendowy obiad, idąc za ciosem nakreślę słów kilka o rozpieszczającym kosmetlyku, jakim jest Musująca Kula do Kąpieli od Nacomi...



Producent:
Kula o zapachu malin z dodatkiem oleju z pestek winogron oraz masła shea. Pięknie pachnie i nawilża skórę po kąpieli. Zawiera naturalne olejki, które pielęgnują skórę. Wrzuć do ciepłej wody musującą kulę, a następnie ciesz się aromatyczną kapielą.


Skład:
Sodium Bicarbonate, Citric Acid, Zea Mays (Corn) Starch, Vitis Vinitifera Seed Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Ascorbyl Palmitate, Tocopheryl Acetate, Parfum, CI 75470.


Osobiscie na próbę nabyłam kulę mniejszą o gramaturze 40g. Jak dla mnie wystarczająca. Różowe cacko, o naprawdę aromatycznym zapachu świeżych, letnich malin, błyskawicznie rozpuszcza się w wodzie. Przy czym tworzy delikatną pianę niczym śmietankę. Zapachem otula całą (powiedzmy sobie szczerze) niewielką, szpitalną łazienkę, a po zanurzeniu nasze spragnione wilgoci ciało. Maximum przyjeności bez zbędnych sztuczności - jeśli o zapachu  mowa.
Po kąpieli ciało jest przyjemnie i wystarczająco nawilżone, co zawdzięczamy zawartym w kuli olejom. Żałuję, że akuratnie jestem posiadaczką kabiny, bo chwilowo  nie będę miała tej przyjemności relaksu w aromatycznych kulach, nie tylko z Nacomi. Wspomnę w tym momencie o moich ulubionych kulach, o których co nieco skrobnełam tutaj.
Nie mniej serdecznie polecam wypróbowanie maleństwa, być może przerodzi się w konkretny romans. Kule znajdziecie na stronie producenta, czy w innych sklepach - nie wiem.

Cena: ok. 4 zł



Bez większych ceregielki - pragnę przeprosić, że tak późno - ale wyłoniłamm Zdobywczynie Nagrody dla Czytelników...




 Jest Nią:

Iwona

Proszę Cię o podanie adresu do wysyłki, na maila: pieguska.pat@gmail. com

Serdecznie gratuluję!!!


A Wszystkim ogromne podziękowanie i całusy ślę, za tak miłe przyjęcie po długiej nieobecności...
pozdrawiam i życzę udanego weekendu:)


wtorek, 25 sierpnia 2015

Tydzień w obiektywie 13 │ Trudne powroty ;)

Witajcie,

Po niewczasie wpadam z luźnym postem, nieco na ponowne wejście w klimat "blogowania". Powroty bywają trudne... i nie ukrywam, że tęskniłam. Dziękuję serdecznie za wszelkie maile i powiadomienia z troską w tle - starałam sie w miarę możliwości odpowiadać. Jeśli kogoś ominęłam, to przez nieuwagę i proszę o wybaczenie;).
Tak się złożyło, że Tydzień w obiektywie wypada 13!!! Ufam, że na szczęście. Oczywiście zdjęcia są zbieraniną z ostatnich miesięcy nieobecności, pełnych zmian, niepewności, chwil mniej przyjemnych i bardzo miłych - i tych ostatnich wolałabym się trzymać...



  • pierwsze skąpane w rosie fioletowe nie wiem co;),
  • kilkanaście kilo temu "przystrojona" profesjonalnym mejkapem CosmOli, która niedawno przeniosła sie o tutaj - klik - czekam na kolejne spotkanie z utęsknieniem:),
  • jakaś poranna kawa - w nowym, jeszcze nie do końca odkrytym miejscu,
  • ciacho przyrządzone dla dzieciaków, do którego  niemożliwie się przyssałam,
  • dzika róża podarowana przez niezajomą/nieznajomego - szalenie sympatyczny gest:).



  • przypadkowa nieznajoma - roślinka, która sprowokowała sięgnięcie po aparat,
  • deszczowy widok na "ogródek",
  • zoom na dzieło CosmOli,
  • nowe wyposażenie kreujące dziecięce sny z kącikiem do  nauki,
  • powiew "świeżości"...


Was równiez zapraszam do zabawy w coś na wzór Tygodnia w obiektywie - taka odmiana od recenzji kosmetyków, do których wkrótce zamierzam radośnie powrócić:). 
Kolejny post przyniesie także wyłonienie laureata, który otrzyma obiecany w marcu zestaw kosmetyków.
Dajcie proszę znać, czy macie ochotę na drugą edycję Green Boxa - klik - na przykład w październiku?
Dziś na tyle, zaraz lecę zajrzeć co słychać  na Waszych blogach...
Natomiast w Zakątku Pieguski lada moment podam obiecaną recepturę na łososia z pieczarkami, którego pokazywałam na Instagramie...




Przypominam także, iż nadal są dostępne (dla osób zamieszkujących UK) polskie i niemieckie, fantastyczne, naturalne marki w EcoEuphoria - aktualnie zachęcam do korzystania z Letniej promocji... klik w baner dokładnie tam Was przeniesie...

http://www.ecoeuphoria.com/index.php?route=product/special



A teraz, dziękuję za chwilę uwagi i pędzę dowiedzieć się o nowościach...:)

pozdrawiam
 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Krem do rąk │ Lavera Basis Sensitiv

Witajcie,

Pielęgnacji dłoni nigdy za wiele. Zwłaszcza po kuchennych manewrach, moje dłonie wołają o nieco nawilżenia. W ostatnim denku pojawił się krem, o którym dziś napiszę Wam kilka słów. Mam na myśli Krem do Rąk Lavera Basis Sensitiv...





takie małe przywołanie ciepła:)


Producent:
Delikatnie pachnący krem do rąk z bio-olejem migdałowym i bio-masłem shea. Chroni i nawilża skórę dłoni nawet w warunkach narażenia na nadmierne przesuszenie. Wyciągi z rumianku i kwiatu nagietka koją i łagodzą skórę.


Skład:
Water (Aqua), Glycine Soja (Soybean) Oil*, Caprylic/Capric Triglyceride, Alcohol*, Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*, Glycerin, Hydrogenated Palm Glycerides, Stearic Acid, Cellulose, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Xanthan Gum, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Tocopheryl Acetate, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Tocopherol, Calendula Officinalis Flower Extract*, Chamomilla Recutita (Matricaria) Extract*, Hydrogenated Lecithin, Lecithin, Ascorbyl Palmitate, Lysolecithin, Brassica Campestris (Rapeseed) Sterols, Fragrance (Parfum)**, Limonene**, Linalool**, Geraniol**, Citral**, Citronellol**.

* składniki pochodzące z kontrolowanych upraw biologicznych
** naturalne olejki eteryczne


Miniaturę o pojemności 20 ml otrzymałam przy okazji jakiś zakupów w sklepie on-line - uwielbiam gratisy:). Schludne opakowanie, z przejrzystą etykietą zachęca do korzystania, tym bardziej, że gabaryty pozwalają mieć go zawsze przy sobie.
Zatem, w sytuacjach awaryjnych chętnie po niego sięgałam poza domem. Stosunkowo gęsta, biała konsystencja kremu, bardzo dobrze rozprowadza się na dłoniach i szybko wchłania. Nie pozostawia tłustej warstwy. Odpowiednio nawilża i przynosi ulgę spragnionym dłoniom.
Dość intensywny zapach, należy do przyjemnych i przez jakiś czas po aplikacji nadal mi towarzyszy.
Jest to krem na co dzień bym powiedziała. Trudno  mi określić czy zdałby egzamin przy naprawdę zniszczonych lub bardzo wymagających dłoniach.
Mam kolejne miniatury i chętnie, właśnie tę pojemność widziałabym w swojej torebce stale... Jest produktem wegańskim.


Zdaje mi się, że to popularny nawilżacz.
Ręka do góry - kto miał przyjemność, bądź nie z powyższym kremem?


pozdrawiam


sobota, 11 kwietnia 2015

W marcu, jak w garncu - denko │ Marzec 2015

Witajcie,


Jak zwykle prawie w połowie miesiąca pokazuję Wam zużycia z minionego;). Jednak warto myślę tak czy siak, bo to takie minirecenzje w pigułce. Przyznaję, że sama czasem w nie zerkam, by sobie przypomnieć ulubieńców. Zatem startujemy...


Legenda:
  • kolor zielony - produkt godny uwagi, chętnie do niego wrócę...,
  • kolor pomarańczowy - mam mieszane uczucia... lub możliwe, że jeszcze nabędę...,
  • kolor czerwony - temu produktowi mówię "nie", z różnych powodów, zatem zachęcam do czytania, bo może się okazać, że dla Was będzie "tak":)...








  1. Krem do rąk Lavera -  akurat byłam w posiadaniu miniatury i z przyjemnością używałam poza domem. Jego niewielkie gabaryty pozwalały zawsze go mieć przy sobie. Chętnie bym wróciła, ale także do miniatury.
  2. Regenerujące masło do ciała Phenome - jak mogłabym nie pokochać aksamitnego masła o subtelnym aromacie migdałów -  nie ma takiej opcji. Z wielką radością sięgnę jeszcze po mazidło, które pozostawiało mą skórę niezwykle przyjemną w dotyku. Otulało ulubionym zapachem w chłodne wiechory, ach...
  3. Tonik do twarzy Naturativ (Pat&Rub) - jeden z lepszych toników jakie miałam. Wiecej w temacie znajdziecie tutaj - klik.
  4. Żel do ciała Nature SPA - jeśli będę jeszcze kiedyś miała okazję to chętnie do niego wrócę. Zdał egzamin. Nienachalny zapach i skuteczne oczyszczanie bez efektu sucharkowatości tylko dobrze o nim świadczy.
  5. Hipoalergiczny balsam do stóp Pat&Rub - to moja ulubiona seria, zatem z wielką chęcią wrócę i przygarnę inne specyfiki z tej lini, ale już pod nazwą Naturativ;).
  6. Żel aloesowy dr.Organic - niezwykle trudno mi się o nim jednoznacznie wypowiedzieć. Dawno nie używałam, a zdenkowałam właściwie już taką reszteczkę, ale jest wielce prawdopodobne, że jakiś żel aloesowy jeszcze nabędę.
  7. Dezodoronat Tea Tree dr.Organic - chyba najlepszy naturalny kumpel pach jakiego poznałam. Bardzo dobrze zabezpiecza przed nieprzyjemnym zapachem. Acz sam ma niezwykle intensywny aromat drzewa harbacianego. Zatem jeśli ktoś nie przepada za nim, może niekoniecznie stać się jego faworytem.
  8. Minitura kremu do twarzy na dzień Naturelle - to dość ciekawa seria z olejem arganowym. Aczkolwiek jestem już nim znudzona - arganem;). Krem przyjemny w użyciu, ale poszukuję czegoś innego.
  9. Lawendowe mydło Cosmetic Garden - po przygodzie z mydłem piwnym, powoli zaczynam przekonywać się do tych pachnących kostek. Z lawendową także się bardzo polubiłam. Moim ulubionym testem mydeł są włosy - to mydło świetnie się na nich sprawdza:). Obiecuję pełną recenzję.
  10. Lawendowe mydło w płynie Organic Surge - te mydła stały się moimi ulubieńcami, a przetestowałam ich naprawdę wiele. Kolejne otrzyma pełną recenzję.
  11. Odżywka do włosów Natural Tone Suncare - firmę napotkałam na Majorce, kiedy do hotelu przywędrowała Pani z walizką pełną kosmetyków. Wzięłam kilka, bo mają zaskakująco dobre składy. To bardzo dobra odżywka do włosów, wręcz genialna - zdecydowanie chcę więcej i wiem gdzie to zdobyć:).
  12. Dezodrant Crystal Essence - nabytek z Rossmanna, który jednak średnio mnie zadowolił i nie mam pojęcia czy jeszcze po niego sięgnę. Może czasem warto dać drugą szansę.
  13. Szampon Natural Tone Suncare - był najlepszym szamponem jaki miałam. Wow! Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jestem przekonana, że jeszcze się spotkamy.
  14. Odżywka do włosów Avril - nabytek z targów i niestety zawód. Odżywka tępo się rozprowadzała i efekt na włosach pozostawiała marny. Mimo niskiej ceny nie warto.
  15. Płyn do higieny intymnej Facelle - już raz pojawił się w moim denku, co o nim dobrze świadczy:). Także powtórzę się. Świetny skład i działanie za grosze - do nabycia w Rossmannie. Polecam z bardzo czystym sumieniem. Osobiście najchętniej sięgam po wersję aloesową.
  16. Krem Enzymion Lush - używał go mój były po goleniu i był zadowolony nawet.
  17. Balsam do ust Gwdihw - znalazłm go w jakimś Beauty Boxie. Całkiem przyjemne mazidło na bazie oleju kokosowego. Dobrze nawilżał usta, ale jest go tak dużo, że myślałam, iż nigdy się nie skończy. Wolę sztyfty do ust.
  18. Serum pod oczy Femi - świetny skład, wydajność i działanie + wygodna aplikacja. To tak w skrócie, a więcej w recenzji - klik.
  19. Woda toaletowa Lancome Hypnose - bardzo długo pozostawała moim faworytem pośród zapachów. Subtelny, świeży kwiatowy aromat towarzyszył mi przez kilka flaszek. Zamieniłam go na Pradę Infusion d'Iris.
  20. Olejek hydrofilny do demakijażu Femi - pokochałam, jak wiele innych specyfików marki. Nietłusta formuła skutecznie usuwa makijaż i zanieczyszczenia z twarzy. Szerzej się o nim rozpisywałam tutaj - klik.
  21. Żel do kąpieli Alverde - tak jak lubię zapach żeli marki w butelkach, tak ten w tubie okazał się okrutnym śmierdziuchem. Do tego stopnia, że nie byłam w stanie zużyć go nawet do czyszczenia pędzli. Niezdenkowany zalicza kosz - z przytupem;).
  22. Płyn micelarny Caudalie - zapewne do niego wrócę, choć ma naprawdę bardziej godziwego następcę - tyle, że dla mnie trudno dostępnego. Bo jest nim micel z Sylveco. O Caudalie pisałam w notce - klik.
  23. Oliwka Babydream - moja ulubiona wśrod oliwek. Zawsze chętnie do niej wracam. Najczęściej zużywam przy goleniu.
  24. Pasta do zębów z neem Dabur - to chyba najlepsza naturalna propozycja na rynku, jeśli chodzi higienę jamy ustnej. Bardzo ładnie wybiela zęby, odświeża oddech. Zużyłam z 5 opakowań. Jest dostępna w UK, także zapewne się jeszcze spotkamy.
  25. Olejek do kąpieli Neom - ciekawa marka. Jednak zapach tego konkretnego kosmetyku w ogóle nie przypadł mi do gustu. Zbyt ciężki, a w kąpieli lubię świeżość lub słodycz zimą.
  26. Odżywka do włosów Sensitive Organique - lubię odżywki tej firmy. Bardzo ładnie pielęgnują włosy. Ta konkretna także pięknie pachnie. Tutaj - klik - możecie przeczytać więcej.
  27. Próbka kremu przeciwzmarszczkowego Caudalie - ilość pozwoliła na jednorazowe zastosowanie, także nie potrafię się o nim sensownie wypowiedzieć.
  28. Kula do kąpieli Organique - zapewne przynudzam, ale to moja wielka miłość. Choć raz w życiu trzeba spróbować:). Zapraszam na pochwalną notkę - klik.

Oczywiście nie wszystkie kosmetyki zużyłam w przeciągu jednego miesiąca. One się w marcu skończyły, albo, jak z przypadku żelu Alverde zaliczyły kosz.


Jestem ciekawa, czy znacie cokolwiek z powyższego zestawienia?
Dajcie proszę znać w komentarzach.


pozdrawiam

środa, 8 kwietnia 2015

Liftingujące serum pod oczy i na powieki │ Femi

Witajcie,

Mam nadzieję, że udało Wam się nieco odetchnąć przez Święta i nabrać rozpędu do dalszej wędrówki, tudzież biegu. U nas iście wiosenna pogoda sprzyja i motywuje do wszelkich działań. Uwielbiam zapach wiosny:)
I tak wiosennie zapraszam do lektury, której gwiazdą jest tytułowe Liftingujące serum pod oczy i na powieki od Femi...



Producent:
Serum liftingujące to dotyk motyla w okolicach oczu.  Oczy są zwierciadłem duszy, zaś skóra wokół oczu ukazuje stan psychofizyczny całego organizmu. Delikatna i cienka skóra tych okolic wymaga niezmiernie subtelnej i precyzyjnej pielęgnacji.
Ekskluzywne serum liftingujące Femi składa się z wielu cennych substancji, dbających o czystość, odporność i gładkość delikatnej skóry okolic oczu.
Serum zostało sporządzone na wodzie z kłącza lotosu o silnych właściwościach antyoksydacyjnych i łagodzących. Flawonoidy o działaniu przeciwrodnikowym, obecne w organicznych ekstraktach z pączków jarząba domowego, regulują mikrokrążenie, zmniejszając obrzęki pod oczami.
Ekstrakt z pączków buku zawiera peptydy i aminokwasy, dzięki którym dotlenia i nawilża skórę, wygładzając zmarszczki.
Lekka, jedwabista emulsja chroni przed wolnymi rodnikami, doskonale nawilża, wzmacnia i wygładza delikatną i wrażliwą skórę.
Miłe w dotyku serum działa jak balsamiczny kompres na oczy, nadając skórze świetlisty blask a spojrzeniu promienny wyraz.
Więcej informacji znajdziecie tutaj.


Skład:
Nelumbo Nucifera Root Water1, Biosacharide Gum-1, Sorbus Domestica Bud Extract, Tocopherol, Glycerin, Propanediol, Salvia Sclarea Extract, Water, Fagus Sylvatica Bud Extract, Palmitoyl Tripeptyde-5, Squalane, Hydrogenated Lecithin, Sodium Citrate Hydrolysed Milk Protein, Xanthan Gum, Cyamopsis Tetragonoloba Magnesium Stearate, Triticum Vulgarae Seed Extract, Butyrospermum Parkii Parfum,  Sodium Hyaluronate, Olive Leaf Extract, Cetearyl Alcohol, Sodium Cetearyl Sulfate, Cetyl Alcohol, Alcohol, Ascorbyl Palmitate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate.


O mojej miłości do Femi i Pani Hanii już chyba nie muszę Was zapewniać;). Na razie też, nic się w temacie nie zmieniło.
Firma oferuje nam serum w ilości 15 ml, zamknięte w  higienicznym, szklanym opakowaniu typu airless. Bardzo wygodne w stosowaniu. Samo serum ma postać gęstego kremu, o charakterystycznym dla marki zapachu. Woń nie jest przerażająco intensywna czy drażniąca, raczej przyjemna, mimo stosunkowej mocy.
Do pokrycia powierzchni powiek i miejsc pod oczami wystarczy naprawdę odrobina mazi. Tak niewielka ilość, pozwala na całkowite wchłonięcie się kremu, poprzez wklepanie. 
Działanie odczuwałam natychmiastowo. Uczucie szczypania towarzyszyło mi już przy zetknięciu kremu ze skórą, co początkowo mnie niepokoiło.
Dokładnie sprawdzałam, czy okolice oczu nie są zaczerwienione lub w inny sposób podrażnione, ale nie - nic takiego nigdy nie miało miejsca. Wszelkie wątpliwości ostatecznie rozwiała Pani Hania, jednocześnie podpowiadając, jak można zapobiec ewentualnym niedogodnościom. Taki efekt zawdzięczamy intensyfikacji składników i jest objawem działania owych komponentów. Natomiast stosując bazę pod serum w postaci oleju (który akurat używamy do twarzy - świetnie się sprawdza olej avocado - klik), niwelujemy pieczenie. U mnie nie zawsze ta metoda była skuteczna, ale ostatecznie się przyzwyczaiłam;).
Ogólne działanie serum zdecydowanie pomniejszało chwilowy dyskomfort. Krem świetnie nawilża - przy stałym użytkowaniu, nie ma mowy o sucharkowatości. Długofalowe stosowanie owocuje też spłyceniem lekkich zmarszczek w okolicach patrzałek. Rozjaśnia i odświeża spojrzenie. Podobnie jak pozostałe specyfiki Femi, jest przyjemny i chętnie po niego sięgałam. Smutno, kiedy dobił dna;).
Jeśli macie kłopoty w okolicach oczu, serum może poprawić Wam zarówno wygląd, kondycję skóry w tych miejscach, jak i ogólne samopoczucie:).
Cena: ok. 140 zł; ok. £26



Krem dostępny jest na stronie sklepu Femi...

https://www.ecoeuphoria.com/eye-care/femi-eye-lift-serum



A także w UK w EcoEuphorii...


https://www.ecoeuphoria.com/eye-care/femi-eye-lift-serum



Czy mieliście już przyjemność z kosmetykami Femi?
Jakie są Wasze wrażenia?
pozdrawiam

piątek, 3 kwietnia 2015

Także życzeniowo

Witajcie,

Wybaczcie niejaką przerwę w życiu Wyspy, jednak narysował mi się całkiem konkretny powód. Znalazlam się na ostrym zakręcie swego życia i właściwie częściowo na walizkach szykuję skromne Święta.
W marcu minęły dwa lata istnienia Kosmetycznej Wyspy i tak, jak obiecałam będziemy świętować, tylko potrzebuję jakoś logistycznie się ogarnąć;). Proszę Was o cierpliwość. Podobnie ma się sprawa z Green Boxem, bo chcecie drugą edycję prawda?
W zawiązku z tym niespodziewanym zamieszaniem, narobiło mi się trochę zaległości. Jednak nie będę szaleć, a w miarę możliwośći uzupełniać ze spokojem. Postaram się też do Was zaglądać, bo nie ukrywam, że mi tęskno:).

Ślę także ogromne podziękowania Anuli - kochana zawsze masz niesamowite wyczucie czasu i pięknymi słowy potrafisz mnie w odpowiednim momencie podnieść na duchu:). Dziękuję za tyle serca i swoje ślę do Cię - Ty wiesz... A takie to cuda wpadły mi niedawno w ręce...


dziękuję:*



Zostawiam Wam również życzenia, wszystkiego dobrego na nadchodzące Święta Wielkanocne. Oby zdrowie dopisywało, to reszta się zawsze jakoś ułoży:). Smacznych jajek i mokrych dyngusów...


 zdjęcie z sieci



pozdrawiam

sobota, 21 marca 2015

Zmiękczający Peeling do Stóp │ Bania Agafii

Witajcie,

Jak to miło, że mamy weekend i to w dodatku wiosenny, przynajmniej "z urzędu", bo czy aura nam dopisze zobaczymy. Tak czy owak, z tej okazji, życzę Wam wszystkim Wiosny w sercach o każdej porze roku:)...





Ani się dobrze obejrzymy, a zaczniemy wzuwać sandałki i klapki na stopy - wyraźnie je eksponując. Tym bardziej warto już o nich intensywniej myśleć. Na tę okazję pokażę Wam dziś Zmiękczający Peeling do Stóp rosyjkiej Banii Agafii...



Producent:
Peeling efektywnie oczyszcza i zmiękcza zgrubiałą skórę. Aktywne składniki naturalne intensywnie odżywiają, stymulują procesy regeneracji i chronią skórę przed nadmierną suchością. Wasze stopy staną się znowu gładkie i delikatne.

Liście babki zwyczajnej - zwierają saponiny, dzięki czemu posiadają aseptyczne i gojące działanie
Pszczeli wosk - skutecznie chroni skórę przed przesuszeniem, zmiękcza ją.
Mielona kora wierzby białej - oczyszcza zrogowaciały naskórek, sprzyja głębokiemu odżywieniu i nawilżeniu.
Organiczny ekstrakt szałwii - tonizuje skórę.


Skład:
Aqua, Glycerin, Stearic Acid, Capric/ Caprilyc Trigliceride, Cetearyl Alcohol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Polyethylene, Coco-Glucoside, Sodium Hydroxide, Beeswax, Xanthan Gum, Plantago Major Leaf Extract, Organic Salvia Officinalis Leaf Water, Salix Alba (Willow) Bark Powder, Parfum, Citric Acid, Benzyl Аlcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid.


O samych rosyjskich kosmetykach nie będę się już rozpisywać, bo ostatnio wspominałam o mym stosunku do nich tutaj - klik.
Niewątpliwym jednak atutem rosyjskich specyfików są ich zapachy. To jest coś, co mocno je wróżnia i faktycznie mnie przyciąga. Podobnie jest w przypadku scrubu Agafii. Niezwykle przyjemny aromat zachęcał mnie do sięgania po peelig i dbania o stopy, właśnie przy jego pomocy...



Iście kremową konsystencję, zamknięto w 100 ml saszetce z nakrętką. Dla mnie średnio wygodne rozwiązanie, ale saszetki pozwalają na zapoznanie się z większą ilością produktów w krótszym czasie.
W mazi zanurzone są bardzo malusie i delikatne drobiny, co sprawia, że peeling jest niezwykle subtelny. Nakładałam specyfik na wilgotne stopy i chwilę masowałam. Jakiegoś spektakularnego efektu nie odnotowałam, niemniej stosowanie jest naprawdę miłe. Stopy po zabiegu odświeżone i na pewno nawilżone, ale bez tarki to jakbym się głaskała;). Dobre było to, że po kąpieli z użyciem scrubu, me stopy nie wyły z pragnienia. Poza tym, zszedł mi jak przysłowiowa woda...
Na pewno nie wrócę do tego kosmmetyku, ale przy tej cenie zachęcam Was do wypróbowania...


Cena: ok. 8 zł



http://skarbysyberii.pl/pl/481-4630007831367-4630007831510.html




Kto zna? - Łapka w górę...


pozdrawiam


środa, 18 marca 2015

Cukrowy peeling do ciała Bloom Essence Organique │Body Sugar Peeling

Witajcie,

Z przyjemnością pokażę Wam dziś produkt, który w mej komodzie dłuuuugo nabierał mocy prawnej, zanim zajął zaszczytne miejsce na wannie:). Jupitery kieruję na Cukrowy peeling do ciała Bloom Essence, chyba wszystkim dobrze znanej marki Organique...



Producent:
Regenerujący peeling cukrowy do ciała o przepięknym zapachu świeżych kwiatów. Masuje skórę, delikatnie pobudza mikrokrażenie, złuszcza i odświeża naskórek. Uelastycznia, wygładza i delikatnie natłuszcza kórę, a wyciągi roślinne pobudzają ją do odbudowy. Doskonała propozycja dla skóry wrażliwej i wymagającej szczególnej pielęgnacji.


Skład:
Sucrose, Glycine Soja (Soybean) Oil, Ethylhexyl Cocoate, Cetearyl Alcohol, Beeswax (Cera Alba), Glycerin, Prunus Serrulata Flower Extract, Sodium Palmitoyl Proline, Nymphaea Alba Flower Extract, Aqua/Water, Plantago Lanceolata Leaf Extract, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Tocopheryl Acatate, Mica, Titanium Dioxide, Carmine, Parfum.



Uwielbiam cukrowe peelingi do ciała, dlatego powyższy, z góry otrzymał +. Tylko pytanie czy zasłużenie?
W plastikowym, stosunkowo niskim słoiku otrzymujemy 200 ml gęstawego mazidła. Całość, jak przystało na Organique, zamknięta metalową zakrętką z bardzo zachęcającą szatą graficzną. Oczy się po prostu mimowolnie uśmiechają, a ręka podczas kąpieli, automatycznie się wyciąga po kosmetyk :D.
To nie koniec radości, bo po otwarciu scrubu do moich nozdrzy dociera świeżo - słodki, delikatny aromat lata. Jakby ktoś zamknął w tym pojemniku płatki młodego, pachnącego drzewa owocowego. Kolor i zapach nasuwają mi kwiaty czereśni skąpane w porannej, letniej rosie...




Średniej wielkości drobiny są zanurzone w różowym kremie. Przed aplikacją całość delikatnie mieszam i dopiero nakładam na ciało. Ponownie uwalnia się piękny bukiet. Scrub nie jest szaleńczym zdzierakiem. Subtelnie sunie po ciele, pozostawiając cieniutki ślad w postaci lekkiej, bardziej bym powiedziała nawilżającej warstwy. Zdecydowanie czuję komfort na skórze, która po zabiegu jest gładka i miękka.
Zapach nie utrzymuje się zabójczo długo, ale kilka chwil po kąpieli jeszcze przebywamy w owocowym ogrodzie:D.
Scrub należy do kosmetyków, po które chętnie sięgam i zapewne jeszcze się spotkamy. Jeśli tylko wpadnie Wam w łapki - sprawdźcie, czy i Wam przypadnie do gustu...


Cena: ok. 60 zł


Z radością mogę zaanonsować, że niewielka część produktów Organique
jest już dostępna w moim sklepie. Seria Bloom Essence wkrótce się także pojawi:).
Serdecznie zapraszam - klik...


https://www.ecoeuphoria.com/index.php?route=product/manufacturer/info&manufacturer_id=21&page=1



Znacie ten peeling?
A może inny kosmetyk z serii?


pozdrawiam

poniedziałek, 16 marca 2015

Mydło piwne │ Purite

Witajcie,

Mam nadzieję, że weekend mieliście udany, a kolejny tydzień rozpoczęliście dobrze:). Dziś zdaje się będzie debiut. Po raz pierwszy w historii Kosmetycznej Wyspy, macie okazję przeczytać o mydle lol. Zdecydowanie trzeba to zmienić - a kostek oczekujących w komodzie wcale nie mało, więc na pewno coś się zawsze znajdzie:P.
Dzisiejsze mydło darzę szczególnym sentymentem, ponieważ otrzymałam od dziewczyn z milionem ciepłych serc - klik.
Sporo czasu minęło, jak zostałam obdarowana, ale inne specyfiki były w użyciu. Przyszedł jednak czas, kiedy Mydło Piwne Purite pojawia się w świetle reflektorów... Wszytkimi porami odczuwam, że za mydełkiem stoi konkretnie Anula - wielbicielka naturalnych mydeł i krzewicielka miłości do nich:)



Producent:
Nie udało mi się znaleźć w Internetach tego mydła, a ulotkę wywaliłam, dlatego przytaczam ogólny ich opis ze strony Purite.

Tradycyjne, ręcznie robione metodą emulgacji na zimno. Bazę mydła stanowią: oliwa z oliwek, olej kokosowy, masło karite oraz inne nierafinowane oleje roślinne. Purite są bardziej miękkie niż mydła przemysłowe. Dzięki temu pozostałe po reakcji zmydlania drogocenne oleje natłuszczają i nawilżają naszą skórę.
Biały nalot, tzw. popiół, nie świadczy w żaden sposób o zepsuciu się mydła.Tworzy się na ręcznie robionym mydle metodą na zimno i wynika z dostępu powietrza w przebiegu reakcji zmydlania. Znika po pierwszym użyciu mydła.


Skład:
Jeśli ktoś dysponuje INCI - poproszę.



Jak widać na zdjęciach mydło jest bardzo reprezentatywne. Wygląda niczym pyszne ciastko - tylko schrupać:). Szara ulotka opleciona gumką recepturką, potęguje moje poczucie naturalności mydła. Prosto, a skutecznie.
Przykładając nos do kostki, powiem szczerze, nie jestem zachwycona, ale to podobnie, jak nie przepadam za zapachem piwa;). Jednak aromat nie jest na tyle intensywny, czy rażący, by mi to szczególnie przeszkadzało.
Najczęściej stosuję je do mycia włosów i przyznaję, jestem zaskoczona, że właśnie tak je zaczęłam testować, co więcej spodobało mi się to:). 
Mydło jest miękkie, świetnie się pieni i świetnie oczyszcza. Nie pozostawia włosów sztywnych, takich trzeszczących, jednak warto sięgnąć po odżywkę  - co i tak zawsze czynię. 
Także na twarzy spisuje się bardzo dobrze, choć delikatnie napina cerę - ale to w końcu mydło. Pierwsze wrażenia mam jak najbardziej pozytywne. Polubiłam się z mydełkiem i chętnie sięgnę w przyszłości po inną wersję:)...



Jeśli wpadniecie na Purite, warto sięgnąć po mydła. Mnie przekonało, a nigdy jakimś freakiem mydlanym nie byłam;).


Cena: ok. 19 zł


Mieliście okazję poznać mydła Purite?

pozdrawiam

sobota, 14 marca 2015

Zabawa dla Czytelników │ Ogłoszenia drobne

Witajcie,

Już o deficycie czasowym nawet nie wspominam, ale zdaje mi się, że nie tylko ja się z nim borykam;).
Najwyższa pora na wyróżnienie jednej osoby spośród Was. Oczywiście wszystkim dziękuję za odwiedziny i miłe pogawędki...





Tym razem upominek poleci do...

Justyny z bloga Justnka ma kota


Cieszę się, że wreszcie widzę Twoje słowa i mogę się jakoś do nich odnieść;).
Gratuluję serdecznie!

Proszę Cię o kontakt na maila:



Ponieważ mamy już praktycznie połowę marca lol - zaraz wiosna - Nagroda dla Czytelników obejmuje marzec i kwiecień. Tym razem do zgarnięcia Żel do ciała balanceMe i Kredka Inika...





***

We wstępie wspominałam o czasie, to prawda pędzi szaleńczo. Niedawno zdałam sobie sprawę, że Kosmetycznej Wyspie stukną 2 lata! Zatem wkrótce przewiduję rozdanie, ale mam pytanie...

Wolicie kosmetyki sklepowe, czy może mielibyście ochotę
na coś z mojego DIY? A może mieszany zestaw?

Dajcie proszę znać w komentarzach...


pozdrawiam

czwartek, 12 marca 2015

Zużycia │ Luty 2015

Witajcie,

Cóż, lepiej późno, niż później i dopiero dziś (prawie połowa miesięca) pokazuję Wam denko z Lutego. Nie ma tego aż tak dużo, ale zawsze. Może wypatrzycie coś dla siebie - zapraszam...

Legenda:
  • kolor zielony - produkt godny uwagi, chętnie do niego wrócę...,
  • kolor pomarańczowy - mam mieszane uczucia... lub możliwe, że jeszcze nabędę...,
  • kolor czerwony - temu produktowi mówię "nie", z różnych powodów, zatem zachęcam do czytania, bo może się okazać, że dla Was będzie "tak":)... 



 
  1. Olej Avocado - jest jednym z lepszych oleji, które posiadam w swojej skromnej kolecji. Najlepiej sprawdza się na mej twarzy - tutaj możecie poczytać o nim więcej - klik.
  2. Maska nawilżająca A'kin - bardzo dobry nawilżacz, ale dyskwalifikuje ją mój wybredny nos ;).
  3. Olejek dla Niej Femi - to próbka, którą otrzymałam w ramach współpracy. Na tyle zdobył moje serce, że sięgnęłam po pełnowymiarowe opakowanie - otrzymałam, jako upominek dedykowany od Sponsora naszego spotkania blogerek. Chętnie pokuszę się o napisanie szerzej o produkcie.
  4. Krem Fitness Femi - sytuacja podobna, jak w wypadku Maski z A'kin. Świetny produkt, jednak nie mój zapach. Zapraszam na recenzję - klik.
  5. Żel do kąpieli YesTo - carrots to chyba moja ulubiona seria z YesTo. Właśnie udało mi się upolować masło z tej linii w TKMaxx. Natomiast sam żel dobrze mi służył. Nie wysuszał, przyjemnie pachniał i dobrze się pienił, a to mi wystarczy...
  6. Mydło do rąk Faith - intrygująca, brytyjska marka, którą wypatrzyłam w Internetach. Mydło delikatnie pachniało kokosem. Nie powaliło mnie jakoś specjalnie, ale jest przyzwoite. W świetle przystępnych cen, chętnie sięgnę po inną wersję zapachową.
  7. Olejek do włosów Phenome - olejek przeciw wypadaniu włosów jest całkiem przyzwoitym produktem. Przyjemny zapach i barzo wygodna aplikacja, przy pomocy zakraplacza, tylko zachęcają do użytku. Jednak nie do końca mam pewność co do skuteczności... Może powinnam raz jeszcze spróbować, tyle, że w planach mam własną mieszankę olei przeciw wypadaniu włosów;).
  8. Peeling enzymatyczny Organique - kiedy zmieniłam sposób aplikacji (czyli zamiast masować 5 minut, pozostawiałam na twarzt od 5-7 minut) przestał mnie podrażniać i genialnie  wywiązywał się z zadania. Ziołowy zapach tylko umilał rytuał. Niesamowicie wydajny, recenzję znajdzieciecie tutaj - kilk.
  9. Kula do kąpieli Organique - jeśli ktoś jeszcze nie próbował, to najpierw zapraszam do lektury - klik - a następnie na zakupy:D.
  10. Maseczka błotna White Flowers - to te fajne maski z Rossmana, od czasu do czasu lubię po nie sięgać.
  11. Scrub do stóp  Babuszki Agafii - słaby produkt, oferował delikatny masaż. Przyjemny zapach, jednak nie sięgnę po niego więcej.
  12. Krem do rąk Bio Beautr by Nuxe - bardzo się polubiliśmy i przy nadarzającej się sposobności, chętnie po niego sięgnę. O tym, że pachnie migdałami i świetnie nawilża poczytacie tutaj - klik.
  13. Dezodorant Old Spice - to klasyka i mój małż chętnie i regularnie do niego powraca.
  14. Szampon Zatik - upolowany w TKMaxx podbił  moje serce. Bardzo dobrze się pienił, świetnie oczyszczał czuprynę i skórę głowy - także z olei. Nie pozostawiał trzeszczących włosów, a do tego przyjemnie pachniał Lawendą - edit: ta lawendą :P Oczywiście, jak Łucja słusznie zauważyła w komentarzu jaśminem:).
  15. Woda toaletowa Adidas - jeszcze z Pl. Bardzo przyjemny, świeży zapach do codziennego użytku.
  16. Scrub do ciała Receptury Babuszki Agafii - zapach obłędny, działanie całkiem dobre, a  z recenzji - kilk - jasno wynika, dlaczego do niego raczej nie wrócę.
  17. Męski żel pod prysznic Alverde - jak twierdzi małż, nic ciekawego - na zasadzie może być.
  18. Maseczka Luwos - tej konkretnej akurat za bardzo nie lubiłam - niestety nie pamiętam nazwy.
  19. Krem do twarzy Andalou Naturals - nie mam pojęcia, jak to się stało, ale regularnie używałam go jako maseczki haha. Dziwiło mnie tylko, że ta maska tak pięknie się wchłania. Gdyby spojrzeć na jego faktyczne przeznaczenie - genialny. Konsystencja musu, przyjemna aplikacja, jak wspomniałam wchłaniał się do matu, a po - twarz była tak przyjemnie gładka, jak aksamit, co chwila jej tykałam. W roli maski także lubiłam;)


To byłoby na tyle... Znacie cokolwiek z wymienionych produktów?
Lecę Was poczytać:)

pozdrawiam

wtorek, 10 marca 2015

Spotkanie blogerek │ Londyn 2015

Witajcie,

"Nigdy nie rezygnuj z marzeń... To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące... I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu... cały wszechświat sprzysięga się, byśmy mogli spełnić nasze marzenie."
Paulo Coelho

Zapewne już się domyślacie;). Od kiedy zaczęłam pisać kosmetycznego bloga, nieco nauczyłam się poruszać w "Inetrnetach", poznawać ludzi - różnych. Zapragnęłam też weryfikować swoje wyobrażenia o Was w realu. Być może częściowy wpływ na te zapędy ma życie na emigracji. Tak czy owak, kiedy zorientowałam się czym są "spotkania blogerek" pragnęłam na takowe trafić. Hurtem miałabym przed sobą osoby, z którymi wymieniamy myśli on-line. Możliwość spotkania przedstawicieli firm ulubionych, czy znanych bądź nie kosmetyków, tudzież upominki. I nie będę ściemniać, że mnie nie cieszą, bo tak nie jest - z tą różnicą, że mnie radują przede wszystkim te naturalne;).
Tak właśnie zrodziło się moje marzenie. A skoro bardzo trudno zgrać się z odległością i terminami w Pl, postanowiłam zrealizować je  "własnoręcznie" - bo czym jest życie bez spełniania marzeń?

Plany rozpoczęłam dobre pół roku przed terminem spotkania, który upłynął 21 lutego 2015... Jednak nie wszystkie doszły do skutku. Mimo stresu przed spotkaniem, podyktowanego zawalonymi założeniami, udało się - myślę, że śmiało mogę napisać - osiągnąć SUKCES.
Bo nic nie mogło sprawić mi większej radości, jak uśmiech i zadowolenie emanujące z uczestniczek naszego mitingu... Rany powstałe od "niewypałów", zostały zagojone właściwie w 5 minut po rozpoczęciu spotkania. Kameralne grono uczestniczek, w osobach...

Kasi - klik i klik
Ani- klik
Natalii - klik
Zuzanny - klik
Karoliny - klik
Moniki- klik
i mojej;)

pozwoliło nam na bliskość w kontakcie. Wspólnie stworzyłyśmy przyjazną, ciepłą - ale w żadnym razie nie nudną - atmosferę. Tyle chciałyśmy sobie powiedzieć, dowiedzieć się od siebie, wymienić poglądami o tym i owym, ale czas był nieubłagany;). Spotkanie minęło niczym błysk, ale to niezapomniane dla mnie chwile.
Natalia uprzyjemniła nam wspólne spędzanie czasu, szczerą opowieścią o kulisach YouTube z pespektywy swojego kanału - Baby Jane Hudson.
Natomiast Kasia, jako Sponsor, obdarowała nas własnoręcznie produkowanymi mydłami i zapachami. Mydełka wyglądają zachwycająco, a pachną jeszcze piękniej. Zapachy zaskakują trwałością i nietuzinkowością - te cuda znajdziecie na blogu Kate Wo.
Pani Hania z Femi, także poświęciła nam swój czas [połączyłyśmy się na Skype;)] i okazała się nie tyle piękną kobietą, ale posiadającą ogromną wiedzę, wiele ciepła i sympatii, a także serdeczności, którymi nas skutecznie zaraziła - serdecznie dziękuję. Byłam przekonana, że jest Pani wyjątkową osobą, tak jak produkty, które Pani dla nas tworzy. Wiedzieliście, że Woda Różana z Femi, nadaje się do spożywania? - ha, jak tylko wyszperam dobry przepis będę testować:D...

Nasze spotkanie uatrakcyjnili również Sponsorzy, obdarowując upominkami, w tej roli, choć skromnie, wystąpił także mój sklep EcoEuphoria...





I takie cuda wypełniły komodę...




Mamy też cichych bohaterów spotkania - dwóch Łukaszy - którzy dyskretnie na nas zerkali, także przez obiektywy swoich aparatów. W przerwach między gaworzeniem o wspólnych zainteresowaniach, utrwalili nasze wspomnienia - dzięki chłopaki:). Był też mój syn, który naprawdę dzielnie się spisał i zajęty graniem, prawie ani pisnął...

Kończąc już, serdecznie dziękuję dziewczyny za niesamowicie spędzony czas, za Wasz uśmiech, dobre słowo i zaangażowanie. Chętnie będę pielęgnować naszą znajomość. A Sponsorom za pachnące podarunki - będziemy zapewne o Was pamiętać:)...


:-*


A jakie są Wasze marzenia? - pytam o te związane z naszymi blogami;)

pozdrawiam

sobota, 7 marca 2015

Tyle słońca w jednym geście - w sumie w dwóch ♥♥

Witajcie,

Jak Wam mija weekend? Nie będę owijać w bawełnę i rzeknę od razu, że mój dawno tak pięknie się nie rozpoczął:) A to za sprawą dwóch niesamowitych osób, które swoimi byczymi gestami, sprawiły mi nie tylko ogrom radości, ale także wywołały nieco zakłopotania.
Na dziś planowałam inny post, ale się rozkleiłam i popadłam w sentymentalny nastrój:P - każdemu się czasem zdarza, prawda?
Wczoraj listonosz zaskoczył  mnie przesyłką od Klusi z Life like a butterfly - klik... Pokazywałam Wam na Instagramie...



Kiedy Daria dowiedziała się, że jedyne herbaty, jakie lubię pochodzą z polskiej "biedrony" od razu zaoferowała porządaną dostawę:D. Nie spodziewałam się tylu sztuk dobroci, naprawdę wystarczy, by przetrwać do wyczekiwanej wiosny:)... Korzystając z okazji, się zamaskuję i przy aromacie YC delektować się będę nowymi smakami - bo znam tylko herbatę śliwkową...
Niestety słodycz do herbaty już zdążyło pożreć me dziecię, ale owszem i o tym kochana nie zapomniałaś. Dziękuję również za ciepłe słowa - oj, zapewne rozsmakowując się w kolejnych naparach, będę gorąco o Tobie myśleć;)...
Ślę ogromne buziaki :*:*:*


Pełna pozytywnych emocji, sobotni ranek rozpoczęłam penetracją fejsa, a tu znowu dzwonek listonosza i szok na widok wielkiej paki. Agnieszka - klik, jesteś niemożliwa po prostu! Taka niespodzianka, że otwierając przesyłkę i sięgając po kolejne cuda, szerzej rozwierałam otwór gębowy:D. Aż uczucia radości i ciepła zaczęły się przeplatać z zażenowaniem, i nie wiem za bardzo co powiedzieć... Do kubka z automatu przelałam akurat sączoną kawę - no nie mogłam się oprzeć:P...
Z przyjemnością posmakuję tych eco cudów, jak i herbatki od Darii będą jeszcze lepiej smakować :)...
Tyle dobroci i micel z Sylveco - wiesz na co miałam chrapkę - to jest tym bardziej miłe...



Ogromnie dziękuję, również za świąteczny akcent, za ciepło Twych słów i w ogóle:)
:*:*:*


Obie jesteście kochanymi duszami i sprawiłyście, że poczułam się bardzo przyjemnie. Wszystkim życzę tyle szczęścia i radości, każdego dnia:)...


Znacie coś z moich podarków?
Dajcie proszę znać w komentarzach...

pozdrawiam


czwartek, 5 marca 2015

Krem do rąk │ Bio Beaute by Nuxe ♥

Witajcie,

Zapewne, większa część Was zna produkty Nuxe. Natomiast mnie interesuje jej zielony odłam pod nazwą Bio Beaute by Nuxe. Czas temu pisałam o micelu pochodzącym z tego źródła - klik. Dziś natomiast przedstawię Krem do Rąk... Kto ma ochotę, zapraszam:)



Producent:
Ten krem do rąk jest specjalnie przystosowany do najbardziej zniszczonych dłoni. Jego niezwykle bogata i kremowa konsystencja wnika szybko, nie pozostawia efektu tłustości. Intensywnie odżywia, poprawia stan dłoni i je uspokaja.


Skład:
Aqua, Decyl Oleate, Glycerin*, Rosa Damascena Flower Water*, Argania Spinosa Kernel Oil*, Talc, Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Hydroxystearic/Linoleic/Oleic Polyglycerides, Parfum (Fragrance), Xanthan Gum, Potassium Palmitoyl Hydrolized Wheat Protein, Benzyl Alcohol, Tocopherol, Capryloyl Glycine, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Cera Alba/Beeswax*, Lauroyl Lysine, Phytic Acid, Dehydroacetic Acid, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Calcium Gluconate, Limonene.

*Ingredients resulting from organic farming.



Klasyczna tubka mieści w sobie 75 ml specyfiku o delikatnie kremowym zabarwieniu. Zazwyczaj kupuję w parze, bo to korzystna opcja.




W przeciwieństwie do wody micelarnej tej marki, krem jest świetny - tak od razu;). Począwszy od przyjemnej szaty graficznej, ze smakowitym migdałem w centrum, poprzez zapach i działanie, sprawił, że niezwykle się polubiliśmy.
Delikatny aromat romantycznych migdałów, rozpieszcza mój wybredny nos, przy każdorazowym użyciu. Aksamitna formuła subtelnie wnika w spragnione dłonie, gwarantując komfort i nieskrywaną radochę. Po chwili całkowicie wtopiona [nieszczęśliwe sformułowanie;)] w skórę, pozwala swobodnie przejść do codziennych czynności
Me dłonie nie są specjalnie zniszczone, zatem nie mam odniesienia do słów producenta dotyczących tych szczególnie potrzebujących. Owszem, mają tendencje do przesuszania, zresztą, jak ja cała i z nawilżania mazidło wywiązuje się znakomicie.
To jeden z tych produktów, za którymi tęsknię i z nieskrywanym zadowoleniem chętnie powracam. To chyba druga czy trzecia tubka, którą zużyłam i doprawdy nie pojmuję, jak mogłam tak późno o nim napisać:). Jeśli tylko wpadnie Wam w oko i nie straszny Wam zapach migdałów, warto spróbować...


Cena: ok. £ 11.90 - za dwa opakowania; w Pl widziałam w Internetach za ok. 50 zł


Znacie jakieś kosmetyki Bio Beaute by Nuxe?
Dajcie proszę znać w komentarzach...

A wkrótce ogłoszenie laureata nagrody dla Czytelników, także
jeśli jestecie ciekawi - zaglądajcie:).


pozdrawiam

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *