Witajcie,
Po niejakiej przewie, z radością wracam do swojego kramu i do Was. Najbliższe tematy będą po znakiem nadrabiania i uzupełniania, acz nie zabraknie świeżości. I tak dziś, startuję z gorącą relacją, którą Wam zaproponowałam wczoraj na Fb Kosmetycznej Wyspy, a Wy chętnie ją przyjęłyście. Przy okazji serdecznie dziękuję za miłe powitanie :D
Przypadkowo, właściwie zaraz po powrocie z Pl, miałam świetną okazję odwiedzić Lusha w pobliskiej miejscowości. Dla mnie to gratka, zważywszy, że w moim mieście brak stacjonarnego butiku z ręcznie robionymi i wspaniale wyglądającymi (choć nie tylko) produktami. Sami zobaczcie, że ma się ochotę skubnąć co nieco;)
Zdjęcia nie powalają jakością, acz to był totalny spontan :D
Na początek fragment wystawy...
Pyszne sery i torty, za którymi kryją się wspaniale pachnące mydła...
Czołowe miejsce sklepu zajmują wszelkiego rodzaju frykasy kąpielowe, także ni to mydła, ni play doo - dla dzieciaków, następnie kule, serca i jak przystało na czas około Wielkanocny złote jaja!
Obok Angel on Bare Skin znalazłam Dark Angels do cery tłustej i inne zielone mazidło...
Przy foceniu kolorówki zawzięcie pomagał mi syn...
W ofercie Lush znajdziemy też świetne peelingi i balsamy do ust...
A także peelingi, balsamy i pudry do ciała...
I moje ukochane, świeże maseczki - każdy znajdzie odpowiednią do swojej cery...
I różanym akcentem, w postaci cudnej kuli kąpielowej, kończę krótką fotorelację...
Znacie Lush?
Domyślam się, że nie wszystkie osoby mieszkające w Pl, miały okazję go odwiedzić, acz jeśli tylko nadarzy Wam się ku temu sposobność, gorąco zachęcam :D
Ps. W ostatnich dniach pobytu w Pl nadałam przesyłki z rozdania. Mam już info, że do niektórych z Was dotarły np. do Bognyprogram... Dajcie kochane znać, czy otrzymałyście nagrody... Wybaczcie, że tak długo trwała cała operacja, ale faktycznie sporo się działo podczas mojego pobytu w Polsce, o czym jeszcze będzie mieli okazję poczytać...
pozdrawiam