Witajcie,
Widziałam, widziałam już nieco Waszych denek:), a teraz Wam pokażę swoje. Nie będę ukrywać i powiem nieskromnie, że jest WIELKIE! Akuratnie wszystko mi się w maju kończyło - ewidentnie. Dodatkowo wspomógł małżyk i zaniżył mi średnią;). Jeśli zatem macie czas i chęć, bierzcie ulubiony napój i zapraszam - będzie sporo...
Standardowo, legenda:
- kolor zielony - produkt godny uwagi, chętnie do niego wrócę...,
- kolor pomarańczowy - mam mieszane uczucia... lub możliwe, że jeszcze nabędę...,
- kolor czerwony - temu produktowi mówię "nie", z różnych powodów, zatem zachęcam do czytania, bo może się okazać, że dla Was będzie "tak":)
- Dezodorant Adidas - niestety, mąż pełen ambiwalentnych uczuć i nie ma pewności czy jeszcze kiedyś by go chciał. Ot zwykły dezodorant.
- Dezodorant Alverde - średnio sobie radził z zapaszkami...
- Żel do kąpieli Lynx - według męża, najzwyklejszy zwykłas... niegodny specjalnej uwagi.
- Szampon Alverde - mąż nabawił się dzięki niemu łupieżu i nie ma ochoty do niego wracać.
- Mydełko z nanosrebrem - moja druga połówka twierdzi, że efekty marne (mył nim całe ciało, w celu ograniczenia występowania wyprysków), według mnie jednak jakieś tam efekty są. Zobaczymy po przetestowaniu drugiego mydła, być może jedno to zbyt krótka kuracja... Wybredny widzę ten mój facet;).
- Żel do kąpieli Alverde - lubuję się w ich żelach... To akurat wersja bardziej zimowa i w chłodne wieczory umilał mi kąpiele. Tutaj przeczytacie o innym żelu Alverde - też zimowym.
- Olej kokosowy z e-naturalne - dostałam jako gratis do zakupów. Bardzo lubię olej kokosowy, ale kupuję w pół litrowych słoikach, bo głównie używam w kuchni. Więcej o tym oleju znajdziecie tutaj.
- Masło do ciała Alverde - masełko także z serii zimowej, o przyjemnym, ciepłym zapachu i treściwej konsystencji. Nie wiem czy nabędę akurat to, nawet nie wiem czy jest osiągalne pełnowymiarowe opakowanie - miałam 50 ml.
- Mus do ciała Organic Shop - bardzo przyjemne masło, o niebywale lekkiej konsystencji musu i powalającym, nienachalnym aromacie. Na więcej w temacie zapraszam tutaj.
- Żel do kąpieli Weleda - nie powalił mnie na kolana, ale też nie odrzucił na kilometr. Miałam miniaturę i być może przy jakiejść dobrej okazji się spotkamy:).
- Scrub do ciała Sukin - zapach miły, jednak drobnoziarnistość ziaren i jak sądzę skuteczność przemawiają na nie. Krótka recenzja tutaj.
- Olejek do ciała The Body Shop - jak wiecie wszelkie olejki do ciała używam tylko w kąpieli i ten się także w ten sposób sprawdził. Być może skuszę się na jakiś, w innej wersji zapachowej - tutaj nieco więcej.
- Kule Organique 3x - genialny produkt. W sklepie od wyboru do koloru. Każdy zapach coś w sobie ma - zdecydowanie uwodzą. Nasze ciało pachnie jeszcze dłuuuugo po kąpieli z kulą:D Zdecydowany faworyt i odkrycie 2013!
- Próbki Pat&Rub - odżywka do włosów, balsam do biustu i piling do ciała. Uogólniając niewiele mam do powiedzenia. Przyjemne zapachy i po odżywce włosy były ok. Jednak pełnowymiarowe opakowanie, zwłaszcza balsamu do biustu "powiedziałoby" mi wiele więcej:).
- Krem do rąk Weleda - całkiem przyzwoity produkt. Więcej informacji w recenzji - tutaj.
- Popkornowy czyścik Lush - jeśli kiedyś zakupię, to tylko i wyłącznie do ciała. Na tyle mocny zdzierak, że podrażniał mi twarz, za to zapach ohh - można się rozpłynąć:D.
- Krem BB So' Bio Etic - bardzo dobre krycie, wygładzenie cery. Wracam do niego chętnie - już uzupełniłam kosmetyczkę o kolejne opakowanie. Tutaj dokładny opis tego produktu - zapraszam:).
- Mydło do rąk Sodasan - bardzo dobry zmywak, jednak zapach oliwka z brzoskwinią, w tej wersji do mnie niespecjalnie przemówił. Zdecydowanie więcej oliwki wyczuwałam na dłoniach po użyciu mydła. Może skusi mnie inna wersja zapachowa.
- Pasta do zębów z propolisem Babuszki Agafii - całkowicie jestem na nie. Nie odświeża, tak jakbym sobie tego życzyła. Jej siostra borówkowa jest stanowczo lepsza.
- Płatki Co-operative - bardzo średnie i nie wiem czy jeszcze kiedyś nabędę.
- Chusteczki do demakijażu Burt' Bees - dobrze radziły sobie ze zmywaniem make upu. Używałam ich z przyjemnością i już zakupiłam kolejne, w nieco innej wersji.
- Maseczka do twarzy Lavera - na mojej twarzy się sprawdziła, choć na początku nieco mnie piekła.
- Płyn micelarny Une - dopiero o nim pisałam, zatem serdecznie zapraszam - tutaj.
- Żel rumiankowy do twarzy Alverde - bardzo sympatyczny produkt, o którym tutaj przeczytacie znacznie więcej.
- Maseczka do twarzy Oatifix Lush - maseczki Lush są dla mnie genialne. Miałam dwie do cery suchej i obie mnie zachwyciły. Jednak, każdy znajdzie jakąś odpowiednią do swojej cery. Tutaj o Oatifix.
- Serum do twarzy ArtDeco - szczerze przyznam, że mam mieszane uczucia, ale takimi darzę wszystkie nieolejowe sera, nie mając pojęcia dlaczego. Może kiedyś do tego dojdę;). Ów charakteryzował się delikatnym, ledwo wyczuwalnym zapachem i ledwo widocznymi srebrnymi drobinami, ale czy coś robił? - nie wiem...
- Krem z olejkiem arganowym Dr.Scheller - w tym wypadku zapach, to nie do końca moja bajka - ale zapraszam, tutaj możecie dowiedzieć się więcej.
- Masło waniliowe Green Love - miłość od pierwszego wejrzenia:). Recenzję znajdziecie pod tym linkiem.
- Balsam do stóp Saaf - bardzo dobrze sprawdzał się po kąpieli. Formuła stosunkowo tłusta, o aromacie balsamu do stóp [If you know, what I mean;)]. Ogólna ocena bardzo dobra - przy okazji przewiduję kolejne spotkanie:).
- Arganowa maseczka do twarzy Dr.Scheller - zdecydowanie przypadła mi do gustu. Pięknie nawilżyła i odżywiła twarz. Chętnie nabędę ponownie.
- Antystresowa maseczka do twarzy Luvos - ogólnie lubię maseczki Luvos, choć ta wypada nieco słabiej niż przeciwzmarszczkowa.
- Piling do ust Pat&Rub - kawowy ulubieniec. Jeśli tylko zdobędę w promocji, jest znowu mój. Póki co, wkrótce wydziergam peeling do ust samodzielnie:).
Edit:
Między 8, 10 a 13 schowało się Masło do ciała Organique, które skradło mi serce - więcej przeczytacie tutaj.
Uff, naprawdę było tego sporo - jeszcze nigdy nie zaliczyłam taaakiego dna;).
Jeśli udało Wam się wytrwać - dziękuję.
Piszcie proszę, co macie, co znacie i jak Wasze denka?
pozdrawiam