Witajcie,
Tytułem wstępu, winnam Wam słowo, odnośnie mej marnej obecności na Waszych blogach. Częściej mnie spotkacie na Fb, czy Insta, bo do tego mi wystarcza telefon, który używam w każdym miejscu, w wolnej chwili. Z pozycji komórki, mogę jedynie czytać, niestety mam kłopot z komentowaniem. I teraz Wam już zdradzę, że pełną parą przygotowujemy się do otwarcia sklepu z kosmetykami naturalnymi - a jakże:P. Stąd całe zamieszanie, praca również w terenie, a przede wszystkim jej wiele.
Marzę, że przyjdzie moment, kiedy jakaś mądra głowa, znajdzie sposób na zaginanie czasoprzestrzeni i będę mogła być w kilku miejscach jednocześnie, albo się błyskawicznie przemieszczać, tudzież stanie się możliwym rozciąganie ów deficytowego wymiaru naszej egzystencji, którą określamy, jakże krótkim słowem CZAS;).
Odnosząc się do tytułu dzisiejszego posta, tytułu trochę przekornego - bo odzyskałam mowę, otrząsnęłam się z pierwszego, pozytywnego szoku i wreszcie zdaje się wiem, co powiedzieć chcę:).
Ostatnio czuję się, jak w oku cyklonu, gdyż z każdej strony dochodzą do mnie złe wieści od bliskich mi ludzi. Sprawy są poważne, jednak w większej mierze odnoszą się do ciemnej strony człowieka samego w sobie, a nie przyczyn niezależnych, czy losowych. Sprawiają, że wiara w ludzi, siłą rzeczy leci na łeb i szyję - ku samemu dnu...
Ale, ale ku pokrzepieniu - jak to ładnie Łucja zauważyłaś - przychodzą serca pełne ciepła, radości, przyjaźni, szczerości - które przez wiele kilometrów ślą światło i najniezwyklej w świecie pomagają utrzymać nas w pionie. Przypominają nam, że są także istoty czyste, pozbawione cech pewnych potworów, sensowne, których spotkanie to radość w życiu.
Kiedy powróciłam z gorących wakacji, przymierzałam się do obowiązków i normalnego życia - w najśmielszych myślach nie sądziłam, że po tylu wrażeniach, w jednej chwili, coś mnie bardziej porwie, wzruszy, zachwyci. Nie spodziewałam się, że biegnąc po przesyłkę, odbiorę wielką pakę, z której wysypie się milion życzliwych serc, słońce większe od majorkańskiego, rzeka serdeczności i góra kosmetyków... totalne ZASKOCZENIE i niesamowita NIESPODZIANKA!
Epicentrum na powyższym zdjęciu, to stąd płynęła cała pozytywna energia, wiele uśmiechu, ciepła i przyjaźni... motyle też widziałam:P.
Weronika - Livelle
Żan - Uśmiechnięte oczy
Iza - Jaskółcze Ziele
Ewa - Nietestowane piękno
Anula - Naturalna zakupoholiczka
Kompletnie nie wiem, jak mam podziękować, za tyle pozytywnych emocji, za kolejny życiowy "talizman", który staje na straży wiary w ludzi i w momencie zwątpienia stawia mnie do pionu, za wypełnienie brakującej już i tak powierzchni w komodzie:D. I wszystko w najgłębszej tajemnicy (do samego końca!), bezinteresownie i na pewno skutecznie. Po prostu dziękuję i powtórzę się, ale życzę wszystkim, choćby przejścia koło Was...
Niestety kubełek, w ślicznym kolorze nadziei nie przetrwał - pocztowców nie lubimy, o nie! Chciałam skleić, jednak podjęta próba mnie nie przekonuje, bo skubany rozbił się miejscami w mak i mi te drobiny musiały uciec przy rozpakowywaniu:(... Aż łzy się cisnęły...
Wreszcie pełno cudów zamkniętych w buteleczkach i słoiczkach - oczy mi się świecą, jak złotówy... Ulubione marki, nieznane i planowane w przyszłości, która dzięki Wam, stała się moją teraźniejszością ☺.
♥ DZIĘKUJĘ ♥
Dajcie proszę znać w komentarzach, jakie są Wasze "talizmany"?
pozdrawiam
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszy mnie każde Twoje "dzień dobry", miłe słowo, opinia... wyrażone w komentarzu. Jeśli jednak, akurat jesteś zły, sfrustrowany i nie podoba Ci się moja czcionka;) - zachęcam na fitness - potem możemy spokojnie porozmawiać, nie obrażając przy tym nikogo:) Dziękuję!