czwartek, 30 maja 2013

Eveline - Slim Extreme 4D

Witam Was:)

Serdecznie dziękuję za zaufanie i dołączenie do Obserwujących - miło mi Was powitać:) A dziś będzie jeszcze o nie naturalnym kosmetyku, bo jak się domyślacie sporo mi jeszcze zostało. Z przyjemnością więc podzielę się swoją opinią na temat tego co używałam, bądź jeszcze używam. Przedstawiam zatem produkt Eveline Diamentowe serum wyszczuplające 4D.




Od producenta:
Innowacja z kwasem hialuronowym!Diamentowe wyszczuplanie i modelowanie sylwetki w czterech wymiarach:

• redukuje tkankę tłuszczową i cellulit
• pobudza mikrokrążenie
• modeluje sylwetkę
• działa do 48h

Diamentowe Serum Wyszczuplające z kwasem hialuronowym to innowacyjny produkt wyszczuplający łączący skuteczność naturalnych składników aktywnych z najnowszymi osiągnięciami kosmetologii i medycyny estetycznej. Nowa formuła serum zawiera mikroskopijne cząsteczki diamentu oraz unikalną kompozycję substancji czynnych, które intensywnie pobudzają spalanie tłuszczów w tkance podskórnej oraz niezwykle skutecznie redukują cellulit. Mikrokryształy diamentu pobudzają mikrokrążenie, aktywnie dotleniają komórki oraz zwiększają przenikanie substancji aktywnych w głąb skóry.
Natychmiastowy efekt skuteczności produktu jest wzmocniony przez obecność kwasu hialuronowego o dużej masie cząsteczkowej, który głęboko nawilża, wygładza i ujędrnia. bioHyaluron Slim Complex™ pozostawia delikatny film na skórze, tworząc niewidzialny gorset rozświetlający i wygładzający.
Roślinne komórki macierzyste aktywizują osłabione i uśpione komórki macierzyste w skórze, przez co stymulują jej naturalną regenerację. Pozwala to w naturalny sposób zwalczać cellulit. Kompleks Lipocell-Slim® stymuluje proces spalania tkanki tłuszczowej, wykazuje silne działanie wyszczuplające i modelujące sylwetkę.

Skład:
Aqua / Water, Glycerin, Cantella Asiatica, Cetyl Alkohol, Gycine Soya Oil, Alkohol Denat., Water/ Butelyne Glucol/ Luminaria Hyperborea Extract, Caffeine, Hedera Helix (Ivy) Extract, Ginkgo Biloba Extract, Glyceryl Stearate SE, Sodium Polyacrylate, Dimethicone, Caffeine/ Sodium Salicylate/ Lecithin/ Silica, Hyaluronic Acid, Malus Domestica Fruit Cell Culture Extract, Diamond Powder, Hydrolized Collagen/ Hydrolized Elastin, Mentol, Maris Sal, DMDM Hydantoin, Phenoxyethanol/ Methylparaben/ Butylparaben/ Ethylparaben/ Propylparaben, Fragrance, Limonane, CI 77019/ CI 77891

Ze swojej strony mogę powiedzieć, że krem zawarty jest w 250 ml tubie. Łatwy w aplikacji. Niezbyt gęsta, ale też nie za rzadka, biała konsystencja pozwala na bezproblemowe i szybkie wmasowanie produktu w ciało. Balsam dość przyjemnie i delikatnie pachnie - nie przeszkadza mi bynajmniej. Po wsmarowaniu, na ciele widać lekko mieniące się drobinki, to myślę owy diament. Następuje również niesamowite uczucie chłodzenia. Było mi wręcz lodowato, po aplikacji kosmetyku - rewelacyjny na upały. I tutaj mam problem, bo przez to uczucie zimna nie stosuję serum regularnie. Dlatego bardzo trudno mi wypowiadać się o skuteczności i obietnicach producenta. Na pewno uczucie chłodu, jakie odczuwamy ma wpływ na redukcję tkanki tłuszczowej, tak jak zimne diety i tym podobne, bo nasz organizm potrzebuje energii na ogrzanie specyfiku. Jednak czy to da aż tak widoczny efekt, nie mam pojęcia. Może długofalowe stosowanie pozwoli zwalczyć cellulit, ja tego nie zauważyłam. Producent zaleca stosowanie kosmetyku dwa razy dziennie, kiedy przez krótki czas tak używałam, znikał w oka mgnieniu, co pozwala mi wnioskować o jego nie zbyt wysokiej wydajności. Oczywiście nie kupię już tego balsamu, ale też nie wiem czy kupiłabym ponownie, nawet gdybym nie przechodziła na naturę. Raczej wolałabym coś co mnie ogrzewa, a nie chłodzi.

Cena ok. Ł5/ ok. 25 zł

Eveline wypuściło wiele podobnych temu kosmetyków na rynek. Miałyście któryś? Jakie wrażenia?

Mam jeszcze jedno pytanie do Was. W poniedziałek wyruszam do Bułgarii. Jako, że Bułgaria słynie z różanych kosmetyków, na pewno przywiozę sobie olejek różany i tenże hydrolat. Podpowiedzcie mi proszę, co jeszcze warto stamtąd przywieźć?

Wkrótce rozstrzygnięcie rozdania, na które jeszcze zapraszam tutaj. Także nie zapomnijcie mnie odwiedzić w sobotę lub niedzielę - będą wyniki:) Jako, że liczba osób, biorących udział w rozdaniu przekroczyła 100, zgodnie z obietnicą wylosuję drugą osobę, która otrzyma nagrodę niespodziankę. I tą dobrą wiadomością żegnam się z Wami, życząc udanego dnia:)

piątek, 24 maja 2013

The Body Shop - scrub do ciała

Witam:)

Ach, jakże dziś u mnie deszczowo i zimno:( Wrrr. U Was też taka kiepska pogoda?
Na pocieszenie i rozjaśnienie dzisiejszej szarugi przedstawię Wam peeling do ciała o zapachu mango z The Body Shop. Czy mnie uwiódł? Zobaczcie sami:





Od producenta:
Ten owocowy peeling do ciała zawiera olej z nasion mango. Skutecznie złuszcza, pozostawiając skórę miękką i gładką.
  • usuwa martwe komórki skóry
  • stymuluje mikrokrążenie skóry
  • pozostawia skórę miękką i gładką
  • egzotyczny zapach mango
Skład:
Octyl Palmitate (Emollient), Sucrose (Depilatory Agent), Sodium Chloride (Salt) (Viscosity Modifier), Helianthus annuus (Sunflower Seed Oil) (Emollient), Silica (Absorbent), Mangifera indica (Mango Seed Oil) (Emollient), Glycine soja (Soybean Oil) (Emollient/Skin Conditioner), Parfum (Fragrance), Benzyl Benzoate (Solvent), Phenoxyethanol (Preservative), Ricinus communis (Castor Oil) (Emollient), Hexyl Cinnamal (Fragrance Ingredient), Prunus dulcis (Sweet Almond Oil) (Emollient), Linalool (Fragrance Ingredient), Tocopherol (Antioxidant), Butyl Methoxydibenzoylmethane (Avobenzone) (Sunscreen), Amyl Cinnamal (Fragrance Ingredient), Limonene (Fragrance Ingredient), Capsicum frutescens (Capsicum Extract) (Natural Additive), Citral (Fragrance Ingredient), Eugenol (Fragrance Ingredient), Amylcinnamyl Alcohol (Fragrance Ingredient), Benzyl Alcohol (Preservative), Rosmarinus officinalis (Rosemary Extract) (Natural Additive), Methyl 2-Octynoate (Fragrance Ingredient), Propylparaben (Preservative), Anisyl Alcohol (Fragrance Ingredient), Farnesol (Fragrance Ingredient), Geraniol (Fragrance Ingredient), CI 77891 (Colour), CI 19140 (Colour)

Produkt w ilości 200 ml jest zapakowany w okrągły, plastikowy słoiczek. Pokrywka w kolorze żywej pomarańczy z owocem mango przyciąga moją uwagę. Opakowanie jest estetyczne i o tyle praktyczne, że scrub zużyjemy do ostatniej kropli.
Zapach - i tutaj mogłabym pieśni pochwalne piać na temat tego niesamowicie urzekającego, świeżego, owocowego aromatu. Jest wspaniały:) Naszą pielęgnację zamienia w istne SPA na Hawajach. Zapach to czysta radość użytkowania. W dodatku utrzymuje się przez jakiś czas po kąpieli, mimo użycia żelu o innym zapachu. Sprawiało mi to ogromną przyjemność, kiedy po wyjściu z wanny, czułam na swojej wygładzonej skórze, tą owocową woń. A tak, rzeczywiście, gładka skóra, delikatna i przyjemna w dotyku, zostaje nam po użyciu peelingu. Spełnia swoje zadanie, pozbywając nasze ciało starego naskórka. Pozostawia lekki film, który w przeciwieństwie do scrubu z Oriflame, opisanego tutaj, mi nie przeszkadza. Ale, żeby nie było tak miło i różowo;) Zauważyliście, że nie pokazałam Wam samego kosmetyku, tylko opakowanie, za co przepraszam. Jednak jego dość gęsta, pomarańczowa konsystencja, pociąga za sobą, mega szybkie zużycie. Niestety starczył mi zaledwie na kilka aplikacji i zobaczyłam denko. To  jego ogromny minus, zwłaszcza w stosunku do ceny. Z przyczyn Wam już znanych nie kupię ponownie tego specyfiku. Zastępuje go peeling całkowicie naturalny. Jestem ciekawa, czy też tak dobrze się spisze;)

Cena: ok. Ł9/ ok. 45 zł

Przypominam Wam także, o jeszcze trwającym rozdaniu, które znajdziecie tutaj. Serdecznie zapraszam:)
Życzę udanego, upragnionego weekendu!

środa, 22 maja 2013

Mały haul zakupowy

Serdecznie witam nowe osoby wśród Obserwatorów i dziękuję za miłe komentarze, które ubóstwiam czytać:)
Obiecałam sobie, że w maju nie kupuję kosmetyków. Ale jako, że robię rewolucję w swojej kosmetyczce i wyprzedałam część produktów lub zużyłam, zakupiłam co nieco już tylko naturalnego. Wczoraj też, będąc w mieście odkryłam nową naturalną firmę dr.organic. Firma certyfikowana i ceny także na przyzwoitym poziomie:) Jestem cała podekscytowana tymi naturalnymi zmianami:)



A od lewej:
  • dr.organic olejek Tee Tree,
  • Lavera balsam do ciała,
  • Lavera balsam do ust,
  • Lavera żel do kąpieli,
  • butter London lakier do paznokci,
  • Lavera kredka do oczu,
  • Lavera balsam do ust z filtrem SPF 10,
  • dr.organic peeling do ciała z drobinkami lawy wulkanicznej,
  • dr.organic pasta do zębów,
  • Lavera krem do rąk 20 ml, który dostałam, jako gratis:)
Niektóre produkty muszą jeszcze zaczekać aż zużyję to co jeszcze mam, bo szkoda wziąć mi i wyrzucić. Jestem strasznie ciekawa tych specyfików i już nie mogę doczekać się używania. Lakier, kredka i balsamy do ust już są w fazie testów :)

A Wy znacie te marki? Używaliście coś z tego?

poniedziałek, 20 maja 2013

Glossy Box - maj 2013

Witajcie:)

Pokażę Wam dziś nasz Glossy Box na maj. Przyznam szczerze, że tym razem nie podbił jakoś specjalnie mojego serca. Sami zobaczcie:


W zestawie był jeszcze lakier Headline Colors, ale na zdjęciu już go nie widać;) A pojedyńczo:


Krem do twarzy, rąk i ciała słonecznikowy, firmy kompletnie mi nie znanej...



To co mnie ucieszyło najbardziej. Olejek Caudalie - firma, która produkuje kosmetyki wyłącznie na bazie naturalnych składników:) - taki też jest olejek.



Woda toaletowa Givenchy - nie powiem przyjemne:)



I coś co w sumie nie do końca wiem czym jest - to jakaś baza-primer do mieszania jakby z podkładem, korektorem, pomadką - tak przynajmniej zrozumiałam. Może Wy wiecie cóż to takiego? I jeszcze, jak wcześniej pisałam lakier, a to po prawej na obrazku to mini pilniczki - prezent na 2 urodziny Glossy Boxa w UK. Moim zdaniem tym razem się średnio postarali. Widziałam polski Glossy i bardziej mi się podoba;)
A Wam jak się wydaje? Znacie coś z tego?

Zapraszam też do nowej zakładki Sprzedaż/Wymiana, może coś dla siebie znajdziecie:)

piątek, 17 maja 2013

Nivea, Krem do rąk wygładzająco - odżywczy z olejkiem makadamia

Witam serdecznie:)

Powiem Wam, że kiedy się tak wkręciłam w analizowanie składów produktów kosmetycznych z przerażeniem odkryłam, jakie czasem świństwa na siebie nakładamy. Powoli też rozkochuję się w kosmetykach naturalnych, ale takich, w których jest 100% natury:) Dojrzewam też do decyzji o kosmetycznej rewolucji i przejścia na eco. Właściwie to nie wiem, czy już nie dojrzałam, bo zakupiłam kilka naturalnych produktów i wyprzedaję co mam:) W związku z tym zapraszam Was do zakładki Sprzedaż/Wymiana - może coś dla siebie znajdziecie.
Wkrótce też zaczną się co raz częściej pojawiać opisy naturalnych kosmetyków, aż tylko pewnie takie tu znajdziecie - o ile moje myślenie nadal będzie podążało w naturalnym kierunku.
Nie dziwcie się też, że teraz często przy recenzjach będzie pojawiać się informacja, iż danego kosmetku nie kupię. Nie będzie to oznaczać, że produkt jest zły, tylko moją rewolucję:)
A co Wy sądzicie o tych prawdziwych, naturalnych kosmetykach?

Dziś natomiast, na tapetę idzie krem do rąk Nivea z formułą Q10:



Opis producenta:
Wygładzająco-odżywczy krem do rąk NIVEA chroni, zmiękcza i wygładza suche dłonie przez cały dzień już po jednokrotnym użyciu.
Działanie
Wzbogacony olejkiem z orzeszków macadamia i witaminami krem do rąk wzmacnia naturalną barierę ochronną skóry, jednocześnie sprawiając, że Twoje dłonie pozostają miękkie i gładkie.
Udoskonalona formuła z Hydra IQ aktywuje naturalne procesy nawilżania skóry utrzymując intensywne nawilżenie skóry nawet po częstym myciu rąk.

Udowodniona skuteczność:
Widocznie gładsza i intensywnie nawilżona skóra. Całodniowa ochrona już po jednodniowej aplikacji.
Produkt przebadany dermatologicznie.

Skład:
Skład nie robi na mnie  w ogóle wrażenia, ale wiecie ostatnio doszukuję się tylko naturalnych składników, ot skrzywiło mnie;) Chociaż znajdziemy tu olejek makadamia, a to już coś:)

Krem umieszczony jest w 100 ml tubce z zamknięciem na klik. Tubka wygodna w użyciu i jak to produkt Nivea estetyczna. Konsystencja kremu dość gęsta, jednak bardzo ładnie rozprowadza się na dłoniach. Wchłania się stosunkowo szybko, ale do całkowicie suchych dłoni, należy chwilkę odczekać. Przez jakiś czas towarzyszy nam bardzo przyjemny zapach. Dłonie faktycznie stają się miękkie i nawilżone. Co dla mnie bardzo istotne, nie pozostawia tłustego filmu. W zupełności wystarcza mi aplikacja rano i wieczorem, a przez cały czas dłonie utrzymują pożądane nawilżenie.  Jest to produkt naprawdę godny uwagi, chociaż ja już go nie kupię, a Wy już wiecie czemu;)

Używaliście tego kremu?

Cena: Ł2/ ok. 10 zł


niedziela, 12 maja 2013

Płyn micelarny Yves Rocher

Serdecznie witam nowe twarze wśród Obserwatorów:) Dziękuję za komentarze i zaufanie...

Przyznam szczerze, że zwlekałam nieco z tą recenzją. Napaliłam się na płyn micelarny z Yves Rocher już czas temu i wreszcie, będąc z wizytą w Pl, ziściłam swe niecne zamiary wobec płynu i radośnie nabyłam:) Z ogromnym entuzjazmem podeszłam do powyższego płynu, zwłaszcza, że to był mój pierwszy micel. Czy się zawiodłam? Odpowiedź znajdziecie poniżej...



Od producenta:

Kompleksowy demakijaż twarzy i oczu dzięki działaniu wody zawierającej micele (zmywające makijaż) połączony z efektem rewitalizującym. Wyjątkowa formuła 3 w 1, która dokładnie oczyszcza twarz z makijażu i wszelkich zanieczyszczeń. Nie podrażnia skóry.
Polecany do wszystkich rodzajów cery.
Rezultat: skóra w 100% oczyszczona, wyraźnie odmłodzona i zrewitalizowana.
Do twarzy, oczu i ust.
Produkt testowany pod kontrolą dermatologiczną.
źródło:  http://www.yves-rocher.com.pl/plyn_micelarny_do_demakijazu

Opakowanie, jak przystało na Yves Rocher niezwykle estetyczne, przyciągające wzrok i zmiękczające kobiece serce. W zielonej, z lekka przeźroczystej butelce, zawarte jest 200 ml bezbarwnego płynu, o konsystencji wody. Zamknięcie na klik, pozwala na wygodne dozowanie micela.
W pierwszym momencie, kiedy powąchałam płyn, nasunęło mi się skojarzenie z Ludwikiem do naczyń;) Natomiast, po czasie, wyczułam zioła i taki zapach towarzyszy mi przez cały czas użytkowania, jest to przyjemna woń:)
Jak już wspomniałam, z niezwykłym zaciekawieniem i radością podeszłam do tego kosmetyku, i cóż? Ano sromotnie się rozczarowałam:( Nie zgodzę się z producentem, że płyn doskonale radzi sobie z demakijażem, bo jedyne z czym sobie radzi to usta. Reszta pozostawia wiele do życzenia. Tusz zamiast zmywać to nieestetycznie rozmazuje, natomiast po podkładzie na policzkach zwyczajnie się śliska. Aby doprowadzić twarz do względnego porządku zużyłam chyba z tuzin płatków i sporą ilość płynu. Aż wreszcie wszystko nieprzyjemnie zaczęło się na twarzy kleić. Gra, po prostu, nie warta świeczki.
Natomiast, prawdą jest, że płyn nie podrażnia ani trochę mych wrażliwych oczu i buzi. Używam go do przemywania twarzy rano i wieczorem, i w tej roli sprawdza się znakomicie, choć niestety nie takie jego przeznaczenie. Dlatego przy całej sympatii do firmy jestem dalece zawiedziona tym płynem i na pewno nie kupię, bo do przemywania twarzy z powodzeniem służą mi toniki...

Skład: Aqua, Butylene Glycol, Anthemis Nobilis Flower Water, Mangiferin, Glycerin, PEG-40 Glyceryl Cocoate, Betaine, Sodium Coceth Sulfate, Methylparaben, Phenoxyethanol, Oleth-20, Oleth-10, Allantoin, Parfum, Camellia Sinensis Leaf Extract, Tetrasodium EDTA, Rosa Canina Fruit Oil, Maltodextrin


 cena zakupu - promocyjna: 25.90 zł/ 37 zł cena regularna

piątek, 10 maja 2013

Jeszcze kwietniowe zakupy

Witajcie:)

Tak się złożyło, że nie zdążyłam w minionym  miesiącu pokazać Wam reszty moich zdobyczy. Post jakoś tak za postem, szybko się potoczyło, a tu już maj. Patrzę w folder, a tam zalegają kwietniowe fotki. Zatem...
Jeszcze kilka skarbów przywiezionych z Pl:



Znajdują tu się: szampon Yves Rocher, odżywka Yves Rocher, płyn micelarny YR, na którego temat już w krótce mogę się wypowiedzieć, przeciwłupieżowy szampon Kitoko do włosów farbowanych, toż same serum...

A poniżej już perełki nabyte na miejscu:


Top coat z glitterem i zwykły, krem nawilżający przeciwzmarszczkowy na noc Clinique, lakier MaxFactor, płyn do higieny intymnej...



Odżywka nawilżająca do włosów John Frieda, peeling aloesowy do twarzy The Body Shop, peeling do ciała TBS, patki kosmetyczne, płyn micelarny La Roche Posay, mydło do rąk Dove...


I moje 2 paczuszki z Yves Rocher zamówione jeszcze (o zgrozo!) przed Wielkanocą - dotarły dopiero z końcem kwietnia:



Szampon I love my planet, krem do rąk, żel wyszczuplający na brzuch i pośladki, balsam do ciała, krem przeciwzmarszczkowy na dzień, cążki...



Antyperspirant, mleczko do demakijażu, krem z rumiankiem, tonik do cery wrażliwej, mydło do rąk...

I to by było na tyle:) Część produktów oczywiście jest już w użyciu, a część cierpliwie czeka na swoją kolej. Powolutku będą pojawiać się recenzje powyższych kosmetyków. Jeśli macie życzenia przeczytać o czymś w pierwszej kolejności piszcie śmiało. Jeśli tylko będzie w użyciu, podzielę się z Wami swoimi odczuciami:)

Znacie te upiększacze? Możecie coś o nich powiedzieć?

poniedziałek, 6 maja 2013

Tonik do cery wrażliwej Marionnaud

Witajcie moi mili:)

Tak się złożyło, że ostatnie notki nie były recenzyjne. Zatem czas najwyższy na jakieś konkrety:)
Historia, jakich wiele: pierwsze spojrzenie, nieśmiały uśmiech, drobny gest - chcecie wiedzieć, jak się zakończyła? Zapraszam do lektury.
Spotkałam go całkiem przypadkowo, podczas wizyty w Marionnaud. Właściwie w pierwszym momencie szczególną uwagę zwróciłam na jego "ładniejszego", czyt. tańszego kolegę:) Wyszczerzył się do mnie, kiedy czekałam na próbkę kremu pod oczy. Zatrzepotał rzęsami, wyciągnął rękę. Podtrzymałam ten dotyk i przy okazji zorientowałam się, że nie jest dla mnie. On pragnął cery normalnej, ewentualnie mieszanej. Minęliśmy się między tym, co mógł mi zaoferować, a tym czego potrzebowałam. Nagle poczułam na sobie to tajemnicze spojrzenie. Odchyliłam głowę lekko w lewo i cóż to ujrzałam. Stał, piękny, lekko różowy przyjaciel zielonego, zerknął spod białej nakrętki. Nasze oczy spotkały się na chwilę, ale to wystarczyło, by zaiskrzyło. Od tego pierwszego spojrzenia zrozumieliśmy, że prawdopodobnie jesteśmy dla siebie stworzeni. On wiedział, że ukoi moją wrażliwą i suchą twarz po ciężkim dniu. A ja wiedziałam, że zrobi to subtelnie, nie skrzywdzi mnie i nie narobi bałaganu. Wahałam się co do jego wzrostu, czyt. pojemności, bo przy  całym swym uroku niewątpliwie się ceni. Ponieważ życie dało mi niejednokrotnie srogą lekcję przyjaźni, wybrałam skromniejszego. Postanowiłam zaufać mniejszemu, by uniknąć goryczy rozczarowania. Czy się zawiodłam?
O nie! Wręcz przeciwnie, jestem oczarowana jego "osobowością". Niezwykle przyjemnym zapachem, wprawiającym mnie w dobry nastrój. Każdego ranka i wieczora spotykamy się na chwilkę oczyszczenia, złagodzenia. Niezwykle relaksuje mnie i koi moją skórę. Sprawia, że czuję się odprężona i odświeżona na dłużej. Bardzo się polubiliśmy:) W tym zaledwie 50 ml plastikowym, przeźroczystym opakowaniu, mieści się niezwykła, z lekka różowawa moc. Żałuję, że postąpiłam tak zachowawczo i nie wybrałam tego z większą posturą;) Teraz muszę czekać aż do wizyty w Pl.
A o to bohater mojej opowieści, Tonik do cery wrażliwej Marionnaud - jego lekko kwiatowy zapach i delikatność,  sprawiają, że naprawdę czuję ogromny komfort użytkowania:)




Skład: Aqua, Propanediol, Glycerin, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, 1,2-Hexanediol, Caprylyl Glycol, Potassium Sorbate, Parfum, Maltodextrin, Citric Acid, Sodium Hyaluronate, Malva Sylvestris Flower Extract, CI 16035

Jak widać skład przyzwoity ma nasz przystojniak. Szkoda, że na końcu go zepsuli chemicznym barwikiem...

Cena: 14zł/50ml - dostępny w drogeriach Marionnaud

sobota, 4 maja 2013

Kwietniowe denko

Witam serdecznie:)

Jak Wam mija majówka? Miło spędzacie czas? My tutaj nie mamy tak długiego weekendu, ale w poniedziałek jest święto i wolne:) Zatem nasz długi weekend trwa 3 dni. To zawsze coś.
A przychodzę do Was z moim pierwszym denkiem. Może nie jest jakoś bardzo oszałamiające, ale jest. Bardzo lubię, kiedy kończy mi się jakiś produkt, bo ustępuje miejsca nowemu, może lepszemu, może temu samemu... Różnie to jest. W kwietniu zdenkowałam 7 kosmetyków. Oto one:



Legenda:

Zielony - kupię.
Pomarańczowy - może kupię.
Czerwony - nie kupię.

1. Nivea Visage - krem regenurujący na noc:  krem się sprawował dobrze. Po nocy miałam nawilżoną i przyjemną w dotyku skórę twarzy. Bez rewelacji i fajerwerków, jednak swoje zadanie spełniał. Jak to w kosmetykach Nivea, zapach bardzo przyjemny przez co używanie było miłe. Nie kupię tylko dlatego, że mam jeszcze wiele do przetestowania dostępnych na rynku produktów  i moja cera potrzebuje już nie tylko regeneracji, ale czegoś mocniejszego, najlepiej przeciwzmarszczkowego. Aktualnie zastępuje go nawilżający krem przeciwzmarszczkowy na noc od Clinique.

2. Avon - puder sypki w kolorze porcelain: przyznam szczerze, że średnio jestem z niego zadowolona. Być może w dużej mierze dlatego, że kolor mimo, że porcelain był dla mnie za ciemny. Miałam też wrażenie mocnego przesuszania  skóry i uwydatnienia skórek. Nie zużyłam do końca, ale miałam go na tyle długo, że data ważności dawno minęła. Na zastępstwie jest transparentny puder sypki z Yves Rocher.

3. Dove - antyperspirant: nie służył źle. Jednak po aplikacji ciut się kleił. Samej aplikacji nie kojarzę jakoś przyjemnie, mimo odświeżającego zapachu. Zastępstwo pełni dezodorant w sprayu Celebre z Avonu.

4. Aquafresh - pasta do zębów: przyjemny miętowy zapach, dobrze się pieni i spełnia swoją rolę godnie. Zastępca ten sam, ale wybielający.

5. Pro-derma - lekki krem to twarzy na dzień: krem wart uwagi. Mało znana marka. Cena śmieszna, bo w granicach 3 funtów. Designem mocno kojarzy mi się z Nivea. Ale co najważniejsze spełnia swoje zadanie w 100%. Faktycznie bardzo lekka formuła, przyjemny zapach, lekko rozprowadza się na twarzy. Świetnie nawilża, szybko się wchłania, bardzo dobry pod makijaż. Być może kupię, choć wiele jeszcze przede mną do sprawdzenia, jednak ten krem bardzo miło kojarzę. Jest naprawdę godny polecenia. Zastępują go różany krem do twarzy i przeciwzmarszczkowy krem nawilżający na dzień Yves Rocher.

6. Hugo Boss - woda toaletowa: przyjemny, lekki (ale bez przesady) zapach na dzień. Długo się utrzymuje, otulając miłą wonią. Znalazłam swojego faworyta, co prawda używam na większe okazje, a na co dzień zastępuje ją Celebre z Avonu.

7. Złuszczający scrub do ciała Oriflame: choć spełniał swoje zadanie złuszczania, pozostawiał niezmywalną, grubą, tłustą warstwę. Nie dla mnie. Recenzję znajdziecie tutaj. Zastępcą jest scrub o zapachu mango z The Body Shop.

Tym sposobem doszłam do końca kwietniowego denka:) Ciekawe czy majowe będzie duże, bo wiele kosmetyków dopiero zaczęłam...
Pozdrawiam i życzę lepszej pogody w ten majowy weekend i miło spędzanego czasu:)

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *