Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lush - wybrane produkty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lush - wybrane produkty. Pokaż wszystkie posty

sobota, 11 kwietnia 2015

W marcu, jak w garncu - denko │ Marzec 2015

Witajcie,


Jak zwykle prawie w połowie miesiąca pokazuję Wam zużycia z minionego;). Jednak warto myślę tak czy siak, bo to takie minirecenzje w pigułce. Przyznaję, że sama czasem w nie zerkam, by sobie przypomnieć ulubieńców. Zatem startujemy...


Legenda:
  • kolor zielony - produkt godny uwagi, chętnie do niego wrócę...,
  • kolor pomarańczowy - mam mieszane uczucia... lub możliwe, że jeszcze nabędę...,
  • kolor czerwony - temu produktowi mówię "nie", z różnych powodów, zatem zachęcam do czytania, bo może się okazać, że dla Was będzie "tak":)...








  1. Krem do rąk Lavera -  akurat byłam w posiadaniu miniatury i z przyjemnością używałam poza domem. Jego niewielkie gabaryty pozwalały zawsze go mieć przy sobie. Chętnie bym wróciła, ale także do miniatury.
  2. Regenerujące masło do ciała Phenome - jak mogłabym nie pokochać aksamitnego masła o subtelnym aromacie migdałów -  nie ma takiej opcji. Z wielką radością sięgnę jeszcze po mazidło, które pozostawiało mą skórę niezwykle przyjemną w dotyku. Otulało ulubionym zapachem w chłodne wiechory, ach...
  3. Tonik do twarzy Naturativ (Pat&Rub) - jeden z lepszych toników jakie miałam. Wiecej w temacie znajdziecie tutaj - klik.
  4. Żel do ciała Nature SPA - jeśli będę jeszcze kiedyś miała okazję to chętnie do niego wrócę. Zdał egzamin. Nienachalny zapach i skuteczne oczyszczanie bez efektu sucharkowatości tylko dobrze o nim świadczy.
  5. Hipoalergiczny balsam do stóp Pat&Rub - to moja ulubiona seria, zatem z wielką chęcią wrócę i przygarnę inne specyfiki z tej lini, ale już pod nazwą Naturativ;).
  6. Żel aloesowy dr.Organic - niezwykle trudno mi się o nim jednoznacznie wypowiedzieć. Dawno nie używałam, a zdenkowałam właściwie już taką reszteczkę, ale jest wielce prawdopodobne, że jakiś żel aloesowy jeszcze nabędę.
  7. Dezodoronat Tea Tree dr.Organic - chyba najlepszy naturalny kumpel pach jakiego poznałam. Bardzo dobrze zabezpiecza przed nieprzyjemnym zapachem. Acz sam ma niezwykle intensywny aromat drzewa harbacianego. Zatem jeśli ktoś nie przepada za nim, może niekoniecznie stać się jego faworytem.
  8. Minitura kremu do twarzy na dzień Naturelle - to dość ciekawa seria z olejem arganowym. Aczkolwiek jestem już nim znudzona - arganem;). Krem przyjemny w użyciu, ale poszukuję czegoś innego.
  9. Lawendowe mydło Cosmetic Garden - po przygodzie z mydłem piwnym, powoli zaczynam przekonywać się do tych pachnących kostek. Z lawendową także się bardzo polubiłam. Moim ulubionym testem mydeł są włosy - to mydło świetnie się na nich sprawdza:). Obiecuję pełną recenzję.
  10. Lawendowe mydło w płynie Organic Surge - te mydła stały się moimi ulubieńcami, a przetestowałam ich naprawdę wiele. Kolejne otrzyma pełną recenzję.
  11. Odżywka do włosów Natural Tone Suncare - firmę napotkałam na Majorce, kiedy do hotelu przywędrowała Pani z walizką pełną kosmetyków. Wzięłam kilka, bo mają zaskakująco dobre składy. To bardzo dobra odżywka do włosów, wręcz genialna - zdecydowanie chcę więcej i wiem gdzie to zdobyć:).
  12. Dezodrant Crystal Essence - nabytek z Rossmanna, który jednak średnio mnie zadowolił i nie mam pojęcia czy jeszcze po niego sięgnę. Może czasem warto dać drugą szansę.
  13. Szampon Natural Tone Suncare - był najlepszym szamponem jaki miałam. Wow! Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jestem przekonana, że jeszcze się spotkamy.
  14. Odżywka do włosów Avril - nabytek z targów i niestety zawód. Odżywka tępo się rozprowadzała i efekt na włosach pozostawiała marny. Mimo niskiej ceny nie warto.
  15. Płyn do higieny intymnej Facelle - już raz pojawił się w moim denku, co o nim dobrze świadczy:). Także powtórzę się. Świetny skład i działanie za grosze - do nabycia w Rossmannie. Polecam z bardzo czystym sumieniem. Osobiście najchętniej sięgam po wersję aloesową.
  16. Krem Enzymion Lush - używał go mój były po goleniu i był zadowolony nawet.
  17. Balsam do ust Gwdihw - znalazłm go w jakimś Beauty Boxie. Całkiem przyjemne mazidło na bazie oleju kokosowego. Dobrze nawilżał usta, ale jest go tak dużo, że myślałam, iż nigdy się nie skończy. Wolę sztyfty do ust.
  18. Serum pod oczy Femi - świetny skład, wydajność i działanie + wygodna aplikacja. To tak w skrócie, a więcej w recenzji - klik.
  19. Woda toaletowa Lancome Hypnose - bardzo długo pozostawała moim faworytem pośród zapachów. Subtelny, świeży kwiatowy aromat towarzyszył mi przez kilka flaszek. Zamieniłam go na Pradę Infusion d'Iris.
  20. Olejek hydrofilny do demakijażu Femi - pokochałam, jak wiele innych specyfików marki. Nietłusta formuła skutecznie usuwa makijaż i zanieczyszczenia z twarzy. Szerzej się o nim rozpisywałam tutaj - klik.
  21. Żel do kąpieli Alverde - tak jak lubię zapach żeli marki w butelkach, tak ten w tubie okazał się okrutnym śmierdziuchem. Do tego stopnia, że nie byłam w stanie zużyć go nawet do czyszczenia pędzli. Niezdenkowany zalicza kosz - z przytupem;).
  22. Płyn micelarny Caudalie - zapewne do niego wrócę, choć ma naprawdę bardziej godziwego następcę - tyle, że dla mnie trudno dostępnego. Bo jest nim micel z Sylveco. O Caudalie pisałam w notce - klik.
  23. Oliwka Babydream - moja ulubiona wśrod oliwek. Zawsze chętnie do niej wracam. Najczęściej zużywam przy goleniu.
  24. Pasta do zębów z neem Dabur - to chyba najlepsza naturalna propozycja na rynku, jeśli chodzi higienę jamy ustnej. Bardzo ładnie wybiela zęby, odświeża oddech. Zużyłam z 5 opakowań. Jest dostępna w UK, także zapewne się jeszcze spotkamy.
  25. Olejek do kąpieli Neom - ciekawa marka. Jednak zapach tego konkretnego kosmetyku w ogóle nie przypadł mi do gustu. Zbyt ciężki, a w kąpieli lubię świeżość lub słodycz zimą.
  26. Odżywka do włosów Sensitive Organique - lubię odżywki tej firmy. Bardzo ładnie pielęgnują włosy. Ta konkretna także pięknie pachnie. Tutaj - klik - możecie przeczytać więcej.
  27. Próbka kremu przeciwzmarszczkowego Caudalie - ilość pozwoliła na jednorazowe zastosowanie, także nie potrafię się o nim sensownie wypowiedzieć.
  28. Kula do kąpieli Organique - zapewne przynudzam, ale to moja wielka miłość. Choć raz w życiu trzeba spróbować:). Zapraszam na pochwalną notkę - klik.

Oczywiście nie wszystkie kosmetyki zużyłam w przeciągu jednego miesiąca. One się w marcu skończyły, albo, jak z przypadku żelu Alverde zaliczyły kosz.


Jestem ciekawa, czy znacie cokolwiek z powyższego zestawienia?
Dajcie proszę znać w komentarzach.


pozdrawiam

piątek, 23 stycznia 2015

Lovely Jubblies Breast Cream │ Krem do pielęgnacji biustu Lush

Witajcie,

"Kobiece piersi są obiektem pożądania od początku dziejów ludzkości. Uwieczniano je na ścianach jaskiń, na ekranie, papierze, celuloidzie i kartach pamięci. Powstawały o nich wiersze, piosenki, rzeźbiono je w kamieniu, drewnie czy marmurze. Ukrywa się je lub odsłania, ubierając w nadające im odpowiedni kształt biustonosze, staniki i gorsety. Co jednak kryje się pod określeniem "piękne piersi"?"

źródło: http://www.yaacool-uroda.pl/index.php?article=1906

Zdaję sobie sprawę, że piersi są jednym z atutów kobiecego ciała. Odpowiednio zadbane, subtelnie wyeksponowane, poprzez dobranie odpowiedniego biustonosza i dekoltu, potrafią zdziałać cuda:P... Jestem przekonana, że wielkość, nie ma aż takiego znaczenia, jak to, że są wypielęgnowane.
Szukając odpowiedzi na pytanie z cytatu, skłonna jestem do zastosowania przymiotników: jędrne, gładkie, nawet aksamitne - bo wtedy są seksowne i nie potrzeba zbyt wielu zabiegów do smacznej ekspozycji:). Zatem warto o nie dbać, dokładnie tak, jak dbamy o inne sfery ciała: twarz, włosy, tyłek, czy stopy. Oczywistym jest, że nie wystarczy raz na tydzień wmasowywać ekstra krem ujędrniający, bo na pielęgnację składa się także dieta, ćwiczenia, a dopiero potem support w postaci ujędrniającego mazidła, jak np. Lovely Jubblies Breast Cream z Lush...



Producent:
Zadbaj o jeden z najpiękniejszych atutów swojego ciała, korzystając z najwyższej jakości składników pochodzących prosto od Matki Natury. Nasz genialny krem do pielęgnacji biustu jest pełen naprężającego wyciągu z wiązówki i ujędrniających płatków Tygrysiej Lilii, które pomogą walczyć z siłami grawitacji. Dodajemy mnóstwo organicznych olejów z pszczelego wosku, migdałów i awokado, które wygładzą Twój biust i nadadzą mu sprężystość. Wmasuj obfitą ilość w skórę, by pozostawić swój dekolt pachnący jak świeży kwiatowy bukiet z kwiatów pomarańczy, róży, jaśminu i ylang ylang.


Skład:
Meadowsweet Infusion (Spiraea Ulmaria), Fresh Rose Petal Infusion (Rosa Damascena), Organic Cold Pressed Almond Oil (Prunus Dulcis), Cocoa Butter (Theobroma Cacao), Organic Cold Pressed Jojoba Oil (Simmondsia Chinensis), Stearic Acid, Glycerine, Organic Cold Pressed Evening Primrose Oil (Oenothera Biennis), Organic Cold Pressed Avocado Oil (Persea Gratissima), Orange Blossom Honey (Citrus Aurantium Dulcis), Triethanolamine, Lemongrass Oil (Cymbopogon Citratus), Ylang Ylang Oil (Cananga Odorata), Jasmine Absolute (Jasminum Grandiflorum), Beeswax (Cera Alba), Phenoxyethanol, Cetearyl Alcohol, Tiger Lily Petals (Lilium Candidum), *Citral, *Geraniol, Benzyl Salicylate, Benzyl Alcohol, *Limonene, *Linalool, Perfume.


Producent, poza podaniem nam kuszącego opisu, zamknął krem w klasycznym, lushowym, czarnym słoiku w ilości 100g. I tak, jak lubię opakowania Lusha zaraz po nabyciu, tak po czasie użytkowania, drażni mnie niestetycznie pościerana etykieta. Pierdoła, ale większą radochę sprawia mi korzystanie z kosmetyku, gdy ten niezmiennie wygląda, jak nowy:).
Mazidło w kolorze ecru ma przyjemną, zwartą acz miękką konsystencję. Świetnie się rozsmarowuje i wchłania w tempie pozwalającym na krótki masaż...




W moim przypadku siła grawitacji jest prawdopodobnie zbyt duża, bo spektakularnych efektów "genialnego kremu" nie odnotowałam:P. I uwierzcie na słowo, bo na publikację zdjęć before/after się nie pokuszę;).
Zapewne, dekolt i biust stały się gładsze i nawilżone, jeśli nieco jędrniejsze, to bardziej za sprawą regularnych masaży, do których zresztą czas najwyższy powrócić;). I może nawet bym chętniej po niego sięgała, gdyby nie fakt, że mieszanka aromatyczna, zaserwowana przez markę, niestety mojego nosa nie uwodzi. Prawopodobnie, tak nań działa mix róży z jaśminem - za oboma średnio przepadam. Zatem przygodę z kremem uważam za zamkniętą, a Wam (w Pl), nie ma co być żal, że nie macie dostępu do Lusha;).
Teraz mam chrapkę na krem do pielęgnacji biustu z Pat&Rub - zresztą od dawna mi po głowie gdzieś tam chodzi...


Cena: ok. £17


A jak u Was z pielęgnacją biustu?
Jeśli macie ciekawe sposoby,
czy sprawdzone mazidła, dajcie proszę znać:)


pozdrawiam

środa, 23 lipca 2014

Czyścik popkornowy - Let The Good Times Roll │Lush

Witajcie,

Nie uwierzycie, jednak zdjęcia dzisiejszego produktu, nabierały mocy prawnej na dysku kilka miesięcy hah. Ciągle nie mogłam się zebrać do opisania cudaka. Jednak zdecydowanie jestem do tego gotowa i przedstawiam Wam Czyścik popkornowy, czyli Let The Good Times Roll z Lush...



Producent:
Czyścik do mycia twarzy i ciała. Jest łagodną ucztą dla skóry, zostawia  ją miękką w dotyku z popcornowym, maślanym zapachem. Skrobia kukurydziana delikatnie złuszcza, natomiast cynamon pobudza i pozostawia uczucie świeżości i ożywienia, pozostawia piękną i miękką skórę. Łagodnie oczyszcza, koi i zmiękcza skórę, nadając jej naturalny blask.


Skład:
Maize Flour (Zea mays), Glycerine, Talc, Water (Aqua), Corn Oil (Zea mays), Polenta, Fair Trade Organic Cinnamon Powder, Perfume, Gardenia Extract, Popcorn.



Tradycyjny lushowy, czarny słoik zawiera 100 g żółtej pasty. Kluczowym elementem (poza zielonym, krótkim składem), jest tu zapach, który sprawia, że krew zaczyna szybciej krążyć i robię się głodna, a wręcz łakoma;). Zniewalający aromat karmelowego popcornu - zmiękcza nie tylko skórę, ale też moje zmysły.
W mazi zanurzone są kawałki najprawdziwszego popcornu, czego na zdjęciach u mnie nie zobaczycie, ale wystarczy poszperać w sieci;).




Wielką przyjemnością byłoby użytkowanie pasty, która skutecznie, ale jednak nie tak subtelnie - złuszcza i oczyszcza twarz. Niestety, z żalem musiałam przyjąć do wiadomości, że czyścik podrażnia moją delikatną i wrażliwą cerę:(. Zrobiłam trzy podejścia, z kilkudniowymi przerwami - za każdym razem historia się powtarzała.
Na szczęście to cudo, jest też do ciała i w ten sposób wykorzystałam pastę z powodzeniem. Aromat towarzyszący łazienkowym rytuałom obezwładniał - nawet mojego męża:). Ciało pozostawało fantastycznie oczyszczone, skóra mięciutka w dotyku i skandalicznie pachnąca przez jakiś czas. Jednak raczej się nie pokuszę o kolejny zakup, bo nabyłam z myślą o facjacie. A na tej zdecydowanie lepiej sprawdził się aniołek - Angels on Bare Skin, o którym już pisałam - klik. Oczywiście, jeśli macie dostęp, warto przetestować, każda cera może przecież zareagować inaczej.


Cena: £ 6.40



Ręce do góry, kto miał ten czycik i u niego się sprawdził?
Czy może też wolicie aniołka?


pozdrawiam

czwartek, 22 maja 2014

Maseczka do cery suchej Oatifix ♥ │Fresh Face Mask Lush

Witajcie,

Na początek małe/wielkie ogłoszenie... Otóż, jak zauważyliście/zauważycie od dziś na Kosmetycznej Wyspie w komentarzach działa Disqus. Postawiłam, na taki sposób dialogu, ze względu na świetną dynamikę. Chciałabym, aby to miejsce było przytulne, aby panowała przyjazna atmosfera, jak na spotkaniu psiapsiółek w caffe, abyśmy mogli wymieniać poglądy w łatwy sposób - moim skromnym zdaniem (po doświadczeniach, na niektórych Waszych blogach), właśnie to nam daje Disqus. Zatem witam i zapraszam do rozmowy...
Tematem dzisiejszej pogawędki jest Maseczka do cery suchej Oatifix Lush / Fresh Face Mask Lush...



Producent:
Ta delikatna, odżywcza maska, ​​wykonana jest ze świeżych bananów i masła Illipe, które dobrze nawilżają suchą skórę. Płatki owsiane, migdały i glinka kaolin razem - w delikatny sposób złuszczają martwy naskórek, pozostawiając skórę miękką, elastyczną i nawilżoną.

Skład:
Glycerine, Fine Oatmeal Water (Aqua), Ground Almonds, Illipe Butter, Kaolin, Talc, Fair Trade Vanilla Absolute, Sandalwood Oil, Benzoin Resinoid, Coumarin*, Benzyl Cinnamate*, Linalool*, Perfume, Gardenia Extract.


W tradycyjnym, czarnym, plastikowym lushowym słoiczku nabywamy 75 g maski. Jest to ilość, którą powinniśmy zużyć w ciągu miesiąca, bo też taką ważność mają świeże maseczki Lush. U mnie nie ma z tym najmniejszego problemu, bo tych specyfików nigdy nie żałuję. Ta gęstawa, żółtawa maż pachnie tak smacznie, że zmuszona byłam skosztować;) Jest równie pyszna, co aromatyczna. Wygląda apetycznie, niczym drugie śniadanie...






Nakładam sowitą ilość na twarz, szyję i część dekoltu, po czym przez 15 minut oddaję się błogości, i oblizuję usta dookoła;). Jest tak aromatyczna, że aż nieprzyzwoita - nawet narzekałam, że maska nie ma prawa tak pachnieć. Dla mnie - łasucha - trzymanie jej  na twarzy, balansuje na granicy masochizmu :P. Ale daję radę, bo warto. Po bezproblemowym zmyciu maseczki, moje lica ukazują się wygładzone, aksamitne w dotyku, koloryt wyrównany, ego dopieszczone, drobne suche skórki odchodzą w niepamięć, a ja już mam ochotę powtórzyć zabieg... Sucharkom polecam maseczkę, sprawdźcie jednak skład, czy na jakiś komponent nie macie uczelnia - natura także może nam zrobić krzywdę. Lush nie jest dostępny jeszcze w Pl, ale za jakiś czas przygotuję ją samodzielnie, także wypatrujcie receptury :)


Cena: £6.25 za 75 g


Jestem ciekawa, czy mielicie maseczki z Lush?
Co mylicie o Disqus?
I wreszcie, czy macie ochotę na jakieś rozdanie na Wyspie?
Dajcie proszę znać - porozmawiajmy:)

pozdrawiam

czwartek, 15 maja 2014

Nabytki kwietniowe - post dla cierpliwych

Witajcie,

Tak, jak zapowiadałam, dziś mam radochę podzielić się z Wami zakupami i upominkami, które wpadły w me ręce minionego miesiąca. W kwietniu odwiedziłam Pl [i nie tylko;)] i tam miałam przyjemność nabyć wiele ukochanych i nowych kosmetyków... Zostałam także szczodrze obdarowana, przy okazji wspaniałych spotkań - dziewczyny ogromnie dziękuję za wspólnie, cudownie spędzony czas, choć bywało, nieco za krótki: AgaAgata i Cholerne Cholery :D. Dla mnie wizyty w kraju, to naprawdę nie lada gratka i zawsze z utęsknieniem czekam na odwiedziny, nie tylko przyjaciół, ale także ulubionych sklepów:) Jeśli macie ochotę weźcie kubek kawy czy herbaty, rozsiądźcie się teraz wygodnie przed monitorami i startujemy...


Nie  byłabym sobą, gdybym nie zajrzała do Rossmanna :) Oto co zakupiłam w Polskim...



Wyjątkowo spodobał mi się zapach limitowanego żelu Alterry, jak i peelingu + oczywiście ulubiona odżywka. Wzięłam też olejek z limonki, którego na zdjęciu pominęłam. Miłym zaskoczeniem jest również błoto z Morza Martwego kompletnie nie znanej mi firmy White Flower's, ale o pięknym, naturalnym składzie:).


Niemiecki Rossmann i kilka drobiazgów, których nie widziałam w rodzimej drogerii, poza mydłem w płynie.
 


I tutaj kompletna nowość dla mnie, micel Alterry - bardzo go jestem ciekawa, emulsja do twarzy z granatem, chusteczki - które są inne niż w naszym Rossmannie i na pierwszy węch pachną zdecydowanie lepiej, a także pomadka pielęgnująca usta.



Oczywiście musiałam zaliczyć Organique - pokochałam ten sklep i produkty miłością gorącą. Fantastyczna obsługa i genialne mazidła. Wybieram te z Safe Formule, aczkolwiek robię chyba jedyny wyjątek w pielęgnacji i dopuszczam kilka brzydactw, jeśli chodzi o kule - bo te moi mili są najcudowniejsze na świecie!



Mamy tutaj zestaw SPA: masło  i peeling do ciała, maskę do włosów, peeling [ten pomogła mi nabyć Ines w promocji:)] i żele do higieny intymnej z serii Bloom Essence. Następnie krem do stóp, woski i oczywiście najukochańsze kule...



W osiedlowej aptece nabyłam olej migdałowy i arganowy, a także odkrycie roku - naturalne mydła z nanosrebrem:)





Jak pisałam we wstępie, miałam nie lada przyjemność spotkać kilka z Was:D Obdarowałyście mnie wspaniale, np. Agata podarowałaś mi wór słodkości - dosłownie i w przenośni:)



Między innymi znalazłam maskę, glinkę i kulę Organique :*, woski YC, masło kawowe :*, oleje ZSK, cudowne odlewki [acz chyba jedną mi wcięło u mamy:(], czarne mydło, lakier, zapach, najpyszniejszy miód lawendowy i prosto z Kanarów :P syrop, także do naleśników - dziękuję po stokroć za te cudowności!



Z Agatą właśnie wybrałyśmy się do "pobliskiej" drogerii DM - do Frankfurtu nad Odrą i popatrzcie ile cudów stamtąd przywlokłam...



Na zdjęciu m.in. micel Lavery (nie powiem uzbierałam ich - fajnie wybiorę faworyta), sole do kąpieli Kneipp, pomadka ochronna Weleda, balsam do rąk Dr. Scheller, maseczki Luvos, szamopn dla dzieci, który nabyłam do mycia pędzli:)



Nie mogłam wyjść z DM bez Alverde:D Na zdjęciu: mydła, olej, kolejny micel, masło, emulsja ochronna dla dzieci, pianka do włosów...



Szampony, odżywki, żele, masło:)



Żel, pianka do twarzy, produkty do pielęgnecji włosów, a z kolorówki pomadka, podkład, bronzer i odżywka do rzęs...



Kolejny przemiły podarunek wpadł mi w ręce od Czarnej Ines....



A tutaj, proszę: ulubiony olej arganowy, próbki z P&R, balsam Alverde - będzie do kompletu:), micel Caudalie - cieszę się, bo nawet nie wiedziałam, że firma ta ma micela, i miniatury kremów... Aguś całym małym sercem dziękuję za te dobroci!



Kolejny, cudowniasty upominek od Choler. Pierwsza moja "naturalna" książka opatrzona dedykacją na życzenie:) Dziękuję szalone kobiety!







A po powrocie, przypadkowo znalazłam się w Lushu, bo w mojej wsi niestety nie mam stacjonarnie owej drogerii... I przywlokłam kolejne dobroci:)



Dla każdego coś miłego: syn wybrał kulę do kąpieli, małż - balsam nawilżający po goleniu, dla mnie maseczka i balsam do pielęgnacji biustu...



Mam cichą nadzieję, że daliście radę dobrnąć do końca... uff...
Dajcie proszę znać, co mieliście i co się sprawdziło, tudzież przeciwnie?
I jak Wasze kwietniowe zakupy?

pozdrawiam

niedziela, 27 kwietnia 2014

Lush - fotorelacja :)

 Witajcie,

Po niejakiej przewie, z radością  wracam do swojego kramu i do Was. Najbliższe tematy będą po znakiem nadrabiania i uzupełniania, acz nie zabraknie świeżości. I tak dziś, startuję z gorącą relacją, którą Wam zaproponowałam wczoraj na Fb Kosmetycznej Wyspy, a Wy chętnie ją przyjęłyście. Przy okazji serdecznie dziękuję za miłe powitanie :D
Przypadkowo, właściwie zaraz po powrocie z Pl, miałam świetną okazję odwiedzić Lusha w pobliskiej miejscowości. Dla mnie to gratka, zważywszy, że w moim mieście brak stacjonarnego butiku z ręcznie robionymi i wspaniale wyglądającymi (choć nie tylko) produktami. Sami zobaczcie, że ma się ochotę skubnąć co nieco;) 

Zdjęcia nie powalają jakością, acz to był totalny spontan :D


Na początek fragment wystawy...



Pyszne sery i torty, za którymi kryją się wspaniale pachnące mydła...











 
Czołowe miejsce sklepu zajmują wszelkiego rodzaju frykasy kąpielowe, także ni to mydła, ni play doo - dla dzieciaków, następnie kule, serca i jak przystało na czas około Wielkanocny złote jaja!












Obok Angel on Bare Skin znalazłam Dark Angels do cery tłustej i inne zielone mazidło...







Przy foceniu kolorówki zawzięcie pomagał mi syn...




W ofercie Lush znajdziemy też świetne peelingi i balsamy do ust...




A także peelingi, balsamy i pudry do ciała...




I moje ukochane, świeże maseczki - każdy znajdzie odpowiednią do swojej cery...






I różanym akcentem, w postaci cudnej kuli kąpielowej, kończę krótką fotorelację...




Znacie Lush?
Domyślam się, że nie wszystkie osoby mieszkające w Pl, miały okazję go odwiedzić, acz jeśli tylko nadarzy Wam się ku temu sposobność, gorąco zachęcam :D


Ps. W ostatnich dniach pobytu w Pl nadałam przesyłki z rozdania. Mam już info, że do niektórych z Was dotarły np. do Bognyprogram... Dajcie kochane znać, czy otrzymałyście nagrody... Wybaczcie, że tak długo trwała cała operacja, ale faktycznie sporo się działo podczas mojego pobytu w Polsce, o czym jeszcze będzie mieli okazję poczytać...


pozdrawiam


środa, 5 lutego 2014

Czyścik do twarzy i ciała Angels on Bare Skin │Lush

Witajcie,

Serdecznie dziękuję za wiele miłych słów pociechy i rad (Fb), w temacie bolącej czaszki. Dziś wstałam radosna i lekka, jak skowronek, bo całkowicie bez bólu... jakbym goła była:P Zobaczcie, jak człowiek się szybko przyzwyczaja;)
Tymczasem, pomęczę Was myjakiem do ciała i twarzy Lusha - Fresh Cleanser Angels on Bare Skin...



Producent:
Niezwykle delikatny środek czyszczący z olejkami lawendy rumianku uspokoi i ukoi nawet najbardziej wrażliwą skórę. Glinka (kaolin) absorbuje tłuszcz i brud, pozostawiając skórę czystą i odżywioną. Produkt wykonany jest w 100% z naturalnych składników.
Kawałek produktu, wymieszać z wodą, tworząc pastę, migdały ziemne stworzą mleko migdałowe, które pomaga tonizować i rozjaśnić skórę, jednocześnie  delikatnie złuszczając. Można stosować na całym ciele,  jest także wystarczająco łagodny dla delikatnej skóry twarzy.

Skład:
Ground Almonds, Glycerine, Kaolin, Water, Lavender Oil, Rose Absolute, Chamomile Blue Oil, Tagetes Oil, Benzoin Resinoid - Laos, Lavender Flowers, *Limonene, *Linalool 

*występuje naturalnie w olejkach eterycznych


Zakupiłam 100 g (dostępne jest także 250 g), pięknie i subtelnie pachnącego czyścika lawendowego. Pastę otrzymujemy w standardowym, czarnym słoiczku Lusha. Etykiety informują nas, o najistotniejszych sprawach - gramatura, przydatność, skład etc.. Dodatkowo, z naklejonej grafiki, dowiadujemy się któż przygotował myjak dla nas... W moim wypadku była to Dana - dziękuję :D. A w środku mazidło, z suszoną lawendą i cudnymi olejkami:)






Ostatnimi czasy, ogromnie pokochałam i doceniam świeże produkty Lusha, tj. jak maseczki, czy właśnie czyściki. I Angels mnie nie zawiódł. Nakładam niewielką ilość w zagłębienie dłoni, mieszam z odrobiną wody i rozpoczynam masaż zwilżonej twarzy. Około 2-3 minut oczyszczam lico z wszelkich brudów i resztek makijażu, a po spłukaniu i przyłożeniu ręcznika, oczom ukazuje się gładka, nawilżona, rozjaśniona, ma(?) twarz:D Poczucie relaksu, komfortu i odświeżenia bezcenne... Pasta przygotowana jest m.in. z rozdrobnionych migdałów,  zatem posiada funkcje peelingujące - choć to delikatne ścieranie. Wkrótce mam zamiar cała się umaziać lawendową pastą - zobaczymy, czy ciało będzie równie zadowolone, jak facjata;)
Nie pieję z zachwytu [może tylko troszkę;)], ale oddać trzeba, że to naprawdę porządny produkt, z zielonym składem i odpowiednią mocą. Sama nie wiem, czemu akurat tak nie pieję hehe... czyżby dlatego, że w zanadrzu czeka czyścik popkornowy?:P
Zdaję sobie sprawę, że produkt nie jest dostępny w Pl, ale kochani ile znalazłam wspaniałych substytutów w sieci, lol. Serdecznie Was zachęcam do przygotowania podobnej pasty z: migdałów, które trzeba zemleć, gliceryny, białej glinki i ulubionych olejków... Jak Was fantazja poniesie dorzućcie suszonej lawendy lub innych aromatycznych suszków:D. Jeśli wyrazicie aprobatę, kiedyś mogę dla Was przygotować przepis na podobny czyścik Angels on Bare Skin... Dajcie znać w komentarzach...


Cena: ok. £6 / w Pl niedostępny - jeszcze;)


Mieliście okazję poznać Angels on Bare Skin?
A może inne produkty Lusha?

pozdrawiam
 

środa, 29 stycznia 2014

Odwyk │Czy na pewno?

Witajcie,

Wstyd się przyznać, acz plan miał być taki: KONIEC z zakupami. Ale co zrobić, kiedy styczeń obfituje w wypasione oferty, kiedy człek musi oczyścić włosy i inne takie... Kiedy zaglądam do TK Maxx, a tam szczerzy się cudownie czerwona, na miarę mej postury, idealna torebka skórzana...! - zwłaszcza, że już mogę latać z torebką na ramieniu, a nie upchaną w bagażu podręcznym.., eh, och i ach... i są:D



Od lewej:
  • wosk do włosów - John Masters Organics,
  • korektor - RMS,
  • kule kąpielowe Lush,
  • peeling do twarzy - Melvita,
  • maseczka obłędnie pachnąca Oatifix - Lush,
  • czyścik popkornowy Let the good times roll - Lush,
  • puder do ciała Vanilla puff - Lush,
  • peeling cukrowy - Burt's Bees,
  • błyszczyk do ust, w pięknym hm burgundzie (?) - terre d'Oc


 

Trochę olei:
  • olej z pestek opuncji figowej,
  • olej arganowy - w fantastycznej cenie ok. £10 za 250 ml!!!,
  • olej z orzechów włoskich,
  • olej kokosowy.



Od lewej:
  • pędzle Sigma, z którymi mam jeszcze 3 światy:( - co prawda przyszły dzień przed Świętami,  trochę mi umknęły...,

Burt's Bees - wszystkie razem w przyjemnej kosmetyczce:
  • krem do rąk,
  • balsam do ciała,
  • masło cytrusowe,
  • balsam do ust,

I wspaniała nagroda, za publikację artykułu u Ines Beauty  - naprawdę warto! - dziękuję Aga :D
  • krem do rąk - Pat&Rub.

I nieco półproduktów, bo w planach mam oczyszczanie włosów - tak, tak, to Twoja zasługa Naturalia:D i kręcenie kremu...



Od lewej:
  • Olivem 1000 - nowy emulgator,
  • olejek miętowy,
  • olejek grefrutowy,
  • witamina A,
  • guma ksantanowa,
 I brak na zdjęciu:
  •  glinka kaolinowa,
  • cetyl alkohol.

To by było na tyle. Teraz naprawdę chcę się wziąć za odwyk, chociaż do kwietnia, bo na wiosnę mam plany :D


A jak Wasze styczniowe zdobycze? A może Wam się udało,
ominąć szerokim łukiem kuszące oferty?

pozdrawiam


sobota, 11 stycznia 2014

Zużycia z grudnia - denko

Witajcie,

Tak, wiem, u Was już dawno denka zanotowane;) Ale mi nijak, ciągle nie szło, choć reklamówka wypełniona... Cieszę się, że zdążyłam przed 15 stycznia;) Do dna przyczynili się, w niejakiej mierze, moi chłopcy:) No to lecimy...

  • kolor zielony - produkt godny uwagi...
  • kolor pomarańczowy - mam mieszane uczucia... lub możliwe, że jeszcze nabędę...
  • kolor czerwony - temu produktowi mówię "nie", z różnych powodów, zatem zachęcam do czytania, bo może się okazać, że dla Was będzie "tak":)




  1. Rosyjski oklejek łopianowy - otrzymany od Toni, w ramach naszych Mikołajek - klik. Został zakupiony na Ukrainie, w aptece - także prosto ze źródła do mnie trafił;). Butelka jest z tych niepraktycznych, dlatego przelałam do oleju z atomizerem, który nadal używam. Kiedy pierwszy raz zapodałam bezpośrednio z opakowania, zeszła mi 1/3 pojemnika, a szkoda, bo produkt mi się spodobał. Stosuję na włosy i jestem zadowolona. Możliwe, że gdy zajedzie potrzeba, zaopatrzę się ponownie w owy olejek, acz zapewne, już nie ten konkretny...
  2. dr.organic olejek z drzewa herbacianego - oboje z mężem, bardzo sobie cenimy. Świetnie sprawdza się miejscowo na wypryski. Mamy już kolejny, acz nie dr.organic, bo jak wiecie producentów owego olejku, można na rynku znaleźć wielu. Jednak to produkt, który zamieszkał u nas na stałe.
  3. Olejek do włosów John Frieda - używałam na końcówki włosów. Sprawdzał się w swej roli, jak wiele innych produktów firmy i mogę Wam polecić. Sama do niego nie wrócę, bo pokochałam arganowy.
  4. Odżywka do włosów Korres - nie będę się rozpisywać, jestem jak najbardziej na tak i poszukuję, a tutaj poczytacie więcej - klik.
  5. Mydło do rąk Alverde - samo w sobie mydełko sympatyczne. Przyjemny zapach i robił to, co do niego należało. Jednak podobnie, jak w przypadku Lavery, opakowanie za miękkie i trzeba było regularnie odciskać powietrze - jeśli nie znajdę wśród natury ideału, możliwe, że do niego wrócę.
  6. Próbka balsamu Pat&Rub - przyjemniaczek, lubię tę serię zapachową, być może kiedyś sobie sprawię.
  7. Szampon do włosów Savonnerie - raczej się więcej nie spotkamy. Nie przepadam za szamponami, które stępiają mi włosy i powodują ich trzeszczenie;)
  8. Maseczka do twarzy The Sacred Truth Lush - fantastyczny produkt. W miarę możliwości, zachęcam do wypróbowania. Więcej informacji znajdziecie w recenzji - klik.
  9. Tonik do twarzy Róża Japońska i Pandan - nie moja linia zapachowa, ale ogólnie bardzo polecam. Do tego konkretnego nie wrócę, choć może kiedyś skuszę się na inny, gdyż to jeden z niewielu toników naturalnych nie zawierający alkoholu. Zapraszam do przeczytania recenzji - klik.
  10. Pasta do zębów Himalaya - nie zrobiła na mnie większego wrażenia, to nadal nie to;)
  11. Krem do twarzy dla dzieci z masłem shea Lavera - bardzo dobry i godny uwagi. Chociaż używaliśmy go na całe ciało - skoro coś jest do twarzy, może być i do ciała. Zwłaszcza, że syn ma tendencje to chropowatej skóry, na ramionach i udkach...
  12. Balsam do ciała z migdałem Dr. Hauschka - z produktu byłam bardzo zadowolona. Nie przemawia do mnie opakowanie i stosunek ceny do wydajności, dlatego nie wiem. Być może, jak się nadarzy dobra okazja - zakupię. Tutaj znajdziecie więcej - klik.
  13. Old Spice - dezodorant w sztyfcie - ulubieniec mojego męża. Ceni go za zapach wydajność i komfort użytkowania - zatem za wszystko.
  14. Ikarov Anti age Olejek do cery suchej - daje przyzwoity efekt. Buteleczka według mnie, kompletnie nie nadaje się do bezpośredniej aplikacji - przelałam do butelki z pipetką po serum Akina i to wiele zmieniło:) Jednak zmęczył mnie zapach, w której dominowała nuta róży, zatem dolałam do oleju do włosów:)
  15. Scrub z soli z Morza Martwego i oliwy z oliwek Organix Cosmetix - bardzo dobry zdzierak, o nienachalnym zapachu. Nie pozostawia tłustego filmu na ciele. Ale ja się rozkochałam w cukrowych:)
  16. Dezodorant w sprayu Alverde - małż zadowolony. Świeży zapach, jedyny zarzut to wydajność. Zużył w mig.
  17. Korektor Anne Marie Borlind - ogólnie nie zły, ale myślę, że drugie opakowanie, pozwoli mi ostatecznie wyrobić sobie opinię - recenzja - klik.
  18. Dwa opakowania po solach Alverde, których szczęśliwą posiadaczką zostałam dzięki Toni. Jedna o zapachu wanilii z pomarańczą, druga: makadamia-masło shea. Pachną przecudnie, acz zapach szybciutko się ulatnia...

To byłoby na tyle dennej notki;) Napiszcie, proszę cóż też znacie, jak używacie - np. w przypadku olejku łopianowego... A może na coś ostrzycie pazurki z powyższych?

pozdrawiam

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *