Witajcie,
Dziś kolejny kosmetyk z serii HomeMade, czyli robiony własnoręcznie w domu... A jest to moje zupełnie pierwsze, a co za tym idzie dziewicze Serum do włosów... Inspirację zaczerpnęłam od Italiany, która sama wyprawia własnoręcznie cuda:)
Do przygotowania 150 ml tego cudaczka potrzebujemy:
- 76% hydrolat, np. szałwiowy - 114 ml, użyłam akurat lipowego hydrolatu,
- 9% wyciąg z aloesu 10-krotnie zatężonego - 13.5 ml,
- 5% witamina B3 - 7.5 ml,
- 3% hydrolizowane białka jedwabiu - 4.5 ml,
- 3% hydrolizat keratyny - 4.5 ml,
- 3% elastyna - 4.5 ml,
- 1% d-pantenol 1.5 ml.
Zaczynamy od rozpuszczenia witamin w hydrolacie, a następnie kolejno dodajemy odmierzone składniki. Zaraz po toniku, jest to najprostszy, domowy wyrób kosmetyczny:). Jeśli chcemy przechowywać dłużej niż dwa tygodnie poza lodówką, należy zakonserwować serum. Użyłam w tym celu FEOG: 5-10 kropel na 50 ml, czyli min. 15 w tym przypadku.
Jak wyraźnie widać na zdjęciach, otrzymujemy płyn w kolorze średnio zaparzonej herbaty, o nieco innym zapachu, niż produkty drogeryjne - dla mnie to taka cecha charakterystyczna domowych kosmetyków - specyficzny aromat;).
Zadaniem serum miało być nawilżenie (d-pantenol, jedwab, keratyna), wzmocnienie, wygładzenie (elastyna, jedwab), zwiększenie sprężystości i objętości (keratyna), zdrowy wygląd, miękkość (hydrolat lipowy) i połysk...
Aplikuję, po każdorazowym myciu głowy, spokojnie od ponad miesiąca i jeszcze jest przynajmniej 1/3 płynu. Prawie wszystko, co sobie założyłam w działaniu płynu, ma miejsce, ale przecież "prawie" czyni różnicę - w tym wypadku nie małą:D Mam nieodparte wrażenie, że serum ów, wysusza mi włosy na długości. W związku z tym, od pewnego czasu częstuję nim tylko skórę głowy i włosy w najbliższej odległości. I faktycznie jest lepiej, a włosy przestały się puszyć, co też wcześniej "mnie się na oczy rzuciło". Być może to zasługa użytego hydrolatu - jeśli cokolwiek wiecie lub się domyślacie w temacie, dajcie proszę znać...
Zawsze własnoręcznie produkowane kosmetyki, osiągają w efekcie końcowym niższe ceny, aniżeli produkt gotowy. A ważniejsze, naprawdę mamy pewność co doń włożyliśmy, czym traktujemy naszą cerę, ciało, włosy i możemy spać w miarę spokojnie:D.
Mam już gotowy przepis na kolejne serum, jednak tym razem wolałabym zrobić z hydrolatem szałwiowym...
Na okoliczność produkowanych przeze mnie specyfików, odświeżyłam serię i teraz nazywa się HomeMade. Przygotowałam także specjalne logo dla serii, po którym od razu będziecie rozpoznawać, produkty, które kręcę...
Wiem, że wśród Was jest wielu niedowiarków (we własne siły) i leniuszków, ale zapytam:P
Czy ktoś z Was, robił już serum, czy jakiś psik do włosów?
A może inny kosmetyk HomeMade?
Lubicie w ogóle bawić się w małych chemików?
pozdrawiam
To ja jako najwiekszy leń świata się wypowiem ... :) Nigdy nie robiłam żadnego kosmetyku własnoręcznie i pewnie robić nie będę. Tego wszystkiego w sklepach i tak jest tyle i taki ilości że zwyczajnie się mi nie kce. Uwielbiam natomiast kupować rzeczy hand made i pewnie jakby mi ktoś zaproponował : zrób /kup...kupiłabym. Nie dla mnie odmierzanie, odważanie, mieszanie. Ale lubię sama projektować wnętrza, przerabiać meble, robić remonty :) Żeby nie było że taki totalny nierób we wszystkim jestem.
OdpowiedzUsuńPodziwiam natomiast zapał, chęci i wiedzę.
tia, zaraz po mnie:P
Usuńno jest, ale jak sama zrobisz to jeszcze dodatkowo dostajesz satysfakcję za free:D ooo a meble też malowaliśmy, na lekkie shabby;)
Jakoś właśnie u mnie brak tego elementu satysfakcji :D.
UsuńSerum domowej roboty? O matko Patrycja, nigdy w zyciu!!! :D jakieś witaminy, rozpuszczanie czegoś w czymś, no nie rób mi tego:D
OdpowiedzUsuńhehehe ;)
UsuńZa dużo roboty, nie chciałoby mi się bawić, leń ze mnie wyłazi. :)
OdpowiedzUsuńJa pracuje jako chemik, takze mi chemii wystarczy :p To tak jak kucharz w domu chce odpoczac od gotowania, czy sprzataczka od sprzatania :P (czy jakos tak). hihi.
OdpowiedzUsuńA tak naprawde, to jakbym oprocz prowadzenia bloga jeszcze sobie sama robila kosmetyki, to juz wogole by mnie z domu wywalili :p haha. A jaki jest ten specyficzny zapach domowych kosmetykow??
to prawda "szewc bez butów też chodzi":P
Usuńale Ty byś mogła manufakturę otworzyć :D
No pewnie, ze na bosaka chodzi :p mi to jeszcze daleko do manufaktury. hihi. Pewnie inne maja wiecej (w kazdym razie tak sie czasem pocieszam :-D)
UsuńCiesze sie, ze juz przeszlo :*****
Irenko, daleko, nie oznacza nigdy:P
Usuńszewcowi kupiłabym buty, to Tobie na zachętę mogę coś ukręcić:D
dziękuję:*
oj, ja także, nareszcie myśli mi swobodnie płyną, no i broić zaczynają:P
moje włosy tak średnio reagują na keratynę...
OdpowiedzUsuńCiekawy zestaw dla wlosow ;) chyba bym sie kiedyś skusiła na takie serum ;)
OdpowiedzUsuńMonika gorąco polecam:D... tylko więcej nawilżacza...
UsuńPodziwiam :) Ja nigdy nic własnoręcznie nie "ukręciłam", choć przyznam, że coraz częściej mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńKiedyś próbowałam zrobić solno-lawendowe psikadło w stylu John Masters Organics. Oryginału nigdy nie próbowałam, ale moja 'kopia' wysuszyła mi włosy. Na szczęście w ruch poszła maska i nie ma śladu po eksperymencie.
OdpowiedzUsuńno właśnie, w moim serum też jest zdecydowanie za mało nawilżania...
UsuńJa jednak zostane przy kupnym serum do włosów
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSzałwia jak najbardziej ma działanie wysuszające, jest wskazana w pielęgnacji włosów bardzo tłustych. Poza tym moim początkującym okiem w powyższym przepisie brakuje jakiegoś emolientu lub filmformera. Domyślam się, że chciałaś, żeby serum nie obciążało, ale brakuje w nim równowagi: same proteiny i humektanty pochłaniają całe mnóstwo wilgoci. W momencie kiedy nie zabezpieczamy serum przed całkowitym odparowaniem wody z hydrolatu (poprzez dodanie silikonu, oleju, PQ czy parafiny), zaczynają pochłaniać tę wilgoć, która naturalnie jest we włosach, czego efektem wysuszenie. Myślę, że pomogłoby dodanie do serum kilku porcji lekkiego olejku, na przykład arganowego czy z pestek winogron. Oczywiście powstałoby serum dwufazowe, które trzeba by dokładnie wstrząsnąć przed użyciem.
OdpowiedzUsuńAlbo właśnie używać tak jak piszesz u nasady włosów i na skalp, gdzie wilgoć pomaga zatrzymać naturalne sebum.
oj to jednak szałwiowego nie użyję:( Poszukam raczej jakiegoś bardziej nawilżającego hydrolatu... no nie ma olei i tłustości, bo to serum, więc moc protein i witamin;)
UsuńNigdy nie robiłam sama takich rzeczy.
OdpowiedzUsuńNawet mnie to nie kusi za bardzo - ale może ukręcisz coś, co mnie skusi i zachęci do własnych prób.
OdpowiedzUsuńheheh, a co by to miało być?
UsuńO Pati szalona, domowe psik, moimi rękami? Nigdy. Chyba by mi włosy wypadły. Aż tak to ja nie ryzykuję ;) Ale Ciebie podziwiam za talent, inwencję i wiarę :D
OdpowiedzUsuń;)
Usuńhehe, jaki talent, chyba wydać kasę na półprodukty - zresztą to mi i tak idzie najlepiej :P... po czym wymierzyć i wymieszać, ot całość :D
Oh, w wydawaniu kasy to ja też jestem dobra ;D
UsuńA talent trza mieć żeby wiedzieć co z czym i jak i dlaczego wymiąchać ;)
e tam Joa, wszystko można wyczytać:P
UsuńJa również podziwiam i zazdroszczę osobom, które same robią kosmetyki :) Ja po pierwsze mam troszkę lenia, a po drugie chwilowo cierpię na wieczny brak czasu :)
OdpowiedzUsuńJa nie robiłam, ale Twój post przekonał mnie do zrobienia czegoś :D
OdpowiedzUsuńsuper Agata, daj znać o efektach:)
UsuńOkazało się, że mam tylko hydrolat szałwiowy... Do włosów nic nie robiłam (psik z siemienia lnianego pół na pół z wodą nie liczy się - kilka razy go użyłam, a potem jakoś zapomniałam i musiałam wylać).
OdpowiedzUsuńoj czemu się nie liczy? powinno...:D
UsuńNiestety nie mam czasu na takie zabawy T_T
OdpowiedzUsuńLeniuszek się zgłasza :D nie mam siły na takie domowe robótki ale podziwiam Twój zapał :*
OdpowiedzUsuńwitaj w klubie :D
UsuńJa sie boje sama coś robic, to mam obawy przed zrobieniem sobie krzywdy :)
OdpowiedzUsuńnajistotniejsze, by wiedzieć ile czego max się daje...
UsuńJa jak na razie trochę się bawiłam z półproduktami, ale raczej robienie prostych maseczek do twarzy, czy dodawanie do maski do włosów. Ale strasznie mnie kusi robienie na przykład kremu do twarzy, toniku.
OdpowiedzUsuńObawiam się trochę trudniejszych receptur, gdzie trzeba dokładnie odmierzać, łączyć fazy, ale wydaje mi się, że w końcu się skuszę na takie robótki.
Marta śmiało, już robiłam krem do twarzy - to naprawdę nie jest trudne, a był genialny:)
UsuńPodziwiam Cię, ja nigdy sama takich rzeczy nie robiłam, ale może dzięki Tobie się skuszę :-)
OdpowiedzUsuńto kuszę, kuszę :D
UsuńMi się nie chce własnoręcznie przyrządzać kosmetyków do włosów :D Może dlatego, że nie mam z nimi większego problemu. Ale wiem, że jakby się coś z nimi działo to wszystko co jest możliwe poszłoby w ruch. Tak było też z moją cerą :)
OdpowiedzUsuńPowtórzę się, jak zawsze, przy wszystkim co "samorobione" ;)
OdpowiedzUsuńJestem za leniwa na takie zabawy, to zupełnie nie dla mnie.
Wolę kupić gotowca, i już :)
Aczkolwiek podziwiam chęci, umiejętności, cierpliwość.
Przerażają mnie te wszystkie hydrolaty, czy jak to się tam nazywa. Ja zrobiłam mgiełkę lniano-aloesową i sprawdziła się całkiem nieźle i miała tylko 2-3 składniki:)
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem wiedzy i umiejętności. Mam takie pytanie . Ile faktycznie kosztuje wykonanie takiego serum ? Ma ono ograniczoną czasowo trwałośc ? Może ukręciłabyś coś dla prostowłosej blondynki , wyceniła i sprzedała ? Tak tylko rzucam luźną sugestię.
OdpowiedzUsuń